Z gardła wydobywa mi się cichy warkot. Kobieta z pewnością próbuje mnie obrazić na swój człowieczy sposób. Rozglądam się dyskretnie, z zadowoleniem stwierdzając, iż w pomieszczeniu nie ma nikogo poza nami. Ostatnio wydarzyło się mnóstwo nieprzyjemnych rzeczy, ale jak dotąd żaden człowiek mnie nie prowokował, jeśli nie liczyć dziwnego żołnierza w podziemiach. Teraz jednak przebrała się miarka.
Podchodzę do kobiety, po czym ją łapię. (? Dalej piszę w założeniu, że zdołałem ją pochwycić.)
Unoszę dziewczynę ponad ziemię i mówię do niej:
- To wszystko wasza wina. Przez was ja jestem tutaj uwięziony, a mój przyjaciel umiera! Powinienem cię zabić. Wszyscy na to zasługujecie! |