Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2011, 17:46   #92
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Yg3W11G4In0[/MEDIA]



Kraina Dzikich Elfów, kryjówka pod grabami, niedaleko nowego Leśnego Traktu, dobrze po północy


*

Deszcz padał nadal, a kąśliwa wymiana zdań pomiędzy towarzyszami trwała już od pewnego czasu. Ostre ludzkie jęzory kąsały i drwiły. Stojący nieco na uboczu Fungi Zigildun przysłuchiwał się temu z pewną obawą.

„Co innego kłótnie i docinki w gwarnej karczmie przy dzbanie miodu, a co innego swady na obrzeżu krainy elfich dzikusów, którzy najpierw szyją z łuku, a później zadają pytanie kto zacz. Może to jakaś nieczysta siła, moc tego Prastarego Lasu sprawiła, że drużynie mąci się w głowie, a może to czar kurwidemona Yrrhedesa?” – zachodził w głowę Fungi.

„Nie”, krasnolud zdusił szybko te myśli w zarodku, „Rozwiązanie jest pewnie o wiele bardziej banalne. Po prostu trudno mi nadal uwierzyć, jak głęboko oszustwo, podłość i skurwysyństwo zakorzenione są w naturze ludzkiej” – skonstatował z wrodzonym swej rasie optymizmem.

No cóż, krasnolud mógł mieć tylko nadzieję, że profesjonalizm kompanii nie będzie wystawiony na większe próby…

*

Zapach kniei, deszczu i mgły roznosił się wszędzie wokół. Deszcz, który początkowo padał dość mocno, później nieznacznie zelżał, wreszcie zaczął jedynie siąpić. Z liści mocarnych drzew spływały strugi wody, później jedynie ciężkie krople. W oddali słychać było słabe odgłosy przesuwającej się w inne partie elfiego matecznika burzy.

Pierwsza warta, ku zadowoleniu Creapa i Boracka, upłynęła strażnikom nadzwyczaj spokojnie, choć mokro. Nie oddalali się zbytnio od śpiących towarzyszy niedoli. Nie chcieli zostawiać niepotrzebnie śladów.

Żaden szczegół nie wzbudził ich obawy. Raz tylko w oddali na granicy wzroku Draugdina przebiegło stadko jeleni, które roztrąciło parę krzaków i rozproszyło na moment rzednącą mgłę. Narobiło przy tym trochę hałasu, szybko kryjąc się w gęstwinie. Nie widać było też żadnych ognisk, świateł, czy dymu - śladów bytności innych podróżników na trakcie. Albo oznak wiosek dzikusów.

Wielki las tętnił nocnym życiem, słychać było dzikie leśne zwierzęta i ptactwo, ale one omijały z daleka kryjówkę kompanów.

Nadeszła kolej zmiany wartowników. Obudzono Larsona, Widara i Fungiego.

*

Larson oparł się o masywny pień grabu i obserwował otoczenie w milczeniu. Wzrok szybko przyzwyczaił się do panującego mroku i wszechobecnej mgły. Powoli lustrował ciemną ścianę lasu po drugiej stronie traktu. Wszystko było w należytym porządku. Choć definicji porządku w Lesie Elfów nie sposób raczej podać.

Parę kroków od niego czatował Widar, który wdrapał się na wyższą z gałęzi grabu. Fungi z kolei w milczeniu przykucnął po drugiej stronie chaszczy, przy powalonym przez starość pniu, i strzegł Virany oraz Tereza, który wiercił się w urywanym śnie.

*

Czas upływał powoli. Przewodnik Fungi na chwilę przysnął. Głowa opadła mu bezwolnie na kolana, cybuch od nienabitej fajki wysunął mu się z ust i zawieruszył gdzieś w brodzie.

*

W pewnym momencie, gdy Larson z Widarem mieli serdecznie dość tej psiej warty, usłyszeli jakieś dziwne, przytłumione przez wiatr i szum drzew dźwięki. Jakby pękanie, czy trzaskanie drewna, wreszcie świszczenie gałęzi. Dźwięki powtórzyły się. Tylko, że bliżej. Następnie jakieś siedemdziesiąt kroków od kryjówki kompanii zakołysały się niektóre drzewa, zatrzęsły konary. Coś wielkiego przedzierało się przez pierwotną puszczę.

*

Paręnaście uderzeń serca później wielki korostwór wychynął z bukowego zagajnika. Zmierzał wzdłuż leśnego traktu w kierunku, z którego parę godzin temu przyszli grasanci. Jako żywo przypominał wartownikom gigantyczne drzewo, rosochaty wiekowy dąb. Może i był dębem, który jednak raźno maszerował lasem, miarowo tupał grubaśnymi korzeniskami i wymachiwał konarami. Pękaty pień-tułów miał na oko dwa sążnie średnicy, zaś głęboka dziupla była raczej paszczą, bo niekiedy kłapała z odgłosem przypominającym trzaskanie drzwiami.

Wolf mógłby przysiąc, że w słabej poświacie księżyca, dostrzegł korpus orczego pomiotu zwisający bezładnie z wnętrza dziupli. Choć w tej mgle, wszystko wyglądało mało realistycznie, nie mógł więc mieć pewności.
Wokół dębostwora zgromadziło się parę humanoidalnych sylwetek odzianych w ciemne, imitujące otoczenie płaszcze. Najprawdopodobniej elfich strażników. Z włóczniami, jak dostrzegło wprawne oko Widara, którzy sumiennie przepatrywali ślady na trawie i drodze przed sobą. Nie wykryli jeszcze obecności kompanów. Zgodnie z przewidywaną trasą kierowali się wzdłuż linii nowego gościńca.

W krytycznym momencie, jak szybko ocenił Widar, gdzie ścieżka wiła się jakieś dwadzieścia kroków od leśnej kryjówki kompanii, mogło być gorąco...





===

BG! Zanim zapostujesz przeczytaj:

Technikalia sesyjne:


1. Wszyscy BG: odzyskujecie 1 punkt Kondycji.
2. Z racji opisanej sytuacji, tym razem wartownicy Wolf Larson i Widar mogą postować bez ograniczeń.
3. Reszta BG smacznie śpi, chyba, że:
- ktoś z wartowników ich obudzi w poście lub
- obudzą się sami, gdy na k6 wyrzucą 3, 4, 5 lub 6 oczek. Rzuty na pobudkę wykonujcie w Komentarzach. Wtedy obudzony BG może zapostować nie czekając na posty wartowników i pisać swobodnie.

Uwaga: Magiczka Virana i obwieś Oktawius, z racji chęci długiego snu, obudzą się sami, gdy na k6 wyrzucą 4, 5 lub 6 oczek.
 
kymil jest offline