Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2011, 20:23   #12
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Czterej Templariusze biegli w stronę Cienia. Dwóch którzy wysforowali się na przód dosięgły bełty. Stanęli w miejscu i pochylili się sycząc z bólu. Żmija podszedł i wykończył ich swymi rapierami. Trzeci rycerz zginął z ręki Hajmlara. Ostatniego zabił Pascal, szybko i technicznie wbijając w jego ciało swoje miecze. Miał pewne problemy z ich wyjęciem ale po chwili mu się to udało. Sytuacja rozwinęła się obiecująco, Mawr nie miała zbyt wiele do roboty, więc dobiła rannych. ~Po co mają się męczyć, nawet jeśli to Templariusze.~

Wszyscy przeciwnicy byli martwi, zapanował spokój, mieli trochę czasu dla siebie. Była godzina 12.00, słońce prażyło niemiłosiernie. Dały o sobie znać głód i pragnienie.

Wytarła sztylet w ubranie mężczyzny bez głowy, schowała go, po czym powiedziała:
-No chłopaki lepiej się zwijajmy zanim znajdzie się ich więcej.- była gotowa by ulotnić się z tego miejsca w każdej chwili ale nie wiedziała dokąd mieliby pójść więc na razie czekała na propozycje. ~Jeśli tamten w białym kapturze to był nasz kontakt, to nie mamy tu już czego szukać~

- Dziecinada...- mruknął zimnym głosem Cień i zebrał swe kusze z ziemi, chowając je pod płaszczem. Z nóg martwych templariuszy wyciągnął bełty, które wraz z rapierami zniknęły pod jego czarnym strojem. Mimo żaru lejącego się z nieba zamaskowany wydawał się niewzruszony. Wyprostowany obserwował okolicę swym zimnym bezdusznym wzrokiem. Po chwili zwrócił się ostro do Mawr.
- Nigdy więcej nie wtrącaj się bez pytania... -syknął. - I nie pozwalaj sobie na zbyt wiele. Jestem Żmija, “chłopaki” możesz sobie mówić do tych amatorów.

Żmij był wyraźnie nie w sosie. ~Pewnie też bym była drażliwa gdybym musiała dźwigać tyle żelastwa i do tego jeszcze tę maskę.~
-Nie irytuj się, “chłopaki” mówię, bo zdawało mi się że wszyscy oprócz mnie są rodzaju męskiego. Jeśli się pomyliłam, pokornie proszę o wybaczenie.- odpowiedziała zaczepnie.

Cień podszedł do niej jednocześnie montując swój sztylet ponownie w mechanizmie ukrytym w rękawie. Spojrzał na nią z góry, jego ciemne oczy dokładnie obserwowały ją spod maski. Przykucnął lekko tak że ich twarze (a właściwie maska i twarz) znalazły się na tym samym poziomie. Spojrzał dziewczynie prosto w oczy i nie odrywając spojrzenia rzekł cicho, głosem sykliwym, niczym prawdziwy wąż. Żmija która przemyka przez piaski pustyni czekając tylko by kogoś ukąsić.
- Uważaj lepiej na słowa. To że jesteś w zakonie nie czyni z Ciebie jeszcze zabójcy. Twoje oczy mówią wszystko. Chcesz żyć, boisz się śmierci, a i za wiele nie chcesz jej oglądać. A uwierz mi, że nie będzie dla mnie problemem odesłać Cię w zaświaty, a jeżeli bardzo mnie zdenerwujesz to znajdę tez wszystko co kochasz. I zniszczę to razem z tobą. - Żmija nawet nie drgnął świdrując kobietę wzrokiem.

Miał niezwykle intrygujące spojrzenie, mówił jakby nią gardził, jakby była dla niego śmieciem ale nie bała się go. Wiedziała że pod tą potworną maską kryje się człowiek, prawdziwy człowiek który pomógł jej kiedy go potrzebowała.
-Nie jesteś wcale taki straszny za jakiego chcesz uchodzić... Dziękuję za to że ruszyłeś mi na pomoc, dałabym ci buziaka gdyby nie ta maska.
- Uśmiechnęła się do niego wpatrując się z ciekawością w jego oczy.- Zdejmiesz ją?

- Kiedy ty zdejmiesz swoją, oraz jeżeli uczynisz to przed własnym pogrzebem, może zobaczysz moją twarz. - odrzekł enigmatycznie i się wyprostował. - A teraz idziemy, nie chcę znowu słuchać waszego skamlenia o ratunek. - powiedział na tyle głośno by wszyscy go usłyszeli.

Z jego wypowiedzi zrozumiała tylko że nie lubił kiedy ktoś prosił go o pomoc, aluzja do jej pogrzebu pozostała dla niej całkowicie niejasna. Domyślała tylko się że nie miał na myśli nic miłego. ~Nie szkodzi, to tylko takie męskie gadanie.~ Nie zamierzała się wdawać w dalszą dyskusję, przynajmniej nie tu.
- Zatem chodźmy.- zaproponowała ugodowo.

- A tak w ogóle to kto Cię tu prosił, świetnie sobie radziliśmy - mruknął do Żmii Pascal trochę zirytowany, że Cień z takim wielkim oporem musiał się zmierzyć, aby pomóc kompanom. Kręcił swoimi mieczami, aby zredukować adrenalinę buzującą w ciele.
- A nie uważacie, że przydałoby się chyżo stąd zniknąć? Zaraz kogoś tu przywlecze i znów będziemy musieli wołać naszego zabójcę.


- No to chodźmy stąd wreszcie zamiast o tym gadać.- odpowiedziała lekko zirytowana i zaczęła przebijać się przez tłum w stronę jakiejś wąskiej uliczki. Nie wiedziała co tam zastaną ale przynajmniej przestaną się rzucać w oczy. Szło jej dość łatwo, nikt kto widział co się stało z rycerzami nie miał ochoty zastąpić drogi assasinom.

Pascal patrzył się w plecy Mawr myśląc, że powiedział coś nieprzyzwoitego. Wzruszył tylko ramionami, schował miecze i trzymał się za nią. ~Jeszcze weszła do jakiejś małej uliczki gdzie łatwo o jakiś niezbyt dżentelmeńskich panów - pomyślał.

Na twarz Gavinia wybrnął uśmiech, Przeciwnika zabił szybko, noże znalazł, nikt nie zginał. Nie popisał się celnością, ale rzut był bardzo niepewny. Cóż, inni go ubiegli z resztą templariuszy, a mała bitka nie byłaby taka zła. Ech, z nimi będzie miał jeszcze nie jedną okazję. Sztylety tkwiły w pokrowcach, noże wsunięte za pasek. Rozglądając się, czy aby nie narobili sobie więcej wrogów, oddalił się szybkim krokiem za resztą.

- No to chodźmy... Jesteście głodni?- zapytał Hajmlar.

Żmija poszedł za resztą, w zaułku zaś oparł się o ścianę plecami i mruknął tylko.
- Ja bym coś zjadł, potem poszukał naszego małego milczka, a następnie znalazł jakieś bezpieczne miejsce na nocleg.

~Cień proponuje jedzenie? Cudownie!~ Mawr uśmiechnęła się w duchu do siebie. ~To wprost idealna sytuacja by wreszcie zobaczyć jego twarz. Nie będzie przecież jadł mając to na sobie.~ Wtem oczami wyobraźni ujrzała jak Żmij próbuje pić zupę przez otwór w masce. Zasłoniła dłonią usta i z trudem powstrzymała chichot.
-Zatem prowadź.- odpowiedziała gdy tylko udało jej się opanować.

- Jadło, dobra rzecz tylko dobrze by było, aby w tej karczmie nie było żadnych krzyżaków ponieważ ja lubię jeść w spokoju... Ciekawe jakie specjały tam mają, ale nawet nie marzę o tych wyśmienitych europejskich potrawach
- i tak cały czas nadając Pascal ruszył za innymi.

- Trzeba zdobyć jakieś pieniądze. - mruknął Cień a w jego oczach błysnęła rządza mordu. Bowiem fundusze najłatwiej zdobyć zabierając je jakiemuś martwemu kupcowi.
Gavinio szedł tuż obok niego, otulając się w obszerny kaptur.
-Nie wiem jak Twoja, ale moja sakiewka bywa dość dobrze napełniona, gdybym ją teraz miał... - Uśmiechnął się ironicznie.
-Ja mam trochę przy sobie.- wtrącił się Hajmlar.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie poświęciłem czas na doskonalenie swych umiejętności w Europie, nie traciłem czasu na robienie pieniędzy. - mruknął do Gavinio, zupełnie ignorując Hjalmara
- Ja w przeciwieństwie do ciebie poświęciłem czas na połączenie obu tych sztuk, przez co obie mi wychodzą znakomicie. - Uśmiechał się wesoło, prąc przed siebie w kierunku gospody.
- Myślisz że masz maskę to kozak jesteś.... i Pamiętaj po to stworzyli tą grupę, aby działała razem, nasza misja nie polega na zabijaniu wszystkiego co się rusza. -powiedział Hjalmar, z lekkim uśmieszkiem.
Żmija już nic nie odpowiedział odsunął się tylko lekko od grupy idąc na uboczu.

Wszyscy skierowali się w stronę najbliższej karczmy.
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 30-04-2011 o 21:14.
Agape jest offline