Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-04-2011, 19:46   #11
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Gdy wszyscy rzucili się do walki Żmija został w tyle obserwując ich poczynania, analizując ruchy sojuszników jak i przeciwników. Różnica między templariuszami, a strażnikami przy bramie była kolosalna. Dobrze wiedział, że nawet on mógłby mieć problemy z 5 naraz w kondycji jakiej akurat się znajdował, co dopiero zaś Ci amatorzy. Stał więc w powoli rozbiegającym się tłumie ludzi obserwując tylko walkę. Wtedy też stało się to czego zamaskowany w ogóle się nie spodziewał...

- Żmija! Ratuj.-zakrzyknęła kobieta która im towarzyszyła, i którą to templariusze obrali za główny cel. Nigdy nikogo wcześniej nie ratował, zawsze pracował sam, zawsze! Nie miał kompanów, czy przyjaciół, ufał jedynie swemu mistrzowi. Ale teraz... oni wszak mogli okazać się użyteczni. Jeżeli teraz zginą będzie z nich mniejszy pożytek, w przyszłości kto wie, może jakoś się przydadzą? A po za tym, będzie mógł pokazać temu Gavinio kto tu jest profesjonalistą ( na szczęście dla Gavinio Cień nie widział jak tamten chybia swymi nożami.) Zamaskowany westchnął. Jego ręka niczym pocisk wystrzeliła w przebiegającego obok cywila, którego złapał za kołnierz. Był to jakiś mężczyzna w średnim wieku.

- Pan pozwoli...- mruknął zamaskowany i spojrzał swej ofierze prosto w oczy. Osobnik aż pisnął ze strachu, spojrzenie Cienia było upiorne, niczym wzrok samej śmierci, zimny i bez uczuć. Błysnął miecz, który uderzył bezbronnego obywatele w szyję. Potem uderzył po raz kolejny. Krew tryskała na wszystkie strony. Po chwili zaś ciało bez głowy opadło na ziemię, a Żmija cisnął odciętą głową w templariuszy atakujących Mawr. Ludzie uciekali z krzykiem od miejsca gdzie stał osobnik w czerni, zaś kałuża krwi rosła u jego stóp.Rapiery wrócił na swe miejsce, zaś Cień dobył swych kusz. Broń ta miała jedną przewagę nad łukiem- bez problemu przebijała zbroję.

- Panowie... - powiedział na tyle głośno by Tempalriusze go usłyszeli - Czemu napastujecie kobietę, gdy wśród was jest prawdziwy demon? - po tych słowach przestąpił krok do przodu a kusze wystrzeliły w opancerzonych wojowników. Głowa biednego obywatela zaś po odbiciu od pancerzy templariuszy potoczyła się prosto pod nogi Mawr.

Templariusze zainteresowani słowami kierowanymi w ich stronę, zatrzymali się i odwrócili w stronę Cienia zostawiając Mawr w spokoju.

- Głowa..? My nie lękamy się niczego. Dzień w dzień zabijamy niewiernych. Po co ci te dwie zabaweczki ?

Templariusz zajęty walką z Gavinio, szybko stracił życie. Ostrze zostało precyzyjnie wycelowane w kark. Gavinio szybko ruszył na pomoc pozostałym.

Uderzenie Pascala nie było precyzyjne, trafił w hełm, przez co jeden z templariuszy został chwilowo ogłuszony.

Templariuszom walczącym z Cieniem szybko pojawił się uśmiech na ustach... Cień trzymając kusze wycelowane w stronę templariuszy, nie zauważył za sobą człowieka który zabił mędrca. Ten wziął Cienia za szyję trzymając miecz w ręku i rzekł:

- Ruszysz się to zginiesz od miecza, nie ruszysz się zginiesz od paru mieczy. troche bólu, szybka śmierć... - mówiąc to trzymał miecz skierowany w twoją szyję.

Templariusze jak nakręceni biegli w stronę Cienia, aby zadać mu śmiertelny cios.

Cień odpowiedział na jej błagalne wołanie ale zamiast zaatakować Templariuszy zabił przypadkowego przechodnia. Z rozszerzonymi ze zdziwienia oczami patrzyła jak odcina mężczyźnie głowę i ciska nią w Templariuszy. ~Co on wyprawia?~ nie znajdowała żadnego wytłumaczenia dla jego zachowania. ~ Czyżby chciał ich przestraszyć?~ Szczerze wątpiła by coś takiego zrobiło wrażenie na rycerzach i nie myliła się. Templariusze nie przejęli się zbytnio tym gestem. Z chwilą gdy przestała być głównym obiektem zainteresowania, przestała też się cofać. Odkopnęła głowę ze wstrętem kiedy ta potoczyła się pod jej nogi. Nie lubiła bezsensownego zabijania i miała zamiar powiedzieć o tym Cieniowi kiedy walka dobiegnie końca. Była pewna że taki profesjonalista, za jakiego podawał się Cień, podoła trzem przeciwnikom. Patrzyła na poczynania Żmii, próbując wyciągnąć z tego jakąś naukę. ~ Chyba sprawię sobie kuszę~

Wtem jej wybawca sam znalazł się w opałach, kat wkroczył do akcji. Zainterweniowała również Mawr, wykonała króciutki rozbieg i skoczyła w powietrze, opadając wycelowała swój sztylet do pchnięć, przypominający nieco kształtem sopel lodu, w szczelinę pomiędzy hełmem a zbroją kata.

Żmii bardzo... ale to bardzo nie spodobała się zaistniała sytuacja. Tak się własnie kończy ratowanie innych, tracisz czujność, po czym samemu wpadasz w tarapaty. Chociaż oczywiście nie ma sytuacji z których nie da się wyrwać. Gdy mężczyzna złapał cienia ten nawet nie drgnął, od profesjonalistów wymaga się profesjonalizmu w każdej chwili. Zamaskowany wypuścił kuszę na ziemię niby to na znak poddania się, oraz ponadto uniósł ręce do góry. Własnie w tym momencie z rękawa wyskoczył sztylet, który Żmija szybkim ruchem chciał wbić w trzymającą Cienia rękę. Kat mógł go sobie straszyć mieczem, z ranną ręką dużo nie wskóra, a kiedy Cień już się wyrwie pokaże mu co to piekło na ziemi.

Uderzenie Mawr zabiło kata. Pozostali templariusze widząc całą sytuację z wściekłością rzucili się w stronę Cienia, aby szybko go wykończyć.

Żmija już miał zrealizować swój plan, kiedy to Mawr skutecznie zakończyła żywot kata. Zamaskowany spojrzał na kobietą i prychnął. - Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy... - rzekł zimno i spojrzał na nadbiegających templariuszy. Był zirytowany ogólnym rozwojem sytuacji. Szybko przykucnął podnosząc swoje kusze z ziemi i strzelił celując w nogi nadbiegających. Następnie odrzucił broń za siebie i wydobył spod płaszcza dwa rapiery. Stanął na lekko ugiętych nogach, w obronnej pozycji, czekając na moment gdy opancerzeni znajdą się w zasięgu ostrzy.

Skok udał się wyśmienicie, trafiła dokładnie tam gdzie chciała. Kat wypuścił Żmiję i osunął się martwy na ziemię. Nie oczekiwała wdzięczności, na słowa Cienia uśmiechnęła się tylko, pokazując tym samym że ma je w głębokim powarzaniu. Obsrewowała sytuację uważnie, przesuwając się nieco z boku walczących tak by móc w każdej chwili doskoczyć i zadać cios z boku sztyletem, w spojenie zbroi jednego z Templariuszy.
Usłyszawszy głuchy dźwięk metalu Pascal zrozumiał, że ten huk w hełmie może być bardzo pomocny. cofnął miecz w prawej dłoni do tyłu i z całej siły pchnął w tułów templariusza. Następnie zrobił to samo z drugim mieczem. W międzyczasie coś poturlało się po ziemi co okazało się głową. Pascal pokręcił głową i pomyślał ~ Pewnie Żmija, on ma takie pomysły.

Hjalmar rzucił się na jednego templariusza, wbił mu sztylet prosto w szyję, krew była wszędzie, zrobiło się straszne zamieszanie.. Pobiegł pomóc kolegom. Cień walczył z kilkoma Templariuszami, Hjalmar doskoczył do jednego z nich i wbił mu sztylet w ramię, po czym odskoczył na bok, templariusz wyjął miecz i zapowiadała się ciekawa walka.
 
__________________
It's so easy when you are evil.

Ostatnio edytowane przez Ajas : 30-04-2011 o 23:25.
Ajas jest offline  
Stary 30-04-2011, 20:23   #12
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Czterej Templariusze biegli w stronę Cienia. Dwóch którzy wysforowali się na przód dosięgły bełty. Stanęli w miejscu i pochylili się sycząc z bólu. Żmija podszedł i wykończył ich swymi rapierami. Trzeci rycerz zginął z ręki Hajmlara. Ostatniego zabił Pascal, szybko i technicznie wbijając w jego ciało swoje miecze. Miał pewne problemy z ich wyjęciem ale po chwili mu się to udało. Sytuacja rozwinęła się obiecująco, Mawr nie miała zbyt wiele do roboty, więc dobiła rannych. ~Po co mają się męczyć, nawet jeśli to Templariusze.~

Wszyscy przeciwnicy byli martwi, zapanował spokój, mieli trochę czasu dla siebie. Była godzina 12.00, słońce prażyło niemiłosiernie. Dały o sobie znać głód i pragnienie.

Wytarła sztylet w ubranie mężczyzny bez głowy, schowała go, po czym powiedziała:
-No chłopaki lepiej się zwijajmy zanim znajdzie się ich więcej.- była gotowa by ulotnić się z tego miejsca w każdej chwili ale nie wiedziała dokąd mieliby pójść więc na razie czekała na propozycje. ~Jeśli tamten w białym kapturze to był nasz kontakt, to nie mamy tu już czego szukać~

- Dziecinada...- mruknął zimnym głosem Cień i zebrał swe kusze z ziemi, chowając je pod płaszczem. Z nóg martwych templariuszy wyciągnął bełty, które wraz z rapierami zniknęły pod jego czarnym strojem. Mimo żaru lejącego się z nieba zamaskowany wydawał się niewzruszony. Wyprostowany obserwował okolicę swym zimnym bezdusznym wzrokiem. Po chwili zwrócił się ostro do Mawr.
- Nigdy więcej nie wtrącaj się bez pytania... -syknął. - I nie pozwalaj sobie na zbyt wiele. Jestem Żmija, “chłopaki” możesz sobie mówić do tych amatorów.

Żmij był wyraźnie nie w sosie. ~Pewnie też bym była drażliwa gdybym musiała dźwigać tyle żelastwa i do tego jeszcze tę maskę.~
-Nie irytuj się, “chłopaki” mówię, bo zdawało mi się że wszyscy oprócz mnie są rodzaju męskiego. Jeśli się pomyliłam, pokornie proszę o wybaczenie.- odpowiedziała zaczepnie.

Cień podszedł do niej jednocześnie montując swój sztylet ponownie w mechanizmie ukrytym w rękawie. Spojrzał na nią z góry, jego ciemne oczy dokładnie obserwowały ją spod maski. Przykucnął lekko tak że ich twarze (a właściwie maska i twarz) znalazły się na tym samym poziomie. Spojrzał dziewczynie prosto w oczy i nie odrywając spojrzenia rzekł cicho, głosem sykliwym, niczym prawdziwy wąż. Żmija która przemyka przez piaski pustyni czekając tylko by kogoś ukąsić.
- Uważaj lepiej na słowa. To że jesteś w zakonie nie czyni z Ciebie jeszcze zabójcy. Twoje oczy mówią wszystko. Chcesz żyć, boisz się śmierci, a i za wiele nie chcesz jej oglądać. A uwierz mi, że nie będzie dla mnie problemem odesłać Cię w zaświaty, a jeżeli bardzo mnie zdenerwujesz to znajdę tez wszystko co kochasz. I zniszczę to razem z tobą. - Żmija nawet nie drgnął świdrując kobietę wzrokiem.

Miał niezwykle intrygujące spojrzenie, mówił jakby nią gardził, jakby była dla niego śmieciem ale nie bała się go. Wiedziała że pod tą potworną maską kryje się człowiek, prawdziwy człowiek który pomógł jej kiedy go potrzebowała.
-Nie jesteś wcale taki straszny za jakiego chcesz uchodzić... Dziękuję za to że ruszyłeś mi na pomoc, dałabym ci buziaka gdyby nie ta maska.
- Uśmiechnęła się do niego wpatrując się z ciekawością w jego oczy.- Zdejmiesz ją?

- Kiedy ty zdejmiesz swoją, oraz jeżeli uczynisz to przed własnym pogrzebem, może zobaczysz moją twarz. - odrzekł enigmatycznie i się wyprostował. - A teraz idziemy, nie chcę znowu słuchać waszego skamlenia o ratunek. - powiedział na tyle głośno by wszyscy go usłyszeli.

Z jego wypowiedzi zrozumiała tylko że nie lubił kiedy ktoś prosił go o pomoc, aluzja do jej pogrzebu pozostała dla niej całkowicie niejasna. Domyślała tylko się że nie miał na myśli nic miłego. ~Nie szkodzi, to tylko takie męskie gadanie.~ Nie zamierzała się wdawać w dalszą dyskusję, przynajmniej nie tu.
- Zatem chodźmy.- zaproponowała ugodowo.

- A tak w ogóle to kto Cię tu prosił, świetnie sobie radziliśmy - mruknął do Żmii Pascal trochę zirytowany, że Cień z takim wielkim oporem musiał się zmierzyć, aby pomóc kompanom. Kręcił swoimi mieczami, aby zredukować adrenalinę buzującą w ciele.
- A nie uważacie, że przydałoby się chyżo stąd zniknąć? Zaraz kogoś tu przywlecze i znów będziemy musieli wołać naszego zabójcę.


- No to chodźmy stąd wreszcie zamiast o tym gadać.- odpowiedziała lekko zirytowana i zaczęła przebijać się przez tłum w stronę jakiejś wąskiej uliczki. Nie wiedziała co tam zastaną ale przynajmniej przestaną się rzucać w oczy. Szło jej dość łatwo, nikt kto widział co się stało z rycerzami nie miał ochoty zastąpić drogi assasinom.

Pascal patrzył się w plecy Mawr myśląc, że powiedział coś nieprzyzwoitego. Wzruszył tylko ramionami, schował miecze i trzymał się za nią. ~Jeszcze weszła do jakiejś małej uliczki gdzie łatwo o jakiś niezbyt dżentelmeńskich panów - pomyślał.

Na twarz Gavinia wybrnął uśmiech, Przeciwnika zabił szybko, noże znalazł, nikt nie zginał. Nie popisał się celnością, ale rzut był bardzo niepewny. Cóż, inni go ubiegli z resztą templariuszy, a mała bitka nie byłaby taka zła. Ech, z nimi będzie miał jeszcze nie jedną okazję. Sztylety tkwiły w pokrowcach, noże wsunięte za pasek. Rozglądając się, czy aby nie narobili sobie więcej wrogów, oddalił się szybkim krokiem za resztą.

- No to chodźmy... Jesteście głodni?- zapytał Hajmlar.

Żmija poszedł za resztą, w zaułku zaś oparł się o ścianę plecami i mruknął tylko.
- Ja bym coś zjadł, potem poszukał naszego małego milczka, a następnie znalazł jakieś bezpieczne miejsce na nocleg.

~Cień proponuje jedzenie? Cudownie!~ Mawr uśmiechnęła się w duchu do siebie. ~To wprost idealna sytuacja by wreszcie zobaczyć jego twarz. Nie będzie przecież jadł mając to na sobie.~ Wtem oczami wyobraźni ujrzała jak Żmij próbuje pić zupę przez otwór w masce. Zasłoniła dłonią usta i z trudem powstrzymała chichot.
-Zatem prowadź.- odpowiedziała gdy tylko udało jej się opanować.

- Jadło, dobra rzecz tylko dobrze by było, aby w tej karczmie nie było żadnych krzyżaków ponieważ ja lubię jeść w spokoju... Ciekawe jakie specjały tam mają, ale nawet nie marzę o tych wyśmienitych europejskich potrawach
- i tak cały czas nadając Pascal ruszył za innymi.

- Trzeba zdobyć jakieś pieniądze. - mruknął Cień a w jego oczach błysnęła rządza mordu. Bowiem fundusze najłatwiej zdobyć zabierając je jakiemuś martwemu kupcowi.
Gavinio szedł tuż obok niego, otulając się w obszerny kaptur.
-Nie wiem jak Twoja, ale moja sakiewka bywa dość dobrze napełniona, gdybym ją teraz miał... - Uśmiechnął się ironicznie.
-Ja mam trochę przy sobie.- wtrącił się Hajmlar.
- Ja w przeciwieństwie do ciebie poświęciłem czas na doskonalenie swych umiejętności w Europie, nie traciłem czasu na robienie pieniędzy. - mruknął do Gavinio, zupełnie ignorując Hjalmara
- Ja w przeciwieństwie do ciebie poświęciłem czas na połączenie obu tych sztuk, przez co obie mi wychodzą znakomicie. - Uśmiechał się wesoło, prąc przed siebie w kierunku gospody.
- Myślisz że masz maskę to kozak jesteś.... i Pamiętaj po to stworzyli tą grupę, aby działała razem, nasza misja nie polega na zabijaniu wszystkiego co się rusza. -powiedział Hjalmar, z lekkim uśmieszkiem.
Żmija już nic nie odpowiedział odsunął się tylko lekko od grupy idąc na uboczu.

Wszyscy skierowali się w stronę najbliższej karczmy.
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 30-04-2011 o 21:14.
Agape jest offline  
Stary 05-05-2011, 19:29   #13
 
lauerhill's Avatar
 
Reputacja: 1 lauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodzelauerhill jest na bardzo dobrej drodze
Wśród tłumu nieopodal kata zaczęła się krzątanina. ~ Widać nie tylko Ja próbuję wykonać zadanie ~ Uwagę Zahira przykuło jednak coś niepokojącego, poza dwoma strażnikami za plecami, po niektórych dachach przechadzali się kusznicy. Jeżeli „moi” mają mieć szanse na przeżycie trzeba będzie zrezygnować z osobistej chwały. Najpierw ci dwaj. Obrócił się na pięcie, dobywając jednocześnie szabli. Jedno krótkie cięcie na odlew i obaj przeciwnicy broczyli posoką. Teraz kusznicy. Szabla wylądowała na ziemi. Łuk skierowany w stronę pierwszego kusznika. Napięcie, kontrola oddechu i strzał. Grot przeszył zbroję tuż pod pachą. Kusznik padł. Te same czynności, inne miejsca trafienia. Szyja, mostek, oko... Na dachach zrobiło się pusto. Akcja na ziemi, też musiała zakończyć się powodzeniem. Haqq schował z powrotem broń i nałożył na głowę kaptur. ~Czas trochę powęszyć, ta karczma wygląda naprawdę uroczo~
 
__________________
"...Zbierałem obudzonych sumień żniwo..."

Zapraszam do Rekrutacji IN NEX VERITAS
lauerhill jest offline  
Stary 06-05-2011, 15:38   #14
 
Arcan's Avatar
 
Reputacja: 1 Arcan nie jest za bardzo znanyArcan nie jest za bardzo znanyArcan nie jest za bardzo znany
Damaszek,Syria,Tutejsza Karczma, 7 Maja 1200 roku
Godzina 12.06

Idąc ulicą zobaczyliście Zahira, podeszedł do was i wskazał palcem na karczmę. Uważaliście że zadał pytanie czy tam właśnie idziemy. Mawr odpowiedziała Zahirowi że tak i wszyscy udaliście się w stronę ciekawie wyglądającej karczmy. Odczuwaliście głód i potrzebę zaspokojenia pragnienia, tym bardziej że było gorąco, a ostatnie wydarzenia sprawiły że straciliście dużo energii. Podeszliście więc do drzwi, Hjalmar zapukał i automatycznie otworzył owe drzwi. Mimo wczesnej godziny czuliście że w karczmie jest ciemno. Ogromna liczba osób pijących tutejsze piwo śpiewała piosenki, barman przecierał ściereczką kufle po piwie. Wchodząc od razu zaczęliście czuć dym który wydobywał się z fajek zatrzymujących się w tej karczmie podróżników. Obserwowaliście wszystkich bardzo dokładnie byli sami dziwni, podejrzani ludzie. Nikt nie zwrócił nawet uwagi że weszliście do karczmy. Prawie wszędzie były zajęte stoliki, zauważyliście jeden wolny stolik obok tajemniczego osobnika, palił już którąś fajkę z kolei.


Bez zastanowienia każdy z was usiadł przy stole, miejsca starczyło dla wszystkich. Hjalmar krzyknął do barmana:
- Panie, coś do jedzenia, 6 porcji. I jakąś popitkę !
Barman pokiwał tylko głową dając znak że zaraz przyniesie owe zamówienie. Barman szybko przygotował danie i po kolei podawał je każdemu z Assasynów, po rozdaniu strawy przynosił każdemu piwo. Zatrzymał się przy Hjalmarze i rzekł:
- 250 sztuk złota za wszystko !
Hjalmar wysypał monety na stół i zaczął liczyć, niestety stać go było tylko na 1 porcje jedzenia. Assasyn przeprosił barmana że nie ma wystarczającej liczby monet. W tej samej chwili podróżny siedzący obok was powiedział:
- Ja pokryję koszty za tych ludzi !
Barman udał się w jego stronę, a podróżnik wyjął sakiewkę i podał ją osobiście do rąk barmana. Po tym co zaszło patrzyliście na podróżnego tak jak i on na was z wielkim zaciekawieniem. Przełknęliście ślinę i zabraliście się do jedzenia. Podróżnik zapalił następną fajkę i znów się wam przyglądał.


Nie widzieliście jego ekwipunku, ponieważ siedział w długim czarnym płaszczu. Widzieliście jak wyciąga duży plan miasta, na którym były podpisane wszystkie miejsca w całym Damaszku. Tak jak szybko go wyjął tak szybko i schował, sytuacja w karczmie zaczęła nie wyglądać ciekawie. Przybył do karczmy jeden żołnierz który zaczął pytać czy są tu Assasyni. Żołnierz rozejrzał się i widząc jednego z was (Żmija) zaczął krzyczeć: - Assasyni ! Tutaj brać ich ! Żołnierz rzucił się w waszą stronę a za nim 2 Templariuszy. Podróżnik widząc co się dzieje wyjął swój długi miecz, stanął przed wami udając waszą tarczę i czekał aż podbiegną bliżej by zadać śmiertelny cios. Tak się stało, Templariusze razem z żołnierzem padli na ziemię, a wszyscy pijący w karczmie rzucili się aby przeszukać ich czy nie mają ze sobą pieniędzy. Podróżnik stanął obok waszego stolika odwrócił się w waszą stronę, wyjął mapę, a kładąc ją na stolik, zaczął wbijać małe nożyki, nie wiedzieliście po co to robi, ale nie to było waszym najważniejszym pytaniem. W chwili kiedy podróżnik wyciągał plan miasta, kilku pijaków zaczęło świętować po zabiciu żołnierza i 2 templariuszy uderzając kuflem o kufel.



Assasyni patrzyli jak zaklęci na plan miasta. Podróżnik zaczął pytać skąd jesteście i co tu robicie, nikt z was nie odpowiedział na zadane pytanie. Patrzyliście na siebie, a podróżnik kiwał głową patrząc na mapę i rzekł:
- To jak dogadamy się czy kończymy tę rozmowę ? Jeśli nie jesteście jeszcze gotowi, wiecie gdzie mnie znaleźć. - mówiąc to podróżnik odszedł na swoje miejsce, przy swoim stoliku.
I znów nikt nie odpowiedział. Zaczęliście rozmowę między sobą na temat tego typka i czy potrzebujecie jego pomocy. Pascal i Mawr zaczęli myśleć że to może być ten mędrzec którego szukacie. Zaczęliście spokojnie kończyć swój posiłek i kontynuowaliście waszą dyskusję na temat tajemniczego osobnika.
 
__________________
Szerokości... ;)

Ostatnio edytowane przez Arcan : 06-05-2011 o 21:00.
Arcan jest offline  
Stary 11-05-2011, 13:47   #15
 
Maxi's Avatar
 
Reputacja: 1 Maxi nie jest za bardzo znanyMaxi nie jest za bardzo znany
Wszyscy usiedli obok stolika, przy którym siedział dziwny, zakapturzony typ.
Hjalmar zamówił :
- Panie, coś do jedzenia, 6 porcji. I jakąś popitkę !
Niestety nie starczyło, nieznajomy, który siedział obok nich, powiedział że zapłaci. Wszyscy zgodzili się, bowiem byli bardzo głodni.


Po chwili zakapturzony koleś, wyciągnął mapę i szybko schował, nagle do karczmy wszedł żołnierz i zaczęła się awantura.
Żołnierz rzucił się w stronę Assasynów. Podróżnik widząc co się dzieje wyjął swój długi miecz, stanął przed Assasynami udając tarczę i czekał aż podbiegną bliżej by zadać śmiertelny cios. Tak się stało, Templariusze razem z żołnierzem padli na ziemię, a wszyscy pijący w karczmie rzucili się aby przeszukać ich czy nie mają ze sobą pieniędzy. Podróżnik stanął obok stolika odwrócił się w stronę Assasynów, wyjął mapę, a kładąc ją na stolik, zaczął wbijać małe nożyki. W chwili kiedy podróżnik wyciągał plan miasta, kilku pijaków zaczęło świętować po zabiciu żołnierza i 2 templariuszy uderzając kuflem o kufel.
Podróżnik zaczął zadawać trudne pytania, na które nikt z obecnych nie odpowiedział


Hjalmar siedział spokojnie i popijał piwo. Usłyszał rozmowę pomiędzy Mawr, a Żmiją i wtrącił się :
- Hmm... nie można mu ufać, ale może...wystarczy złapać z Nim kontakt,
a wszystkiego się dowiemy.
- Powiedział Hjalmar wyrażnie patrząc się na nieznajomego.
- Jaką mamy pewność, że nie jesteś szpiegiem? - Powiedział do nieznajomego.
- Może jestem może nie, to wasza opinia o mnie i mówcie sobie co chcecie. Starałem się wam pomóc ale jak widać nie oczekujecie pomocy od osób postronnych, tym bardziej że powinniśmy się trzymać razem... - odpowiedział podróżnik Hjalmarowi ironicznie, ale nie było po nim tego widać.
-Powinniśmy? Co to wogle znaczy, jakie My... człowieku, myślisz że zapłacisz za Nas i już jesteśmy razem, nie ma tak, skąd się tu wogle wziąłeś, opowiedz coś o sobie, bo jak mamy Ci ufać. - Powiedział Hjalmar, łapiąc delikatnie, aby nikt nie zauważył za sztylet, nie wyciągał go.

- Może jeszcze poprosisz o o filiżankę herbaty i rozmowę przy świecach? -syknął Żmija.- Nikt kto wie trochę o pracy w ciemności nigdy nic Ci o sobie nie powie, a jeżeli powie będzie to zwykłe kłamstwo.- cień pokręcił z zażenowaniem głową i spojrzał na nieznajomego. - Podaj mi jeden sensowny powód dla którego masz żyć. Jeżeli będzie sensowny, zastanowię się czy jesteś użyteczny.

- Heh, głupcy. Widać że nie jesteście zbyt zgrani [lekki uśmiech]. To że za was zapłaciłem nie znaczy że zacznę z wami rozmawiać według waszych zasad. O tobie Żmija wiele słyszałem z resztą trudno nie słyszeć będąc w miejscach w których już byłeś [uśmiech]. Zastanów się czy chcesz atakować, twoja ręka nie wygląda najlepiej, nawet nie wiesz kiedy ja mogę zaatakować ciebie. Nie będę za dużo wam opowiadał, jeśli chcecie się czegoś ode mnie dowiedzieć, to na pewno nie w taki sposób. Ja mam czas... - położył nogi na stół i kończył swoją fajkę.
-Dobrze.. słuchamy, opowiedz Nam coś o sobie. - Powiedział Hjalmar i zabrał się za jedzenie.
- No cóż, skoro niektórzy z was tylko chcą się czegoś dowiedzieć to niech tak będzie. Jeśli chodzi o moją osobę to nie będę się tu za dużo wypowiadał. Pochodzę z Sycylii, na zachód stąd. Jestem podróżnikiem. Bywam tu i tam, dużo zwiedzam, sporo słyszę. Robie nawet swoje własne plany miast, dużo czasu spędzam w Damaszku więc wiem wszystko co się dzieje. Ten co zginął w egzekucji był to tutejszy kapłan, który tworzył własną sektę, został stracony za herezje i własne poglądy religijne. Nie musicie mi się przedstawiać, wiem o was sporo, aczkolwiek nie wszystko. Po wydarzeniu w karczmie wiem że jesteście Assasynami, domyślam się po co przybywacie. Pewnie nie wiecie dlaczego wam "pomagam" jeśli tak to można nazwać. No więc wam wyjaśnię... od razu widząc was stwierdziłem że nie wyglądacie na tutejszych. Nie należę do żadnego zakonu albo coś z tego typu. Może uważacie mnie za szpiega, ale nic z tych rzeczy. Zostałem poinformowany osobiście że jesteście w mieście, wiadomość dostałem od Altaira przez gołębia pocztowego. Mam wam pomóc w odnalezieniu Edenu, oraz dać wam schronienie. Tutejszy karczmarz to dobry człowiek, napewno nie odmówi noclegu. Nie będziemy obgadywać szczegółów w tym miejscu, ściany mają uszy, a kto wie czy i tutaj nie ma szpiegów. Przejdźmy może do pokoju w którym możecie się przespać, tam omówimy szczegóły i dołączy do nas wasz "fajny" kolega, który już tam jest.

Po tych słowach wszyscy wstali i udali się w stronę pokoju, Hjalmar został w tyle, ponieważ nie chciał zostawiać tego pysznego jedzenia i piwa, gdy dokończył, wszyscy byli już w pokoju i rozmawiali.
Gdy już wszedł do pokoju, nieznajomy prowadził już rozmowę ze wszystkimi :
- No to przejdźmy do konkretów. - mówiąc to podróżnik usiadł na pierwszym wolnym krześle.Szukacie mędrca...? Nie bez powodu zebrałem was tutaj wszystkich, dobrze wiem po co przybywacie do Damaszku. Powiem otwarcie, jeśli mi nie ufacie, proszę bardzo droga wolna, nikogo nie trzymam, możecie sobie pójść i zapominamy o całej sprawie. Możecie też zostać i posłuchać tego co mam wam do powiedzenia. Nie podam wam swojego imienia, gdyż zabrania mi tego kodeks, poza tym nie znamy się jeszcze na tyle dobrze, by móc o sobie szczegółowo opowiadać, z waszej strony również tego nie oczekuję. Zaczniecie współpracować, to nabierzemy do siebie więcej zaufania (patrzy na Żmije). Przejdźmy do sedna sprawy, plan miasta który zabrał wasz kolega to plan robiony przeze mnie, zawiera informacje, co i gdzie znajduje się w Damaszku. Jestem poszukiwanym przez was mędrcem, chociaż nie lubię tej nazwy. Jeżeli myślicie że tutaj w Damaszku znajdziecie Eden, to jesteście w błędzie. Mogę zapewnić wam transport do Wenecji, Sycylii, ewentualnie Egiptu. Dam wam wskazówkę, wiem o Drugim Edenie tylko tyle z legend i opowieści, podobno znajduje się w Bazylice św. Marka w Wenecji, gdzieś w którymś z sarkofagów, tam powinniście się udać, mogę wam załatwić transport, ale jeśli nie chcecie się tam udać, macie własne domysły gdzie szukać Edenu to proszę bardzo. Ja daje tylko wskazówkę. Jeśli macie więcej pytań proszę bardzo, chętnie odpowiem.
-Nie wierzę Ci...Daj Nam jakiś dowód, jestem pewien że mędrzec masz coś, czym udowodnisz Swoją tożsamość - Powiedział Hjalmar zimnym głosem.

- Spokojnie, Hjalmarze - powiedział Pascal do Hjalmara - Moim skromnym zdaniem powinniśmy się rozejrzeć najpierw tu, a wiadomo, może trafimy na jakąś ważną informację, która pomoże nam w Wenecji... Lub podzielmy się na grupy i niech jedna działa tutaj, druga w Wenecji, a trzecia na Sycylii, a czwarta w Egipcie - zaproponował Pascal mówiąc ciągle takim obojętnym, nieco znudzonym tonem - Chyba zadanie poszłoby sprawniej, no i w każdym kraju zapewne działa kryjówka asasynów więc nie będziemy zostawieni sami sobie. Gdybyśmy czegoś się dowiedzieli to wysłalibyśmy gołębia z wiadomością. A co do Ciebie, panie - skierował słowa i wzrok do mędrca - Powiedz mi, czy należałeś do zakonu asasynów? Ot, taka informacja ponieważ chcę wiedzieć czy tylko asasyni są bystrzy i sprytni.
-Hmm... ja jestem za podzieleniem się na grupy, tylko jak się będziemy porozumiewać, aby nikt nie dowiedział się o Nas. - Powiedział Hjalmar myśląc o Mawr.

Nastąpiła mała kłótnia, pomiędzy Pascalem, a żmiją, lecz do niczego nie doszło, okazało się że będą razem w grupie i Hjalmarowi zapaliła się w głowie "świeczka nadziei" że uda mu się dostać do grupy z piękną Mawr.
-Czy Wy cały czas musicie się kłócić? - Powiedział Hjalmar wyraźnie patrząc na Pascala. -Mawr zechcesz być ze mną w grupie?
Mawr nie odpowiedziała na pytanie Hjalmara, dlatego bardzo się zdenerwował
i wyszedł z pokoju, podszedł do barmana i powiedział :-Nalewaj piwo do pełna, albo pożałujesz.
Po słowach Hjalmara, podeszła do Niego grupa pijaków, podając mu kufel pełen piwa.

Hjalmar wypił piwo za jednym pociągnięciem, po czym zaczął imprezować z pijakami, zobaczył Pascala i zaczął wołać go :-EEE Ty cho no tu, popijemy - Powiedział , po czym beknął jak najgłośniej, aby się pochwalić przed wszystkimi.
Hjalmar lubił się zabawić, lecz nienawidził pijaków, odwrócił się do jednego i jakby nigdy nic uderzył go w twarz prosto w nos. Wypił piwo, wyjął nóż i zaczęła się zabawa.
Uderzony pijak, od razu zaczął awanturę, również uderzył w twarz Hjalmara, a widząc co się dzieje reszta pijaków przyłączyła się do tej walki, wyjęty nóż przez Hjalmara wyleciał mu z dłoni po skoku 30 pijaków w jego stronę.
Hjalmar nawet nie zauważył jak wypadł mu z ręki nóż, uderzył jednego pijaka ukrytym ostrzem w brzuch, co sprawiło mu nie samowity ból.
Biegnąc pod ścianę, Hjalmar wyjął rapier, okazał się jednak bezużyteczny. Mędrzec, podszedł do ciebie i patrząc na pijaków rzekł:- Dobra, koniec zabawy. Ja nie ponoszę kosztów, za zdemolowanie karczmy.W tej samej chwili wszyscy pijacy zaczęli wychodzić z karczmy, a stojący za ladą barman kręcił głową z niedowierzaniem.
-Już koniec...co jest do czorta! NIe chcecie się zabawić? -Powiedział Hjalmar po czym zaczął się śmiać na całą karczmę. Podszedł do barmana i powiedział.-Do pełna proszę!!!

Barman zgodnie z życzeniem Hjalmara podał piwo. Mędrzec również poprosił o pełny kufel.Hjalmar pomalutku popijał piwo, gdy już wypił wstał i zaczął śpiewać dziwne piosenki, wymyślone przed chwilą. Nikt ich nie rozumiał.Zawołał do barmana :-Jeszcze więcej piwa!Tym razem barman nie usłuchał prośby Hjalmara i dalej przecierał kufle po piwie.Hjalmar szedł w stronę barmana, wyjął nóż, już miał dźgnąć barmana, lecz jakby nigdy nic, padł na ziemię i zasnął.
 
__________________
Vivere Militare Est

Ostatnio edytowane przez Maxi : 11-05-2011 o 13:50.
Maxi jest offline  
Stary 11-05-2011, 15:57   #16
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Mawr gapiła się na Cienia bez mrugnięcia okiem, mechanicznie jadła swoją porcję zupełnie bez udziału świadomości, całą uwagę skupiając na niezwykłym sposobie posilania się Żmija. Wywarło to na niej takie wrażenie, że nie szczególnie przejęła się dziwnym gościem i jego mapą. Nawet trupy nie były w stanie jej poruszyć. Dopiero kiedy Cień się odezwał, proponując zlikwidowanie człowieka z mapą spojrzała uważniej na mężczyznę, który zdaje się coś im proponował.
-Wydaje mi się, że mógłby być mędrcem, którego szukamy.- zasugerowała nieśmiało, ponieważ jej samej to podejrzenie wydawało się mało prawdopodobne.- On wcale nie musi być martwy.- dodała nie precyzując czy ma na myśli poszukiwanego mędrca, czy odnosi się raczej do propozycji zabicia tajemniczego nieznajomego. Cień oczywiście miał na ten temat odmienne zdanie. Hjalmar również nieufny, ale nieco przyjaźniej nastawiony rozpoczął dyskusję, którą jej zdaniem można by sobie darować. „Ot zwykłe słowne przepychanki mężczyzn, którzy próbują pokazać jeden drugiemu, jacy to są wspaniali”. Postanowiła się nie wtrącać. Dalej jedząc swoją porcję z uwagą przyglądała się nieznajomemu. “Nie wygląda mi na szpiega, prędzej na jednego z nas”, pomyślała, ale nie powiedziała tego głośno. Nie wydawało jej się by cokolwiek było w stanie odstraszyć człowieka, który sam z siebie zafundował im jedzenie. ”Musi mieć do nas jakąś sprawę, nie zdziwiłabym się wcale gdyby wiedział, kim jesteśmy i po co przybywamy.”
-Prędzej czy później powie, o co mu chodzi, albo zostanie z niczym.- rzuciła niedbale znad talerza, nie przejmując się zupełnie tym, że nieznajomy słyszy jej słowa. Nawet posłała mu uśmiech i uniosła kufel piwa niejako w toaście za jego hojność. Nieznajomy wygłosił krótką mowę o tym, kim jest i czym się zajmuje, w która potwierdziła jej wcześniejsze przypuszczenia. “A jednak! Jednak to on! Znaleźliśmy mędrca!”- krzyczały jej myśli, pomijając fakt, że nikogo nie znaleźli, lecz raczej natknęli się na niego przypadkiem, a kto wie być może sami zostali znalezieni. Tak czy siak ulżyło jej bardzo, gdyż nie stracili swojej szansy. “Szkoda tylko, że niepotrzebnie ściągnęliśmy sobie na kark Templariuszy. Pomyśleć że próbowałam się podać za córkę kapłana. Nic dziwnego że od razu się na mnie rzucili.” Szybko dopiła piwo, odstawiła kufel i wstała.
- Chodźmy omawiać szczegóły.- uśmiechnęła się do nieznajomego i pobiegła za Cieniem, który chwilę wcześniej udał się do wynajętego pokoju. Zdążyła go złapać zanim otworzył drzwi.
- To on! To nasz kontakt, wie o naszym przybyciu od Altaira.- przekazała radosne wieści, potem ściszyła głos do szeptu i z niezwykłą wręcz satysfakcją dodała:
-A nie mówiłam?
Żmij nie zareagował na te niezwykłe wieści zbyt entuzjastycznie, dalej żywił wobec nieznajomego podejrzenia, tego po nim właśnie się po nim spodziewała.
-Oj nie bądź taki, przynajmniej posłuchajmy, co ma do powiedzenia. Jak Ci się nie spodoba to go zabijesz, ale zrobisz to tu, bez świadków.- entuzjazm wcale jej nie opuścił, chociaż była pod wrażeniem przezorności Żmija. “Chyba sama powinnam być bardziej ostrożna, ale nic nie poradzę, wierzę tamtemu.” Żmij wszedł do pokoju po raz kolejny potwierdzając swoje niezbyt przyjazne zamiary w stosunku do mędrca i zdjął płaszcz. “Normalnie człowiek ze stali” nasunęła się jej myśl, gdy niespodziewanie nadarzyła się okazja by przyjrzeć się ekwipunkowi towarzysza.
- Nie jest Ci ciężko?- zapytała trochę nieśmiało podchodząc bliżej i siadając na drugim krześle obok niego.
- Nie. –odpowiedział. Nie uwierzyła mu.
-To zabrzmiało równie prawdopodobnie jak to, że nazywam się Julianna.- skomentowała z sarkastycznym uśmieszkiem. “On chyba naprawdę nigdy nie zdejmuje tych rzeczy, jego dłonie są równie białe jak prześcieradło, które w nich trzyma.”- pomyślała przypatrując się jak mężczyzna rozcina prześcieradło. Mimo uwagi sugerującej, iż powinna opuścić pomieszczenie, została na miejscu wiedząc, że reszta niebawem do nich dołączy. Nie myliła się. Nieznajomy po raz kolejny potwierdził, że jest poszukiwanym przez nich mędrcem, co więcej ujawnił szczegóły dotyczące potencjalnego miejsca ukrycia Edenu a nawet zaproponował im transport. Trochę zdziwiły ją jego słowa. “Jechaliśmy tu tylko po to żeby mógł nas wysłać w inne miejsce? I to gdzie! Wenecja.” Zdecydowanie się jej to nie spodobało. Ale nie aż tak jak wysunięta chwilę potem przez Pascala i niezwłocznie poparta przez Cienia propozycja podziału grupy, którą uznała za wręcz niedopuszczalną. “Nie po to Altair nas zbierał żebyśmy się tak łatwo dali rozdzielić”- argumentowała, nie chcąc nawet przed samą sobą przyznać, że za nic nie chciała zostać sama.
-Chwileczkę! Chyba nie rozjedziemy się po świecie każdy w inną stronę?... Powinniśmy trzymać się razem.- zaprotestowała, ale jej głos się nie liczył, nawet Hjalmar był za podziałem, a Pascal potraktował ją jak małą dziewczynkę, przynajmniej takie odniosła wrażenie. Oczywiście, że potrafiła porzucić wygody i przyjaciół dla dobra zadania. “Właściwie to nigdy specjalnych wygód nie zaznałam, na pewno nie takich, jakie poznali w Europie, a i przyjaciółmi nie mogę się pochwalić” Jednak nie chciała zostać sama, nie przy tym zadaniu, “to w końcu poszukiwanie Edenu a nie zwykła robótka”. Niestety w tej kwestii była w zdecydowanej mniejszości i musiała się z tym pogodzić. Kłótni między Pascalem a Żmijem, do której i mędrzec dorzucił swoje trzy grosze wysłuchała bez większego zainteresowania. “Zupełnie jak dzieci, wykorzystają każdą okazję żeby udowodnić swoją ‘wielkość’”.
- Przestańcie już, porozmawiacie sobie w podróży... Gdzie konkretnie miałaby się udać reszta? Jak na razie nie słyszałam by były jakieś podejrzenia, co do innych lokalizacji Edenu poza tą w Bazylice św. Marka.- wymownie spojrzała na mędrca. Możliwe że cały pomysł dzielenia na grupy spali na panewce z braku innych celów. Bo chyba nie można uznać za sensowny cel przeszukania Egiptu czy Sycylii, Bazylika św. Marka to zupełnie co innego.
- Nie mam zamiaru się z wami kłócić. Pojadę na Sycylię, jeśli tak postanowicie, ale wiedzcie że nie podoba mi się ten pomysł. Po prostu nie widzę w nim sensu... - oświadczyła zrezygnowana. Nie podobała jej się nie tylko Sycylia, gdyby miała być szczera to Hjalmar, którego proponowano jej, jako towarzysza w tej podróży również.- Po fundusze mogę się przejechać, jeśli zgodzisz się na czas tej małej przejażdżki odłączyć od Żmija.- odpowiedziała z nieco większym entuzjazmem na drugą propozycję Pascala.- Nie chciałabym wam psuć zabawy, zauważyłam że lubicie ze sobą rozmawiać.- zakpiła z obu zabójców. Pascal wykorzystał to, jako pretekst do wznowienia bezsensownej jej zdaniem dyskusji.
-Tylko nie zaczynajcie znowu.- nie chciała by obaj panowie na nowo rozpoczęli swoją pogawędkę, ale Pascal nie zamierzał odpuścić. Przekręciła lekko głowę na bok niczym małe ciekawe zwierzątko i spojrzała na niego z nowym zainteresowaniem.
-Ty naprawdę chcesz żeby użył tego żelastwa na tobie.- wskazała na poobwieszanego bronią Cienia. Pascal nadal nie dawał za wygraną prowokując Żmija.
-Przestań już. To nie jest zabawne.- albo nie zdawał sobie sprawy z tego co robi, albo naprawdę chciał doprowadzić do tego, że drużyna będzie liczyć o jednego członka mniej. Nawet uwaga Hjamlara nie była go w stanie powstrzymać. Na szczęście po ostatniej wypowiedzi wyraźnie sugerującej jego pojedynek z zamaskowanym opuścił pomieszczenie razem z Hjalmarem.
-Pascal zaczekaj!- krzyknęła za odchodzącym- Już zapomniał, że miał jechać ze mną?- dodała nieco ciszej i wypadła z pokoju. Przecisnęła się przez rozwrzeszczany tłum pijaków, z którymi Hjalmar już zdążył wszcząć bójkę i ruszyła dalej. Zobaczyła jak Pascal dosiada konia i przyspieszyła kroku. W tym momencie dopadło ją dwóch strażników chwytając za ręce. Reszta sięgnęła po miecze.
- Co do...- była kompletnie zaskoczona. “Czego te typy się na mnie uwzięły?! Najpierw Templariusze a teraz ci. Oni tu chyba naprawdę mają coś do kobiet”
- Co się stało, czego ode mnie chcecie?- zapytała, bo ręce miała unieruchomione.
Nie zareagowali. Kopnęła więc jednego w krocze, co spowodowało, że wypuścił jej rękę z uścisku. Korzystając z okazji użyła ukrytego ostrza na strażniku, który trzymał jej drugą rękę. Udało się była wolna, jakimś cudem wymknęła się pozostałym, którzy próbowali ją pochwycić i dopadła do konia. Pogalopował przez bramę za oddalającym się Pascalem. Strażnicy szybko dali sobie spokój i wrócili za bramę.
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 11-05-2011 o 17:15.
Agape jest offline  
Stary 11-05-2011, 17:26   #17
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Wiele lat wcześniej, dom dziecka gdzieś w Europie.



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=3gRY7GdplCA&feature=player_embedded[/MEDIA]

Deszcz uderzał o parapet okna wygrywając nań swą smutną serenadę. Wiatr poruszał liśćmi pobliskiego drzewa, przybierał na sile, zanosiło się na burzę. Czarne chmury przysłoniły słońce, mimo iż było południe, zdawać by się mogło, że wciąż panuje noc. Krople spływały po szybie, tworząc fantazyjne wzory. Przy oknie zaś siedział młody chłopak, niczym specjalnym się nie wyróżniał, jego wygląd nie zapadał w pamięci. Dziecko patrzyło się zamyślone za okno, obserwując jak krople pokonują swa trasę na zimnym szkle.
Od kiedy pamiętał wyglądanie przez szybę było jego ulubionym zajęciem, wszak w domu dziecka wiele przyjemności nie było, zwłaszcza gdy należało się do grupy młodzików. Chłopak ugryzł kawałek chleba, trzymanego w ręce, po czym westchnął cicho. Z zamyślenia wyrwały go kroki odbijające się echem po korytarzu. Poderwał się z miejsca ale było już za późno, zza zakrętu wyłoniła się grupka starszych chłopców. Gdy tylko go zobaczyli uśmiechnęli się złośliwie i przyspieszyli chodu.
- No, no kogo my tu mamy. Czy to nie nasz ulubiony młodzik? –zapytał jeden retorycznie swych towarzyszy, którzy wybuchli śmiechem. – Na co się tak gapisz siermięgo? –zwrócił się do młodzika.
Ten jednak nie odpowiedział, wcisnął jedynie pozostałość chleba do ust, po czym szybko niemal nie gryząc przełknął. Przywódca bandy zobaczywszy to, strzelił chłopaka pięścią w brzuch.
- Zapomniałeś już, że połowa twojego przydziału trafia do nas? Ile razy mam to powtarzać. –warknął oprych wywalając milczącego dzieciaka na podłogę.
- Chłopacy, skoro nasz młodzik się najadł, to może zafundujmy mu masaż? –zarechotał osobnik, a wszyscy jak jeden mąż zaczęli kopać leżącego dziecka, który skulił się w sobie. Nie krzyknął ani razu, był do tego przyzwyczajony, czekał po prostu na koniec. Nie trwało to długo, znudzeni chłopacy splunęli tylko na niego i odeszli w stronę swoich pokoi.
Skulony na ziemi Żmija został sam. Krew ciekła mu z rozciętej wargi, bolały go wnętrzności. Uniósł jednak wzrok i odprowadził nim oprychów aż do zakrętu. Przez długi czas leżał na podłodze, wsłuchany tylko w deszcz, oraz grzmoty które nadeszły wraz z burzą.
Kiedyś przyjdzie ta chwila, kiedyś się zemści. Na pewno...

~*~
Czasy teraźniejsze karczma

Żmija nawet nie zwrócił uwagi na śmierć strażnika i templariusza, spojrzał na swój talerz i pogrzebał w połach swego płaszcza. Wydobył z niej mały acz ostry nożyk, oraz ostry metalowy szpikulec. Cień prezentował jeden z najdziwniejszych zwyczajów jedzenia. Kroił nożem pożywienie na drobniutkie kawałki, które nabijał na szpikulec, by potem przez otwór w masce wprowadzić pokarm do ust. Do swego kufla zaś wrzucił drewnianą drugą rurkę przez która sączył napój. Tak więc Mawr nie miała okazji zobaczyć jego twarzy w czasie posiłku, najwidoczniej Żmija wolał jeść wolno, ale nie odsłaniając twarzy.
- Zabijemy go i zabierzmy mapę, oraz jego pieniądze. -stwierdził cień swym zimnym głosem, oczywiście na myśli miał dziwnego osobnika.
Mawr gapiła się na niego jak jadł, nie zwracał na to uwagi, czekał jedynie na odpowiedź któregoś z „towarzysz”.
-Wydaje mi się, że mógłby być mędrcem którego szukamy.-odpowiedziała po chwili jedyna kobieta w ich drużynie.
- Gdyby był mędrcem nie zachowywał by się tak otwarcie, jaki mędrzec da mapę grupie nieznajomych. -mruknął zamaskowany i pociągnął przez słomkę złocistego trunku. - Parszywe piwo, napój prostaków... -syknął pod nosem mimo to pił dalej. - Trzeba się gdzieś przespać. -dodał jeszcze zabójca w stalowej masce.
Następnie Hjalmar dorzucił swoje zdanie, ale Cień nie miał zamiaru przyznawać jemu ani nikomu innemu racji, wszyscy byli tu zbyt ufni. Następnie ten sam zabójca wdał się w dyskusję z nieznajomym, co grało Żmii na nerwy. „ Jak tacy ludzie zostają zabójcami? Co się dzieje z tym światem.
- Może jeszcze poprosisz o o filiżankę herbaty i rozmowę przy świecach? -syknął Żmija.- Nikt kto wie trochę o pracy w ciemności nigdy nic Ci o sobie nie powie, a jeżeli powie będzie to zwykłe kłamstwo.- cień pokręcił z zażenowaniem głową i spojrzał na nieznajomego. - Podaj mi jeden sensowny powód dla którego masz żyć. Jeżeli będzie sensowny, zastanowię się czy jesteś użyteczny.- po tych słowach umieścił kolejny kawałek pokarmu w swych ustach, po czym skazał przybysza szpikulcem którego używał do jedzenia. - Wystarczy mi ten kawałek metalu by posłać Cię na spotkanie ze stwórcą więc się lepiej zastanów nad odpowiedzią.
- Heh, głupcy. Widać że nie jesteście zbyt zgrani.- odparł „mędrzec” z lekkim uśmiechem.- To że za was zapłaciłem nie znaczy że zacznę z wami rozmawiać według waszych zasad. O tobie Żmija wiele słyszałem z resztą trudno nie słyszeć będąc w miejscach w których już byłeś –powiedział a irytujący Cienia uśmiech nie schodził mu z twarzy.- Zastanów się czy chcesz atakować, twoja ręka nie wygląda najlepiej, nawet nie wiesz kiedy ja mogę zaatakować ciebie. Nie będę za dużo wam opowiadał, jeśli chcecie się czegoś ode mnie dowiedzieć, to na pewno nie w taki sposób. Ja mam czas... - położył nogi na stół i kończył swoją fajkę.
- Żeby Cię zabić nie potrzebowałbym rąk, a jeżeli ktoś tu jest głupcem to ten kto ratuje nieznajomych. -mówiąc to Żmija powstał i zwinął mapę która leżała na stole. - Idę odpocząć, a ty miej nadzieje że się więcej nie spotkamy. - po tych słowach skierował się do karczmarza u którego zamówił pokój.- Tamten osobnik płaci. rzekł wskazując ich tajemniczego “sprzymierzeńca” i uśmiechając się pod maską odebrał klucz do pokoju i ruszył schodami na górę.
Cień szedł powoli zastanawiając się nad wieloma sprawami. Po co właściwie zgłaszał się na tą misję otwarcie? Mógł pozostawać w cieniu, nie musiałby zadawać się z tymi amatorami, a cała chwała spłynęłaby na niego. No ale pozostawały jeszcze pewne kwestie... Nie, teraz nie było warto o tym myśleć, trzeba było się mieć na baczności, nowicjusze są zawsze nieprzewidywalni, kto wie co im strzeli do łbów.
Nim Żmija otworzył drzwi dobiegła doń Mawr niemal wrzeszcząc iż to mędrzec. „ Wspaniale... może najlepiej napisz to na pergaminie i przyklej sobie do piersi by każdy zobaczył?” –pomyślał załamany tym brakiem dyskrecji Cień.
Żmija spokojnie przekręcił klucz w zamku i spojrzał kątem oka na dziewczynę.
- A ja wiem, że nazywasz się Julianna i powiedział mi o tym król Anglii. Brzmi prawdopodobnie? -żmija prychnął ironicznie. - Równie dobrze może być szpiegiem który chce nas w coś wrobić. - po tych słowach żmija otworzył drzwi do pomieszczenia i wszedł do środka.
Mawr jednak dalej przekonywała go do wysłuchania mędrca. Gdyby nie prywatne zasady Cienia, ten pewnie już dawno by ją uciszył, ale ona była niczym dziecko w świecie zabójców, toteż zamaskowany starał się zachować spokój.
- Możesz być pewna że jeżeli nie przypadnie mi do gustu to co powie, będzie martwy jeszcze nim skończy mówić.- Żmija rozejrzał się po pokoju i począł rozpinać płaszcz, co jak co ale wciąż nie przywykł do tych wysokich temperatur, w Europie było chłodniej. Rzucił zdjęte nakrycie na stół, jedynie na głowie pozostał czarny turban, ukrywając włosy.Żmija miał na sobie koszulę jak i spodnie w kolorze czerni, Europejskiej produkcji, chociaż główną część stroju zabójcy stanowiły bez wątpienia ostrza. Przy pasie wisiały mu dwa rapiery, kolejne dwa skrzyżowane były na plecach. Składane kusze umieszczone były w specjalnych kaburach dopiętych do pasa, a na piersi krzyżowały się kolejne skórzane paski. Przyczepione były do nich noże do rzucania jak i do pchnięć, oraz pojemnik z bełtami. Wzdłuż lewej nogi, pod materiałem spodni odciśnięty był kształt dość długiego noża do walki wręcz. Żmija cicho odetchnął, gdy zrzucił z siebie ciepły płaszcz, i zasiadł na krześle.
- Nie jest Ci ciężko? –zapytała go Mawr nieśmiałym głosem. Żmija pod maską wykrzywił twarz w grymasie załamania. Przecież to logiczne, że to nie jest lekkie, Pascal czy ten mędrzec pewnie po kwadransie noszenia tego wszystkiego wyzionęli by ducha. Jednak jak wiadomo mężczyzna takich rzeczy nie mówi, zwłaszcza osobą którym nie ufa.
- Nie. -odpowiedział krótko i zimno jak to zazwyczaj czynił, ale znając tego osobnika nawet gdyby było mu ciężko nie przyznałby się do tego. Po czym zaczął zdejmować swe pokryte miniaturowymi ostrzami rękawiczki by obejrzeć małą ranę na dłoni, jak by na to nie spojrzeć Cień miał bardzo delikatną i bladą skórę na rękach. Mężczyzna mruknął coś pod nosem i zajął się rozcinaniem jednego z prześcieradeł by wykonać z niego opatrunek.
Logicznym było że Mawr nie uwierzyła, szybko rzuciła jeden ze swych sarkastycznych docinków, których Cień powoli miał dosyć.
- Po co tu siedzisz, idź do swojego mędrca, łatwiej mu będzie wbić wam nóż w plecy gdy będziecie w grupie. -mruknął Cień.
Kobieta jednak została, a do pomieszczenia szybko zeszli się inni. Żmija słuchał jedynie najważniejszych informacji, zajęty bandażowaniem. Zapamiętał gdzie mógłby być Eden, zarejestrował pomysł podziału na grupy, oraz jeszcze kilka faktów.
-[i] Mawr, jeśli chciałaś być asasynką to musiałaś się zgodzić na takie warunki. To jest nasza praca, a że czasem trzeba porzucić wygody i przyjaciół dla dobra zadania, z tym musisz sama sobie poradzić. Uwierz mi przyzwyczaisz się. Hjalmarze, a gołębie pocztowe? Zwłaszcza z naszej organizacji są bardzo dobrze wyszkolone do dalekich podróży i nigdy się nie pomylą. Więc jak? Nasz zabójca w metalowej masce zapewne będzie działać sam, nie przeszkadzajmy mu, ja mogę wyruszyć do Wenecji ponieważ jako jedyny chyba znam europejskie zwyczaje. Wybierzcie sobie przydział, tak abyście się dobrze czuli.[i] - Pascal skończył swój monolog i położył lewą nogę na prawym kolanie czekając na odpowiedzi - Ale nadal czekam na odpowiedź naszego... Informatora? Mogę cię tak nazywać, panie? - zapytał się mędrca.

- Ja jadę do Wenecji chłopcze. -odpowiedział Żmija.- W Europie potrzeba kogoś kompetentnego. -dodał złośliwym tonem głosu. - Chociaż z jednym masz racje, wole pracować sam, no chyba że jedno z was bardzo się uprze by mi towarzyszyć, jednego amatora jeszcze zdołam zdzierżyć. -dokończył swym zimnym tonem.

- Cóż, panie. - powiedział do Żmii swoim obojętnym tonem nie zmieniając pozycji siedzenia – Ja jestem uparty i właśnie mnie będziesz musiał ździerżyć. Albo lepiej: Będziemy działać w innych częściach miasta żeby na siebie nie wpadać ponieważ przeszkadzało by mi w pracy te odbite promienie słońca od metalu, który nosisz tak ekstrawagancko na twarzy - uśmiechnął się – W europie nie widziałem kobiet z taką biżuterią, a samych kobiet widziałem wiele, z bliska i z daleka, w odzieniu i bez, ale o czym ja mówię. Co do “kompetentności: Chyba ja będę mózgiem kampanii w Wenecji ponieważ od ciebie, panie nie usłyszałem mądrego pomysłu lub zagłuszył go ten metal. W każdym razie czekam na innych moich kompanów - zachęcił towarzyszy do rozmowy.

- Oszczędzam moje mądrości dla tych którzy będą w stanie je zrozumieć. Ale skoro chcesz jedź do Wenecji, nawet okaże Ci tyle dobrej woli iż nie zabiję Cię od razu, dopiero wtedy gdy wejdziesz mi tam w drogę. Ale uwierz mi chłopcze, że zrobię to w sposób najboleśniejszy jaki znam. Wtedy zobaczysz z bliska coś innego niż kobiety, pokaże Ci twoje wnętrze, ciekawe czy jest ładne. -zamyślił się zamaskowany i zachichotał.

- Będę zaszczycony, o zamaskowany i również jestem ciekaw jak wygląda moje wnętrze, ale czuję, że jest czystsze niż twoje. Ja nie mam na sumieniu ludzi niewinnych tylko takich, których Bóg skazał na śmierć, nie tych, którzy wpadli na mnie na ulicy tylko takich, którzy dopuszczają się haniebnych czynów, zakazanych przez prawa Europejskie, między innymi chcę tam wrócić ponieważ tu jest dla mnie zbyt brudno i zbyt dziko.

- Dla tego nigdy nie zajdziesz wysoko. Ludzie słabi są skazani na śmierć przez los który uczynił ich słabymi. -Żmija wzruszył ramionami. - Ktoś jeszcze chętny na wycieczkę do Wenecji, może zrobimy sobie tam piknik? - rzucił ironią i pogarda w głosie. - Bo do poważnych misji raczej się tam nie przydadzą ludzie o czystym wnętrzu i rozwiniętym sumieniu.

- Nie rozumiem tego dlaczego ludzie praworządni są słabi, dlatego, że grają bez oszukiwania, dlatego, ze nigdy nie dopuszczą się nieczystych sztuczek, dlatego, że nie zabijają kogo popadnie bo akurat teraz są rozjuszeni kupionym wazonem, który okazał się pęknięty? Dlatego mam zabić przypadkową osobę? Bo tak mi się podoba? Nie wiem, panie co mistrz Altair w tobie widział przyjmując Cię w nasze szeregi. Ty łamiesz wszystkie trzy zasady kodeksu asasynów, czyli wśród nas i nie tylko jesteś wyrzutkiem.

- Są słabi mniej więcej dla tego czemu powiedziałeś. -stwierdził Cień i zaczął grzebać sztyletem za paznokciem.- Widzisz chłopczyku, bo gdy was przyjmuje się po to byście przestrzegali bzdurnych kodeksów, takich jak ja wynajmuje się do zadań wymagających umiejętności. Myślisz, że czemu mam dostęp do informacji o których ty nie masz? Czemu Altair... -żmija wymówił to słowo z niewyobrażalną wręcz pogardą. -... Mi ufa bardziej niż tobie? Bo ja posiadam zdolności a ty swój kodeks. To jest różnica między słabym, a silnym. -zakończył swa tyradę, która w dużej mierze nasycona była blefem, ale Pascal nie mógł o tym wiedzieć.

- Nie panie, ty nie masz umiejętności, ty jesteś kaleką. Nie potrafisz się opanować, złość przenika cię w każdym momencie i szuka wyładowania na bliźnim, który nie zawinił tobie ani nikomu. Mistrz Altair według mnie przyjął cię ponieważ miałeś tą wadę: Kalectwo. - Pascal mówił nieco podniesionym tonem lecz nadal czuć było ten jego spokój choć sam był zdenerwowany – I w żadnej mierze nie zazdroszczę Ci panie tego co masz bo to pokazuje jakie masz wnętrze, o którym tak wiele mówisz.

- A kto nagadał Ci bzdur że to Atair mnie przyjął? -zaśmiał się Żmija. - Gdy dołączałem do zakonu był on zwykłym zabójca chłopczyku, więc przemyśl co mówisz.- Żmija nagle wykonał szybko ruch ręką i cisnął nożem którym czyścił paznokcie w stół tuż przed Pascalem, ostrze wbiło się głęboko w blat wibrując lekko. - Bo inaczej zrobię z Ciebie prawdziwego kalekę. -syknął zimno.

- Więc widzisz panie, Altair był bardzo nisko w hierarchii asasynów, ale miał te prawdziwe umiejętności, a nie te które ty masz. On jest mistrzem, a ty na jego usługach, gotowy w każdej chwili przykleić twarz do posadzki przed jego butami. A to. - wskazał na nóż w ogóle nie wystraszony – jest właśnie to kalectwo o którym mówię. Wszystko widać choć ty starasz się ukryć to pod metalową maską i czarnym płaszczem. - Pascal zdziwił się, że tyle wyciągnął od Żmii.

Cień zaś wybuchnął zimnym śmiechem. - Jesteś głupcem, i to ślepym głupcem, cóż ale zobaczysz, kto prędzej upadnie na twarz, ja czy on. Twój wielki Altair nie jest święty, i ma wiele rzeczy których wyjawienia nie pragnie. A teraz już zamilcz bo nie chce słuchać twej bezmózgiej gatki. -rzekł i machnął w stronę Pascala ręką, po czym wydobył kolejny sztylet którym zaczął się bawić.

- Być może masz rację panie, ale wtedy ty nie możesz być mniej głupi i ślepy ode mnie - zakończył rozmowę Pascal – Tak więc Ja i Żmija ruszamy do Wenecji, proponuję podzielić się po dwie osoby do każdego miejsca.
Żmija był lekko poirytowany. Pascal przypominał mu tych głupców z domu dziecka, ludzi nic nie rozumiejących, ślepo działających na usługach innych, nie myślących samodzielnie. Pascal tego nie wiedział ,ale w oczach Żmii właśnie podpisał wyrok śmierci na samego siebie, a Cień miał zamiar mu ta śmierć zgotować szybko i boleśnie. Do rozmowy wtrącił się jednak nieoczekiwanie ich nieznajomy gość.
-Żmija, jeżeli takie jest twoje zdanie na temat Altaira, to wiedz że nie postępujesz według kodeksu, jeżeli zabijasz każdego kto według ciebie na to zasługuje, a nie znasz jego czynów, to po co w ogóle udajesz się na poszukiwanie Edenu, jest to przedmiot który spowoduje koniec wojen, pokój, zapewni wieczną radość na świecie. A ty, osoba która zabija według własnych poglądów i własnego kodeksu chce aby zapanował pokój ? Nie widać po tobie abyś pragnął właśnie tego... Widocznie masz w tym jakiś interes. - mówiąc to mędrzec zmarszczył czoło i przymrużył oczy patrząc na Żmije.
- By przetestować swe możliwości stary głupcze. -odwarknął Żmija.- Ten Eden to i tak pewnie jakieś bajki i legendy, tu chodzi tylko o test możliwości, reszta mnie nie obchodzi. -mruknął zwijając mapę. - A teraz wynocha, dość się już nagadałeś. -dodał szorstko i zamyślił się, nie miał zamiaru już słuchać rozmowy tych amatorów. Myślami od niechcenia wrócił do jednego z wieczorów w sierocińcu, takiego samego jak wszystkie, pełnego bólu i samotności. Jedynie odruchem odpowiedział na wyzwanie Pascala, z zamyślenia wyrwało go dopiero opuszczenie, przez niego pokoju.
- Ahhh ależ on się unosi. -zachichotał ironicznie żmija i cisnął sztyletem w drzwi które zamknęły się za Pascalem. - Ktoś jeszcze chce mnie wyzwać? No śmiało! Może wszyscy razem dacie rade mnie zranić. -dodał z pogarda w głosie
- Dzieciaki ! Jesteście razem, żeby działać jako grupa. Każde zdanie jednego z was nie podoba się drugiemu, jak wy chcecie współpracować !? Pascal !? Paaascal ??? Poszedł już... słuchaj Żmija, mam cię na oku, nie specjalnie mi się podobasz, jeżeli chcesz zginąć przed podróżą to jesteś na dobrej drodze... Zastanów się dobrze zanim zaczniesz się wypowiadać. Role ci się pomyliły, powtórzę jeszcze raz nie podoba ci się ? To idź nikt cię tu nie trzyma na siłe ! - mówiąc to wyjął jeden z noży do rzucania i wbił w środek stołu.

Żmija spojrzał na ostrze, po czym zmierzył mędrca wzrokiem. - To ty się lepiej zastanów. -powiedział złowieszczym głosem, pochylając się lekko. - Jesteś mędrcem? Gdybyś był, to byś wiedział, co mówić, umiałbyś patrzeć. Jesteś głupcem. Zabiłem już setki ludzi, jeżeli chcesz możemy się zmierzyć, ale obiecuje że nie będę miał litości.- Cien powstał i zarzucił płaszcz na barki, mapę zaś ukrył pod nim. - Mawr idziemy, niech ten głupiec sam tu siedzi. -warknął rozkazująco i wyrywając sztylet z drzwi ruszył na dół.
Szedł przed siebie a walczący pijacy niemal automatycznie usuwali mu się z drogi. Cień wyglądał bowiem niczym omen śmierci, kroczył gniewnie, a jego maska błyszczała w słońcu.

Po opuszczeniu karczmy wszedł do pobliskiego zaułka, gdzie zasiadł na przewalonej beczce, rozwijając mapę. Kątem oka zobaczył jak Mawr walczy z Templariuszami, tym razem nie miał zamiaru nikomu pomagać. Zagłębił się w studiowanie mapy, zaś w jego głowie rodził się już plan.
- Tak czas wziąć sprawy w swoje ręce... –mruknął zwijając pergamin i znikając w cieniach budynków.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline  
Stary 11-05-2011, 20:20   #18
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Postawa podróżnika wobec rycerzy była co najmniej warta zinterpretowania. Ale Pascal nie chciał się nad tym zastanawiać dopóki jadło nie zniknie z talerza, a alkohol z kufla. Jedzenie okazało się niezbyt dobre. Francuz z niesmaczoną miną kuł widelcem pokarm i jeszcze bardziej skwaszony gryzł go zębami. Wiedział jedno: To nie będzie jego ulubiona kuchnia. Kiedy skończył, odsunął talerz od siebie i dołączył się do rozmowy co jakiś czas przechylając kufel, aby wlać złocisty napój do ust:
- Z mojego doświadczenia ludzie, którzy bardzo dbają o potencjalnych “pracowników” zawsze mają coś na sumieniu i chcą zrzucić swoje winy na te osoby. Ale dobry panie, powiedz nam czego od nas oczekujesz. Być może się mylę co rzadko się zdarza i wtedy będę skłonny oddać Ci utracony honor. Gotów jestem udzielić Ci pomocy jeśli poznam ogóły. Nigdy nie działam w ciemno. I nie próbuj mnie oszukiwać lub kolorować realną sytuację bo wychowałem się na takich rzeczach i znam te sztuczki od podszewki - powiedział Pascal tonem dosyć podobnym do tych jakim posługują się szlachcice.

Styl jedzenia Żmii wcale go nie zadziwił. ~ Jacyś to ludzie potrafią być uparci i zawzięci, żeby nikt ich nie rozpoznał - myślał patrząc z politowaniem na tortury, którymi zamęczał się Żmija.
Kiedy przeszli do pokoju, aby móc swobodnie rozmawiać, po monologu mędrca Hjalmar od razu wyskoczył z podniesionym głosem
- Spokojnie, Hjalmarze - powiedział Pascal - Moim skromnym zdaniem powinniśmy się rozejrzeć najpierw tu, a wiadomo, może trafimy na jakąś ważną informację, która pomoże nam w Wenecji... Lub podzielmy się na grupy i niech jedna działa tutaj, druga w Wenecji, a trzecia na Sycylii, a czwarta w Egipcie - zaproponował mówiąc ciągle takim obojętnym, nieco znudzonym tonem - Chyba zadanie poszłoby sprawniej, no i w każdym kraju zapewne działa kryjówka asasynów więc nie będziemy zostawieni sami sobie. Gdybyśmy czegoś się dowiedzieli to wysłalibyśmy gołębia z wiadomością. A co do Ciebie, panie - skierował słowa i wzrok do mędrca - Powiedz mi, czy należałeś do zakonu asasynów? Ot, taka informacja ponieważ chcę wiedzieć czy tylko asasyni są bystrzy i sprytni.
Oczywiście zawsze są sprzeciwy. Mawr strasznie zależało na tym, aby grupa pozostała w jednym kawałku. Powoływała się na Altaira i na co tylko mogła lecz Pascal wiedział, że rozdzieleni mają większe szanse, aby szybko zakończyć zadanie.
- Mawr, jeśli chciałaś być asasynką to musiałaś się zgodzić na takie warunki. To jest nasza praca, a że czasem trzeba porzucić wygody i przyjaciół dla dobra zadania, z tym musisz sama sobie poradzić. Uwierz mi przyzwyczaisz się. Hjalmarze, a gołębie pocztowe? Zwłaszcza z naszej organizacji są bardzo dobrze wyszkolone do dalekich podróży i nigdy się nie pomylą. Więc jak? Nasz zabójca w metalowej masce zapewne będzie działać sam, nie przeszkadzajmy mu, ja mogę wyruszyć do Wenecji ponieważ jako jedyny chyba znam europejskie zwyczaje. Wybierzcie sobie przydział, tak abyście się dobrze czuli. - Pascal skończył swój monolog i położył lewą nogę na prawym kolanie czekając na odpowiedzi - Ale nadal czekam na odpowiedź naszego... Informatora? Mogę cię tak nazywać, panie? - zapytał się mędrca.
Żmija oczywiście musiał robić wszystko na odwrót i to komplikować. Wymiana zdań coraz to mocniejszych i odważniejszych rozjuszyła nieco Pascala.
~ Nie dość, że arogant to jeszcze niezrównoważony.

Mawr jakby nie słyszała dyskusji prowadziła dalszy ciąg rozmowy o zadaniu.
- Dlatego chcę stworzyć kilka grup, aby zbadała te inne lokalizacje. Kiedy dowiecie się czegoś bardzo konkretnego to wysyłacie gołębie do pozostałych, kiedy się tego nazbiera to wracamy tu i zwołujemy zebranie.Jakieś pytania?
W między czasie usłyszał pochwałę ze strony mędrca - Bardzo cię podziwiam Pascal, mówisz mądrze, według kodeksu, cóż więcej potrzeba aby zrozumieć pracę Assasyna...? Brakuje takich jak ty w zakonie... No więc tak, zgadza się byłem w zakonie Assasynów, tak jak wy, ale ja nie staje się młodszy, a są lepsi ode mnie, więc Al Mualim wydał mi polecenie, abym zamieszkiwał Damaszek. Będąc w waszym wieku, też podróżowałem, o czym z resztą mówiłem wcześniej. Jeżeli Żmija chce udać się do Wenecji to proszę bardzo. Pascal udaj się z nim i miej go na oku, pilnuj go bo wywinie jakiś numer, a widząc jego postawę pewnie nie raz zrobi coś głupiego. - mówił Pascalowi na ucho.
- Dziękuję, panie, zrobię co w mojej mocy - kiwnął głową do mędrca i uśmiechnął się szeroko po odpowiedzi Żmii, która zdradziła jego prawdziwy nastrój.
Hjalmar zaczął się wtrącać więc Pascal kulturalnie go pouczył:
- Hjalmarze, ja się nie kłócę, tylko rozmawiam z przyszłym towarzyszem podróży, a chciałem nadmienić, że kilka minut wcześniej sam podnosiłeś głos i to wcale nie wyglądało na konwersację - uśmiechnął się lekko - tak więc Mawr, zgadzasz się na mój pomysł? Jeśli tak to zgadzasz się na towarzystwo Hjalmara? Jeśli tak to pozwolę sobie wszystko ustalić. Proponuję, abyśmy wszyscy ci co podróżują na Sycylię zabrali się na statek do Wenecji, a potem dopiero na Sycylię. Kiedy wszyscy będą na miejscach, szukajcie budynku z rysunkiem ostrza na dachu. To jest kryjówka asasynów. Tam będziecie mogli zdobyć informacje, wypocząć no i wysyłać pocztę. Teraz druga sprawa, a mianowicie pieniądze. Jako, że był to mój pomysł i wymaga on pewnych pokładów złota to ja muszę się tym zająć. Teraz pytam: kto chce ze mną jechać do Masjafu po fundusze?
Ku zaskoczeniu francuza zgłosiła się Mawr, ale pod warunkiem, że pozostawi Żmiję na miejscu. Dodała również, że rozdzielanie się to jest głupi pomysł.
- Dla mnie każdy człowiek lub nie człowiek o innych poglądach niż moje jest dobrym rozmówcą. Zwłaszcza jeśli mamy porównywalny do siebie intelekt.Dziewczyna powstrzymywała Pascala od kontynuacji rozmowy z Cieniem.
- Ale my nic nie skończyliśmy tylko przerwaliśmy, aby móc wrócić do tego już na miejscu. Cóż panienko, żałuję, że nie mogę wykonać twojej woli, dostałem rozkazy, aby służyć pomocą temu o to człowiekowi w masce - pokazał ręką jak to zwykle bywa na targu kiedy sprzedawcy chwalą swoje towary.
Potem z jej ust usłyszał coś w rodzaju groźby ze Żmiją jako motywem przewodnim. To dźgnęło go w wrażliwy punkt. Odparł:
- Użył? Przepraszam, chyba nie dosłyszałem. Czy panienka sugeruje, że chciałbym sprowokować kogoś tak niezrównoważonego do złapania za narzędzia przeznaczone do zabijania? Nieee, ja tylko rozmawiam, a że pan o którym mówię jest nerwowy i w każdej chwili może zrobić krzywdę i mnie i panience i nam wszystkim to gotów jestem wyzwać go na ewentualny pojedynek lub walkę.
Cień nieoficjalnie przyjął wyzwanie.
Mawr i Hjalmar tak na niego zaskoczyli, jakby przed chwilą zabił Żmiję co chcąc nie chcąc byłoby zbawieniem dla świata, że powiedział tylko:
- Widzę, że zamierzacie brać z niego przykład ponieważ ludzie chcący działać tak , aby na ulicy nie dochodziło do przypadkowych mordów są tu traktowani jak heretycy. Ale uprzedzam, jeśli wasz wielki Zabójca w masce zrobi coś co mi się nie spodoba lub złamie któreś z praw Europejskich lub paragraf z kodeksu Asasynów to obiecuję, że popamięta, nawet jakby to kosztowało najwyższą cenę i może wtedy przemyślicie wszystko jeszcze raz dokładnie - następnie wstał i wyszedł z pokoju.
~ Czy oni poszaleli?! Co takiego jest w nim, ze wszyscy go bronią? Że zabija wszystkich z zimną krwią, że gotów jest zabić nawet ich i nie mrugnąć okiem na znak żalu?! Im szybciej znajdę Eden tym lepiej dla wszystkich...

Kiedy miał bar siedział tam już Hjalmar żłopiąc kufel piwa. Pascal nieco zdziwiony, że go nie zauważył bo zapewne był w swoich rozmyślaniach odpowiedział na próbę namówienia do wspólnej pijatyki nadal zdenerwowany:
- Kiedy szeregowcy się obijają, dowódcy muszą harować - i wyszedł z karczmy trzaskając drzwiami i ruszył w kierunku bramy miasta.

Bez problemów przeszedł przez bramę i złapał swojego rumaka. Nie zwrócił uwagi na kłócących się ludzi. ~ Dopóki nie walczą to nie reaguję - postanowił.

Chwilę później usłyszał tętent kopyt i obok niego pojawiła się Mawr. ~ O to już nie pilnuje swojego zabójcy tylko podróżuje po pieniądze ze złym człowiekiem?
-Uff... ledwie mi się udało.
- Z tego co pamiętam, zobowiązałaś się wyruszyć ze mną jeśli odstąpię miejsca w podróży do Wenecji. Nie dotrzymałem twej woli więc dlaczego jesteś teraz obok mnie - spytał spokojnym głosem lecz takim nienaturalnym, koń szedł teraz powoli.
- Bo chcę - uśmiechnęła się do niego i nie dodała nic więcej na ten temat.
- Dobrze, nie będę zatrzymywać, ale dziwi mnie, że opuszczasz swojego metalowego przyjaciela na tak długo - powiedział złośliwie francuz - Jeszcze sobie krzywdę zrobi - tu mruknął pod nosem.
- Nie martw się nic mu nie będzie, reszta się nim zaopiekuje. A i Wenecji nie powinno być problemów jeśli się o niego zatroszczysz - odpowiedziała reagując na jego złośliwość podobnym tonem.
- Nie wątpię, nałogowy pijak na pewno go przypilnuje. W Wenecji rzeczywiście nie będzie problemów, tak zatroszczę się o niego, jak jego matka, której współczuję - mówił mając co innego na myśli.
- Nie wątpię, że odwdzięczy ci się za twoją troskę z nawiązką- mrugnęła do Pascala porozumiewawczo i zachichotała.
- Nie wiem co w tym śmiesznego - mruknął minę mając odwrotnie proporcjonalną do miny Mawr.
- Dla ciebie faktycznie nic- uśmiechnęła się złośliwie.
- Jedyne co mnie bawi to jego głupota, choć raczej powinienem się za niego modlić - i wykonał znak krzyża prawą ręką - Niech Bóg ma w opiece jego samego i mnie ponieważ ja też mogę zbłądzić krocząc za nim jak ślepiec i wszystkich przypadkowych ludzi, których dorwie.
Mawr posmutniała nieco.
- Zwłaszcza przypadkowych ludzi... Myślisz że nam się uda? Mam na myśli odnalezienie Edenu.
- Bóg wie co my chcemy zrobić z Edenem więc będzie nas wspomagał, templariusze to kłamcy, mordercy i przeciwnicy chrześcijaństwa, mówią tylko, że walczą “ Za Boga i za Chrystusa” a w ich sercach mieszka sam Szatan. Odnalezienie relikwii to tylko kwestia czasu.
- Pokój na świecie to cudowna perspektywa ale dla nas oznacza bezrobocie- zamyśliła się próbując sobie wyobrazić ten nowy odmieniony świat. - Dla Templariuszy też nie będzie już miejsca. Mam nadzieję, że pożałują wszystkiego co zrobili... Swoją drogą zauważyłeś że kiedy tylko jestem w pobliżu rzucają się na mnie?
- Tak, zauważyłem, my, asasyni mamy to do siebie, że nosimy szaty podobne do tych uczonych, a w Europie uczonymi mogą zostać tylko mężczyźni, zdaje się, że uważają Cię za heretyczkę lub członka sekty. Co do nowego świata, i my i templariusze będziemy mogli zaprzestać walk, a Bóg, który ukaże się ukaże swoich fałszywych wyznawców więc to dostateczna kara. Bezrobocie? Czy uważasz, że my pracujemy? Nie, my walczymy jako słudzy Boga, a to różnica. Jeśli to się stanie to podziękuję Bogu, odkupię swoje morderstwa nieważne jak szlachetne i wrócę do Francji. A ty gdzie pójdziesz, jeśli zakończymy zadanie?
Wypowiedź Pascala jej zdaniem brnęła w złym kierunku, nie chciała dyskutować z nim o religii. Za sługę Bożego też się nie uważała, niemal z ulgą przyjęła pytanie o swoją przyszłość. Gdyby jeszcze znała na nie odpowiedź.
- Nie mam bladego pojęcia. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak to będzie. Czym ja się zajmę? - zdawało się, ze pyta sama siebie - Na szczęście na razie nie muszę się tym martwić, zastanowię się kiedy już znajdziemy Eden- “O ile go znajdziemy”, dodała w myślach.
- To może ja powiem, Wyobraź sobie słońce wstające zza zielonego wzgórza i pada na rzędy długich łodyg. Niedaleko jest pełno beczek, a drewniany kołowrót wyciska sok z plonów tych łodyg. Tak winogrona, chcę sadzić te bardzo luksusowe owoce, z których powstanie wyborne wino. Ale nie ma co marzyć tylko trzeba brać się do roboty bo marzenia nigdy się nie spełnią - powiedział nadal trochę bujający w obłokach.
- Tak, musimy się postarać. - również popadła w zamyślenie, nie mogąc pojąć jakimże to zrządzeniem losu dobrobyt całego świata spoczął w ich rękach, między innymi w jej rękach. Przytłoczyła ją odpowiedzialność, odrzuciła więc te myśli skupiając się na jeździe.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."
Ziutek jest offline  
Stary 16-05-2011, 16:32   #19
 
Arcan's Avatar
 
Reputacja: 1 Arcan nie jest za bardzo znanyArcan nie jest za bardzo znanyArcan nie jest za bardzo znany
Damaszek,Syria,Dzielnica Biedoty, 7 Maja 1200 roku
Godzina 15.23

Hjalmar

Kiedy spałeś nie miałeś pojęcia co się z tobą dzieje. Leżałeś pare godzin w karczmie i nikt nawet nie położył cie do łóżka w wynajętym przez was pokoju. Mędrca już nie było... Postanowił przejść się ulicami miasta i dowiedzieć się czegoś nowego od tutejszych mieszkańców. Barman znajdował się w innym pomieszczeniu, a kurtyzana wyszła z karczmy nie zwracając na ciebie uwagi. Zostałeś sam w karczmie...do czasu.
Obudziłeś się w zupełnie innym miejscu, było tu ciemno, zapachy nie należały do najprzyjemniejszych, nikt tędy nie przechodził. Była to ciemna mała uliczka, dopiero kiedy wstałeś zauważyłeś, że nie posiadasz całego ekwipunku, brakowało ci sztyletów, noży, całej białej broni, złodzieje zostawili ci tylko odzienie. Usłyszałeś jak ktoś wydaje z siebie jakieś odgłosy, dźwięk dochodził z końca tej uliczki, udałeś się w ich stronę i ujrzałeś leżącego pijaka, który coś popijał, wydając przy tym słyszane przez ciebie odgłosy, brzmiały coś jak jakaś piosenka. Twój wzrok przyciągnęły duże ilości butelek leżących obok tego człowieka. Uważałes że może on coś wiedzieć o tym co tu zaszło, ale widząc jego stan wiedziałeś że za dużo informacji z niego nie wyciśniesz.

-=*=-

Droga do Masjafu,Syria, 7 Maja 1200 roku
Podróż od godz. 15.10

Pascal, Mawr

Mimo pewnych trudności, jednak razem udaliście się w stronę Masjafu. Droga była spokojna, żadnych niespodzianek. Zatrzymaliście się na chwilę, by odpocząć po długiej podróży. Byliście już na placu przed zamkiem, wasze oczy podziwiały piękny zamek, główną siedzibę assasynów. Altair wyszedł na plac, aby jak zwykle popatrzeć na walki treningowe między Assasynami. Zeszliście z koni i podchodząc do Altaira wszyscy szkolący się assasyni, zasypywali was pytaniami o różnej treści. Sam Altair był ciekaw jak przebiega wasza misja, więc zaprosił was do swojej siedziby, aby omówić szczegóły.

-=*=-

Damaszek,Syria,Ulice Miasta, 7 Maja 1200 roku
Godzina 15.30

Żmija

Postanowiłeś wziąć sprawy w swoje ręce, udając się ulicami, pozostając w cieniu byłeś świadkiem różnych scen. Lecz jedna z nich zainteresowała cię, bardziej niż wszystkie inne. Obserwowałeś jak grupa templariuszy (3 osoby) zaczęła atakować Zahira, członka waszej drużyny. Widziałeś jak Zahir się męczy, biała broń którą dzierżył (szabla) nie sprawiała trudności templariuszom, którzy ewidentnie bawili się z assasynem. Jedyny assasyn specjalizujący się w strzelaniu na odległość, mógł bardzo ci się przydać. Możesz mu pomóc, albo zostawić go samego, może da sobie rade, decyzja należy do ciebie...

-=*=-

Zahir Haqq

Zahir również wyszedł z karczmy, udając się ulicami miasta natrafił na grupę templariuszy (3 osoby), którzy droczyli się z nim. Byłeś sam, żadnej pomocy z zewnątrz, ludzie stali i gapili się, ale nie reagowali, sytuacja nie wyglądała najlepiej...



-=*=-

Damaszek,Syria,Tutejsza Karczma - pokój, 7 Maja 1200 roku
Godzina 15.26

Gavinio de Foria

Będąc w karczmie, nie przykładałeś zbytnio uwagi na treść rozmowy. Spotkanie w pokoju, było świetną okazją, żeby się czegoś dowiedzieć, niestety ostatnie wydarzenia sprawiły że byłeś bardzo zmęczony. Dopiero co przybyłes na koniu po długiej podróży, później egzekucja, zdarzenia w karczmie i posiłek. Teraz marzyłeś tylko aby położyć się i zasnąć, odpoczynek po posiłku ? Hmm... czemu nie ?
 
__________________
Szerokości... ;)
Arcan jest offline  
Stary 20-05-2011, 15:44   #20
 
Maxi's Avatar
 
Reputacja: 1 Maxi nie jest za bardzo znanyMaxi nie jest za bardzo znany
Hjalmar obudził się w ciemnym, śmierdzącym miejscu, to była zapewne mała uliczka, był już do takich miejsc przyzwyczajony, więc ani trochę mu to nie przeszkadzało.
Wstał otrząsnął się, gdy nagle spostrzegł że nie ma przy sobie żadnej broni, ani niczego wartościowego, na dodatek niedaleko leżał pijak i popijał nieznany napój wysoko procentowy, co jeszcze bardziej go rozzłościło.
Podbiegł czym prędzej do pijaka i złapał go za kołnierz, po czym z całej siły podniósł go do góry.
-Widziałeś co tu zaszło - Zapytał pół nieprzytomnego pijaka.
Na to pijak wymamrotał coś, co nawet nie brzmiało jak mowa, Hjalmar zrobił się cały czerwony, do tego dolatywał straszny smród od pijaka. Uderzył z całej siły pięścią w twarz i przywarł go do ściany, niestety nic to nie dało, pijak stracił przytomność, nagle Hjalmar usłyszał dziwne
dźwięki, przypominające walkę, szybko przeszukał pijaka i znalazł przy nim krótki nóż :
~Dobre i to - Pomyślał i udał się tam skąd dochodziły wrzaski. Gdy nagle wyłoniła się sylwetka, kogoś kto widocznie potrzebował pomocy, Hjalmar szybko uświadomił sobie że jest to Zahir. Na dodatek, jeden z Templariuszy stał plecami do Hjalmara, więc niczym drapieżnik polujący na ofiarę, Hjalmar zakradł się do Templariusza i zręcznie złapał go zasłaniając mu usta,
a drugą ręką poderżną mu gardło, templariusz chwilę pojęczał i jak dziecko, padł na ziemię.
Natomiast, został jeszcze jeden Templariusz, który był zajęty Zahirem
~A więc to tak, dwóch na jednego - Pomyślał Hjalmar, przypominając sobie Swoje dzieciństwo,
że właśnie tak zginęli jego rodzice, którzy zostali zaatakowani przez bandę rabusiów i natychmiast rzucił się na templariusza z małym nożykiem, niczym zwierzę. Templariusz został ugodzony w brzuch, lecz wiele to nie zdziałało, nadal żył i pożyczył jeszcze miecz od swojego martwego kolegi,
po czym wpadł w szał i zadał cios Zahirowi, który po ciosie stracił lewą rękę, odleciała na ok.3 metry ochlapując Hjalmara krwią, później nastąpił drugi cios, Zahir nie miał jak się obronić, Hjalmar
rzucił się na Templariusza, lecz nie zdążył, ostrze przebiło brzuch, Zahir, padł na ziemię i nie dawał oznak życia.
Hjalmar odskoczył z przerażenia, lecz szybko się ocknął i z twarzą we krwi, zaczął wrzeszczeć zdenerwowany:
-No chodź do Pana, Ty małe wredne ścierwo.
Templariusz, tak jak się spodziewał Hjalmar rzucił się na niego, Hjalmar zrobił świetny unik i szybko wymierzył cios w przeciwnika prosto w lewą rękę, przez co wojownik upuścił miecz, gdy zaczął się podnosić, Hjalmar
miał skoczyć na niego i dźgnąć go nożem w tętnice, lecz ktoś go ubiegł, strzały przeszyły przeciwnika, Hjalmar nigdy w życiu nie widział czegoś takiego. Lecz gdy Templariusz upadł na Ziemię, zauważył że
tym kto zabił przeciwnika, był mędrzec. Pierwsze co zrobił, to Hjalmar upewnił się czy wszyscy templariusze nie żyją, później wziął oba miecze, razem z pochwami i przepasał je przez pas, po czym podbiegł do Zahira
i powiedział :
-Spokojnie stary, dasz radę - Lecz Hjalmar wiedział że to już chyba będzie koniec.
-Przepraszam na chwilę - Po tych słowach, udał się przeszukać templariuszy, chciał bowiem znaleźć coś
ciekawego, jakąś broń, lub pieniądze.
 
__________________
Vivere Militare Est
Maxi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172