Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-04-2011, 21:26   #208
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przebudzenie było cudowne - piękna, naga kobieta o wyciągnięcie dłoni. Sekundę później nie było już tak cudownie, jako że Elyra obudziła go nie po to, by mógł podziwiać jej piękne ciało, lecz by dać mu szansę ujrzenia wschodu słońca. I chociaż jej ciało zareagowało odpowiednio na złożony na szczycie piersi pocałunek, to jednak niezadowolona mina zdradzała niechęć do kontynuowania wczorajszych eksperymentów. A może to też był swoisty eksperyment? Jak obiekt testowany zachowa się dnia następnego, wyrwany ze snu i pozbawiony dostępu do źródła przyjemności?
Bared nie miał pojęcia, czy jego reakcja była reakcją typową dla pozostałej części męskiej części ludzkości. I nawet zbytnio nie narzekał, idąc za Elyrą, by w wodnej scenerii przywitać dzień. Tyłeczek idącej przed nim elfki poruszał się w bardzo interesujący sposób, gdy elfka przemierzała kolejne metry dzielące ją od wody.
Takie powitanie dnia było dla Bareda czymś nowym. Zazwyczaj spędzał te chwile na szykowaniu posiłku, a jeśli był o świcie w towarzystwie kobiety, to wtedy nie w głowie były mu wstawanie by obejrzeć wschód słońca. Zdecydowanie wolał się cieszyć obecnością goszczącej w jego łożu kobiety. Musiał jednak przyznać, że poranek w sumie aż taki zły nie był.

Po powrocie z kąpieli odkrył, że jego posłanie gości w sobie nowego lokatora. A raczej lokatorkę. Mała wiewiórka zdawała się być szalenie oburzoną na Bareda, że ten delikatnie acz stanowczo wyprasza ją spod swego koca. Nie zwracając uwagi na różnicę wzrostu napyskowała mu strasznie (na szczęście w swoim języku, zatem obelg Bared nie zrozumiał) i nie dała się przekupić kawałkiem chleba i sera. Udała, że nie rozumie przeprosin i odeszła z dumnie zadartym nosem, rzuciwszy na pożegnanie kilka kolejnych, niemiłych chyba, słów.

Przez całą drogę do obozowiska Thalion patrzył na niego spode łba. Bared zastanawiał się, o co misiowi chodzi. Nie dość, że to właśnie on prawie całą noc spędził z Elyrą, odbierając Baredowi znaczną część przyjemności, to jeszcze zeżarł cały zapas szynki. Nie można by powiedzieć, że był na tym stratny.
Bared szynki nie żałował w najmniejszym stopniu i gdyby miał więcej, to też by Thalionowi oddał, ale i tak stale uważał, że miś racji nie ma. Poza tym, jeśli Elyra miała zamiar przeprowadzać dalsze eksperymenty z udziałem ludzi, to Thalion powinien z wolna zacząć się przyzwyczajać do konieczności dzielenia się elfką z innymi.

Ledwo wrócili do reszty kompanii Elyra pobiegła do Aquiliana. Chciała z kapłanem skonsultować swoje nowe doświadczenia? Dziwne... Z tego co Bared wiedział, Aguilian znał się na tym jak kura na pieprzu. A może elfka chciała namówić kapłana na podobny eksperyment, tym razem z jego udziałem?
Bared skrzywił się lekko. Oczywiście nie miał Elyry na wyłączność i mogła ona robić, co jej się podobało, jednak miłe by było, gdyby następnego 'króliczka doświadczalnego' wzięła do łoża gdy już się znajdzie daleko od niego.
Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że nie poruszył tego akurat aspektu łączenia się w pary, choćby chwilowe. Jednak w tym momencie nie mógł nadrobić tego zaniedbania.

A potem zobaczył, co się stało z ich dobytkiem.
- Niech to szlag! - wycedził przez zaciśnięte zęby, z trudem opanowując chęć okazania swego niezadowolenia w znacznie głośniejszy sposób.
Czyżby nie można było zostawić ich nawet na chwilę samych? Chyba zbytnio uwierzyli w sielankowy charakter okolicy. No i proszę, co za niespodzianka.
Zabrał się za szacowanie strat.
Cztery stłuczone mikstury, zniknęły obie pary karwaszy i, jakby tego było mało, cztery puchary. Z głodu z powodu tej kradzieży z pewnością by nie umarli, ale nikt z nich nie był taki bogaty, by mógł sobie pozwolić na wyrzucanie setek sztuk złota.
Bared z cieniem wyrzutu spojrzał na wilka, który, jak mu się wydawało, spędził w obozie zapewne całą noc.
- Skoro już nas pilnowałeś, to nie mogłeś zadbać o nasz dobytek? - spytał.
Wilka nic a nic nie obeszło ani spojrzenie Bareda, ani jego słowa.
- Elyro... - Bared podszedł do elfki, która właśnie zakończyła swoją rozmowę z Aguilianem. - Czy mogłabyś zamienić kilka słów z mieszkańcami okolicy? Może któreś z nich widziało, kto nas okradł?
 
Kerm jest offline