Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2011, 07:54   #25
Shooty
 
Shooty's Avatar
 
Reputacja: 1 Shooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodzeShooty jest na bardzo dobrej drodze
Martha szybko strugała sobie broń w drewnie. Nie mogła pozwolić, aby inni wyścignęli ją „technologicznie”. Już od początku igrzysk planowała sobie, jak rozegra tę grę. A w jej planach nie było miejsca na zwycięzcę innego niż ona.

Szczególnie zależało jej na jednej ofierze – chłopaku, z którym udało jej się zamienić parę słów na uczcie, Cainowi. Tak, był jej coś winien, a najlepiej jeśli ten dług spłaci po prostu… ginąc. W końcu dość dużo już przeżył, a nie musi dojść do kresu swoich dni.

Niemniej teraz miała ważniejsze rzeczy na głowie. Musi im pokazać. Musi im pokazać, że wiek nie świadczy o umiejętnościach, a ona swoimi znacznie przewyższa pozostałych. Musi udowodnić, że jest w stanie nie tylko dotrwać do końca, ale i także zwyciężyć. Zwyciężyć w chwale oblana hektolitrami krwi. Cudzej.

Gdzie tu pójść? Gdzie się udać? Może tam… Nie, to później… A może tu? Też nie… Ech, co za różnica, przecież i tak gdzieś dojdzie. Dojdzie i zrobi pogrom. Pogrom całkowity, którego raczej nikt nie przegra. Raczej. Szykujcie się, trybuci. Wojna rozpoczęta.


******


Robert siedział skulony pod drzewem, przytulając swoje kolana. Słońce zachodziło i robiło się coraz ciemniej, zimniej, a on nie zdążył na czas znaleźć sobie kryjówki. Zastanawiał się, czy uda mu się przeżyć tę noc… Oby.

Niewiele potrafił. Nie miał jakiś specjalnych uzdolnień, jak reszta. Nie leżało mu rzucanie oszczepami na dziesiątki metrów, sprawne posługiwanie się nożem czy zabawa w lekarza. Robert był Robertem, więc jedyne rzeczy, które był w stanie zrobić z pewnością nie przydadzą mu się na arenie.

Miał tylko nadzieję, że podczas tej nocy nikt nie przyjdzie i go brutalnie nie zaciuka. Chciał jeszcze trochę pożyć. Był pewny, że przyjdzie jeszcze jego czas i anioł śmierci w postaci jednego z trybutów zechce poderżnąć mu gardło, ale wolał korzystać z życia, póki jeszcze jest z czego. W końcu stan ten może się odmienić w każdej chwili.

Słysząc hymn Kapitolu, Robert podniósł głowę. Spojrzał na ogromny telebim. Każdego wieczoru wyświetlały się tutaj twarze wszystkich trybutów, którzy zginęli. Był to moment stosunkowo bezpieczny, ponieważ każdy chciał zobaczyć wyniki dnia.

Chłopak liczył twarze. Zginęła jakaś mała dziewczynka, którą pamiętał z treningów. O, i jeszcze jedna. Wyjątkowo dużo dziewczyn padło na początku. No cóż, powinien się z tego cieszyć.

W końcu telebim wydał pisk na zakończenie, a arena igrzysk znów stała się ciemna i ponura. Sześć osób. Sześć osób zginęło pierwszego dnia. Pozostałe osiemnaście osób nadal żyje i niedługo rozpocznie krwawą walkę o przeżycie. Czas walczyć.
 

Ostatnio edytowane przez Shooty : 01-05-2011 o 08:13.
Shooty jest offline