Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2011, 08:40   #44
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
cz. 2

I znów chybiła...a z pojazdu wystrzeliła lina zakończona żelazną łapą. Ta zahaczyła się związane razem łupy. A te po chwili zaczęły być ciągnięte w górę do ładowni sterowca. W podobny sposób zostały wystrzelone kolejne liny z żelaznymi strzemionami. I bandyci chwytając się ich, oraz wsuwając stopy w strzemiona byli wciągani do sterowca. Podobnie jak łupy.
- O żesz ty.... o żesz ty... - mamrotała pod nosem Vicky zastanawiając się co począć. Wychyliła się zza drzewa i wycelowała w balon sterowca. Przygryzła wargę i nacisnęła spust pistoletu. Niestety, sterowiec był poza zasięgiem broni podarowanej przez Douglasa. I po załadunku zaczął unosić się jeszcze wyżej. Tymczasem ze swej kryjówki, wśród gęstych krzewów, wyskoczył sam Maverick i podbiegł do dziewczyny. Chwycił ją w ramiona pytając nerwowym głosem.-Nic ci się nie stało? Nie jesteś ranna?
- Gdzieś był jak byłeś potrzebny? Te bandziory obmacywały te niewinne kobiety! - rzekła mu z wyrzutem Victoria, wtulając się jednak mocno w jego ramiona.
-Gdzie byłem? A jak myślisz, że ci bandyci, mdleli, ot tak, sobie? Co ty tu robisz pannico? Miałaś siedzieć w pojeździe?!- krzyczał Douglas, jednakże ostatnie słowa wypowiedział łagodniej.-Mogło ci się coś stać, wiesz? I co bym wtedy zrobił?
-Eeee...może byście, odlepili tego warchoła ode mnie.- rzekła zakładniczka przyklejona do bandyty tęsknym wzrokiem odprowadzającego odlatujący sterowiec.
- Pewnie mdleli na widok broni. Wiesz niektórzy mężczyźni mają delikatne nerwy. Nic mi się by nie stało... tak jak i tobie. Panikujesz niepotrzebnie. - odrzekła mu Vicky cmokając go głośno w policzek i przybliżając usta do jego ucha wyszeptała: - A co byś zrobił jakby mi się coś stało? Zmartwiłbyś się? - i odchyliła się aby spojrzeć mu w oczy.
-Oczywiście, że bym się zmartwił.- odparł Douglas przyciskając Victorię mocniej do siebie, po czym przybliżył twarz do jej twarzy i mruknął.-Ale i tak lanie cię nie minie, dzikusko. Wiesz, jak się bałem o ciebie? Nie powinnaś ujawniać swojej obecności, liczniejszemu wrogowi.
- Eeeeeeee tam... jak widzisz dałam sobie radę. - odrzekła mu na to Vicky uśmiechając się. - Może pomożemy pani pozbyć się tego smrodka? - po czym ponownie przytuliła usta do ucha Douglasa i dodała: - Tylko nie próbuj jej podrywać... patrzę!
Powinien być wściekły. W zasadzie był wściekły, ale jak mógł się na nią wydzierać, gdy się do niego tuliła ? Nie mógł być zły, ale mógł być złośliwy.-Jesteś o nią zazdrosna?
- O kogo? - spytała dziewczyna wtulając nos w szyje Douglasa i przymykając oczy kiedy jej zmysły wypełnił jego zapach.
-O tą dziewczynę...-mruknął Douglas nieobyczajnie masując pupę panny von Strom.-No i... nie masz jakiegoś rozpuszczalnika, do swego kleju?
- Czemuuuuuu? - wymruczała Vicky przesuwając nosem po szyi mężczyzny.
-No bo...- Douglasowi ciężko było się skupić w tej sytuacji. Po chwili rzekł cicho do jej ucha.- Victorio, czy mam cię zaciągnąć do automobilu rozebrać i posiąść?
- A może to ja bym posiadła ciebie? -wymruczała mu Vicky w ucho i dodała: - Uczę się jak pachniesz... - po czym nieoczekiwanie przesunęła koniuszkiem języka po jego szyi i wyszeptała: -… i smakujesz. A rozpuszczalnik zapewne jest w... automobilu.
-Poczekajcie tu chwilę i zwiążcie, jeśli łaska ogłuszonych... musimy po rozpuszczalnik iść do mego pojazdu. Zaraz wracamy.- rzekł Douglas odsuwając od siebie Vicky, ale trzymając ją za dłoń. Na szczęście ograbieni podróżni nie czekali na pobudkę bandytów i już ograbiali ich z broni i wiązali pasami.
- To ja poczekam też. - próbowała wyzwolić swoją dłoń z uścisku Douglasa Vicky i odwracając się przez ramię aby popatrzeć na ocalonych przez siebie podróżnych.
-Nie wiem, czego szukać. Jeśli możesz iść sama... Idź sama.- burknął Douglas zdezorientowany zachowaniem dziewczyny.
- A jak wejdę do tej twojej twierdzy? Nic mi nie chcesz powiedzieć o jego działaniu. - rzekła dziewczyna robiąc nieszczęśliwą minkę: - Nie ufasz mi! - dodała na koniec z wyrzutem.
-A jak wyszłaś? Mimo, że mówiłem byś nie wychodziła?-spytał Maverick patrząc w oczy Victorii i nic sobie nie robiąc z nieszczęśliwej minki.-Jak wydostałaś się z twierdzy?
- Drzwiami, jak się otworzyły, ale już się zamkły na nowo. - odparła mu na to Vicky: - Gdyby nie ja to te bandziory nadal by obmacywały te biedne kobiety. Gdzie byłeś jak była potrzeba aby je bronić?
-Przygotowywałem subtelny atak, który ty swoimi czynami naraziłaś, na niepowodzenie.-odparł lekko poirytowany Douglas.
- Taaaaaaaaak, tak, subtelnie siedziałeś w jakiś krzakach. Idziemy po ten rozpuszczalnik, bo ten bandzior znów zacznie obmacywać tą niewinną niewiastę. - zaczęła ciągnąć Douglasa w kierunku automobilu.
-Szalona dziewucho, omal cię nie postrzelili. Ty nawet nie wiesz, jak się bałem o ciebie. Co ty sobie myślałaś?!-mówił spokojnym acz nerwowym tonem głosu mężczyzna pozwalając się ciągnąć.

Vicky gwałtownie zatrzymała się między drzewami i zagradzając drogę Douglasowi spytała patrząc mu w oczy: - Jak bardzo się bałeś? -jej głos przy tym pytaniu nabrał nagle bardzo dziwnego brzmienia.
-Już ci mówiłem... bardzo.-odparł zaskoczonym Maverick. Humory tej dziewczyny zmieniały się jak chorągiewka na wietrze. Chociaż... miał wrażenie deja vu.
- Ale wiesz... - wyszeptała: ... bardzo czy tak... bardzo bardzo?
Chwycił ją w pasie i lekko uniósł do góry by pozbawić oparcia, po czym delikatnie ułożył na mchu klękając nad nią i obejmując ją nogami w pasie.-No i doigrałaś się dzikusko.
Palcami zaczął rozpinać jej bluzkę mrucząc.-Bardzo się bałem... A teraz bardzo cię pragnę.
- To teraz wiesz co ja czułam jak sam polazłeś nie wiadomo gdzie, nie wiadomo na jakie niebezpieczeństwo się narażając! - wrzasnęła nagle Vicky i zaczęła go okładać pięścią po piersi. - Puszczaj mnie! Na rozpuszczalnik czekają. -dodała po chwili kiedy złość z niej powoli umykała.
Jedną dłonią zaczął ją głaskać po głowie, druga dłoń Douga wsunęła się pod rozpiętą koszulę i delikatnie masowała piersi dziewczyny chronione jedynie barierę koronki. Maverick westchnął.-I co ja mam z tobą zrobić? Przecież jeśli mam cię chronić, to muszę się narażać.
- A kto mówi, że masz mnie bronić i narażać się? - spytała go Vicky unosząc dłoń i przesuwając jej grzbietem po policzku nachylającego się nad nią mężczyzny. - Sama potrafię się bronić.
-Ale tu jesteś bardzo mięciutka i delikatna.- mruknął Maverick delikatnie ściskając piersi Vicktorii i dotykając palcami jej policzka.-Taka drobniutka i niemal jak porcelanowa figurka.
- Mhmmmmmmmmmm... a ty twardy jak skała. - odrzekła mu na to Vicky przesuwając po nim dłonią - Jednak i skałę można skruszyć... nie zapominaj o tym Doug. - uniosła się i przywarła ustami do jego ust całując go zaborczo i namiętnie.

Oddał pocałunek smakując jej wargi i pieszcząc językiem, jej języczek. Rozsunął na boki bluzkę, odsłaniając piersi w koronkowej bieliźnie, zaborczo pieszczone jego dłońmi. Przymknęła oczy poddając się doznaniom jakie wzbudzały w niej zarówno pocałunki jak i dłonie Douglasa wędrujące po jej ciele. Odsunęła usta od jego ust i wyszeptała próbując złapać oddech:
- Doooooog... oni czekają.
Maverick nie słuchał, a może nie chciał słuchać. Zsunął w dół ramiączka bielizny i odsłonił jędrny biust Vicky. Pieszczotliwie wędrował po nim ustami, skupiając się szczególnie na szczytach jej piersi.-Masz śliczny biust i śliczną twarzyczkę i nóżki i... w ogóle jesteś śliczniutka, wiesz?
- Dooooooooug!!! - Vicky wydarła się wprost w twarz mężczyzny. [/i] - Chcesz aby mój biust obejrzeli wszyscy którzy stoją za twoimi plecami?[/i] - spytała przytulając się do niego swoim nagim biustem.
-Jak będziesz tak krzyczeć to... się zlecą.-zachichotał Douglas przesuwając dłonią po jej plecach.-Przyjdziesz do mnie w nocy?
- Moooooooooooże... - odparła mu na to dziewczyna.
-Może? - mruknął zdziwionym tonem Douglas wędrując ustami po szyi panny von Strom.-A czemu nie,”Na pewno”?
- A czemu ma być “na pewno” a nie “może”? - odmruknęła mu dziewczyna odchylając głowę aby jego usta miały łatwy dostęp do jej szyi.
-Bo ciebie pragnę?-spytał teoretycznie Douglas smakując językiem szyję Victorii i pieszcząc jedną dłonią pierś dziewczyny, korzystając z tego, że już nie dociskała się tak mocno do niego.
- A może ja ciebie nie pragnę? - odrzekła mu z przekorą Vicky i wbrew temu przesunęła ustami po jego ustach i ocierając się o niego swoim ciałem prowokująco. Przy nim jakoś tak szybko wychodziła jej nauka “uwodzenia” i instynktownie jej ciało samo reagowało tak jak trzeba na jego pieszczoty, a nawet samo przejmowało inicjatywę. Vicky sama nie wiedziała skąd wie, ale wiedziała, że to ma na niego wpływ.
-To czemu się o mnie martwiłaś, jak mnie nie kochasz?- spytał żartobliwie Maverick, delikatnie całując jej szyję i obszar tuż nad biustem. I wsuwając dłoń pod spódnicę, macając dłonią pończoszkę na udzie, wędrując palcami w górę.
- Bo... - zaczęła dziewczyna gwałtownie wciągając powietrze gdy poczuła pieszczotę jego dłoni na swoim udzie. - - kto by mnie zawiózł do Londynu jakbyś zginął, a ja nie umiem tej twojej twierdzy odsługiwać? - dokończyła drżąc w jego ramionach.
-Tylko z tego powodu?-mruczał Douglas sięgając palcami do majteczek dziewczyny i wędrując po nich dłonią.Język wił się po jej ciele, gdy szeptał.-Przecież jesteś mądrą dziewuszką. Rozpracowałabyś mój pojazd prawda? I jeździć się już uczyłaś.
- Może... - ponownie odszepnęła mu dziewczyna: - Ta dama nadal jest przyklejona do tego bandziorka. - przypomniała mu Vicky, wiercąc się pod nim.
-Wiesz, że już jesteś w mojej mocy...dzikusko.- zachichotał Douglas wsuwając dłoń pod majteczki dziewczyny i muskając palcami jej intymny obszar, acz delikatnie.-Obiecasz, że przyjdziesz to... cię puszczę teraz.
Po czym namiętnie pocałował jej usta. Odwzajemniła jego pocałunek i przesuwając dłonią po jego ciele niechcący zaplątała ją w swoją bluzkę. Starając się wyplątać rękę zahaczyła o spust elenktycznego pistoletu, który Douglas dał jej do obrony. Dobrze, że już wystrzeliła amunicję, bowiem wystrzał mógłby Douglasa ogłuszyć, a i ją nieprzyjemnie popieścić.
Maverick przerwał jednak nagabywanie dziewczyny, mówiąc.-Nie podobają ci się moje pieszczoty, dzikusko?
- Podobają. - przyznała się szczerze dziewczyna - Ale żal mi tej dziewczyny do której klei się ten bandzior. Chciałbyś aby do mnie ktoś taki sterczał przyklejony?

Maverick wstał mówiąc.-Victorio. Ja cię kiedyś... zamknę ze sobą w pokoju i nie wypuszczę przez cały dzień.
Podał dłoń leżącej, nieco roznegliżowanej dziewczynie, by pomóc jej wstać.Vicky ujęła jego dłoń i podniosła się pospiesznie. Puściła Douglasa i zaczęła poprawiać swoją bluzkę, wcześniej wsuwając piersi w bieliznę. Zapinając guzik za guzikiem spytała: - I co byśmy robili przez cały dzień w tym zamkniętym pokoju?
-Kochali się.- odparł Douglas żartobliwym tonem. Wyjął liść z włosów Vicky dodając.-Długo i namiętnie.
- Jak bardzo namiętnie i długo? - mruknęła dziewczyna zerkając czy już wszystkie guziki pozapinała.
-Mam cię rozebrać i ci pokazać?-odparł Maverick wystawiając język do panny von Strom. Po czym dodał.-Bardzo namiętnie i bardzo lubieżnie... godzinami.
Roześmiała się widząc jego język i pogłaskała go po policzku mówiąc: - Jesteś zabawny.
-Bo zacznę znów rozpinać te guziczki.- Maverick pogroził żartobliwie dziewczynie palcem. I dodał.-I tak wiem, że szalejesz za mną.
- Skąd wiesz? - spytała go dziewczyna przyglądając mu się z ciekawością.
-Czytam z twojego zachowania jak z otwartej księgi, dzikusko.- mruknął Douglas biorąc jej dłoń w swoją dłoń i prowadząc do pojazdu. Vicky szła koło niego raz po raz zerkając na profil mężczyzny. Widać było, że nad czymś duma intensywnie. Kiedy już dochodzili do automobilu wypaliła:
- A jak to co czytasz jest fałszywe? Albo zakłamane, albo się mylisz?
-Mam wrażenie, że nie..- odparł Douglas podchodząc do drzwi i otwierając je. Zerknął przez ramię na Vicky.-Mam nadzieję, że nie.
- A ty? Co czujesz do mnie? - spytała chwytając go za ramię i powstrzymując przed wejściem do środka.
-Bardzo mi na tobie zależy. I na twoim uśmiechu.- odparł Maverick głaszcząc dziewczynę po głowie. Po czym klepnął ją w pośladek.-A teraz goń po ten rozpuszczalnik.
Z uśmiechem na ustach Vicky wbiegła pospiesznie po schodach a następnie popędziła do laboratorium. Zerknęła na stojące w nim flaszki i zmarszczyła czoło próbując sobie przypomnieć, którą powinna zabrać.



Chwyciła tą z rozpuszczalnikiem i biegiem popędziła spowrotem do Douglasa. Wypadła jak bomba z automomobilu z okrzykiem: - Mam! - i wylądowała w ramionach mężczyzny.
-Uważaj bo sobie coś zrobisz.- mruknął Douglas lekko wzdychając i cmokając w czoło trzymaną dziewczynę.
- Doooooooobrze. - odrzekła mu na to pokazując wszystkie zęby w szerokim uśmiechu.
-Kusisz...-mruknął Douglas całując usta młodej angielki.
- Czyyyyyyyyym? - wyszeptała mu w usta dziewczyna owiewając jego usta swoim oddechem.
-Tym..- cmoknął jej czubek nosa, potem wargi.-Tym.-nachylił się cmokając biust poprzez materiał bluzki.-I tym... i wieloma innymi rzeczami.
Po czym mruknął.-Chodźmy do tej pani.
- Chodźmy. - poparła go Vicky wtulając swoją dłoń w jego dłoń i z uśmiechem wędrując w kierunku, gdzie zostawili sklejoną parę. - Doug, co z nimi zrobimy?
-Ty rozkleisz, a ja porozmawiam z nimi.-rzekł w odpowiedzi Maverick wskazując na pasażerów dyliżansu.
- I zostawimy ich tutaj? - dopytywała się dziewczyna.
-Raczej nie powinniśmy, prawda?-spytał retorycznie Maverick.
- Zabierzemy ich do automobilu? - zatrzymała się gwałtownie.
-Nie... Mamy dyliżans, podepniemy go do tyłu pojazdu.-odparł Douglas, któremu też nie podobał się pomysł, wpuszczenia ludzi do jego domu na kółkach.
- Ahaaaaaaaa -odrzekła na to dziewczyna ruszając ponownie do przodu. Podeszli do sklejonej pary i Vicky zaczęła ich rozklejać pilnując przy tym, aby nic nie stało się kobiecie, a bandziorka traktując obojętnie i nie zważając na jego syki.

W tym czasie Douglas rozmówił się ze zgromadzonymi pasażerami. Jechali do najbliższego miasta, gdy zostali zaatakowani. Woźnica zginął, reszta została sterroryzowana i zaciągnięta, tutaj.Całej grupie pasażerów przewodził Sam Walwrick, kupiec. Obiecał pomóc przy koniach, i przy zwłokach. Bandytów ostatecznie postanowiono związanych przy drodze zostawić konstablowi pobliskiego miasteczka do odebrania. Wszak już niedaleko ponoć było.
No i pasażerowie podziękowali swoich wybawcom. Szczególnie wylewnie zaś dziękował, młody mężczyzna we fraku i cylindrze.


Vicky uśmiechnęła się do niego promiennie słysząc jego podziękowania, przyglądając się z uwagą elegancikowi i pytając z troską w głosie: - Nic się panu nie stało?
-Ależ nic, co by mi przeszkadzało w wyrazach wdzięczności. Czy... pozwoli się panna zaprosić na kolację?- spytał patrząc w oczy Victorii.
- Pozwo... - zaczęła Vicky i zerknęła w kierunku Douglasa.
Maverick nerwowo potrząsnął głową zaprzeczając i zgromił Vicky wzrokiem. Widząc to dziewczyna odwróciła się do młodzieńca i uśmiechając się jeszcze szerzej odparła: - Kolacja to wspaniały pomysł. - odwróciła głowę i zerkając ponownie na Douga pokazała mu język.
Maverick spojrzał ponuro na Vicky, ale ostatecznie wzruszył ramionami. Konie z pomocą pasażerów doprowadzono wraz bandytami do drogi. Tam zresztą bandytów przywiązano do drzew, jak i konie. Douglas podpiął dyliżans do swego automobilu. I Victoria...miała wybór. Albo gnieść się w dyliżansie, ale z młodym paniczem. Albo, usiąść w sterówce pojazdu Douglasa.
- To ja się pójdę przygotować do tej kolacji. - rzekła Vicky i oddaliła się w stronę automobilu, a Douglas i młody panicz mogli popodziwiać jak kusząco przy tym kołysze biodrami. Czy wcześniej też tak chodziła? O to pewnie trzeba by zapytać Douglasa, który już nie raz mógł podziwiać jak się oddala.
Maverick wszedł do środka ponury niczym chmura gradowa. Widząc go takim Bella tylko rzekła do Vicky.-Znów się z nim panienka poprztykała? Co właściwie się stało?
- Ja? - udała zdziwienie Vicky uśmiechając się pod nosem. - Ależ skąd. Idę na kolację z jednym miłym młodzieńcem. - Poszła do sypialni i zaczęła się ubierać na kolację. Kiedy już założyła suknię poszła do sterówki i siadając spytała Douglasa:
- Myślisz, ze ta suknia może być na tą kolację?
Douglas spojrzał w kierunku Vicky i...


powędrował wzrokiem po jej ciele. A potem dłonią po jej nodze.-Wyglądasz prześlicznie, ale...- dłoń powędrowała po kolanie, przesunęła się po udzie wsuwając pod suknię.-... nie mogę cię wypuścić, dzikusko.
- Pewnie dlatego, że już w niej chodziłam. Poczekaj! - wykrzyknęła i wybiegła ze sterówki.
A Douglas pognał za nią, ciekaw co znowu ta dzikuska wymyśliła.
Spotkali się na korytarzu po paru minutach. A Vicky pytając:
- Tak lepiej?


Nie otrzymała odpowiedzi. Douglas przycisnął ją do ściany korytarza masą swego ciała. Zaczął całować drapieżnie jej usta, policzki i biust ukryty za sukienką. Dłonie mężczyzny masowały nagie uda Victorii. Trudno już było stwierdzić, kto tu jest bardziej dziki. Vicky wtulała się w niego odpowiadając z entuzjazmem na jego namiętne pocałunki swoimi pocałunkami. Ocierała się przy tym o niego wtulając coraz mocniej w jego ramiona. Kiedy jego usta wędrowały po jej ciele jej usta przywarły do jego ucha z pytaniem:
- I jak Doug... mogę tak iść na tą kolację? - wyszeptała zmysłowym głosem.
-Nigdzie cię nie puszczę, samej.-mruknął Douglas zsuwając się wargami na jej brzuch, a dłońmi zsuwając z niej koronkowe majteczki. Które po chwili opadły na ziemię.
- Ależ nie musisz mnie puszczać samej. Pójdę wszak z tym miłym młodzieńcem. - odrzekła mu na to Vicky przykucając aby spojrzeć Douglasowi w oczy. - To która suknia? Tą pożyczyłam z tych co wiszą w twojej szafie.
-A jeśli ci nie pozwolę wyjść w żadnej z nich? Bandyci ciągle na ciebie napadają.To niebezpieczne iść samej.- mruknął mężczyzna. I spojrzał w oczy Victorii, muskając palcami pomiędzy jej udami.-A jeśli chcę ciebie, tylko dla siebie... dzikusko?
- A chcesz? - wyszeptała drżąc pod wpływem jego pieszczoty. - Przecież nie mogę iść na tą kolację na golasa, prawda?
-Chcę... co gorsza...ta sukienka... kusi by chcieć teraz.- palce Douglasa zagłębiły się we kwiecie rozkoszy Victorii.-By chcieć cię teraz, mocno, intensywnie.
Pocałował ją w usta mrucząc.-Nie pójdziesz goła. Po prostu, nie chcę w ogóle szła.
Vicky jęknęła w jego usta w odpowiedzi na ruch jego palców. Przywarła do jego ust całując go namiętnie. Chwilę później poderwała się do góry uwalniając spod jego dotyku. Zrobiła krok do tyłu i zapytała: - Czemu nie chcesz? Czyżbyś czuł to samo co ja jak się dowiedziałam o twoim kwiatuszku i piknikach?
-Też. Aczkolwiek i kwiatuszek i pikniki były dawno temu. No i muszę cię... chcę cię chronić. Poza tym... -przesunął spojrzeniem po Victorii.-Wyglądasz tak... zniewalająco. A trochę za bardzo, mam na ciebie ochotę. Do licha Vicky... kusi mnie by rzucić się na ciebie, jak zwierzę.
Wykonał kilka kroków coraz bardziej przybliżając się do dziewczyny. Jego rozpalone spojrzenie wędrowało po jej ciele, tak jak i jej spoglądając na jego spodnie natrafiało na sterczącą pod materiałem oznakę “zainteresowania.”
- To... - zaczęła Vicky i przełknęła ślinę przez zaciśnięte nagle gardło kończąc: -... możesz iść na tą kolację z nami - dokończyła i odwracając się jak fryga pognała pędem do sypialni gubiąc po drodze majtki i zatrzasnęła zamek. Wiedziała bowiem już co znaczy taki wzrok Douglasa i inne oznaki jego ciała. Wiedziała, że skończyli by tu w tej sypialni, a może w jego sypialni a może i nawet tam na tym korytarzu. A coś... coś w środku niej chciało, aby poszedł z nią na tą kolację i... był zazdrosny? Rzuciła się na łóżko i leżąc na brzuchy machała nogami zastanawiając się co by chciała, aby czuł Douglas.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline