Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2011, 10:39   #3
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
"Akt 1: Wprowadzenie. Niech gra muzyka!"


Kolejny nudny dzień. Brak jakichkolwiek działań przyprawia człowieka o nudności, rozleniwia, pozbawia sensu życia. Wlewa w kości cement zabierając werwę i ochotę energicznego zdobywania świata. Człowiek gnuśnieje.

Tak mógł by opisać swój teraźniejszy stan Lucjusz.
Nie... on przybrał by to w więcej metafor, epitetów i innych środków stylistycznych.

Młody człowiek, o wręcz elfiej urodzie siedział przy barze nie wiedząc czy zamówić kolejny kielich wina czy też nie. Ubrany w koszulę koloru nieba, ciemne, prążkowane spodnie, buty o zabarwieniu trawy oraz powłóczysty, płaszcz barwy świeżych liści prezentował się wybornie. Całość zwieńczyła zawadiacko założona czapeczka kolorem dobrana do płaszcza. Jego długie blond włosy spokojnie spływały na ramiona, a niebieski oczy przyjaźnie lustrowały otoczenie. Lutnia przerzucona mu przez plecy świadczyła o jego profesji, zaś brak jakiejkolwiek broni o braku odpowiedzialności. No ale już taki był, lekkoduch nie martwiący się życiem.

Niewielka, stalowa i nieprzezroczysta buteleczka obracała się chaotycznie w palcach jego lewej dłoni zaś prawa skrobała piórem na pergaminie. Słowa ponoć zlane z duszy urzeczywistniały się pismem na czystym arkuszu tworząc ciąg wierszem zwany.
- Nim świeca zgaśnie
Blask swój tracąc
Nim ciepło
W powietrzu rozniesie
Pierś ma odetchnie
Za wszystko płacąc
Siłami swymi
Co serce niesie
- szeptał po cichu kierując swą dłoń nie tylko myślami ale i swym głosem, spojrzał krytycznie na swe dzieło i schował wszystko do niewielkiego plecaka który trzymał przy sobie. Westchnął głęboko i wręcz teatralnie, rozejrzał się dookoła i już wstać miał, nie widząc nikogo kto by go zainteresował, spisując kolejną dobę na stratę gdy nagle drzwi do przybytku otworzyły się. Mężczyzna o zbyt interesującym świat dorobku wszedł do pomieszczenia i kroki swe kierował w stronę gnoma bawiącego nieopodal.
- Tak, to on - rzekł cicho, jakby do siebie i już miał zmierzać w stronę narkotykowego barona, gdy nagły wybuch udaremnił jego zamiary.

Bard ukazując niezwykłą zręczność, niewyobrażalne wyszkolenie i nie przeciętną brawurę skoczył. Skoczył niczym lew na swą ofiarę. Niczym mnich po kilkunastoletnim treningu. Skoczył... pod stół zakrywając kark i uszy rękami. Nie, Lucjusz nie należał do najbardziej odważnych person tego padołu. Wręcz przeciwnie. Krótki krzyk wydobywający się z jego ust rozprzestrzenił się po pomieszczeniu. Chcą go mordować?! Już?! Przecież jeszcze nic nie zrobił!

Na szczęście okazało się, że owa eksplozja nie miała miejsca w holu głównym i bardowi jeszcze nic nie grozi. To plus brak zdrowego rozsądku, instynktu samozachowawczego i wrodzona ciekawość kazały mu wyjść spod lady i osobiście sprawdzić co tu się dzieje.
- Haha! Żyję! - okrzyknął światu, jakby kogoś to interesowało... Idąc za przykładem innych udał się w stronę schodów by ujrzeć sprawcę całego zamieszania i możliwie ułożyć balladę o nieprzeciętnych wrażeniach w burdelu.
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 02-05-2011 o 10:43.
andramil jest offline