Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2011, 15:57   #113
Zak
 
Zak's Avatar
 
Reputacja: 1 Zak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znanyZak wkrótce będzie znany
Zanim Brego otworzył oczy po przebudzeniu się, w jego myślał zaczęły krążyć wszystkie poznane przekleństwa w różnych językach. To był jeden z nielicznych poranków, kiedy wiedźmin czuł kontakt z naturą. Ból głowy był tak mocny, że wydawało mu się, że słyszy nawet dźwięk rosnącej trawy.

Mężczyzna sięgnął ręką, do leżącej na ziemi torby i zaczął grzebać w niej w poszukiwaniu jakiejś butelki z wodą. W końcu jego dłoń natrafiła na szklane naczynie. Odkręcił nakrętkę i wziął łyk płynu z nadal zamkniętymi oczami. Gdy poczuł na języku zawartość butli wypluł natychmiast wszystko na podłogę. Zapomniał, że jedynym napojem jaki miał w torbie była cytrynówka, pędzona w Szkole Kota. Mężczyzna z odrazą na twarzy wsadził butelkę do torby, zarzucił na siebie koszulę i zszedł na dół po coś co nie zawierało alkoholu.
Po kilku godzinach, gdy żołądek przestał straszyć go podejrzanymi dźwiękami, postanowił iść z Galenem do wójta.

Gdy tylko wyszedł na dwór przeklną w myślach pogodę, drzewa, chmury, przechodniów, śmiejące się dzieci i wszystko co tylko spotkał na drodze na zbyt głośne dźwięki. Mimo iż czuł się zdecydowanie lepiej niż po przebudzeniu, nadal nie miał ochoty na nic.

Podczas całej rozmowy z wójtem Brego nie odzywał się. Oparł się o ścianę i słuchał od niechcenia tego o czym rozmawia Galen. Wójt nie powiedział nic o czym nie wspomniał poprzedniego wieczora karczmarz. Wyjątkiem był tylko skarb, w który Brego raczej nie uwierzył. Małe wioski miały tendencje do ubarwiania wszystkich historii, a dla nich jedynym racjonalnym wyjaśnieniem dla dziwnych i niebezpiecznych wydarzeń były skarby, bo po co innego coś takiego miałoby mieć miejsce?

Po skończonej rozmowie Brego wyszedł na zewnątrz. Galen powiedział, że idzie szukać składników do eliksirów, a on może dowiedzieć się więcej o Łukomorzu. Jednak wiedźmin miał inny plan, tak więc pierwszy raz tego dnia odezwał się.

-Wszystkiego dowiedziałem się wczoraj od karczmarza- powiedział wypluwając gęstą ślinę na ziemię- Chcę sprawdzić to miejsce. Skoro jest tam inny wiedźmin to warto to sprawdzić. Z tego co karczmarz mówi trzeba się skierować na Blaviken, gdzie swoją drogą nie przepadają za wiedźminami z wiadomego powodu… Chcę wyruszyć jeszcze dzisiaj, więc jeżeli nie znajdziesz tych składników szybko to będziesz musiał się obejść bez nich. Spotkamy się w karczmie.

Znalezienie odpowiednich składników na tym zadupiu było chyba cięższym zadaniem niż kupno czegokolwiek za nilfgaardzką walutę. Brego uznał, że warto uzupełnić zapasy, tak więc udał się w stronę straganów. Stoiska nie wyglądały zbyt ciekawie. Jasne było, że sprzedawcy ledwo przędą na handlu. Wiedźmin zauważył także, że sprzedawcami byli praktycznie tylko ludzie starzy. Podszedł do pierwszego stoiska, gdzie zakupił kawałek sera, chleba i trochę suszonych warzyw. Starsza kobieta z początku miła i uśmiechnięta, na widok nilfgaardzikich monet skrzywiła się i burknęła coś na pożegnanie. To samo go spotkało, gdy kupował skórzany bukłak na wodę. Tak naprawdę nie miał im tego za złe. Wiedział, że kraj, w którym osadzona została Szkoła Kota zrobił wiele złego, jednak on jako wiedźmin w żadnym stopniu nie utożsamiał się z tym narodem.

Gdy kupił wszystko co miał udał się do karczmy, gdzie musiał poczekać na towarzysza. Zamówił u karczmarza ciepłą jajecznicę, oraz poprosił o napełnienie zakupionego bukłaka wodą. Gospodarz ponownie krzywo spojrzał na rzucone na ladę monety, jednak musiał wiedzieć, że kurs tej waluty jest dla niego opłacalny, ponieważ schował je szybko i zabrał się do pracy.
Po jedzeniu Brego wyciągnął z torby kawałek pergaminu i przybory do rysowania. Był to dla niego doskonały sposób na relaks i pretekst, aby nie dosiadać się do znajomej bandy krasnoludów. Widząc stojącą za ladą kelnerkę nakreślił pierwsze linie. Już wiedział co narysować.
 
Zak jest offline