Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-05-2011, 17:20   #58
Mijikai
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
- Oto część sztuki władzy. Nigdy się nie poddawaj. Nigdy nie pokazuj im swojego strachu. Ponad wszystko - nigdy nie pozwól im siebie zobaczyć rannego. Nigdy nie płacz w ich obecności. Nigdy.
- Dobrze, mistrzu.
~ Nauki mistrza Terayatechi


Reitei przyglądał się beznamiętnie tym, którzy siłowali się w dole, w jeziorze, z nieumarłym stworzeniem. Pół-elf stąpając lekko, fantazyjnie dotarł do miejsca, w którym stał już ent, pospolicie wyglądający parobek oraz inny elf, który dosyć nieudolnie próbował wspomóc walczących, na dystans. Zaintrygować potrafił Reitei'ego jedynie ten pierwszy, gdyż mieszczański kupczyk i łucznik byli jedynie innymi odcieniami szarości w bogatej rzeczywistości de Gyor'a. Drzewo wybrało się na spacer za las...? Hahaha... Cudownie, ktoś taki również może się okazać przydatny. Do czasu. Reitei nie odezwał się ani słowem, gdy zbliżył się do grupy, ale nie próbował również wywołać złego wrażenia na nowopoznanych, więc obdarzył ich serdecznym uśmiechem. Zwyciężyli. Zmagania kilku osób z obydwu grup sprawiły, że nieumarła zginęła i zanurzyła się w niebieskiej toni. Teraz zwycięzcy wdrapywali się powoli pod górę, do miejsca, w którym Reitei stał z wraz z innymi.

Pół-elf uśmiechnął się jadowicie. Osoby z jednej strony będą z pewnością myślały, że był wraz z drugą grupą i na odwrót, co pozwoli mu uniknąć niezręcznych pytań, na które teraz nie spieszy mu się odpowiadać. Cóż... Gdyby tylko jego nowi przyjaciele wiedzieli jaki los był im szykowany. Ale Vivaldus wiedział doskonale, że okoliczności zgotowały mu jeszcze lepszą drogę. Ta drużyna, właściwie okrojona i oszlifowana będzie destrukcyjną siłą. Będzie potrzebowała mistrza. A więc tak, Reitei usiadł na przydrożnym kamieniu i przypiął sobie z powrotem flet do pasa przerzuconego przez ramię, na którym wisiał obecnie ciężki półtorak, którym nie każdy pół-elf potrafiłby się posłużyć. Gdy cała zbieranina była już na miejscu Reitei zaśmiał się do siebie. Rozpocznijmy grę... Nie wszyscy mi się przydadzą. A niektórzy już mnie drażnią... Haha.... W momencie, gdy przeczesywał palcami swoje błękitne włosy, wciąż jeszcze wilgotne, padło pytanie rzucone przez łucznika do wojownika, którego minął w grotach:

- Witaj waszmościu. Jak zapewne już wiesz, czeka Cię właśnie grad pytań, rozumiesz mnie chyba? Jak się tu znaleźliście i co się wydarzyło, że ona zamieniła się w nieumarłą istotę? I, to wasz wilk?

Z odległości kilku metrów, które dzieliło go od grupy podniósł po raz pierwszy głos i rzekł, przyjmując nonszalancką, lekko drwiącą pozę, lecz głosem ciepłym, młodzieńczym:

- Kobieta, która zamieniła się w nieumarłą istotę to jedna z osób, które was uwięziły, kochani... - błysnął dziwnym, nieprzyjemnym uśmiechem - I jedyna z tej bandy, której nie zdążyłem zabić, dopóki jej jęki nie zwabiły kolejnych ludzi. Została porażona przez jakieś rośliny, które zagnieździły się w jaskini, przed przemianą. Wolałem nie podzielać jej losu, bycie nieumarłym byłoby irytujące.

Skinięciem głowy wskazał na wojownika i jego przyjaciół, dając im do zrozumienia, że nie byli potrzebni, gdyż on wcześniej zatroszczył się o akcję ratunkową dla drugiej grupy ludzi. Zmrużył oczy, chociaż jego nowi towarzysze musieli już dostrzec niecodzienny tatuaż, wypalony na jego urodziwej twarzy. Reitei de Gyor poszukiwał odpowiedzi, jego wędrówka w okół nich właśnie była skoncentrowana, a z kilkoma innymi osobami podróż może nie będzie się wydawała tak nużąca. Reitei lubił przebywać sam, ale kogóż nie męczyła samotność? Wolał wykorzystać i zabawić się tymi ludźmi, którzy prędzej, czy później i tak będą musieli odpaść z gry. Życie Vivaldusa było pełne pytań, naturalnie jednak, on wolał myśleć o nich jak o zagadkach, które trzeba rozwiązać, zanim jego istnienie całe nie zamieni się w tajemnicę. Wyruszyli więc - Reitei szedł raczej na przodzie grupy, grając na flecie i przysłuchując się rozmawiąjącym. Był szczęśliwy, jego zła dusza jakby na chwilę zerwała tragiczne kajdany przeszłości pół-elfa i pozwoliła ponieść się traktem w przód, po horyzont. Wiatr delikatnie muskał osobliwą, lecz piękną, błękitną grzywę de Gyora. Słońce opromieniało jego oblicze. Tak, radował się. Haha...

Wioskę szybko zostawili w tyle i zbliżyli się do miasta, aktualnego celu ich wędrówki. Zawzięty pół-uśmiech, rzadko kiedy schodzący z twarzy pół-elfa dawał znać, że jest pewien, że szybko wejdzie do miasta. Kolor włosów i tatuaż mogły zdradzać co prawda użytkownika magii, ale ciężkie ostrze na plecach mówiło wiele o prawdziwej profesji Reitei'ego. Po wejściu do miasta De Gyor spróbuje, podobnie jak Ano, jak najprędzej znaleźć się w karczmie, przy kielichu wina, lub kuflu schłodzonego piwa. Tych, którzy wraz z nim spędzą najbliższy czas opłaci się poznać bliżej... Czyż nie, Reitei?
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline