Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-04-2011, 11:22   #51
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
„Cholera! O mały włos!” pomyślał elf po wystrzeleniu strzał, które mało co nie trafiły w tygrysołaka. Tak na pewno nie trafi, to nie ma sensu. Za to mógł podziwiać lot, którego nawet Małysz pozazdrościłby kobiecie. Teraz mógł poćwiczyć na jeszcze bardziej ruchomym celu, jednak zrezygnował. Jeszcze strzeli w tego przerośniętego kotka i odezwą się obrońcy praw zwierząt. Musi poszukać dogodniejszego miejsca do robienia z umarlaka poduszki na igły. Przewiesił łuk przez ramie i urządził sobie wspinaczkę po półkach skalnych. Nie było to łatwe, skały często się kruszyły, a spojrzenie w dół nie napawało optymizmem. Ruszył dalej po półkach w kierunku Enta.
Almartelur wdrapał się tam w nie najgorszym tempie (ach, ta elfia zręczność). Zatrzymał się na chwilę przed żywym drzewem i ściągnął łuk z ramienia:
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? Pozwól, że się przyłączę.
Po czym zbliżył się do urwiska, wyciągnął z kołczanu dwie strzały, spokojnie wymierzył i wypuścił. Jedną po drugiej.
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 25-04-2011, 11:51   #52
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti była pod wrażeniem. Nieumarła panna okazała się strasznie uparta i nawet żołędzie dębu nie mogły jej powstrzymać. Sam dąb ciskający żołędziami też robił wrażenie zresztą. Fanem gry w piłkę w wodzie okazał się Dirith, tygrysołak podrzucał nieumarłą, przy okazji odrywając jej fragmenty. Po Ra kolejny Kiti z ulgą odetchnęła i musiała przyznać że towarzystwo drowa w drużynie jest jednak bardzo przydatne. Po skałach wspiął się elf i stanął obok dębu rzucającego żołędziami.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? Pozwól, że się przyłączę.

Kiti zamarła na moment, wpatrując się w elfa.
Elf!!!
Łucznik!!!
Spoglądając w jego piękne oczy czuła, jak końcówka jej ogona porusza się na prawo i lewo.
Tak dawno nie spotkała elfa, a tu proszę, jeden właśnie dołączył do Stada! Przed wilczą klątwą Kiti sama była elfką i czuła się teraz jakby nadal nią była. Wilk wpatrujący się w łucznika wielkimi rozkochanymi ślepiami musiał wyglądać dość interesująco.

Pojawienie się elfa wzbudziło w wilczycy nową wolę walki. Miała zresztą dość samego obserwowania walki, ponieważ nieumarła kreatura okazała się zadziorniejsza niż Kiti się spodziewała i kto wie jak długo Dirith wytrzyma w jej towarzystwie. Nie wiedziała jak długo tygrysołaki mogą przebywać w wodzie ale podejrzewała że te również czasem się topią. Podbiegła więc do urwiska i odszukała spory, ruchomy kamień. Zaparła się o niego łapami i zaczęła pchać. Miała już doświadczenie w zrzucaniu beczek z prochem z burt statków więc pomyślała że zrzucenie głazu na łeb nieumarłej to dobry pomysł...
AJHOŁP JUDAJ!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 26-04-2011, 21:57   #53
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Ursuson;
Nadziak (zwany czasem miedziakiem...) wbił się w czerep maszkary. Teraz wyglądała równie makabrycznie co...hm... co maszkara z nadziakiem we łbie... Metalowa ozdoba [pircing?] wcale nie ostudziła jednak bojowego zapału nieumarłej.

Dirith;

Podejrzana zmiana koloru wody w okolicy maszkary nie powstrzymała cię przed dalszym atakiem. I w sumie dobrze – odkryłeś bowiem, że owa czarna woda miała bardzo negatywny wpływ na zwinność i szybkość reakcji ofiary! Pomimo że kolejny wyprowadzony cios nie był zbyt pokazowy – trafiłeś i tym razem!

Almartelur;
Twoje strzały bardzo lubiły drowa-tygrysołaka. Ciągnęły do niego jak opiłki metalu do magnesu, nawet wbrew twojej woli! Cóż, przynajmniej pierwsza strzała dosięgła właściwego celu... druga na szczęście w nikogo nie trafiła...

Wszyscy;
Nagle ze zbocza obluzował się jeden z większych kamieni i z hukiem stoczył się w dół! Obluzował się za sprawą wilczych łap zresztą... Zanim nieumarła maszkara skumała swoim przebitym przez nadziak Ursusona móżdżkiem, co się święci, kamień runął prosto na nią! Nieumarła poszła na dno jeziorka i właśnie szamocze się na nim, przygnieciona przez kamień!

Zdaje się, że tajemnicze zabarwienie wody wokół nieumarłej to jakaś magiczna sztuczka... Tyle że mag-humunkulus towarzyszący wam dotąd chwilowo był niedysponowany [czyżby za dużo wypił na wozie z kapustą...?] Możliwe jednak, że mieszczanin-bez-pamięci, towarzyszący wam od niedawna, wie coś o tajemniczych efektach ciemnej wody, bowiem ze zdumieniem przygląda się właśnie z góry maszkarze pod kamiorkiem.

** *
Sytuacja została opanowana. Nie uratowaliście co prawda panienki z jaskini, ale za to zyskaliście nowych towarzyszów podróży. Czy też... kimkolwiek oni byli.
Mieszczanin-bez-pamięci cały czas histeryzował an temat swojego zaniku pamięci i sam już nie wiedział czy prosić o eskortę do miasta tak ekhym wesołą grupkę, czy też samemu iść przed siebie z nadzieją że pamięć mu magicznie powróci... Ostatecznie jednak większość z was również była zainteresowana dotarciem do miasta i zamku, gdzie czekała ciepła posadzka... znaczy posadka...!
A zatem wyruszyliście w dalszą drogę, traktem, którym odjechał wóz z kapustą jaki przywiózł tu Ursusona i humunkulusa [gościu jakiś zapity i nieobecny ostatnio...]

Droga upływała spokojnie. Wędrowaliście przez malownicze pastwiska i wrzosowiska.

http://www.zgapa.pl/zgapedia/data_pi..._IM000055a.JPG

Wreszcie, w oddali zobaczyliście zabudowania wsi, a dalej zamek!

http://www.tapeciarnia.pl/tapety/nor...ndia_zamek.jpg

Prezentował się całkiem nieźle!... Póki co dotarliście na próg wsi; wieśniacy w polu, pasterze przy stadach owiec... Owce były niemal wszędzie, na okolicznych pastwiskach i zboczach pagórków!

Mieszczanin-bez-pamięci bezradnie się rozgląda, chyba nic sobie nie przypomniał. Przechodzicie przez wieś czując na sobie podejrzliwe spojrzenia tubylców. W końcu mają owce, a wy macie wilka...

No i w końcu docieracie pod mury zamku!
http://darylart.com/wp-content/galle...city_walls.jpg

Most zwodzony jest opuszczony, ale w bramie stoją klasyczni strażnicy.
http://chorrol.com/files/130/ob_concept03B.jpg
Znudzeni i zmęczeni robotą, ale wybałuszający gały [zwłaszcza na chodzące drzewo]
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 27-04-2011, 22:59   #54
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=L3fYZDqb7qw&feature=related[/MEDIA]

Potwór zdechł. To się liczyło... Mieszczanin... Tak, jego herbata była dziwna, bardzo, nawet Ent to wiedział. To go niepokoiło, był za mało przerażony jak na osobę, która... widzi to. Nie był normalnym człowiekiem, mimo wszystko.

Po walce szli długo, a droga i prosta nie była. Wrzosowiska, bagna! Tak, smaczna gleba, pełno innych roślin... natura i przyroda, bezkres pól do wypasu drzewek i ich sadzonek!

Ale doszli i do miasta! Wreszcie!
Ent niemalże tanecznym krokiem ruszył przed siebie. Nowi towarzysze byli...mili ale herbatka... tak, zacne grono, wymagało zacnego miejsca! Zagaił zatem Ent do strażników
-Jesteśmy...errrr... No różnie, w większości hydraulicy, ale też i znajdzie się ktoś jak drwal- to ostatnie niemalże zabrzmiało jak przekleństwo- No... jest ta, Krystyna z gazowni- wskazał na wilczycę- No i inni... Tak... poleca nas nijaki errrr... Piotr Fronczewski. Tak...- Ent wyciągnął sztukę złota- Gdzie tu można kupić herbatę i wypić herbatę i robotę może...jakąś... Bo tak eh... No właśnie i miasto piękne macie, wiecie? A ja...tak...- patrzył się na nich- A kto jest tutejszym władykom? Nie chcecie go zmienić? Nie? aha... Nie, ja nic nie sugeruję... no bo... A...ten... No...- Spojrzał się w głąb miasta przez bramę- Tak... A gdzie są hodowcy drzew?
 

Ostatnio edytowane przez one_worm : 28-04-2011 o 16:20.
one_worm jest offline  
Stary 02-05-2011, 11:23   #55
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
- Co ja mam dzisiaj z oczami?- zastanowił się głośno, gdy następna strzała nie trafiła w umarlaka, a jakoś dziwnie chętnie zmierzała w kierunku tygrysołaka. Czy to przez te lata polowań wyrobił sobie nawyk strzelania głównie do zwierząt? Chociaż to było raczej hm półzwierze?
Almartelur chciał już naciągnąć następną strzałę, ale nagle chlup! I na maszkarę spadł dosyć potężny głaz. Elf spojrzał w stronę skąd owy kamień się stoczył i ujrzał tą samą białą wilczycę, która wcześniej rozświetlała jaskinię.
Łucznik wydał z siebie ciche: „wow!” Widać moc drzemie w tych małych łapkach. W sumie już po tej kuli światła, którą wytworzyła można było wywnioskować, że nie jest to zwykła wilczyca i ma coś wspólnego z magią. Normalne wilki przecież nie czarują. Nawet te białe. W każdym razie umarlak już był na dnie, co oznaczało, że może się dowie czegoś od nowych towarzyszy. Chciał się przede wszystkim dowiedzieć czegoś o encie i wilczycy.
Podszedł do Drzewa i usiadł na ziemi opierając się plecami o pień. Postanowił poczekać aż reszta wejdzie na górę, bo w zasadzie, co innego mógł zrobić?
- Ty jesteś z nimi? - zwrócił się do enta - Jeśli tak to co to za przedstawienie było? Przy okazji, jestem Almartelur.



Gdy już na górze pojawił się wojownik, który przytaszczył wcześniej jakże piękną panienkę, która właśnie taplała się na dnie jeziorka, zwrócił się do niego - Witaj waszmościu. Jak zapewne już wiesz, czeka Cię właśnie grad pytań, rozumiesz mnie chyba? Jak się tu znaleźliście i co się wydarzyło, że ona zamieniła się w nieumarłą istotę? I - tu spojrzał w stronę białej wilczycy i się zawahał - to wasz wilk?



Almartelur zignorował całkowicie człowieka, który ciągle coś mówił o utracie pamięci. Postanowił, że może później coś zrobi, a jak na razie skierował się razem ze wszystkimi do miasta. Idąc tak musieli wyglądać dosyć ciekawie. Tak, oryginalna gromadka. Chłopi z podziwem, ciekawością, a może przerażeniem patrzyli na tą kompanię. Almartelur nie przywykł do bycia w centrum zainteresowania tłumu, a tym bardziej do tego, że ten tłum ustępuje mu drogi. Jednak nie dziwił się tym ludziom, w końcu w każdej chwili mogli zachcieć nakarmić wilka czyimiś owcami, których pełno było w pobliżu. Nie mówiąc już o wrażeniu jakie robiło Drzewo.
Na twarzy elfa zagościł uśmiech. Teraz to oni boją się jego, nie na odwrót, jak kiedyś, gdy musiał się kryć po ciemnych uliczkach i wyczekać na ten jeden moment, by gwizdnąć komuś sakiewkę i wiać. Później zawartość i tak zawsze szła tylko na jedzenie.
Doszli w końcu do bramy i jako pierwszy odezwał się… Ent! Na jego przemówienie elfowi aż szczęka opadła.
- Ten to ma gadane… On zawsze tak? - zapytał towarzyszy.
Teraz strażnicy byli tak zdezorientowani, że nawet gdyby wszyscy przeszli przez bramę to oni zapewne dalej by stali jak słupy gapiąc się na nich.
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 03-05-2011, 04:37   #56
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Jak się okazało, maszkara była bardziej żywotna niż można się było tego spodziewać po kimś, kto właśnie przeszedł amputację praktycznie całej ręki. Dodatkowo do zabawy przyłączył się wojownik, który całkiem celnie pokazał, że mimo wszystko coś potrafi. Oczywiście Dirith nie zamierzał oddawać całej zabawy innym, i kiedy tylko piekliszcze znalazło się w zasięgu jego łapy po raz kolejny zdzielił ją ciosem zadanym na odlew. Tym razem może i obyło się bez urwanych kończyn, jednak siła tego ciosu znowuż nie była taka mała gdyż odepchnęła przeciwniczkę w stronę brzegu. Jak się chwilę potem okazało, wprost pod spadający głaz zepchnięty przez kogoś znajdującego się na zboczu. Okazało się to jednak za mało, aby ostatecznie ubić nieumarlaka, czy też w tym przypadku nieumarlaczkę, tak więc tygrysołak wziął głębszy oddech i zanurkował nie zamierzając zostawić niedokończonej sprawy szamoczącej się na dnie pod głazem. Kiedy był już na dnie, nie zamierzał się cackać i wyciągnął prawą łapę łapiąc swój cel za szyję. Jednakże podczas chwytania po wewnętrznej stronie dłoni uformował ostrza, które znacząco ułatwiło zadanie oderwania nieumarłej głowy, która została oddzielona od szyi poprzez mocniejsze ściśnięcie łapy na szyi co rozcięło trochę mięśni na tyle, że reszta została bez trudu rozerwana gdy tygrysolak odbił się od dna, a dokładniej głazu leżącego na przeciwniczce i wypłynął na powierzchnię. Co prawda głowę wypuścił po drodze, gdyż w żadnym wypadku nie zamierzał zabierać jej na pamiętkę. Dodatkowo podczas wynurzania się wchłonął ostrze, które z resztą było na pewno niewidoczne dla innych we wnętrzu dłoni a teraz już było dosłownie we wnętrzu dłoni i ręki gdzie miało pozostać dopóki nie byłoby niezbędne podczas kolejnej walki.
Zatem po zakończeniu walki rozpoczętej w jaskini, a przynajmniej tak przekonany był Dirith, czas było wydostać się z tego bajora i w końcu ruszyć dalej do miasta w którym Silversting najpewniej miał swoją siedzibę. A więc czym prędzej Dirith popłynął do brzegu na który wdrapał się całkiem sprawnie dzięki swym pazurom, które bez trudu znalazły oparcie w skalnych szczelinach. W połowie drogi likantro zaczął się jednak przemieniać w swoją drowią postać. Jego sylwetka zaczęła chudnąć aż ze skóry wyłoniło się ubranie, futro natomias zostało przez skórę wchłonięte, nogi przybrały już normalny kształt elfich tak samo jak dłonie oraz głowa. Jedyne co pozostało bez większych zmian, to oczy, oraz czarna karnacja skóry, która wcześniej była poprzecinana tygrysimi pręgami, a teraz białymi tatuażami znajdującymi się dokładnie w miejscach gdzie wcześniej znajdowały sie owe białe pręgi.
Następnie Dirith rozejrzał się przyglądając się krótko ludziom, którzy znajdowali się w jaskini. Nie powiedział jadnak nic, ani nie tracił dalej czasu, tylko ruszył dość żwawym krokiem w stronę miasta.

***

Idąc przez wieś, mroczny elf tylko przelotnie rzucił okiem na gapiących się na niego wieśniaków, jednak nie zawracał sobie nimi głowy. Bardziej zastanawiało go ile czasu zajmie mu wyperswadowanie strażnikom, że jako mroczny elf na prawdę nie posiada przy sobie broni i będzie mógł wejść do miasta. Dlatego też kiedy ujrzał znużone i zaskoczone oblicza strażników wypalił jeszcze zanim ci zdążyli zacząć standardowe przesłuchiwania wstępne pod tytułem "a teraz cie prześwietlimy dokładnie, bo mi się nudzi i masz pecha być jednym z niewielu wchodzących do miasta".
- Ani broni, ani tym bardziej nic do oclenia przy sobie nie posiadam. - Powiedział dość spokojnym, aczkolwiek raczej nie znoszącym sprzeciwu tonem podczas gdy zatrzymywał się przed podchodzącymi nieco przedstawicielami władz.

Strażnicy spojrzeli po sobie.
- Cel wizyty w mieście?
- Wejście, załatwienie moich spraw i wyjście, tak samo jak chyba każdy odwiedzający jakiekolwiek miasto? - stwierdził z lekkim sarkazmem zadając to retoryczne pytanie. Co prawda nie zamierzał się chwalić, że zamierza zabić Silverstinga, ani każdego kto stanie mu na drodze, jednak też nie zamierzał tłumaczyć byle strażnikowi, zatem odwrócił się tak aby zaraz wyminąć przeszkodę, która okazywała się mimo wszystko napastliwa.
- A dokładniej? - nalegał strażnik.
CHyba jakiś rasista...
- Wejście, znalezienie osoby do której tu przyszedłem, załatwienie swoich interesów, które z resztą w żaden sposób nie dotyczą straży, ani tym bardziej krawężników stojących przy bramie i wyjście. Tak więc nie zamierzam marnować więcej czasu, za mocno mi sie spieszy. - stwierdził pewnym siebie tonem nadal nie znoszącym sprzeciwu, po czym ruszył już normalnym tempem do środka nie zwracając na reakcję strażników, którym dość dobitnie dał znać gdzie jest ich miejsce. Co prawda może i nie było to najlepsze rozwiązanie, gdyż w wielu przypadkach takie postawienie sprawy skończyło by się jeszcze dokładniejszym przesłuchiwaniem kłopotliwego jegomościa, jednak na szczęście strażnicy odpuścili i nie zatrzymywali go już dłużej. Co prawda spory udział miała w tym reszta grupy z którą szedł, lub też zawsze mogłoby się zdarzyć tak, iż owi strażnicy nie chcieli zbytnio niepokoić mrocznego elfa, żeby samemu nie nagrabić sobie kłopotów.
Nie mniej jednak nie zmieniało to faktu, że Dirith w końcu był w mieście w którym gdzieś znajdowała się pracownia tego przeklętego maga, który właśnie był w posiadaniu księgi zawierającej sporo technicznych szczegółów dotyczących jego osoby i która była mu niezbędna jeśli chciał dalej prowadzić na sobie eksperymenty mające na celu zrobienie z niego jeszcze lepszej maszyny do zabijania.. to jest jeśli zamierzał zakończyć je sukceszem, gdyż na porażkę i jakieś nieprzewidziane mutacje nie mógł sobie zbytnio pozwolić, tudzież nie chciał sprawdzać jak słaby może się stać jeśli nie uda mu się odpowiednio dobrać składników.
Tak więc mroczny wlf szybko rozejrzał się po okolicy w poszukiwaniu jakiś wież, lub wysokich budynków poza zamkiem, które mogłyby świadczyć iż rezyduje w nich mag, Gdy już to zrobił zamierzał oczywiście w pierwszej kolejności je odwiedzić i rozejrzeć się nieco. A nuż owy właściciel ogłaszałby wszem i wobec kto jest właścicielem danej wierzy przez umieszczenie swojego nazwiska na jakimś szyldzie lub w podobny sposób. Jednakże póki co nie zamierzał jeszcze o nikogo wypytywać, gdyż nie chciał na siebie póki co zwracać dużej uwagi. A jak wiadomo, praktycznie każdy osobnik który ni z tego ni z owego zaczyna się o coś wypytywać praktycznie zawsze zwraca na siebie uwagę. Czy to osoby której szuka, czy też innych ciekawych person, jednak z uwagi na to, iż Dirith chciałby wziąć Silverstinga z zaskoczenia, po prostu musi jakimś cudem się opanować i postarać się w miarę dyskretnie dowiedzieć potrzebnych mu rzeczy aby zamierzany atak był faktycznie przeprowadzony z zaskoczenia.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 03-05-2011, 14:18   #57
anO
 
anO's Avatar
 
Reputacja: 1 anO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znany
Ano stał na brzegu jeziora z wyciągniętym mieczem i obserwował jak grupa próbowała na dobre uciszyć wodnistego maszkarona. Czekał na skraju skał gotowy do uderzenia, ale nie zamierzał wskakiwać do jeziorka bo wiedział jak marne ma szanse na skuteczną walkę w wodzie. Tym czasem jego nowi znajomi całkiem nie źle sobie radzili. Ciosy, które zadawał tygrysołak robił wrażenie i Ano szybko zdał sobie sprawę, że nie chciałby go mieć za przeciwnika. Gdy nadziak wojownika wbił się w głowę nieumarłej dziewczyny był pewien, że to koniec tej jak nie patrzeć nie równej walki. "Chyba przeliczyłaś swoje umiejętności piękną". Jednak ku jego zdziwieniu, uderzenia wojownika nie zrobiło na zombi większego wrażenia. I właśnie w tym momencie na pomoc przyszła wilczyca. Widząc spadający głaz z klifu do wody wprost na nieumarłą dziewkę zagwizdał z podziwu. "Widać nie przebiera ona w środkach. Ciekawe byłoby jednak gdyby pomyliła się o kilka metrów". Teraz już był przekonany, że biały wilk nie należy na najzwyklejszych w swoim gatunku oraz że spokojnie może zacząć się wdrapywać po klifie, bo walka została zakończona. Wcale mu nie przeszkadzało, że nie przyczynił się do zabicia maszkary. Wręcz był zadowolony, że nie musiał brudzić swojego ostrza na to paskudztwo. Wspinaczka nie należała do najłatwiejsza, ale w końcu udało się mu się wdrapać na samą górę. Przysiadł sobie na trawce i wziął dwa głębsze w dechy. "Nie jest ze mną dobrze jak łapie zadyszkę po takiej wspinaczce". Przyjrzał się uważnie drzewcowi oraz dwóm jegomościom. Jednego kojarzył był to elfa z jaskini. "Może umie uwalniać się z więzów, ale łucznik z niego żaden". Drugi natomiast sprawiał wrażenie nie do końca zdrowego. Gdy już wszyscy byli na górze powiedział - Dzięki za pomoc w uratowaniu skóry. Zwą mnie Ano Nules. - wyjął z torby przemoczoną mapę, która kupił przed rejsem na wyspę. Na niewiele się jednak ona zdała. Nie dość, że wszystko było rozmazane, to na horyzoncie nie było żadnego punktu odniesienia. - Wie może ktoś dokąd prowadzi ten trakt? - chciał jak najszybciej dotrzeć do jakiejś gospody, napić dobrego piwa i wypocząć po ostatnich wydarzeniach.
Miał wiele pytań do towarzyszy, ale w zadaniu ich wyręczył go Almartelur. Podszedł więc bliżej do wojownika, żeby wszystko dokładnie usłyszeć. " Może od niego czegoś się dowiem, bo ze strony drowa raczej nie mam co liczyć na wylewność".
Za nim zdążyli dotrzeć do wioski wyschły mu już włosy i ubrania. A wioska jak wioska nic szczególnego parę domostw, kilku zdziwionych wieśniaków i żadnej karczmy. Za to w oddali widać było mury zamku.
Gdy dotarli do zwodzonego mostu i pary strażników, spojrzał na swoją kompanie i szybko zdał sobie sprawę, że takiej ekipie nie będzie łatwo przedostać się na drugą stronę murów. "Lepiej nie przyznawać się, że ich znam, jeśli nie chce mieć kłopotów. Zaraz zatrzyma nas grad pytań strażników Po co? Do kogo? Dlaczego?". Dlatego Ano pozostał z tylu. "Jeśli wpuszczą drzewca, w co wątpię, to i ja wejdę bez problemów, a jak nie? Nie znam ich czekam spokojnie w kolejce do miasta i pierwszy raz na oczy ich widzę."
Gdyby udało Ano przedostać się do miasta pierwszy co zrobi to zapyta się o najbliższą gospodę i tam spędzić najbliższą noc. Pieniądze jak miał przy sobie powinny jeszcze spokojnie wystarczyć na nocleg i posiłek. Dopiero później pomyśli jak dostać się do swojego starego kumpla, a teraz właściciela zamku.
 
anO jest offline  
Stary 03-05-2011, 17:20   #58
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
- Oto część sztuki władzy. Nigdy się nie poddawaj. Nigdy nie pokazuj im swojego strachu. Ponad wszystko - nigdy nie pozwól im siebie zobaczyć rannego. Nigdy nie płacz w ich obecności. Nigdy.
- Dobrze, mistrzu.
~ Nauki mistrza Terayatechi


Reitei przyglądał się beznamiętnie tym, którzy siłowali się w dole, w jeziorze, z nieumarłym stworzeniem. Pół-elf stąpając lekko, fantazyjnie dotarł do miejsca, w którym stał już ent, pospolicie wyglądający parobek oraz inny elf, który dosyć nieudolnie próbował wspomóc walczących, na dystans. Zaintrygować potrafił Reitei'ego jedynie ten pierwszy, gdyż mieszczański kupczyk i łucznik byli jedynie innymi odcieniami szarości w bogatej rzeczywistości de Gyor'a. Drzewo wybrało się na spacer za las...? Hahaha... Cudownie, ktoś taki również może się okazać przydatny. Do czasu. Reitei nie odezwał się ani słowem, gdy zbliżył się do grupy, ale nie próbował również wywołać złego wrażenia na nowopoznanych, więc obdarzył ich serdecznym uśmiechem. Zwyciężyli. Zmagania kilku osób z obydwu grup sprawiły, że nieumarła zginęła i zanurzyła się w niebieskiej toni. Teraz zwycięzcy wdrapywali się powoli pod górę, do miejsca, w którym Reitei stał z wraz z innymi.

Pół-elf uśmiechnął się jadowicie. Osoby z jednej strony będą z pewnością myślały, że był wraz z drugą grupą i na odwrót, co pozwoli mu uniknąć niezręcznych pytań, na które teraz nie spieszy mu się odpowiadać. Cóż... Gdyby tylko jego nowi przyjaciele wiedzieli jaki los był im szykowany. Ale Vivaldus wiedział doskonale, że okoliczności zgotowały mu jeszcze lepszą drogę. Ta drużyna, właściwie okrojona i oszlifowana będzie destrukcyjną siłą. Będzie potrzebowała mistrza. A więc tak, Reitei usiadł na przydrożnym kamieniu i przypiął sobie z powrotem flet do pasa przerzuconego przez ramię, na którym wisiał obecnie ciężki półtorak, którym nie każdy pół-elf potrafiłby się posłużyć. Gdy cała zbieranina była już na miejscu Reitei zaśmiał się do siebie. Rozpocznijmy grę... Nie wszyscy mi się przydadzą. A niektórzy już mnie drażnią... Haha.... W momencie, gdy przeczesywał palcami swoje błękitne włosy, wciąż jeszcze wilgotne, padło pytanie rzucone przez łucznika do wojownika, którego minął w grotach:

- Witaj waszmościu. Jak zapewne już wiesz, czeka Cię właśnie grad pytań, rozumiesz mnie chyba? Jak się tu znaleźliście i co się wydarzyło, że ona zamieniła się w nieumarłą istotę? I, to wasz wilk?

Z odległości kilku metrów, które dzieliło go od grupy podniósł po raz pierwszy głos i rzekł, przyjmując nonszalancką, lekko drwiącą pozę, lecz głosem ciepłym, młodzieńczym:

- Kobieta, która zamieniła się w nieumarłą istotę to jedna z osób, które was uwięziły, kochani... - błysnął dziwnym, nieprzyjemnym uśmiechem - I jedyna z tej bandy, której nie zdążyłem zabić, dopóki jej jęki nie zwabiły kolejnych ludzi. Została porażona przez jakieś rośliny, które zagnieździły się w jaskini, przed przemianą. Wolałem nie podzielać jej losu, bycie nieumarłym byłoby irytujące.

Skinięciem głowy wskazał na wojownika i jego przyjaciół, dając im do zrozumienia, że nie byli potrzebni, gdyż on wcześniej zatroszczył się o akcję ratunkową dla drugiej grupy ludzi. Zmrużył oczy, chociaż jego nowi towarzysze musieli już dostrzec niecodzienny tatuaż, wypalony na jego urodziwej twarzy. Reitei de Gyor poszukiwał odpowiedzi, jego wędrówka w okół nich właśnie była skoncentrowana, a z kilkoma innymi osobami podróż może nie będzie się wydawała tak nużąca. Reitei lubił przebywać sam, ale kogóż nie męczyła samotność? Wolał wykorzystać i zabawić się tymi ludźmi, którzy prędzej, czy później i tak będą musieli odpaść z gry. Życie Vivaldusa było pełne pytań, naturalnie jednak, on wolał myśleć o nich jak o zagadkach, które trzeba rozwiązać, zanim jego istnienie całe nie zamieni się w tajemnicę. Wyruszyli więc - Reitei szedł raczej na przodzie grupy, grając na flecie i przysłuchując się rozmawiąjącym. Był szczęśliwy, jego zła dusza jakby na chwilę zerwała tragiczne kajdany przeszłości pół-elfa i pozwoliła ponieść się traktem w przód, po horyzont. Wiatr delikatnie muskał osobliwą, lecz piękną, błękitną grzywę de Gyora. Słońce opromieniało jego oblicze. Tak, radował się. Haha...

Wioskę szybko zostawili w tyle i zbliżyli się do miasta, aktualnego celu ich wędrówki. Zawzięty pół-uśmiech, rzadko kiedy schodzący z twarzy pół-elfa dawał znać, że jest pewien, że szybko wejdzie do miasta. Kolor włosów i tatuaż mogły zdradzać co prawda użytkownika magii, ale ciężkie ostrze na plecach mówiło wiele o prawdziwej profesji Reitei'ego. Po wejściu do miasta De Gyor spróbuje, podobnie jak Ano, jak najprędzej znaleźć się w karczmie, przy kielichu wina, lub kuflu schłodzonego piwa. Tych, którzy wraz z nim spędzą najbliższy czas opłaci się poznać bliżej... Czyż nie, Reitei?
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline  
Stary 03-05-2011, 19:39   #59
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiti nie zamierzała zbliżać się do jeziora w którym pływała nieumarta maszkara, ani tym bardziej do samej maszkary. Kiedy kamień runął na potwora biała wilczyca podskoczyła i szczeknęła z radości. Dla kleryka bez rąk taki wyczyn był nie lada wyczynem. Przyduszona maszkara wyglądała na niegroźną i wilczyca nie zastanawiała się nawet na próbami podniesienia kamienia i dobiciu celu. Grunt, że ten był unieruchomiony. Tera zechciała tylko znaleźć się jak najdalej od kamienia i maszkary podkarmieniem. Zakładając że Dirith prędzej czy później zechce dokończyć grę w piłkę i pogrzebać pod kamieniem, zamierzała jak najprędzej znaleźć si jak najdalej od maszkary.

Obserwowała elfa który właśnie do nich dołączył. Był przystojny a do tego odważny! Co prawda zdało się jej że szykował podświadomie niemal zamach na Diritha, strzały coś blisko głowy tygrysołaka latały... Ale póki co zdawał się w porządku. Odeszła do niego, machając ogonem i robiąc wielkie oczy szczeniaczka. Zaczęła się do niego łasić, okazując zadowolenie że wyszli z groty żywi i pokonali nieumartą bestię. Do tego, pewnie elf o tym nie wie, ale biała wilczyca była kiedyś elfką i brakowało jej bardzo elfiego towarzystwa.

Zainteresowało ją też drzewo. Chodzący dąb. Elfy miały zawsze z entami dobre układy, wszak razem nie raz bronili swoich lasów czy miast. Może z wilkami enty miały nieco gorsze układy, ale Kiti zawsze podziwiała enty za ich mądrość.
„Dawno nie widziałam enta... – pomyślała, patrząc na drzewo. – Podobno świetnie rozumieją zwierzęta... Ciekawe, czy rozumie moją mowę!”
Podeszła do enta, przyjaźnie machając ogonem i wpatrując się w jego „twarz”.
„Witaj! – szczeknęła na powitanie. – Mam na imię Kiti i jestem... jakby to powiedzieć... elfką, która za sprawa pewnej klątwy i zbiegu skomplikowanych wydarzeń stała się zaklętą, białą wilczycą. Pewnie już zauważyłeś, że znam się trochę na magii leczniczej i jestem klerykiem... Cieszę się, że mogę spotkać znów przedstawiciela twej niesamowitej rasy! Dziękuję, że wspierałeś nas w walce z tym nieumałym piekliszczem! Dokąd zmierzasz, przyjacielu? Ja podróżuję z Dirithem, to ten... drow tygrysołak, tam w jeziorku... Jest członkiem mojego Stada, mojej Watahy! – powiedziała z dumą. – Wiele razem przeszliśmy i nadal z nim podróżuję...”

Człowiek mieszczanin, który zdawał się być magiem, histeryzował coś o zaniku pamięci i próbie dotarcia do miasta. Kiti trzymała się z dala od tego podejrzanego człowieka. Kiedy szli traktem do miasta, trzymała się przy Drzewie lub Elfie. Stado powiększyło się! Kiti trzymała ogon radośnie w górze, zadowolona. Gdy dotarli do wsi trzymała się blisko elfa, strojąc grzeczne miny i udając jego wiernego towarzysza podróży. Elfy często przecież widywano z wilkami, na pewno częściej niż z psami! Udawała że owce i kozy wokół absolutnie ją nie interesują i szła grzecznie przy nodze Elfa. Kiedy doszli do zamku i bramy ze strażnikami przybrała tę samą taktykę. W końcu chyba strażnicy nie będą na tyle łupi, by kazać uzbrojonemu w łuk Elfowi pozostawić za murami miasta jego wiernego towarzysza podróży, wilka!

„Dirith tez podąża do tego miasta! Muszę wiedzieć, co on knuje!!!”
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 03-05-2011, 20:55   #60
 
Zekhinta's Avatar
 
Reputacja: 1 Zekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie cośZekhinta ma w sobie coś
Czymkolwiek była nieumarła panna, została raz na zawsze – a przynajmniej na to wyglądało – załatwiona. Szrama odetchnęła z nieukrywaną ulgą i teraz na spokojnie popatrzyła po obecnych bo trzeba przyznać, ale takiej zbieraniny to w życiu nie widziała. A widziała nie jedno! Chociaż ciężko było to zauważyć na pierwszy rzut oka to jednak w tej niesamowitej drużynie przeważali ludzie i to z nimi miała zamiar trzymać Szrama. Nie, żeby była jakąś rasistką, co to, to nie! Bogowie kochają wszystkie swoje dzieci... czyż nie? Jednak kobieta nie miała zamiaru biegać po lesie z elfem, wilkiem i drzewem... jeśli drzewo może biegać. Z Greenpeace’u to ona nie była do drzew się przywiązywać nie będzie.

W końcu ruszyli, jak się okazało wszyscy zusammen do kupy, w stronę miasta. Szrama zauważyła, że wojownik, z którym była uwięziona w jaskini trzyma się z tyłu. Cóż, biorąc poprawkę na tę całą menażerię, to dość logiczne rozwiązanie.
Chociaż i ona wyglądała nieco... egzotycznie, postanowiła zaryzykować, że mężczyzna, Ano, jeśli dobrze usłyszała jego imię, jej nie pogoni. Zrównała się więc z nim nieznacznie, uśmiechnęła krótko na powitanie i bez słowa kontynuowała wędrówkę.

Przejście przez wieś było dość widowiskowe, ale czemu się dziwić? Zresztą, jeśli Szrama myślała, że we wsi było dziwnie, to nie wiedziała, jak określić to, co miało miejsce przed bramami miasta. Drzewo wykazało wysoki poziom elokwencji (chociaż mówiło bardziej tak, jak by nauczyło się kilkunastu słów od ludzi i teraz postanowiło je wszystkie zaprezentować!), drow zresztą mu zawtórował... Teraz Szrama nie dziwiła się, czemu Ano wolał się trzymać z dala od tej ciekawej gromadki.

Dlatego też kobieta udając, że nie zna nikogo z obecnych po prostu czekała na dalszy rozwój wypadków, jednocześnie, niby od niechcenia, oglądając mury miasta. Jeśli w końcu wejdą do miasta, pierwsze kroki kieruje również do karczmy, chętnie do tej, co i reszta towarzyszy.
 
__________________
"To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie." - Robert A. Heinlein
Zekhinta jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172