Nie szło dobrze. Orkowe pancerze okazały się warte więcej niż Wolfgang przypuszczał. Strzały z muszkietów i kusz jakkolwiek celne, nie zebrały satysfakcjonującego żniwa. Orkowie z impetem wpadli na tarczowników. Dla wielu z nich było to ostatnie w życiu osiągnięcie, ale i po stronie ludzkiej piechoty padły pierwsze trupy. Zdecydowanie nie szło dobrze.
Sytuacja początkowo zbiła Wolfganga z tropu. Nie był co prawda żółtodziobem, ale prawdziwego doświadczenia w boju, szczególnie z tak potężnym przeciwnikiem nie miał. Przez chwilę rozglądał się tylko niezbyt przytomnie i przeklinał w duchu. Potem jednak wziął się w garść. Przede wszystkim musiał ratować swoich ludzi.
- Zewrzeć szereg! - ryknął Schnitze, przekrzykując harmider bitwy. - Tarczownicy, walka defensywna! Wciągać rannych jak się da! Muszkieterzy, bagnet na broń! Do ataku! Kusznicy, strzelać bez rozkazu!
Hochlandczycy błyskawicznie wyciągnęli bagnety i umocowali je na lufach muszkietów. Stojąc blisko za tarczownikami oba szeregi mogły kłuć orków w głowy i korpusy, pozwalając tym pierwszym skupić się wyłącznie na parowaniu i unikaniu orczych ataków, co przecież i tak nie było proste.
Kusznicy przeładowywali swoją broń najszybciej jak mogli. Każdy strzelał we własnym tempie i praktycznie żaden bełt się nie marnował. Część pocisków szybowała nad głowami ludzi, a pokaźny wzrost orków okazywał się w tej sytuacji przekleństwem. Reszta pozbawiała życia, albo przynajmniej zapału to walki te z goblinów, które podeszły za blisko.
Wolfgang przyglądał się wszystkiemu uważnie. Bez pośpiechu przeładowywał swój własny muszkiet i posyłał pocisk tam, gdzie akurat było jego zdaniem najgoręcej. Spokojnym (mimo mocnego podenerwowania), ale silnym głosem kazał żołnierzom powoli się wycofywać i trzymać zwarty szyk.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy |