Matt szedł rowem pierwszy, a ręce trzęsły mu się jak galareta. Spojrzał za siebie. Twarze jego ludzi były równie przerażone jak on sam. W tym był właśnie cały problem. To byli JEGO ludzie i to on musiał zadbać o to, żeby wszyscy wrócili do domów w jednym kawałku. Nadal nie przyzwyczaił się do tego, że jest dowódcą. - Dobra panowie, robimy tak: po rozpoczęciu natarcia, ja i Joseph rzucamy granaty dymne na przedpole, a Raul daje zaporowy dopóki dym nie zgęstnieje. Później biegniemy dwójkami, tylko nie lecieć mi obok siebie! Stone i Black biegniecie pierwsi do budynku naprzeciw, wrzucacie odłamkowy przez okno i oczyszczacie budynek. Następnie to samo Stafford i Brown, z tym, że biegniecie do budynku na prawo. Green i Hall biegniecie do Black’a, a ja z Campbellem po was do Joseph’a. Lee i David biegniecie do Black’a, ale tylko jeśli nie będą strzelać w waszą stronę. Shepardson, Gary i Carter zostają w rowie i nas osłaniają. Dołączycie gdy dam wam znać. Biegniemy w pięciosekundowych odstępach. Jakieś pytania? - Tak sir, co jeśli natarcie jako takie się nie rozpocznie? To znaczy jeśli Niemcy nie zaczną strzelać? - Wtedy biegniecie tak jak powiedziałem, tylko bez używania granatów. I tych dymnych na przedpolu i odłamkowych w budynkach. A jak młyn rozpocznie się gdy będziemy biec, wtedy wracamy do poprzedniego planu. Siedzący w rowie rzucają dymne, a zdobywanie budynków idzie dalej z odłamkowymi. Ruszył dalej, jednak po chwili jeszcze raz się zatrzymał, westchnął i powiedział - Powodzenia chłopcy.
Ostatnio edytowane przez MatrixTheGreat : 18-05-2011 o 12:07.
|