Markus odprowadził wzrokiem wychodzących, a potem zaczął sobie szykować wygodne siedzisko. Nawet jeśli miała ich czekać walk, to i tak oni na tę walkę mogli poczekać w warunkach zapewniających nieco więcej wygody.
Złożony na kilka części koc okazał się dostatecznie miękki, by móc na nim wygodnie usiąść, zaś kaftan kolczy i skórzana kurta w dostatecznym stopniu chroniły cho przed chłodem
- Posiedzimy trochę bez światła - powiedział. - Trzeba będzie zacząć się przyzwyczajać do życia kreta - zażartował.
Usiadł wygodniej, potem jeszcze raz się upewnił, czy broń jest pod ręką. W końcu nie musieli stać w oknach z bronią w rękach.
Gdy Zachariasz-siewca paniki wpadł do domku Markus powiedział w miarę spokojnie:
- Bez paniki... Ilu ich jest, co to znaczy "Idą tutaj"? Akurat do nas w odwiedziny?
- Jeśli się da - powiedział do reszty - otwórzcie po cichu klapę od piwnicy. A nuż trzeba będzie któregoś tam wrzucić. A poza tym siedzimy cicho i udajemy, że nas nie ma. Równie dobrze mogą nas minąć. Jeśli tu wejdą to ich zaskoczymy i pozabijamy, zanim oni zrobią to z nimi.
- Gynterze - mówił dalej - weź szablę. Alesso, trzymaj się gdzieś z dala. Bardziej się przydasz później. |