Wagner z dwójką przybocznych został trochę z tyłu, na lewej flance piechoty. Samotną trójką jeźdźców jak na razie nikt się nie zainteresował, wiec miał dobry obraz na pole bitwy. Wynikało z niego, że po tej bitwie czeka go długa odprawa ze swoim oficerami, na temat interpretacji jego rozkazów, choć wziął sobie pod rozwagę, że jeszcze się zbyt dobrze nie znają i musi być bardziej... precyzyjny.
Sytuacje oceniał szybko, jak zawsze, więc po paru sekundach ruszył najszybciej jak się dało skrajem lasu za plecy linii piechoty. Tam tez dopadł Schintzego. - Nie w las! - wykrzyczał mu niemal w twarz, starając się zagłuszyć huk muszkieterowych salw - Nie daj się zepchnąć do lasu! Między drzewami mur tarcz się załamie a jazda nie będzie miała miejsca na szarże. Trzymać pozycje! Ani kroku w tył! -
Jak mu się zdawało, tym razem był dość precyzyjny, więc nie czekając na odpowiedz, ruszył dalej skrajem drzew, w stronę lekkiej jazdy Mosera. Objechał napieranie przez nią gobliny, aby go nie spowalniały. - Moser! Gdzie jest Moser?! –
Wykrzyczał do kogoś, kto zdawał się dowodzić tą zgrają, nie widząc znanego sobie oficera wśród jeźdźców. - Nie żyje. -
Padła krotka odpowiedz, która Wagner skwitował jedynie skinieniem głowy. Na żale czas przyjdzie później. - Oderwać się do wroga i za mną! -
Rozkazał nie znoszącym sprzeciwu tonem. Lekka jazda po chwili oderwała się od cieszących się z takiego obrotu sprawy goblinów i uformowała się niedbale po obu stronach flankujących w podobny spód jego samego dwójki lansjerów. - On! -
Wskazał mieczem przywódcę orków szturmującego mur z tarcz. - Pięćdziesiąt sztuk złota, za jego głowę na włóczni! -
Zbieranina świętej pamięci Mosera wyglądał na takich, do których ta suma może przemówić, więc powinna dodać im skrzydeł. - W szyk! Za mną! -
Wagner poprowadził ich między grupami goblinów prosto na tył formacji orków. - Do szarży! –
Rozkazał szykując konia do galopu, jednocześnie chwytając wbitą w ziemie, orczą długą włócznie. Lata spędzone w siodle pozwały mu sprawnie manewrować drugą ręką, toteż z całych sił zadął w róg, dając sygnał Siedliczowi, że czas wracać. Czysty dźwięk bojowego rogu z północy rozległ się nad pobojowiskiem, zwracając uwagę wszystkich walczących. Również orczego przywódcy, który odwrócił się, sprawdzając zagrożenie za swymi plecami. O też Wagnerowi chodziło, każdy sposób odciążenia walczącej o życie piechoty był dobry. - Sztandar! –
Rozkazał jednemu z przybocznych i nad zbieraniną kawalerzystów załopotał sztandar twierdzy Jargara i Ostermaku. - DO ATAKU! –
Krzyknął najgłośniej jak umiał i cała formacja runęła do szarży. Karl pędził na samym środku z włócznią skierowaną prosto w wodza orków. Jego śmierć, załamie ich morale, a to będzie już definitywny koniec zielonej zbieraniny. Jeśli włócznia nie wystarczy, to miał jeszcze nabity pistolet za paskiem a na końcu stary, wierny miecz. Tak czy siak, czas zabić trochę orków! |