Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2011, 23:18   #102
Makotto
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Creap uważnie obserwował elfy, patrzące nieufanie na Boracka, czy jak on się tam zwał, oraz na czarodziejkę. Barbarzyńca rad był z tego że nikt go nie zauważył, a nawet jeśli, to nie zwrócił na niego uwagi. Po dłuższej chwili, w miarę bystry wzrok wikinga napotkał pewne znaczące szczegóły anatomiczne u elfa stojącego obok. A konkretniej, to elfki.

Odchrząknął cicho, sprawiając że ukryte pod kapturem oczy zwróciły się w jego stronę. Wraz z zielonymi ślepiami, w gardło Cracka skierował się grot strzały w mgnieniu oka nałożonej na cięciwę.

-Witaj piękna niewiasto, i pozwól mi orzec te słowa…- zaczął, z trudem przypominając sobie początek jakiejś ballady zasłyszanej na południu. Po kilku sekundach ciszy odkrył że więcej nie pamięta.

-Hej.- zaimprowizował w końcu, uśmiechając się możliwie uwodzicielsko. Lekko przekrzywiony uśmiech utworzył sporą wyrwę w zaroście mężczyzny.- Co słychać, piękna? Jestem Creap aep’Crack.

-Thaess aep.- burknęła zwiadowczyni, niechętnie opuszczając broń. Creap uśmiechnął się jeszcze szerzej, pobłogosławiony lingwistyczną ciemnotą.

-Tak tak, aep’Crack. Normalnie bym kazał bić się w ryło z powodu delirki, bo oto widzę piękną pannę w środku głuszy…- zaczął szarmanckim tonem.

Przerwał gdy dziewczyna zrzuciła z głowy kaptur i spojrzała na niego z ognikami wściekłości w oczach. Czubka nosa barbarzyńcy, dotknął koniec długiego sztyletu do pchnięć.



-Thaessa aep arse! – warknęła już groźniejszym głosem.- Ell’ea? Esseath tearth? Pest aen va , Dh’oine!

Elfka odczekała chwilę, obserwując uważnie wielką twarz niechcianego rozmówcy. Z pogardą wykrzywiała usta, pochylając się nad siedzącym wikingiem. Oblicze wielkiego mężczyzny nie zmieniło się ani trochę, on sam zaś zezował usilnie na ostrze dotykające czubka jego nosa. W końcu uśmiechnął się z powrotem.

-Kozik!- oznajmił, jakby to miało rozwiązać wszystkie problemy związane z ich obecnością na terenie elfów. Zwiadowczyni lekko rozchyliła usta i zmarszczyła brwi, nie do końca pojmując co się tu właściwie stało. Powoli i nieufnie cofnęła broń, obrzucając mężczyznę podejrzliwym spojrzeniem.

-Foile, aen que?- zapytała kącikiem ust swoją dowódczynię. Sam Creap nadal siedział pod drzewem, uśmiechając się z uprzejmym niezrozumieniem na twarzy.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline