Creap uważnie obserwował elfy, patrzące nieufanie na Boracka, czy jak on się tam zwał, oraz na czarodziejkę. Barbarzyńca rad był z tego że nikt go nie zauważył, a nawet jeśli, to nie zwrócił na niego uwagi. Po dłuższej chwili, w miarę bystry wzrok wikinga napotkał pewne znaczące szczegóły anatomiczne u elfa stojącego obok. A konkretniej, to elfki.
Odchrząknął cicho, sprawiając że ukryte pod kapturem oczy zwróciły się w jego stronę. Wraz z zielonymi ślepiami, w gardło Cracka skierował się grot strzały w mgnieniu oka nałożonej na cięciwę.
-Witaj piękna niewiasto, i pozwól mi orzec te słowa…- zaczął, z trudem przypominając sobie początek jakiejś ballady zasłyszanej na południu. Po kilku sekundach ciszy odkrył że więcej nie pamięta.
-
Hej.- zaimprowizował w końcu, uśmiechając się możliwie uwodzicielsko. Lekko przekrzywiony uśmiech utworzył sporą wyrwę w zaroście mężczyzny.-
Co słychać, piękna? Jestem Creap aep’Crack.
-
Thaess aep.- burknęła zwiadowczyni, niechętnie opuszczając broń. Creap uśmiechnął się jeszcze szerzej, pobłogosławiony lingwistyczną ciemnotą.
-
Tak tak, aep’Crack. Normalnie bym kazał bić się w ryło z powodu delirki, bo oto widzę piękną pannę w środku głuszy…- zaczął szarmanckim tonem.
Przerwał gdy dziewczyna zrzuciła z głowy kaptur i spojrzała na niego z ognikami wściekłości w oczach. Czubka nosa barbarzyńcy, dotknął koniec długiego sztyletu do pchnięć.
-
Thaessa aep arse! – warknęła już groźniejszym głosem.-
Ell’ea? Esseath tearth? Pest aen va , Dh’oine!
Elfka odczekała chwilę, obserwując uważnie wielką twarz niechcianego rozmówcy. Z pogardą wykrzywiała usta, pochylając się nad siedzącym wikingiem. Oblicze wielkiego mężczyzny nie zmieniło się ani trochę, on sam zaś zezował usilnie na ostrze dotykające czubka jego nosa. W końcu uśmiechnął się z powrotem.
-
Kozik!- oznajmił, jakby to miało rozwiązać wszystkie problemy związane z ich obecnością na terenie elfów. Zwiadowczyni lekko rozchyliła usta i zmarszczyła brwi, nie do końca pojmując co się tu właściwie stało. Powoli i nieufnie cofnęła broń, obrzucając mężczyznę podejrzliwym spojrzeniem.
-
Foile, aen que?- zapytała kącikiem ust swoją dowódczynię. Sam Creap nadal siedział pod drzewem, uśmiechając się z uprzejmym niezrozumieniem na twarzy.