Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2011, 02:46   #231
Noraku
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Synowie zlekceważyli wołania najemnika oraz flisaka i dalej naprężali mięśnie. Karczmarz przeklinał pod nosem. Wyglądając przez dziurę, liczył nadciągających przeciwników. Nagle zasunął zasuwę. Z drugiej strony dało się słyszeć głuche uderzenie, jakby coś wbiło się w drewno.
- Cichaj mi tu jeden z drugim! - warknął w stronę drużyny. - Przy odrobinie szczęścia mają nad nami tylko pięciokrotną przewagę. Gdzie chcecie przed nimi uciec? Wasze konie mogą nie wytrzymać drugiej takiej przeprawy, a jeżeli dopadną was na otwartej przestrzeni będzie po was, nie pomoże nawet krasnolud. Co innego tutaj. Palisada jest wbita głęboko i z najwytrzymalszego drzewa w okolicy. Jeżeli już się przełamią to ciasnota ograniczy im pole manewru. Padną jak Kislevska jazda w Dradfurd, bez obrazy.
Ostatnie słowa zostały wypowiedziane w kierunku kislevczyka. Ostatnie czego teraz by chcieli to jakieś niesnaski. W mędzyczasie jego synowie zastawili wrota wozem. Małymi siekierkami rozbili tkwiące na nim beczki i rozlali płyn na cały wóz i okolicę. Będzie to ostatnia zapora po padnięciu bramy.
- Jeżeli zaś wydarzy się najgorsze, to zawsze pozostaje piwniczka. Ma solidne drzwi i zapasy niczym przy oblężeniu. Jest tam też jedyne wyjście awaryjne. Kiedy te pustogłowy będą plądrować to wymkniemy się po cichu. Przy błogosławieństwie Randala minie kilka godzin zanim się zorientują, że zniknęliśmy.
Trójka towarzyszących najemników przeniosła ich broń ze stajni do karczmy i zmierzała już w stronę zgromadzonych. Nie było czasu dyskutować. Powietrze przeszył świst, a po chwili na plac zaczęły spadać strzały. Nie przypominał wojskowego gradu. Pojedyńcze pociski wbijały się w ziemię nie czyniąc żadnej szkody. Wszyscy czym prędzej schowali się pod bezpiecznym dachem. Karczmarz i jego synowie wybili szyby w oknach i ustawili kuszę w gotowości. Jedna leżała obok Wolfganga, a jej bełt umoczony był w spirytusie. Przy drzwiach znajdowały się już meble, gotowe do zatarasowania wejścia, by dać im wszystkim szanse dostania się do piwnicy. Żona gdzieś zniknęła, najprawdopodobniej schowała się za radą męża i oczekiwała końca bitwy.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline