Ile prawdy tkwiło w słowach szanownego gospodarza? Trudno było to ocenić. Z pewnością sporo. A ich konie były zmęczone i mogłyby nie znieść trudów ucieczki. Co prawda gdyby napastnicy przedarli się przez palisadę, to wierzchowce i tak by były stracone, ale lepsze to, niż stracić głowę.
- Zabierzmy kapłana do piwnicy - zaproponował Gotfryd, po czym dał dobry przykład, idąc do góry po chorego.
Gdy kapłan znalazł się już w piwnicy Gotfryd pobiegł do stajni. Samo siodło nie było mu potrzebne (po co miałby je targać na grzbiecie, gdyby miał iść pieszo po stracie konia), ale sakwy i koc lepiej było mieć pod ręką.
Zostawił je przy zejściu do piwnicy, a sam stanął przy oknie z gotową do strzału kuszą.
- Macie może jakieś zapasowe? - wskazał na leżącą na podłodze kuszę. Jak kto lezie przez palisadę, to stanowi łatwiejszy nieco cel i warto taką chwilę wykorzystać.
Dorzucił do swego zapasu jeszcze kilka bełtów. Teraz tylko pozostawało czekać na to, co zrobią napastnicy. Może, nie mogąc sforsować bramy, dadzą sobie spokój i wrócą do lasu. |