Zabójca nie zaatakował zielonoskórych od razu. To by było zbyt łatwe. Po za tym czym jest walka z tak nieliczną grupą. Thrunmir zakładał, a raczej miał nadzieję, że jest to po prostu patrol należący do większej grupy goblinów.
Przejechał grubymi, wytatuowanymi palcami po grzebieniu czerwonych włosów. Chwycił pewniej swój młot i popatrzył na Twardego, dając mu do zrozumienia, iż oczekuje od niego jasnej deklaracji. Po reszcie nie spodziewał się walki. Elf jak to elf, tchórzliwy i mizerny. Reszta może i odważna, jednak to nie była ich walka. Nie taki los ich czekał. Jednak krasnolud, który odpuszcza walkę z goblinami, nie był prawdziwym krasnoludem.
Wzrok Zabójcy spoczywał przez dłuższą chwilę na długobrodym. Po chwili namysłu, jaką dał Twardemu, Thrunmir ruszył cicho za swoim celem. Nie dbał o to, czy brodacz podąża za nim, czy też nie. Jeśli przyjdzie mu zginąć w walce, odzyska utracony honor. Jeśli zwycięży, będzie podróżował nadal, w poszukiwaniu swojej zagłady.
Oczom krasnoludzkiego wojownika ukazały się w końcu charakterystyczne sylwetki goblinów. Khazad czekał na jak najlepszą okazję.
__________________ "Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach i pójść w innym kierunku". - Janusz Leon Wiśniewski |