Oczekiwali w kompletnej ciszy, zakłócanej jedynie oddechami drużyny. Fist klęczał oparty na swoim karabinie, gotowym do strzału i badawczo rozglądał się po ulicy. Nie dostrzegał żadnego ruchu. Ten niby-spokój strasznie go denerwował. Wiedzieli przecież, że maszyny ich już nakryły. To, że nie nadchodziły wcale nie uspokajało. Przeciwnie, kazało myśleć, że dzieje się tu coś niewyjaśnionego i że Wielki Blaszak coś knuje.
Cisza i napięte oczekiwanie zdawały się ciągnąć w nieskończoność. Każda sekunda zdawała się godziną. W końcu rozległ się szczęk broni i kroki na betonie. Pojawił się człowiek. A przynajmniej coś co wyglądało na człowieka, bo przecież ludzi już dawno tu nie było... nie powinno być. Statford zabronił strzelać bez rozkazu. Nieznajomy spokojnie podszedł do drzwi budynku, w którym się ukrywali. Nie wiedzieć po co wszedł do środka. Dever nie spuszczał go z oka. Podobnie z resztą było z muszką i szczerbinką. Mężczyzna spokojnie rozglądał się po pomieszczeniu najwidoczniej nieświadom wycelowanej w niego broni. Statford milczał. Mieli przewagę liczebną. Mogli bez problemu unieszkodliwić intruza. Mogli go unieruchomić i wziąć na spytki. Ale bez rozkazu nikt nie śmiał nic zrobić, a dowódca najwidoczniej był zbyt głupi żeby rozkaz wydać. W Fiście narastała irytacja. Już miał sam zadziałać, gdy czyjeś kasłanie zaalarmowało przeciwnika. Rosjanina jak się okazało. Niestety ledwo się odezwał, został postrzelony w korpus. Samuel od razu odwrócił się w stronę, z której padł strzał. "Dziadek". Tego się spodziewał chyba najmniej. Nie zdążyli co prawda się jeszcze poznać za dobrze, ale ten człowiek wydawał się doświadczonym żołnierzem i jednym z rozsądniejszych w oddziale.
- Opuść broń - powiedział do niego Sam. Nie podnosił głosu, żeby nie pomagać ewentualnym wrogom na zewnątrz w namierzeniu ich. Co prawda strzał musiał ich zaalarmować, ale echa w opuszczonych budynkach czyniły znalezienie źródła tego huku niemal niemożliwym. Celował Carverowi w głowę. Wolał nie robić sobie wroga z tego człowieka, ale musiał mieć pewność, że nie zacznie strzelać bez opamiętania. Najwidoczniej to miejsce już pozbawiało go zdrowych zmysłów.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy |