Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2011, 13:41   #22
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
To nie były dobre dwa dni, to były dwa dni włóczenia się po lesie w poszukiwaniu towarzyszy i bandytów. „Bogowie jedni raczą wiedzieć, kogo pierwszego znajdziemy, lub co gorsza, kto znajdzie nas” W dzikiej okolicy nie mogła oczywiście liczyć na żadne wygody. Nic więc dziwnego, że wszystko ją irytowało. To słonce grzało za mocno, to droga była zbyt trudna, to znowu jej towarzysz zbyt milczący. Najbardziej w dzień drażniło ją, że co jakiś czas odchodził w las zbierać jakieś zielsko. „Czy on naprawdę nie rozumie, że nie powinien mnie tak samej zostawiać, przecież tu mają być zbójcy.” Nawet w nocy nie miała spokoju, nie dość, że musiała spać na ziemi to jeszcze dokuczał jej zdecydowanie zbyt intensywny zapach suszących się ziół. Przynajmniej ranki były przyjemniejsze, Symeon wpatrywał się w nią jak w obrazek, kiedy studiowała zwoją księgę. „ Ha zazdrości mi, wie że nigdy nie będzie prawdziwym czarodziejem. Widzi mój potencjał, rozumie że w przyszłości nikt mi nie dorówna” Zarena uwielbiała rozmyślać o swojej świetlanej przyszłości, w której to stanie się naprawdę potężna. Niechętnie wracała do rzeczywistości, w której znała ledwie kilka zaklęć.

- Cśśśśś..... - syknął Symeon, który już od ładnych kilku chwil był wyraźnie nieswój. Zerena dobrze widziała, jak po jego gęstych kłakach przebiegały falami dreszcze. Teraz zgarbił się, przez co wydawał się jeszcze mniejszy i ostrożnie kierował w stronę wyłaniających z pomiędzy drzew ruin.

Szła tuż za nim pozwalając, by to on trapił się poszukiwaniem właściwej ścieżki. Nie zwracała na niego większej uwagi, ponieważ jej zdaniem, widok przedstawiał raczej nieciekawy. Zagłębiła się za to w myślach, planując jakież to zaklęcia doda do swej magicznej księgi w przyszłości. Kiedy syknął na nią zatrzymała się zaskoczona. Już miała go upomnieć, że nie życzy sobie, by na nią syczano, ale w porę dostrzegła wyraźny niepokój swojego towarzysza.
- Ogień - wyszeptał tylko, jakby to krótkie słowo miało wszystko wyjaśnić.
-Hm?- nie zrozumiała w pierwszej chwili, na szczęście sama zdołała dostrzec nikły na razie blask. - Sprawdź to. - rzuciła postanawiając zostać na miejscu i zaczekać na wieści. Nie mogła się przecież narażać na atak potencjalnych zbójców.
Mruknął coś tylko pod nosem i ruszył między drzewa. Zniknął jej z oczu na krótki czas. Kiedy się pojawił był nadal spięty.
- Ognisko - rzucił swoim zwyczajem oszczędną informację, jednak nauczony doświadczeniem, gdy tylko spostrzegł minę czarodziejki dodał. - Jakieś jadło ktoś tam warzy...

Spojrzała na niego z dezaprobatą. “Co za głąb? Po co on tam polazł? Sama wiem, że coś się pali i to raczej nie las, więc jasne, że ognisko. A strawa? W tej chwili to kompletnie nieistotne!” Postanowiła natychmiast wyjaśnić kudłaczowi, czego od niego oczekuje.
- Kto? Kto warzy tę strawę? To jest najbardziej podstawowa informacja. Idź jeszcze raz i zobacz, co to za jedni. Dopóki się tego nie dowiem, nie wiem czy mogę bezpiecznie wyjść, a chyba nie chciałbyś, żeby coś mi się stało?

Kolejny, tym razem mniej tłumiony pomruk, musiał starczyć jej za cały komentarz. Symeon wyraźnie zły odwrócił się na pięcie i ponownie zniknął w lesie. Widziała jeszcze, jak odchodząc jakby od niechcenia, wykonał kilka skomplikowanych ruchów, usłyszała formułę i powiało emanacją mocy.
“Co ta małpa nieogolona znowu wymyśliła?” Była naprawdę ciekawa, jakiej to sztuczki użył jej kompan. “Sztuczki”, ponieważ tacy jak on nie potrafili władać prawdziwą magią.
Kiedy znów się pojawił wiedziała już, co to było. Całą jego sylwetkę oblewała ledwo widoczna poświata.
- Nasi - wyjaśnił z właściwą sobie oszczędnością. - Widziałem Tilien i Tharivola.
- No to chodźmy się przywitać. - Ucieszyła się, że nie trafili na bandytów. Nagle wiadomość o strawie gotującej się na ognisku przestała być nieistotna. Ruszyła żwawo, żeby zobaczyć, co też tam reszta drużyny dla niej przygotowała.
-Witam – rzuciła, jej wzrok padł na trupy i plamy krwi. Uśmiechnęła się od ucha do ucha widząc, że całą robotę odwalili inni.
- Dlaczego ten jeszcze żyje? - szturchnęła związanego czubkiem wysokiego skórzanego kozaczka.
- Bo ma szczęście, albo pecha - odparł Ilian. - Zależy od punktu widzenia. Ale to stan tymczasowy i ulegnie zmianie.
Każdy kiedyś musiał umrzeć. Prędzej czy później. Ale tą wiedzą nie podzielił się nikim.
Bardziej niż odpowiedzią czarodziejka zainteresowała się zawartością kociołka. Powąchała, zamieszała i doszła do wniosku, że zupa nadaje się do spożycia. “To nie to, co w domu, ale musi wystarczyć.” Z niejaką rezerwą zabrała się do posiłku.
Ilian z pewnym zaskoczeniem patrzył na Zarenę. Zawsze kręciła na wszystko nosem, a teraz proszę... Jakieś prawidłowe instynkty zaczęły się w niej odzywać. Zrozumiała, jak ważne jest jedzenie i stosy truposzy jej nie przeszkadzają w konsumpcji. Ciekawe tylko, czy bandycka zupa jej nie zaszkodzi... Króliczek doświadczalny. Jeśli ona przeżyje, to my też...
-Co do bandyty...- powiedziała pomiędzy kolejnymi łyżkami zupy, oczywiście nie mówiła z pełnymi ustami!- to powinniśmy go powiesić.- przemówiła nie zdolna pozbawić reszty jej cennego zdania. A wyrok taki a nie inny wydała wyłącznie ze względu na wygodę. Jeśli zbój będzie martwy to nie będą się musieli nim martwić. - Ale najpierw moglibyśmy go wypytać gdzie się ów Josh podziewa. Byłoby łatwiej zrobić zasadzkę.- wyraziwszy swoje zdanie i ponownie skierowała całą swoją uwagę na posiłek usiłując nabierać tylko najlepiej wyglądające kawałki mięsa i zostawiając innym wszystkie, które wydawały jej się nazbyt poprzerastane czy żylaste.
 
Agape jest offline