Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2011, 19:31   #65
anO
 
anO's Avatar
 
Reputacja: 1 anO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znany
- Ty widziałaś to samo co ja? - spytał z niedowierzaniem Szramy, gdy zobaczył jak drzewiec wchodzi do miasta za sprawa jakiegoś kupca - Gadające drzewo kupuje sadzonki w mieście za żołędzie. Chyba już mnie nic nie zdziwi.
Gdy ent był już w środku, Ano ruszył pewnym krokiem przez zwodzony most, mijając nie zainteresowanych jego osobą strażników. Gdy przekroczył mury miejskie dotychczasowi towarzysze podróży bez słowa rozpierzchli się po mieście, znikając gdzieś w bocznych uliczkach.
"Drzewiec udał się zapewne ze swoim znajomym na targ, a reszta? Kto ich tam wie. Zresztą teraz już poradzę sobie sam."
Był zmęczony cały tym dniem. Nie tak sobie wyobrażał podróż na wyspę, ale gdy wizytę w jaskini i walkę z nieumarłą dziewką miał za sobą, najwyższy czas na relaks. Dlatego postanowił, że odpocznie sobie w jednej z tutejszych gospód. Nie miał jednak w zwyczaju samotnie przesiadywać przy kuflu piwa. Dlatego zaproponował Szramie:
- Co byś powiedziała na wizytę, w którejś z pobliskich karczm hmm...? Należałoby chyba wypić za udaną ucieczkę? - intrygował go jej egzotyczny wygląd, to znaczy tatuaże zdobiące jej twarz, ciekawy był także w jakim celu przybyła na wyspę - Jak się pospieszymy to dogonimy tego pół-elfa, chyba też wybiera się do gospody - wskazał ręką idącego parę metrów dalej Reiteia - Nie interesuje cię co on robił w tej jaskini?
Z każdym krokiem Ano upewniał się w przekonaniu, że miasto to nie jest najpiękniejszym do jakiego zawitał. Dziwnie puste ulice, jeśli nie liczyć bezdomnych kotów uganiającymi się za szczurami. Budynki, które mijał też najlepsze lata miały za sobą. Ale koniec końców, bywał w gorszych miastach.
Nie pomylił się pół-elf, za którym od kilku minut podążał w końcu wszedł do karczmy „Pod Gnomim Peryskopem”. Razem z Szramą weszli do środka i dosiedli do Vivaldusa, który jak wydawało czekał na nich. Rozejrzał się po lokalu. Był zadziwiająco zadbany, najprawdopodobniej za sprawą sławetnego gnomiego porządku. Gospoda nie była też zatłoczona, ale Ano nie czuł tu się zbyt dobrze. Nie służyły mu gnomie klimaty.
- Dziwny lokal wybrałeś ... - zawahał się nie pamiętając imienia.
- Vivaldus. Dla przyjaciół Reitei Vivaldus... - przedstawił się i zaczął odpowiadać jak to zabił bandytów, którzy więzili ich jaskini. Ano po kilku chwilach rozmowy nie wyrobił sobie o nim najlepszej opinii. Pewny siebie i niesympatyczny typ. Takie były pierwsze odczucia Ano.
- Dziękuje za pomoc, ale pamiętaj, że się o nią nie prosiłem. Z twoją osobą czy bez i tak wydostałbym się z tamtej jaskini. - odparł arogancko - Jednak jeśli prawdą jest co mówisz to gratuluje umiejętności władania mieczem - powiedział z uznaniem i zwrócił na chwile wzrok na oparte o ścianę ostrze - Wytłumacz mi jednak czym zawinili ci nieszczęśnicy, że ich zabiłeś, bo raczej nie z naszego powodu i co tam w ogóle robiłeś, bo chyba podziemia do najbardziej ulubionych miejsc elfów nie należą? - nie oczekiwał szczerej odpowiedzi, ale był ciekawy co takiego wymyśli Reitei.
Gdy kelnerka przyszła do stolika zamówił kufel piwa i coś na ząb. Strasznie był głodny więc co by mu nie podano będzie zadowolony. Ostatni raz miał w coś ustach jeszcze przed wypłynięciem w ten feralny rejs.
- Co Cię tutaj sprowadza, jeśli to żadna tajemnica? - spytał Szramy, czekając na strawę.
Po jakimś czasie do stolika podszedł jakiś jegomość. Przedstawił się jako Fizzcrank inżynier i zaczął opowiadać o swoim problemie i zapłacie za jego rozwiązanie.
- Więc jak będzie interes?
- Będzie. Zaczynamy dziś wieczór. Nigdzie się nie wybieraj, wskażesz drogę, dziadku.
- Jakie my?! - zaprotestował Ano - ja się na nic takiego nie pisze. Ledwo wygrzebałem się z jednej jaskini i już mam się pakować do następnej? Chyba oszalałeś? - wykrzyknął podirytowany.
- Przepraszam - powiedziała nie śmiało dziewka z napitkiem i żarciem widząc kłócących się przy stoliku zbrojnych.
- Już płacę - odparł już spokojniej Ano. Wyjął mieszek, żeby zapłacić i wtedy się przypomniał sobie o zasobności swojej sakiewki. Dał srebrnika i kilka miedziaków kelnerce. - Dobrze przemyślałem sprawę i mogę się podjąć tego zlecenia - powiedział do Fizzcranka. Nigdy nie był specjalistą od zabijania różnej maści potworów, ale jak się trafiła mu się fucha akurat, kiedy mieszek świeci pustkami, nie mógł odmówić. Poza tym nie spodziewał się w piwnicy wynalazcy wielkiego smoka.
"Kto wie może złota rączka znana w całym mieście pomoże mi w dostaniu się do Erlyk Von Moonrocka".
- Jest jeszcze jedna kwestia do omówienia mości panie. Przyjmujemy tylko złoto, żadnych pana wynalazków - Ano był raczej tradycjonalistą, nie był przekonany do wszelkich nowinek technicznych.
- Piszesz się na to? - zwrócił się do Szramy. - I zobaczymy jaki z ciebie tak naprawdę wojak Vivaldusie - powiedział z uśmieszkiem na twarzy.
Dobijanie targów przerwał im znany mu wcześniej chyba mag, który stracił pamięć. Zwrócił uwagę, że wraz pojawieniem się ich zapominalskiego mieszczanina niektórzy goście zrobili nerwowe miny.
- O co chodzi? - zapytał oschle - Wiemy, że straciłeś pamięć, ale nie wiem jak mielibyśmy ci pomóc. Może obecny tu pan Fizzcrank będzie mógł coś na to zaradzić. Podobno tutaj wszystkich zna w mieście.
 
anO jest offline