Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-05-2011, 21:17   #61
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Mężczyzna z łopatą splunął, otarł twarz.
- Gotowe – stwierdził.
Jego towarzysz, jakby nieobecny, wpatrywał się z brzegu lasu na pastwiska i łąki.
- Zakopany – powiedział znów ten z łopatą. – Głęboko. Miejmy nadzieję, że nie wylezie... – obejrzał się nerwowo na świeży kopczyk.
- Widziałeś?
- Co? – otarł znów twarz.
- Może za dużo się wczoraj napiłem... ale widziałem przed chwilą chodzące drzewo.
- Chodzące... drzewo...?
- Taaaa... szło traktem do miasta... a z nim szli inni...
Ten z łopatą podrapał się po łbie.
- No ale jak to... żeby drzewo... szło...? Przecie drzewo nóg ni mo!
- Słyszałem że ludzie we wsi gadali już o takim łażącym drzewie. Że ponoć sadzonki drzew roznosi wokół i sadzi inne drzewa...
- Heee??? To ja myśloł zawsze, że drzewa to tak jakoś... same z siebie wyrastają...! – podrapał się znów. – Ale jak się zastanowić... to przecie z czegoś muszą wyrastać nie? To może i je inne drzewa wsadzają...?
- A najgłupsze... – powiedział tamten – że był z tym drzewem drow.
- Drow?
- Chyba żem za dużo wypił... widziałem dwa elfy, białego i takiego ciemnego...
- Ale ponoć przecież białe elfy z czarnymi się nie zadają za nic w świecie!
- Sam nie wiem...
- E! – klepnął go w plecy. – Szef kazał drowa szukać to żeś wypił i teraz widzisz drowy spacerujące z drzewami!
- Drow? – zagadnął trzeci z mężczyzn, który właśnie wkroczył na scenę, zapinając rozporek.
- Te... uważaj, żebyś jakiegoś drzewa co chodzi nie podlał chłe chłe!
- To, na które nalałem, nigdzie nie poszło...
- No to masz farta!
- Jaki drow?
- Zenek mówi, że widział na trakcie drowa.
- Ta?
- Tak, ale... sam nie wiem, czy mi się nie przywidziało... wiesz, wczoraj popłynąłem trochę w knajpie...
- Jak wyglądał ten drow?
- No... taki elf, tylko ciemnoskóry... miał uszy szpiczaste... i srebrne włosy... i jakieś takie dziwne tatuaże elfickie czy coś...
- Hm... Może powinniśmy wspomnieć o tym szefowi...?
- Taaaa, powiedzmy, że widzieliśmy drowa spacerującego z drzewem!
- Zamknij się... i wynośmy się stąd, robota skończona...

* * *
Dirith;
Dostałeś się do miasta. W sumie gładko poszło. Strażnicy sprawiali wrażenie takich, co to przepuszczają cię dlatego, że tak naprawdę nie mają wyboru. Wyczułeś, że straż tutejszego zamku, ma się, jak mawiano na wyspie z której przypłynąłeś, cienko. Zresztą bardziej zabsorbowało strażników to co szło za tobą... a mianowicie gigantyczny, chodzący dąb!
Wypatrzyłeś w zamku kilka sporych wież i w sumie ciężko było powiedzieć, która może być wieżą maga. Postanowiłeś poprze chadzać się i pozwiedzać...

Drzewo;
Kiedy zbliżałeś się do bram [Tup... TUP TUP! TUUUP!!! TUUUP!!!] strażnicy wybałuszyli gały. Szło na nich coś wielkości małej chaty. Mieli miny pt „mamusiu, mogę już trąbić na alarm?...” Zagadnąłeś ich, na co kopary opadły im niemal do ziemi. Gapili się na ciebie dłuższą chwilę, drow korzystając z okazji przekroczył bramę nie zatrzymywany. Strażnicy wyszli z założenie że nie chcą drażnić drowa, z którym przyszło TAKIE COŚ.
- Erlyk Von Moonrock.. – wydukał wreszcie jeden ze strażników.
To chyba odpowiedź na pytanie kto jest panem zamku...
- Ejże! – usłyszałeś czyjś krzyk i zobaczyłeś otyłego mężczyznę, biegnącego ku bramie. – Jest! Przybył! – cieszył się mężczyzna, witając cię z otwartymi ramionami. – Przepuśćcie go, proszę! To Durne Drzewo eeer znaczy Mości Ent, to mój stały klient! Wybacz im, Panie Encie, są tu nowi... Zapraszam, mam nowe sadzonki! Stare odmiany jabłoni i śliw! – machał, naganiając cię w kierunku swojego kramu.
http://netpedia.com.pl/uploads/image...w-23b5a3b2.jpg

- To... drzewo... to twój klient...? – wydukał jeden ze strażników.
- Oczywiście! – oburzył się sprzedawca.
- Czym... on w ogóle płaci...?!
- Żołędziami! Żołędzie najprawdziwszego Enta – amulet na szczęście, syrop z żołędzia na suchoty, herbatka z żołędzi na zaparcia!... – wyliczał sklepikarz. – Każdy chce mieć jednego! Zapraszam, Panie Encie! – naganiał cię do swojego kramu.

* * *
- Zrobione?
- Tak.
- I miejmy nadzieję, że tym razem się nie wygrzebie... – warknął mężczyzna z blizną.
- Szefie, tamtej żeśmy nie spalili... A tę naprawdę głęboko!...
- Jak się wygrzebie, to ciebie zakopię! – wrzasnął ten z blizną.
- Turmoil... Widzieliśmy jeszcze coś ciekawego...
- A mianowicie?
- Drowa. Znaczy tak mi się zdaje...
- Zdaje ci się? – warknął.
- Był daleko, nie widziałem dokładnie... ale przysiągłbym, że to ciemnoskóry elf był!
- Hmmm... był sam?
- N-nie... w sumie to nie... Było z nim eeer drzewo.
Turmoil zrobił minę „zaraz ci...!!!”.
- Drzewo – powiedział powoli.
- Tak, drzewo, takie chodzące, wielkie... I i i był jeszcze wilk i rycerz i drugi elf...
- Czyli dwa drowy...
- Nie, tamten miał jasną skórę!... – zamilkł, trzaśnięty w twarz.
- Dureń! – syknął Turmoil. – Nie za to ci płacę, żebyś chlał jak świnia, śmieciu!
- Ale...!
Ziemia zadrżała kilkukrotnie, ludzie na ulicy szemrali głośniej niż zwykle. Turmoil wyjrzał przez okno. Pod bramą miasta stało... drzewo. Turmoil wybałuszył gały.
- Czy to widziałeś...?
Drugi mężczyzna podbiegł do okna.
- Tak!!! To to samo drzewo!!!
- Noooo dobrzeeee.... – Turmoil myślał intensywnie. – A gdzie ten... drow...?
- Może nie przyszedł...? Może...
- Czyli skoro drzewo, z którym był drow jest tu... a drowa tu nie ma... to znaczy, że drow jest teraz sam...?
- M-możliwe...
Turmoil zacisnął zęby.
- Znajdźcie tego drowa!...

* * *

Reitei;
Wybrałeś się do miejscowej knajpy. Do wyboru było kilka knajp, ale najbardziej przypadła ci do gustu „Pod Gnomim Peryskopem”. I tak, obsługiwały tam... gnomy.

http://www.czechhotels.net/images/ho...Cellar%201.jpg
Zasiadłeś wygodnie przy stoliku, minęło trochę czasu nim zauważyłeś gnomią klenerkę stojącą obok stolika... Zamówiłeś drinka i po chwili go miałeś.

Ano;
Strażnicy w bramie przepuścili Drzewca! W sumie jak się tak dobrze zastanowić, to kto by nie przepuścił cholernego, chodzącego drzewa, wielkiego jak chałupa?! No, może ktoś mający za plecami kawalerię, łuczników z ognistymi strzałami, katapultę i balisty... lub chociaż zapalniczkę... Ale ci dwaj w bramie najwyraźniej przybrali strategię pt. „udajmy że nie widzimy tego drzewa, to może sobie pójdzie...”

Poszedłeś do knajpy w ślad za półelfem.

Szrama;
Strażnicy nie robili zbyt wiele problemów. Przyglądali się co prawda twoim tatuażom, ale ponieważ byłaś klerykiem, nie byli zbyt upierdliwi. Kleryków w tym mieście widać szczególnie brakowało...

Reitei, Ano, Szrama;
Rozkoszujecie się klimatem knajpy, kiedy nagle jakiś gnom podchodzi do waszego stolika, kłaniając się na powitanie.
http://gfx.gexe.pl/articles/wow/Gnomes/GnomeMale.jpg
- Witam, nowi w mieście? Rzadko tu elfów widujemy... Poszukiwacze przygód? Łowcy potworów? Przydałoby nam się kilku takich tutaj... Mnie właściwie również! Jestem Fizzcrank, miejscowy wynalazca, mechanik, złota rączka... tak na mnie mówią, hyhy... Od kilku dni piwnicę mojego warsztatu nawiedza jakiś potwór, ale straż miejska nie chce się tym zająć! – naburmuszył się. – Ciągle słyszę hałasy, znalazłem tunel wykopany w piwnicy! Strażnicy obejrzeli, nasypali tam trutki na szczury i poszli! Ale to coś tam jest, ciągle słyszę hałasy, musiałem mknąc warsztat, gdyż boję się tam wchodzić! Panowie elfy to chyba znają się na różnych dziwnych zwierzętach? Może by to obejrzeli? Oczywiście zapłacę! Mogę na przykład dodać celownik optyczny do łuku, hm? To najnowszy krzyk mody! Więc jak będzie, interes?

Mieszczanin który utracił pamięć przyszedł za wami do knajpy i usiadł obok. Na jego widok niektórzy goście knajpy zrobili nerwowe miny.

* * *
Dirith;
Krążysz uliczkami miasta – miasto jak miasto, tyle, że dosyć wyludnione, jak ci się zdaje. No, to luzik, nawet dla drowa znajdzie się tu robota... Niektóre domy zdają się nawet niezamieszkane. Co cię dziwi to brak żebraków na ulicach. Miasto nie wygląda na pełne bogactw czy przepychu, więc... zdaje się, że najsłabsze ogniwa zwyczajnie... zostały wyeliminowane. Dużo jest za to szczurów, bezpańskich kotów i wron. Zwierzęta przyglądają się tobie, jakby czekały tylko na moment, aż zachorujesz, osłabniesz i upadniesz na chodnik...

Wyczuwasz, że ktoś cię obserwuje i śledzi. Niebawem w jednej z uliczek przed sobą zauważasz dwóch podejrzanych mężczyzn.
thugs by ~convergence on deviantART

Wyglądają jak typowe miejscowe osiłki, które szukają kłopotów, mają broń, jakieś noże i pałki [póki co nie w łapach], ale nie mają zbroi. Ot, zwyczajne złodziejaszki szukające kłopotów... Za sobą słyszysz jednak stukot końskich kopyt czyjeś kroki. Zbliża się do ciebie trójka mężczyzn – jeden na koniu.
"Hunter" Assasin Creed Fan art by ~Kalberoos on deviantART

Ten na koniu to niepokojąco wyglądający zabójca, poznajesz to na pierwszy rzut oka. Dwaj pozostali to zwykły pachołek mięso armatnie i najemnik – wojownik z mieczem na plecach. Nic wielkiego, ale może sprawiać kłopoty. Najbardziej jednak niepokoił cię mężczyzna na koniu...
- Witaj, mroczny elfie – odezwał się paker-najemnik w zbroi. – Nasz szef ma dla ciebie pewną propozycję... Chce, żebyś przetłumaczył dla niego pewien tekst, napisany w języku drowów. Oczywiście, gotów jest za to zapłacić... musisz jednak dochować tajemnicy... rozumiesz? - po chwili dodał – Umiesz czytać, drowie? Dobijemy interesu...?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 05-05-2011 o 22:14.
Almena jest offline  
Stary 04-05-2011, 00:51   #62
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Atmosfera miasta, tętniącego życiem, na którego każdym rogu czekała nowa przygoda - nie udzieliła się Reitei'emu. Bo nie trafił do takiego miasta. Miasto sprawiało raczej przykre wrażenie, miasta, z którego życie uszło, a jego mieszkańcy to tylko sterylne kukły snujące się po ulicach w pędzie życia, które zamieniło się w beznamiętną harówkę. Jałowa ziemia. Ale de Gyor nie zamierzał się tym przejmować. Za jego krokami podążyły trzy osoby. Wytatuowana elfka, prawdopodobnie szamanka, lub kleryczka oraz mężczyzna ze śnieżnobiałym wilkiem, zbrojny, wyglądający jak setki innych najemników, którzy z braku profesji i pięniędzy, a dostatni w wolny czas, parają się tym zawodem. Reitei był w dobrym humorze, jego błękitna burza włosów wyschła, tak jak i jego strój, a kolejny rozdział jego niespisanej opowieści właśnie się rozpoczynał. Vivaldus czuł to całym sobą, najdrobniejsze poruszenia jego serca mówiły mu, że nadchodzące dni odmienią kilka spraw w jego życiu i mogą przynieść odpowiedzi na postawione przed nim w przeszłości zagadki. Niech reszta, pomagając mym celom, myśli, że zajmuje się ostrygą, podczas gdy ja zamierzam uchwycić perłę. Tak, haha... Reitei, masz wyczulone zmysły. Ten ląd musi skrywać gdzieś swój klejnot.

Swobodnym krokiem minął kilka karczem i zawinął do tej, której nazwa najbardziej przypadła mu do wybrednego gustu. "Pod Gnomim Peryskopem"...? Fantastycznie. Lekkim, awanturniczym kopniakiem otworzył drzwi do przybytku i nie zatrzymując się przeszedł koło baru i zajętych stolików, aby zająć miejsce w jej niewyeksponowanym kącie. Oparł swoje ostrze o ścianę, zaraz pod ręką, a flet położył na stoliku. Gdy jego nowi towarzysze zajmowali miejsca na ławie i krzesłach, Reitei Vivaldus rozparł się na swoim w lekceważącej pozie, badając jednak twarz każdego z nich z rozbawionym błyśnięciem w oku. Gdy pojawiła się przy nim barmanka, skinieniem zamówił drinka i zwrócił swój niebezpiecznie pewny siebie wzrok na towarzyszy:

- Vivaldus. Dla przyjaciół Reitei Vivaldus... - wypalił z miejsca, bezceremonialnie - A ci z was, którzy byli uwięzieni w jaskini, mają mi do podziękowania za wyrżnięcie kilkunastu cholernych bandytów, którzy was tak urządzili. Sieroty... Chociaż nie wyglądacie na nowicjuszy. - Reitei uśmiechnął się złowrogo, obnażąjąc srebrnobiałe, zadbane zęby.

Mówił do kompanów nieprzyjemnym głosem, jakby rozbawionym ich sytuacją. De Gyor otrzymał zamówionego drinka i rzucił kelnerce kilka srebrnych monet, chociaż nie posiadał ich wiele. Uniósł napój do krwawo-czerwonych ust i pociągnął łyka. Powolnym ruchem ręki odgarnął z oczu kilka zawadzająch mu niebieskich pukli włosów i odsłonił swoje przystojne, elfie rysy, lecz nasiąknięte jakby jakimś wyrazem drapieżności. Przyglądał się towarzyszom. Kapłanka, człowiek. Dziwna co prawda kobieta, ale zawsze. Zagubiony mieszczanin. Człowiek, porządnie uzbrojony i raczej hardy z twarzy, który już się przedstawił, Ano. Oraz wilk. Nie zwyczajny. Reitei spojrzał mu w ślepia. Zaciekawiły go te ślepia, takie mądre, jak na zwierze. Ale to nie było zwyczajne zwierze. Błysk. Wspomnienie niczyjej ziemi pomiędzy pasją i obsesją, miłością i nienawiścią. "Tam gdzie się udam nie wolno Ci iść, bowiem ja umieram. Odchodzę na zawsze." ... "Wiem... musisz już iść... Idź i bądź bezpieczny." Reitei odwrócił wzrok i zmrużył oczy. Nie. To nie było możliwe. Jego mistrz stracił życie dawno temu.

W czasie tych rozmów i rozmyślań przy stoliku zjawiła się jeszcze jedna osoba. Był nią gnom. Kupiec, kramarz, inżynier, wynalazca...? Mógł być każdym z wymienionych. Po krótkim, głębokim ukłonie, wypalił:

- Witam, nowi w mieście? Rzadko tu elfów widujemy... Poszukiwacze przygód? Łowcy potworów? Przydałoby nam się kilku takich tutaj... Mnie właściwie również! - jak Reitei zgadł, był on technikiem, inżynierem. Poszukiwał pomocy z jakimś błachym zadaniem, oczyszczeniem piwnicy z jakiegoś tałatajstwa, które dostawało się do niej przez tunel. -...Więc jak będzie, interes?

Reitei spontanicznie kiwnął głową i dopił trunek. Rozszerzył nieco oczy i uśmiechnął się pogodnie.

- Będzie. Zaczynamy dziś wieczór. Nigdzie się nie wybieraj, wskażesz drogę, dziadku.
 
__________________
Młot na czarownice.

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 04-05-2011 o 18:01.
Mijikai jest offline  
Stary 04-05-2011, 12:03   #63
 
Bartosh's Avatar
 
Reputacja: 1 Bartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znanyBartosh wkrótce będzie znany
No niech mnie piki kłują!

Ursuson kręcił się jak turysta, oglądając wybrukowane ulice, oliwne lampy i murowane domki. W tak dużym mieście był tylko raz, gdy wujaszek zabrał go ze sobą, załatwiając interesy w dalekich krajach.

Wojownik chodził, zaciekawiony, pamiętając o punktach orientacyjnych, które pozwoliły by mu wrócić przed karczmę, gdzie część jego towarzyszy udała się na odpoczynek. Sam nie chciał tam wchodzić.

Małe gnomusy pewnie serwują małe porcje żarcia, małe kubeczki piwa, i każą sobie za to płacić wcale nie małą sumkę.

Niestety wkrótce zapatrzony w wysokie mury, stracił orientacje i wiedziony ciekawością zapuścił się w coraz ciemniejsze zakamarki. Właśnie przeciskał się przez jeden z zaułków, gdy posłyszał chrzęst zbroi. Ktoś się zatrzymał i mówił coś o drowie. Wychylił się ostrożnie, aby lepiej słyszeć.

- Witaj, mroczny elfie – odezwał się paker-najemnik w zbroi. – Nasz szef ma dla ciebie pewną propozycję... Chce, żebyś przetłumaczył dla niego pewien tekst, napisany w języku drowów. Oczywiście, gotów jest za to zapłacić... musisz jednak dochować tajemnicy... rozumiesz? - po chwili dodał – Umiesz czytać, drowie? Dobijemy interesu...?

Toż to Dirith. Ci dwaj nie wyglądali przyjaźnie. Lepiej pójdę za nimi, sprawdzić czy wszystko w porządku.
 
__________________
Bar pod Martwym Mutkiem - blog Neuroshima RPG. Link w profilu. Serdecznie zapraszam!
Bartosh jest offline  
Stary 06-05-2011, 18:51   #64
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Mimo, że praktycznie jedyne wieże znajdowały się w zamku to Dirith ruszył rozejrzeć się po mieście. Tak po prostu z ciekawości, a może jednak Silversting nie dorobił się jeszcze wieży i ma pracownie w jakimś zwykłym domu? Ale zostawiając tak mało prawdopodobne szczegóły, pierwsze co rzucało się w oczy, to ogólnie niska populacja tego miasta. Znaczy się pewnie znajdzie się coś do roboty, choć patrząc na to z drugiej strony, to jednak jest niezbyt dobry znak. Przecież profesja zabójcy wymaga posiadania celu, po wyeliminowaniu którego dostaję się zapłatę, która liczona jest od głowy(właściwej, ale mniejsza o to), a nie czasu spędzonego na wykonywaniu zlecenia. Chyba, że na tej wyspie jest inaczej, i zabójcy dostają jakąś stałą pensję za dajmy na to tydzień "bycia w gotowości" do podjęcia zlecenia, co w sumie nie jest takim złym rozwiązaniem. Jednakże z uwagi na charakter Diritha, mimo wszystko może to być nie najlepsze wyjście, ponieważ pewnie po jakimś czasie nudzenia się owy mroczny elf zaczął by zabijać dla czystej zabawy, co z kolei mogłoby doprowadzić po dłuższym czasie do zupełnego wyludnienia wyspy.. Czyli w sumie aż tak ciepła posadka na tej wyspie możliwe że się nie znajdzie, choć mimo wszystko coś znaleźć się musi, a mianowicie księga z notatkami Riktela i nieświadomy samobójca który wszedł w jej posiadanie.
Drugą rzeczą jaką rzucała się w oczy, a właściwie nie rzucała się w cale, był brak jakichkolwiek żebraków na ulicach i zachowanie zwierząt, które zdawały się być dosłownie wygłodniałe. Co prawda ci pierwsi ze względu na sporą ilość pustych domów, mogli sobie jakieś poprzywłaszczać, to ci drudzy tylko czekali aż Dirith się potknie, jakby już dawno zrobili porządek z tymi pierwszymi i nie mieli co jeść.. co także znowu mogło wyjaśniać brak tych pierwszych na ulicach, a mianowicie ci co przeżyli mogli się zabarykadować w przywłaszczonych domach.
Nie zmieniało to jednak faktu, że powoli już zbliżał się czas sprawdzenia jednak zamku w poszukiwaniu nadwornych magów lub jakiejś roboty w przerwach w szukaniu miejsca pobytu Silverstinga. Jednakże mroczny elf wyczuł, że ktoś jakby go śledził. Uśmiechnął się tylko pod nosem zakładając, że to pewnie jakieś lokalne rzezimieszki szukają nowej ofiary do obrobienia i niedługo zostanie otoczony przez paru odważnych samobójców. Wszystko na to także wyglądało, gdy przy wejściu do jednej z mniejszych zaułków pojawiła się dwóch zbirów. Drow mimowolnie uśmiechnął się na ich widok z politowaniem przewidując już wynik tego starcia. Jednakże odgłos końskich kopyt za jego plecami zbił go trochę z tropu równie mocno, jak powitanie zamiast standardowego "Ej ty, wyskakuj ze złota jeśli chcesz wyjść z tej uliczki żywy" jakiego się spodziewał.
Zatrzymał się więc spokojnie i odwrócił sie aby móc ocenić z kim ma do czynienia. Co prawda kolejny oprych prezentował się marnie, ale wojownik i tym bardziej zabójca siedzący na koniu świadczyli o tym, że napad to to nie jest, jednak sprawa wygląda na dość poważną.. choć i tak według Diritha nie aż tak trudną do wygrania na jaką chcieli upozorować rozmówcy. Propozycja pracy jaką przed nim postawili była jednak co najmniej interesująca. A mianowicie jakie są szanse na to, że mroczny elf zostanie zagadnięty o to czy może coś przetłumaczyć w mieście, do którego dość niedawno trafiła księga napisana w języku drowów? Jak widać duże i nie trudno się domyślić o tłumaczenie jakiej księgi chodzi, tak więc Diritha cały czas był wyraźnie zadowolony, tym bardziej, że nie musiał ściągać na siebie uwagi zadając pytania o Silverstinga, co mogłoby mu zdradzić przed czasem, że ktoś może szukac księgi którą właśnie nabył.
- No to macie szczęście. - stwierdził spokojnie spoglądając na "kolegę po fachu" siedzącym na koniu i najpewniej przywódcę grupy zatrzymujących go ludzi. - Bo potrafię czytać i właśnie szukam jakiegoś płatnego zajęcia.. A więc.. Take me to your leader. - stwierdził wątpiąc, czy wojownik czy też zabójca znają jakiekolwiek szczegóły tego zadania wskazując jednocześnie gestem aby czy to zabójca, czy to wojownik poprowadził przodem.
Dodatkowo Dirith zastanowił się nad faktem dlaczego ktoś chce przetłumaczyć tą księgę. Jeśli to ktoś zupełnie przypadkowy, to po prostu miał pecha, ale jeśli to jest Silversting, to możliwości są dwie. Albo zupełnie nie ma pojęcia co w niej jest, i chce ją przetłumaczyć z czystej ciekawości, albo nie jest taki głupi i trochę udało mu się z niej odszyfrować oraz chce ją przetłumaczyć bo także zajmuje się chimerami i chce zdobyć informacje zawarte w tych notatkach. Wszystko, a mianowicie jego znajomości z grupą bardzo nietypowych przemytninków i piratów oraz to jakich "chłopców na posyłki" wysyła do sprowadzenia tłumacza do siebie, świadczyło dość wyraźnie o tej drugiej opcji, tak więc Dirith był tym bardziej zadowolony, że dał się znaleźć zanim wparował do jego pracowni pod postacią tygrysołaka aby go zabić. Teraz tylko musiał się wystarczająco opanować, żeby nie rzucić się na posłańców z zamiarem wytłuczenia z nich informacji o miejscu pobytu księgi i wszystko pójdzie w miarę sprawnie.. a może nawet i jeszcze lepiej, gdyż skoro Silversting może zajmować się chimerami, to może w jego pracowni znajdzie się coś przydatnego do własnych eksperymentów? Albo nawet pewien fragment uda mu się przetłumaczyć tak, żeby sam Silversting znalazł i nabył potrzebne Dirithowi rzeczy? W sumie jakby to przemyśleć na spokojnie (co prawda w tym momęcie u likantropa jest to dość wymuszony spokój, ale wystarczający), jest to całkiem dobry pomysł, tak więc mrocznny elf nie zamierzał w żaden sposób protestować przed zaprowadzeniem go do zleceniodawcy tłumaczenia.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline  
Stary 06-05-2011, 19:31   #65
anO
 
anO's Avatar
 
Reputacja: 1 anO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znanyanO wkrótce będzie znany
- Ty widziałaś to samo co ja? - spytał z niedowierzaniem Szramy, gdy zobaczył jak drzewiec wchodzi do miasta za sprawa jakiegoś kupca - Gadające drzewo kupuje sadzonki w mieście za żołędzie. Chyba już mnie nic nie zdziwi.
Gdy ent był już w środku, Ano ruszył pewnym krokiem przez zwodzony most, mijając nie zainteresowanych jego osobą strażników. Gdy przekroczył mury miejskie dotychczasowi towarzysze podróży bez słowa rozpierzchli się po mieście, znikając gdzieś w bocznych uliczkach.
"Drzewiec udał się zapewne ze swoim znajomym na targ, a reszta? Kto ich tam wie. Zresztą teraz już poradzę sobie sam."
Był zmęczony cały tym dniem. Nie tak sobie wyobrażał podróż na wyspę, ale gdy wizytę w jaskini i walkę z nieumarłą dziewką miał za sobą, najwyższy czas na relaks. Dlatego postanowił, że odpocznie sobie w jednej z tutejszych gospód. Nie miał jednak w zwyczaju samotnie przesiadywać przy kuflu piwa. Dlatego zaproponował Szramie:
- Co byś powiedziała na wizytę, w którejś z pobliskich karczm hmm...? Należałoby chyba wypić za udaną ucieczkę? - intrygował go jej egzotyczny wygląd, to znaczy tatuaże zdobiące jej twarz, ciekawy był także w jakim celu przybyła na wyspę - Jak się pospieszymy to dogonimy tego pół-elfa, chyba też wybiera się do gospody - wskazał ręką idącego parę metrów dalej Reiteia - Nie interesuje cię co on robił w tej jaskini?
Z każdym krokiem Ano upewniał się w przekonaniu, że miasto to nie jest najpiękniejszym do jakiego zawitał. Dziwnie puste ulice, jeśli nie liczyć bezdomnych kotów uganiającymi się za szczurami. Budynki, które mijał też najlepsze lata miały za sobą. Ale koniec końców, bywał w gorszych miastach.
Nie pomylił się pół-elf, za którym od kilku minut podążał w końcu wszedł do karczmy „Pod Gnomim Peryskopem”. Razem z Szramą weszli do środka i dosiedli do Vivaldusa, który jak wydawało czekał na nich. Rozejrzał się po lokalu. Był zadziwiająco zadbany, najprawdopodobniej za sprawą sławetnego gnomiego porządku. Gospoda nie była też zatłoczona, ale Ano nie czuł tu się zbyt dobrze. Nie służyły mu gnomie klimaty.
- Dziwny lokal wybrałeś ... - zawahał się nie pamiętając imienia.
- Vivaldus. Dla przyjaciół Reitei Vivaldus... - przedstawił się i zaczął odpowiadać jak to zabił bandytów, którzy więzili ich jaskini. Ano po kilku chwilach rozmowy nie wyrobił sobie o nim najlepszej opinii. Pewny siebie i niesympatyczny typ. Takie były pierwsze odczucia Ano.
- Dziękuje za pomoc, ale pamiętaj, że się o nią nie prosiłem. Z twoją osobą czy bez i tak wydostałbym się z tamtej jaskini. - odparł arogancko - Jednak jeśli prawdą jest co mówisz to gratuluje umiejętności władania mieczem - powiedział z uznaniem i zwrócił na chwile wzrok na oparte o ścianę ostrze - Wytłumacz mi jednak czym zawinili ci nieszczęśnicy, że ich zabiłeś, bo raczej nie z naszego powodu i co tam w ogóle robiłeś, bo chyba podziemia do najbardziej ulubionych miejsc elfów nie należą? - nie oczekiwał szczerej odpowiedzi, ale był ciekawy co takiego wymyśli Reitei.
Gdy kelnerka przyszła do stolika zamówił kufel piwa i coś na ząb. Strasznie był głodny więc co by mu nie podano będzie zadowolony. Ostatni raz miał w coś ustach jeszcze przed wypłynięciem w ten feralny rejs.
- Co Cię tutaj sprowadza, jeśli to żadna tajemnica? - spytał Szramy, czekając na strawę.
Po jakimś czasie do stolika podszedł jakiś jegomość. Przedstawił się jako Fizzcrank inżynier i zaczął opowiadać o swoim problemie i zapłacie za jego rozwiązanie.
- Więc jak będzie interes?
- Będzie. Zaczynamy dziś wieczór. Nigdzie się nie wybieraj, wskażesz drogę, dziadku.
- Jakie my?! - zaprotestował Ano - ja się na nic takiego nie pisze. Ledwo wygrzebałem się z jednej jaskini i już mam się pakować do następnej? Chyba oszalałeś? - wykrzyknął podirytowany.
- Przepraszam - powiedziała nie śmiało dziewka z napitkiem i żarciem widząc kłócących się przy stoliku zbrojnych.
- Już płacę - odparł już spokojniej Ano. Wyjął mieszek, żeby zapłacić i wtedy się przypomniał sobie o zasobności swojej sakiewki. Dał srebrnika i kilka miedziaków kelnerce. - Dobrze przemyślałem sprawę i mogę się podjąć tego zlecenia - powiedział do Fizzcranka. Nigdy nie był specjalistą od zabijania różnej maści potworów, ale jak się trafiła mu się fucha akurat, kiedy mieszek świeci pustkami, nie mógł odmówić. Poza tym nie spodziewał się w piwnicy wynalazcy wielkiego smoka.
"Kto wie może złota rączka znana w całym mieście pomoże mi w dostaniu się do Erlyk Von Moonrocka".
- Jest jeszcze jedna kwestia do omówienia mości panie. Przyjmujemy tylko złoto, żadnych pana wynalazków - Ano był raczej tradycjonalistą, nie był przekonany do wszelkich nowinek technicznych.
- Piszesz się na to? - zwrócił się do Szramy. - I zobaczymy jaki z ciebie tak naprawdę wojak Vivaldusie - powiedział z uśmieszkiem na twarzy.
Dobijanie targów przerwał im znany mu wcześniej chyba mag, który stracił pamięć. Zwrócił uwagę, że wraz pojawieniem się ich zapominalskiego mieszczanina niektórzy goście zrobili nerwowe miny.
- O co chodzi? - zapytał oschle - Wiemy, że straciłeś pamięć, ale nie wiem jak mielibyśmy ci pomóc. Może obecny tu pan Fizzcrank będzie mógł coś na to zaradzić. Podobno tutaj wszystkich zna w mieście.
 
anO jest offline  
Stary 10-05-2011, 23:36   #66
 
MatrixTheGreat's Avatar
 
Reputacja: 1 MatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputacjęMatrixTheGreat ma wspaniałą reputację
Po wejściu przez bramę cała gromadka się rozlazła, choć zdecydowana większość udała się do karczmy, a przy elfie została tylko biała wilczyca, trzymająca się blisko jego nogi. Spotkali się dzisiaj, ale sprawiali wrażenie dawno ze sobą oswojonej dwójki, razem polującej, razem żyjącej. Elf i groźne, leśne stworzenie zaufały sobie szybciej niż jacykolwiek ludzie swoim braciom. Almartelur z całej drużyny ufał jedynie temu właśnie wilkowi. Miał jeszcze nadzieję, że dogada się jakoś z entem, ale ten zniknął mu z oczu.
Elf, niepewny co zrobić, spojrzał przez chwilę na wilczycę. Następnie znów rozejrzał się po mieście w nadziei, że znów ujrzy enta, ale jednak jego gałęzie zostały zakryte przez zabudowania. W sumie nie pozostawało mu teraz nic innego jak ruszyć za większą grupą, udającą się prawdopodobnie do karczmy. Jeszcze raz zwrócił wzrok na wilczycę i głaszcząc ją czule po głowie skierował swe kroki w kierunku reszty.

W oddali zobaczył, że wszyscy weszli do jednego budynku. Gdy się zbliżył ukazał mu się szyld knajpy „Pod Gnomim peryskopem”. Almartelur nie był zachwycony wybraną karczmą. Nie, żeby miał coś przeciwko gnomom, ale wolał poszukać „swoich”.
Pomimo oporów wszedł do środka. Kompania siedziała przy jednym stoliku i gawędziła z gnomem. Elf podszedł i usłyszał fragment rozmowy:

- … Ciągle słyszę hałasy, znalazłem tunel wykopany w piwnicy! Strażnicy obejrzeli, nasypali tam trutki na szczury i poszli! Ale to coś tam jest, ciągle słyszę hałasy, musiałem mknąc warsztat, gdyż boję się tam wchodzić! Panowie elfy to chyba znają się na różnych dziwnych zwierzętach? Może by to obejrzeli? Oczywiście zapłacę! Mogę na przykład dodać celownik optyczny do łuku, hm? To najnowszy krzyk mody! Więc jak będzie, interes?

„Celownik optyczny? Hm…” Almartelur wspomniał sobie dzisiejszą walkę. „Faktycznie, mógłby się przydać”.
- Ja się pisze! Typ nagrody nie ma dla mnie znaczenia.

Spojrzał jedynie na wilczycę. Miał nadzieję, że zechce mu także tam towarzyszyć. Dyskretnie jeszcze zapytał gnoma na uboczu:
- Celownik optyczny powiadasz?
 
MatrixTheGreat jest offline  
Stary 11-05-2011, 10:55   #67
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Dirith;
Twoja decyzja została przyjęta z ulgą. Jedynie mężczyzna na koniu
sprawiał wrażenie, jakby było mu wszystko jedno. Wojownik wskazał
ręką w głąb uliczki i ruszyłeś za nim. Wszyscy pozostali pozbierali
się i wlekli się za wami, udając, że was nie znają. Mężczyzna na
koniu jechał na samym końcu. Miałeś wrażenie, że coś go trapi i
momentami oglądał się kątem oka za siebie.
Zaprowadzili cię pod jedną z kamienic na opustoszałej ulicy.
Opustoszałej, jak całe miasto, nie były to slumsy czy dzielnica ruder...
Ot, stary, nieco zaniedbany dom.
http://cryssta.deviantart...ld%20house&qo=5
Wojownik wszedł pierwszy i zaprosił cię do środka. Z korytarza do
pokoju. Pokój był nawet ładny – zdecydowanie nie spelunowaty.
http://browse.deviantart....et=120#/d1yxub0
Zauważyłeś, że ten na koniu nie wszedł do środka a stukot końskich
kopyt oddalił się od okna, aż ucichł. Przy kominku stał intrygująco
wyglądający mężczyzna.
http://ferrilonver.devian...sin%20dude&qo=0
-A! – skinął powitalnie głową na twój widok. – Witaj, zatem, jak
mniemam, jesteś zainteresowany moją propozycją... To świetnie. Lubię,
jak interesy się układają...
Wskazał ci stół i krzesło. Jeden z pachołków-sługusów położył na
brzegu stołu zapisany zwój papieru. Od razu poznałeś, że to nie pismo
Riktela, ani tym bardziej kartka z jego księgi. Zwój był nowy, jakby
ktoś niedawno go zapisał...
- Mów mi Turmoil. Potrzebuję kogoś, kto potrafiłby przetłumaczyć to
drowie pismo – facet przy kominku wskazał na kartkę. – Jeśli dobrze
się spiszesz, mam tego więcej... a co za tym idzie i więcej złota w
zapłatę. Więc? Byłbyś w stanie to przetłumaczyć? – wskazał czysty
welin na stole i pióro z kałamarzem.

Ursuson;
Dirith niejako osaczony przez obcych zachował zimną krew. Chwilę
rozmawiali, po czym mroczny elf po dobroci poszedł z tamtymi. Wyglądał
jakby panował nad sytuacją... Może się znają?
„Mości rycerzu, nie idźmy za nimi! – znów ten głosik z plecaka! –
Po co, ah? To przecież... drow! Zabijaka! Ah, morderca, szubrawca! Pasuje
tutaj, do nich! Nic tu po nas, panie! Nie oddalajmy się od reszty, po co
zabłądzić, to przecież drow!”

Śledziłeś jednak Diritha i jego grupę, miałeś złe przeczucia.
Krążyli bocznymi uliczkami, aż zobaczyłeś zza węgła, jak ostatni z
towarzyszących pachołków znika za drzwiami jednej z kamienic.
- Zgubiłeś się? – usłyszałeś cichy, ostry męski głos tuż za
plecami.
Obejrzałeś się powoli i spokojnie, zobaczyłeś mężczyznę w kapturze
i dwarfa, który wyglądał jakby całe życie trudnił się bijatykami w
karczmach.
http://browse.deviantart....set=48#/d21xojn

Dirith;
- Zgadza się – powiedziałeś w miarę spokojnie podchodząc do stolika
aby przyjrzeć się zwojowi.
- Świetnie.
- Nazywam się Dirith, i bardzo chętnie mógłbym przetłumaczyć
więcej.. w końcu łatwego zarobku nigdy nie za wiele tym bardziej, że
całe swoje złoto straciłem z tym przeklętym statkiem który zatonął..
- rzekł wczytując się w tekst i próbując ocenić z której części
pochodzi ten fragment.
Pismo owszem, było w języku drowim. Ktoś je przepisał nie znając
języka, na tyle na ile potrafił, więc litery były koślawe, ale bez
problemu się doczytywałeś. Fragment pisma mógł pochodzić z notatek
Riktela, opisywał bowiem ze szczegółami, jak poddawano „badaniom”
drowiego niewolnika, wyczerpanego pracą przy kopaniu nowego tunelu i
niezdolnego już do pracy. Opisano dokładnie w jaki sposób łamano
ofierze kończyny i niszczono stawy, a następnie odcinano kończyny by
przyczepić je w innym miejscu ciała – i sprawdzano jak się przyjęły
i czy funkcjonują. Co zaskakujące, okazało się że bez pomocy
potężnej magii, a jedynie jakichś eliksirów, wymienionych tylko z
nazwy, Riktel przeprowadzał pierwsze udane eksperymenty tworzenia chimer z
nogami na przedłużeniach ramion czy rękami zamiast stóp... Tak, to
zdecydowanie wyglądało na fragment notatek Riktela.
- Zanim jednak przejdę do faktycznego tłumaczenia pozostaje jedna kwestia
do omówienia. Mianowicie ile złota dostanę za to tłumaczenie? - spytał
się siadając na krześle i przygotowując się do spisania tłumaczenia.
Turmoil wyglądał na skorego do dyskusji.
- 10 sztuk złota za każdą kartkę. W tym mieście za takie pieniądze
trzeba nadstawiać karku lub latami uprawiać ziemię i hodować owce. Do
tego oczywiście zapewniam swoją wdzięczność i możliwość kolejnych
zleceń – zachęcił. – Zastanów się nad tym, przyjacielu, w tych
stronach ludzie rzadko widują mroczne elfy i mało kto im ufa...
- hmm.. Na początek mogłoby być, a z późniejszymi tłumaczeniami się
zobaczy . - uśmiechnął się lekko po czym Dirith zaczął spisywać w
miarę dobrze przetłumaczoną treść na pusty pergamin.
Turmoil obserwował z zadowoleniem. Kiedy pisałeś, w pomieszczeniu
pojawił się mężczyzna, jeździec, którego widziałeś wcześniej.
Skinął głową, na co Turmoil rzekł;
- Przepraszam na moment, panowie, interesy...
Turmoil i jeździec wyszli do pokoju obok, zamykając za sobą drzwi.
* * *
- Nie jest sam. Jakiś wojownik za nim przyszedł. Wygląda
niebezpiecznie.
- Szpieg...?
- Nie wiem. Ale zapewne będzie szukał tego drowa.
Turmoil zaklął.
- Nie zapominajmy też o tym cholernym, chodzącym drzewie! – syknął.
– Nie stać mnie na to, żeby jakiś cholerny dąb zwalił mi dom na
głowę!
- Co robić? – spytał spokojnie jeździec.
- Rozeznamy się w sytuacji. Dajcie mu odejść, ryzykujemy zbyt wiele.
* * *
Dirith;
Turmoil wrócił do pomieszczenia, ale sam.
- Tak więc teraz jest jeszcze jednak sprawa do załatwienia, mianowicie
kiedy otrzymam wspomnianą zapłatę? - spytał pod koniec przepisywania.
Turmoil obejrzał kartkę, którą zapisałeś.
- Teraz – odpowiedział z uśmiechem, kładąc na stole mieszek z
dziesięcioma sztukami złota. – Dziękuję, lubię kiedy interesy się
układają. Wróć jutro z rana, będę miał tego więcej – wskazał na
kartkę z drowim. – Daruj, dziś muszę zająć się interesami w porcie.
Wróć jutro.
Ruszył do drzwi i wyszedł z kamienicy, jego najemnicy ruszyli za nim,
dyskretnie prowadzać cię do wyjścia.

Ursuson;
- Toż to jakiś patyk wychudzony! – zaczął dwarf. – Za moich czasów
to po tych ulicach chodził prawdziwe chłopy, a tu takie chuchro!
Dwarf zaczął się wyżalać, jak to polował na smoki, podróżował na
górach i jadł na śniadanie móżdżki niedźwiedzi. Mężczyzna w
kapturze wymknął się dyskretnie, by powrócić niebawem.
- ...A takim to ryj prałem w kołysce...!
- Wiesz... – ten w kapturze przerwał głośne rozważania dwarfa. –
Lepiej się już zamknij i odprowadź go do knajpy... Widać ze nietutejszy
i się zgubił – spojrzał na ciebie ostrzegawczo.
- A co ja, niańka?! – wrzasnął dwarf.
Mężczyzna w kapturze machnął tylko ręką i bez słowa zniknął w
bocznej uliczce.
- Eeeeeeeeeeh, mięczaki! – żachnął się dwarf. – A ty czego
sterczysz?! – ofuknął cię. – Rusz się, pokażę ci skarbeńku,
gdzie powinieneś teraz siedzieć!
Klepnął cię w ramię i nie znosząc sprzeciwu pchnął cię w drogę
powrotną do knajpy.

* * *

Reitei, Ano;
- Będzie. Zaczynamy dziś wieczór. Nigdzie się nie wybieraj, wskażesz
drogę, dziadku.
- Znakomicie, znakomicie! – ucieszył się gnom.
Kelnerka zebrała monety, kiedy odchodziła gnom klepnął ją w tyłek, na
co zachichotała do niego.
- Tak, dziś mi się wszystko układa! – Fizzcrank wskoczył się na
stołek obok ciebie. – Piwa, ślicznotko! Mam dobry dzień!
- Jakie my?! - zaprotestował Ano - ja się na nic takiego nie pisze. Ledwo
wygrzebałem się z jednej jaskini i już mam się pakować do następnej?
Chyba oszalałeś? - wykrzyknął podirytowany.
- Panowie, panowie, panowie! – uspokoił gnom. – Nie nie, to nie
jaskinia! To mój warsztat! Mój dom! Mój dobytek! Nie jakaś... brudna
grota z brudnymi drowami! – rzucił udanym, jak mu się zdało, żartem
do półefla.
- Dobrze przemyślałem sprawę i mogę się podjąć tego zlecenia -
powiedział Ano
- No! O właśnie! Tak trzymać!
- Jest jeszcze jedna kwestia do omówienia mości panie. Przyjmujemy tylko
złoto, żadnych pana wynalazków - Ano był raczej tradycjonalistą, nie
był przekonany do wszelkich nowinek technicznych.
- Jak tam wam pasuje! – machnął ręką gnom. – Ale jakbym był na
waszym miejscu to bym chciał poszanować laserowym celownikiem przy łuku!
– mrugnął do przechodzącej obok kelnerki, ta znów zachichotała.

Mag który stracił pamięć był nerwowy i zagubiony w całej sytuacji.
- O co chodzi? - zapytał oschle - Wiemy, że straciłeś pamięć, ale nie
wiem jak mielibyśmy ci pomóc.
- Nie wiem, ale znam tylko was, nikogo innego nie znam, nic nie
pamiętam!... – zaczął znów histeryzować.
- Może obecny tu pan Fizzcrank będzie mógł coś na to zaradzić.
Podobno tutaj wszystkich zna w mieście.
- He? Że co? – gnom odstawił kufel i zerknął na maga. – O kurcze. A
tak. Noooooooo, to mój szczęśliwy dzień! – zakrzyknął. – Majaram
w moim warsztacie! No to jestem spokojny...
- Znasz mnie? – wybałuszył oczy mag.
- Pfffffff! – gnom splunął piwem. – Buahahahah!!! Dobre!
- Nie, naprawdę, znasz mnie?!
Gnom wybałuszył oczy.
- Wszyscy w tym mieście cię chyba znają...? Wszyscy znają pierwszego
maga!
- Pierwszego maga...?!
- Buahahah, dobre dobre! – chichotał gnom. – A tak na serio, to mam
nadzieję że zechcesz pomóc z tym warsztatem! Dla ciebie to pewnie
błahostka, wiem że pewnie nie masz czasu, aleeee... – przyjrzał się
szatom mieszczanina na magu. – Myślę że warto poświęcić chwilkę i
dla dobra nauki obejrzeć to coś w moim warsztacie! To może być jakaś
nieziemska istota z piekieł czy coś, wy magowie to pewne lubicie!
Proszę! A moja żona zrobi ciasto... hyk... – pił dalej.
Załamany mag również popijał i starał się przypomnieć sobie
cokolwiek.

W knajpie;
Reitei, Ano, Kiti, Szrama, Almartelur;
Nieśmiertelny scenariusz...
[media]http://www.youtube.com/watch?v=xlULgi92zK8[/media]

Słońce tymczasem wędrowało po nieboskłonie... Aż nadszedł wieczór.
- Nnnnnno! – zaczkał gnom. – To panowie teraz do mnie na chatę!
Mag-mieszczanin był wciąż załamany.
- Proszę... skoro wiesz kim jestem, odprowadź mnie do rodziny, do domu!
- Hmmm jasne... – mruknął gnom. – Czyli że nie pomożesz?
- Wybacz, ale miałeś bardzo ciężki dzień, zaczął się na czubku
chodzącego drzewa!!! Chce do domu, źle się czuję, jestem chory,
proszę!...
- Eh... no tak tak... Minerwo?
- Tak? – gnomia kelnerka w drzwiach obejrzała się za Fizzcrankiem.
- Już po pracy! Odprowadzisz proszę jednego z gości do domu? Mówi że
źle się czuje, a ja z chłopakami muszę lecieć na chatę, zobaczyć co
mi tam biega w warsztacie, nim się rozmyślą!
- Jasne – zachichotała gnomia kelnerka.
- No, ruszaj, nie wstydź się! – Fizzcrank wskazał magowi gnomią
panią.
- Dzięki... Dziękuję wam za wszystko! Kiedy tylko ten koszmar się
skończy...!

Mag wyszedł z gnomią kelnerką, wy zaś ruszyliście za Fizzcrankiem
przez miasto.
- To tutaj!
Weszliście do wolnostojącego budynku, drzwi były przygotowane na wymiar
ludzki, widać specjalnie dla klientów. Salon wyglądał jak salon
każdego nor lanego domu, z tym że sprzęty i niektóre meble miał wymiar
gnomi.
- Mieszkam za miastem, tu mam warsztat – wyjaśnił Fizzcrank.
Wskazał wam drzwi po lewej.
- Tam na dole jest warsztat. Powodzenia! Jak coś złapiecie dajcie znać!
Najlepiej od razu zatłuczcie jak zobaczycie! Nie chce tego łapać, po co
mi to, co bym z tym zrobił? Tłuczcie jak się coś poruszy!

Zeszliście na dół po kamiennych schodkach. Generalnie w warsztacie
panował nieład czyli „porządek pracy”.
http://plfoto.com/zdjecia_new/1254390.jpg

Zaciekawiły was lampy na ścianach – dawały światło nie dzięki
ogniowi, a jakiejś nie-magicznej, jasnej sile. Bez trudu odnaleźliście
dziurę o której wspominał gnom.
http://www.nz.pasnik.pl/waio_ziejaca_jama.jpg

Dziura była dosłownie wydrapana w podłodze, w kamieniu! Była na tyle
mała że żadne z was się tam nie wciśnie – znaczy wcisnęłoby się
zapewne, ale istniało duże ryzyko zaklinowania się. W warsztacie było cicho...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 11-05-2011, 16:21   #68
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Drzewo spojrzało się na wilka
-Tak- Westchnął- Ja lubię Elfy, miłe są...- Skinął głową-Ale nie lubię za bardzo zwierząt... szczególnie, gdy któreś znaczy mnie jako swoje terytorium-westchnął Ent i zamyślił się-Nie mówię oczywiście, że ty taka będziesz -zaśmiał się- Jak mogę jakoś pomóc to ja chętnie, Kiti- Powiedział przyjaźnie

Ruszył za znajomym kupcem. Tak, dawno się nie widzieli
-Co tam słychać, przyjacielu?-Zaczął przyjaźnie- Jak interes kwitnie? Jakie sadzonki masz dla mnie i ile będą mnie kosztować?-Zapytał się drzewiec po czym podszedł do sadzonek i zaczął je oglądać- Ale pięknie rosną!- powiedział zachwycony.

Rozejrzał się. Tak. Spokojne życie hodowcy drzewek...to jest właśnie to o czym zawsze marzył. Jego cel w życiu. Nie rozumiał co jest fajnego w rządzeniu państwem, co jest fajnego w byciu okropnie i nieprzyzwoicie bogatym. Jakie to szczęście? Co to za różnica, skoro śmierć sprawi, że władzę się traci, wpływy maleją, a do tego dochodzi ta niezręczna sytuacja, w której ktoś gubi testament i wołają zmarłego, żeby ten im wszystko podyktował raz jeszcze. No i później pretensje rodziny, jak duch zmarłego mówi, że wszystko kochance zapisał. Drzwiec ponownie westchnął zatroskany. Później jeszcze kapłan poprzeklina...w zależności...jak kochanka płaciła to na żonę, jak żona to na kochankę, a jak zmarły to będzie piękne kazanie na pogrzebie. Tego to już w ogóle nie rozumiał ale taka już pokrętna i dziwna ludzka natura. Nie rozumiał jej ale akceptował.
 
one_worm jest offline  
Stary 12-05-2011, 14:29   #69
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
- PA, chłopcy! Wiatr w żagle, Mistress na drogę~! ^.^" - pożegnała piratów i pomachała im na pożegnanie. - A, i pamiętajcie, żeby uważać na drowy, drzewa i inne szczury lądowe!

Już rozstania nadszedł czas. Ponieważ piraci nie zamierzali dotrzeć już do miasta, Magini wzięła ze sobą pierzastego przyjaciela, Roger'a. Papuga podczas pobytu u piratów nauczyła się wielu nowych słów i jeszcze bardziej zaprzyjaźniła się z magiczką. Acz część słownictwa, które pojęła w środowisku pirackim sprawiło, że Roger czasem zwracał na siebie uwagę mieszkańców miasteczka.

- AAAR, RUMU! - kolorowy pierzak skrzeczał czasem na całe ptasie gardło, kiedy R. przedzierała się przez osadę, by dotrzeć do karczmy. - ROGEEAAR PIFFKA! - i gwizdnęła przeciągle.
Później doszły słowa typu "Ahoooj", "Szczury lądowe", "Za burtę", "Kotwica", "drowy", "brudasy" i papuga, będąc piekielnie inteligentnym jak na swój gatunek stworzeniem, stworzyła piosenki i tak się zabawiała przez całą drogę. Kiedy mijali bufiaste panie, Roger gwizdał za nimi i kiwał łebkiem:
- UaaaAA! KRaaa, seniorita! Zapuraaaszaaam na winkoooaAARR!

Roger zawsze wiedział, że jest zdolny do wielkich rzeczy.
Magini natomiast to, że Roger jest także wielkim kombinatorem.


- Roger, masz to i weź siedź cicho - po paru takich zaczepkach ptaszkowi do dzioba wciśnięto kawałek pomarańczy, żeby nie robił zamieszania. Choć może oczarował przy okazji parę kobiecych serc.
Tylko, że nie Magini. R. nigdy nie twierdziła, że ma jakiekolwiek serce. Trzeba było po drodze poprawić część włosów, bo wyglądała trochę jak wiedźma w tych rozczochranych kudłach. Dobrze, że przynajmniej sobie wcześniej manicure zrobiła.
Papuga jak zwykle była kontenta, że jej przypadło kilka pysznych kąsków.
- Robisz mi niezłą siarę, kolego, a ty jeszcze za to dostajesz jedzenie? - spytała arę Magini z lekką dozą ironii.
- RAAA?
- Tak, ty.
- RAAABOOORR!
- Że co ty chcesz, Roger? Ja ci dam zaraz jabola! Jeszcze będzie chciało alkoholu, ptaszysko nieznośne... - zamruczała pod nosem, a jej oczy na moment zalśniły. - Masz jabłko, i weź, na wszystkie zastępy Chaosu, zamykaj częściej ten dziób!
Papuga kręciła łebkiem, przypatrując się owocku.
- Masz królewno Śnieżko. Na zdrowie.
- RaaaAA?
- No, Roger. Otwórz dziób i zjedz owocka.
Tym razem ptaszysko siedziało cicho.
- Hmm, jak chcesz - R. wzruszyła ramionami i już miała ugryźć kawałek jabłka, kiedy Roger zaczął wrzeszczeć po pirackiemu.
- Nie lubię cię, szantażysto... - pani burknęła i oddała jabłko niegrzecznemu ptaszkowi.
Zdobycie jabłka wrzaskiem - bezcenne. Są rzeczy, których kupić nie można, ale wszystkie inne można zdobyć szantażem.
  • Nigdy, ale to przenigdy nie ucz papug mówić. [...] Najpierw przebije cię gadulstwem, a później pokona jabłkiem.
Zapiski z "Księgi pełnej zua"
A teraz pozostała tylko jedna powinność do uczynienia "Pod Gnomim Peryskopem". Trunek po długiej wędrówce zawsze mógł poprawić nastrój. Ba, zawsze poprawiał.
Cel: karczma. Picie.
Cena: kilka sztuczek złota + ew. Roger.
Nie, po krótkim zastanowieniu doszła do wniosku, że zbytnio przywiązała się do pierzaka, aby go tak oddać. Nawet za półdarmo, a w ramach "za darmo" Magini przypieprzyła by tu komuś paroma czarami. Jednymi ukrytymi pod ubraniem, a drugim z rękawa.

Zastała na szczęście karczmę otwartą, nietkniętą przez apokalipsy, konkurencję w branży i inne potwory. W tawernie kilku ludzi: dzikus, łucznik, jakiś paru gości, a później parę znajomych gęb...
Ursuson? Wilczek? Co za niespodzianka! Nie należało przegapić takiej okazji! Ale wspomniała sobie, że przecież z trunkiem się z nikim nie dzieli. A cóż to - wyjątek raz przecież zrobić Może.
- Drogi panie, pi... eeer...
- PIFFaaaa! - Roger ukazał swój absolutny talent to wtrącania swych trzech groszy i skrzeczenia. - RoaaaAAR, UFO, piffa, dRRROOFFÓFF!
Zamiast piwa ptak otrzymał krakersa, by zamknął nim dziób.
- To Może... wódki kieliszeczek, drogi panie! - wygarnęła w końcu zamówienie pani R. po uciszeniu pupilka. I zapłaciła kilkoma szczerozłotymi monetami.

Do Ursusona zaś gwizdnęła i zawołała wesoło:
- HELLo there, Ursuson!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=lvM9Y1MJAII[/media]

- Wódki może? - uśmiechnęła się diabolicznie.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.
Ryo jest offline  
Stary 15-05-2011, 15:01   #70
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Tak jak się spodziewała, z elfem dogadała się nawet bez słów. Wymachiwała ogonem, kiedy Almartelur ją głaskał. Cała scena byłaby o wiele zabawniejsza gdyby pamiętać o tym że Kiti była kiedyś elfką. Kiedyś wspierałaby towarzysza strzelając z łuku, teraz mogła wspierać go tak jak potrafiła, swoimi wilczymy zmysłami i leczeniem. Kiedy szli przez miasto trzymała się blisko niego. W karczmie przez moment pałętała się wokół stolika, poznając nowych towarzyszów. Jej uwagę przykuł Reiter, pół elf. Było w nim coś podejrzanego. Był arogancki, ale dostojny i dumny, pewny siebie. To jej akurat nie przeszkadzało, gorzej, że w jego głosie wyczuwała kłamstwo. W jego oczach było coś dziwnego, ale nie umiała tego określić. Te oczy i ten uśmiech, kojarzyły się jej z portretem pewnej sławnej postaci, również długouchem, ale ciemnoskórej. Słyszała kiedyś o Ray`Gim Terayatechi, ponoć był to pierwszy drow, który rozkochał w sobie mgły Chaosu,przez co Fiolet wziął wszystkich jemu podobnych w swe opiekuńcze mgły, rzucając tzw. Drowią klątwę na wszystkich dręczycieli przystojnych, aroganckich, słodkich i dumnych drowich zabijaków. Według legendy Mgły Choasu potrafiły nawet opętać i chwilowo przejąć kontrolę nad dzieckiem Światła, które towarzyszyło Ray`giemu, aby cieleśnie być bliżej swojego ulubieńca. Kiti twierdziła, że to tylko legendy, ale co było prawdą, to drowów należało się obawiać, półelfów o takim dziwnym spojrzeniu również. Ano wydawał się jej dobrym człowiekiem. Do tego był też przystojny. Sprawiał wrażenie dobrotliwego i odważnego, choć życie pewnie go nie oszczędzało… Zagadywał resztę, co ją cieszyło. Sama nie mogła się niestety odezwać w zrozumiałym dla nich języku, a Drzewo nie odpowiedziało jej póki co i.. pobiegło robić zakupy. Szrama intrygowała swoją fryzurą i makijażem. Przypominała bardziej szamankę niż kleryka, ale Kiti cieszyła się z jej towarzystwa. Dirith i Ursusom wybrali się miasto. Miała nadzieję ze drow nic nie kombinuje, ale jego dłuższa nieobecność trochę ją niepokoiła.

Nieoczekiwanie do knajpy weszła... znajoma pani magini! Kiti postawiła uszy, spoglądając na towarzyszkę. Miała ze sobą papugę! Papuga szalała. Biała wilczyca wstała od stolika i powitała maginię merdaniem ogona. Obawiała się, że magini nie wyrwie się już ze statku piratów... Ciekawe co takiego powiedziała, że puścili ją wolno...?

Podobało się jej w gnomie knajpie. Kelnerzy byli na tyle niscy, że mogła bez trudu sięgnąć pyskiem do talerzy które nieśli. Toteż kiedy inni pili, ona zaczaiła się na jednego z kelnerów i gdy przechodził obok, niepostrzeżenie za jego plecami porwała z talerza kawał mięsa i ulotniła się pod stolik obok.

Wyruszyli do warsztatu gnoma. Kiedy zeszli na dół od razu zauważyła dziurę w podłodze. Dziura była za mała dla człowieka. Kiti zmieściłaby się tam ale nie mogłaby obrócić się wewnątrz, przez co zrezygnowała z roli jamnika na polowaniu. Po obejrzeniu dziury stwierdziła, że są dwa wyjścia z sytuacji. Albo zamurować ją z nadzieją że nic nie wylezie na nowo, albo zastawić pułapkę na myszy. Pokręciła się przy dziurze, powęszyła, pogrzebała łapą w podłodze, popatrzyła na towarzyszów i zaszczekała. Pobiegła schodami na górę i zniknęła.

Wróciła po chwili, niosąc w pysku kawał pieczeni, skradziony z „Pod Gnomim Peryskopem”. Porzuciła mięso niedaleko dziury w podłodze, spojrzała po kompanach, szczeknęła machając ogonem, odbiegła pod schody, położyła się i czuwała, jak na polowaniu.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172