Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2011, 20:16   #85
Morior
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
Skrzynka została otworzona. Czy było to dla żołnierzy szansą od losu, czy też przekleństwem? Dębski nie zastanawiał się nad tym. Miał inne rzeczy na głowie, jak choćby facet, który wyszedł ze skrzyni.
- T-t-ty jesteś tą skrzynką? - jąkał się Dębski.
- T-t-to był t-t-twój głos? - zapytał zszokowany.
To było pierwsze pytanie jakie narzuciło się na myśl kapitanowi, a w stanie w jakim on był, tym bardziej w takiej sytuacji, mówił co tylko pomyślał.
- Tak, wiem, że nieco ... się różnił od normalnego. To przez te mechaniczne uszkodzenia. Wiecie, wypadki, te sprawy. Nie mogłem używać pełni mózgu. Zabawny mechanizm. Ach, i nie byłem skrzynką, a byłem W skrzynce. - Mężczyzna spacerował niemalże wesoły i przyglądał się wnętrzu. Oglądał uszkodzoną maszynę na środku pomieszczenia.
Adam nie mógł się nadziwić. Martwiło go to wszystko. Zdziwienie nie opadało.
- Ale, ale jak ty tam do jasnej anielki wlazłeś, no?! Boże ty mój, brakuje mi jeszcze jakiś robotów do szczęścia - mruczał do siebie - Ja chcę na emeryturę wojskową! Kapitanie, powie mi pan czy zbzikowałem czy nie. A co tu robimy? Mieliśmy wyciągnął stąd naszego kolegę, ale tak się złożyło, że ktoś nas przeteleportował w inne miejsce i teraz naszym celem są drzwi wyjściowe z tego gówna! Mam powtórzyć jaśniej?! - krzyczał Edd spacerując szybciej od mieszkańca lodówki.
Z ust Eddyego wylało się morze słów. Kapitan nie zrozumiał tego wszystkiego całkowicie. Wiedział jednak, że Kingston czuje to samo co on. Jest w takim samym szoku.
- Jak wlazłem? Nie wlazłem, ot co! Wsadzili mnie. Mieli mi pomóc, w zamian za drobną pomoc merytoryczną. Dałem się zwieść, miałem ciało zniszczone wypadkiem. Kiedy już się zorientowałem... cóż, nie skończyli najlepiej. Ludzki mózg jest potężny, ale człowiek za słaby. Jeżeli chcecie stąd wyjść, nie widzę przeciwwskazań. Jeżeli znajdziecie wyjście. - Mężczyzna zarechotał i bliżej przyjrzał się wrakowi.
Dębski powtarzał te słowa w myślach. Rósł niepokój, ale malało zszokowanie.
- To skoro masz tak potężny mózg, który pewnie wzmocnił jeszcze ten blaszany kloc to oświeć nas i powiedz nam gdzie jest wyjście bo szczerze powiem: Zaczyna mnie irytować to, że każdy mówi do mnie zagadkami albo leży w kawałkach lub w ogóle go nie ma! Ludzie!!! - to wszystko wyprowadziło go z równowagi. Był gotowy uderzyć lub nawet zabić tego mężczyznę jeśli ten powie mu coś co go nie zadowoli.
Eddy zaczął krzyczeć. Przeszkadzało to w myśleniu. W głowie Adam jak echo brzmiały słowa tego kogoś, ciągle się nad nimi zastanawiał.
- Nie mogę ci tego powiedzieć. Nikt nie może się dowiedzieć o tej bazie, o tym co się tu dzieje. Nie teraz.
- Ale ja nie chcę nikomu o tym gadać, ja i mój przyjaciel chcemy stąd wyjść do cholery! - złapał mężczyznę z ubranie i zaczął nim potrząsać. Potem puścił go i zaczął głęboko oddychać, kiedy się już opanował zapytał: - A tak w ogóle to dlaczego nie chcesz, żeby ktoś się o tym dowiedział? Masz coś z tym wspólnego i boisz się, że pójdziesz pod sąd wojskowy i na pewno dostaniesz karę śmierci?
- Wasze kary śmierci... ach, to temat, którego nie będę poruszał. Nie chcę by ktoś dowiedział się o mojej obecności, bo może mi to zwyczajnie wydłużyć czas mojej... pracy.
W końcu zebrał myśli i wykrztusił to, co go nurtowało.
- Czekaj, czekaj. Jeśli nie jesteś człowiekiem to czym? - Zapytał osłupiały Dębski, przerywając pogawędkę Eddyego.
- Istotą żyjącą, tak jak ty czy on. Myślę że pytanie “czym” jestem jest... niewłaściwe.
- Dobra... Proponuję taki układ: Ty nas wyprowadzisz i przy okazji znajdziesz naszych kolegów, a my zapomnimy to tym miejscu, o tobie i o tym wszystkim co tu się zdarzyło, może być? - zapytał zrezygnowany Eddy - Poza tym co mnie obchodzi kim lub czym jest, byle był zdrowy na umyśle.
- Czemu miał bym przystawać zwami na jakieś układy? O wiele bardziej przydacie mi się tutaj. Ładny z was będzie materiał do testów.
~ Testów..? - pomyślał Dębski
- Nieeeee... Ja jestem już stary, organy mi wysiadają, nie nadam się do testów, a kolega ma chorą głowę i tam mu się coś poprzestawiało, że nie reaguje na nic. Lepiej nas wypuść... A mówiłem już, że jesteśmy zdeterminowani i możemy Cię zabić?
Dębski cierpliwie analizował ostatnią wypowiedź człowieka - skrzynki. Nagle jakby przebudził się ze snu.
~ Testów?!
- T-t-testy?! Jakie, kurwa, testy?! - oburzył się Adam, co nie wróżyło niczego dobrego.
- C-c-co masz na myśli mówiąc testy?! Zaraz Cię poddam kilku testom, jeśli nie dowiem się, gdzie jest to cholerne wyjście!! - groził kapitan.
- Argh!! - Krzyknął rozgoryczony Dębski.
- To może być zabawne. Chcecie wyjścia, szukajcie go. - Drzwi, którymi żołnierze weszli do pomieszczenia otworzyły się.
- Haha, myślisz, że jesteśmy głupi?! My tam wejdziemy, a ty nas zatrzaśniesz w jakiejś komórce i wpuścisz gaz? Nieee... Najpierw nam powiedz co to jest za klamot - wskazał na zepsuty pojazd.
- To? Nic takiego, mój pojazd. Rozbiłem się na tej lodowej wyspie, a ci... ludzie, mnie znaleźli. Teraz ja szukam jeszcze pewnej... osoby - powiedział, jakby zastanawiał się nad ostrożnym doborem słów. - Znajdę ją, zabiję i mogę przejść do realizacji mojej misji.
- A możesz nam powiedzieć co to za osoba? Może nie będziesz musiał się fatygować ponieważ my mogliśmy to zrobić za Ciebie, wiesz za nim tu doszliśmy to paru fryców już brakuje na tym świecie.
- Ci ludzie to żaden przeciwnik, dla mnie przynajmniej. Wy macie po prostu szczęście. Jesteście pewni, że chcecie się wplątać w coś, co może wykroczyć poza wasze umysły i zdolności pojmowania? - Mężczyzna nadal był ucieszony, ale przyglądał się aliantom badawczo.
- Ja nie chcę w nic wplątywać, ja chcę znaleźć to cholerne wyjście! - krzyknął Eddy
Adam nie wytrzymał.
- Słuchaj, gdyby nie my ciągle siedziałbyś w tej jebanej skrzynce. W zamian mógłbyś nam chociaż wskazać to cholerne wyjście! - twierdził Dębski, który jeszcze dobrze nie ochłonął po ostatniej wypowiedzi.
- Wam, ludziom, trzeba w kółko powtarzać to samo. Nie powiem wam gdzie jest wyjście, możecie iść i go szukać, drzwi są otwarte.
- Dlaczego nam nie powiesz?! Nie jesteśmy warci twojego zaufania?! - spytał ironicznie Edward
- Nie powiem wam. Po prostu. Nie musicie znać wszystkich moich planów. I tak okazałem wam już tyle łaski, że nie dość, że was nie zabiłem, to jeszcze pozwoliłem wam odejść.
- To może połączymy siły? Nie musisz nic mówić o swoich planach tylko zagwarantuj nam, że stąd wyjdziemy, może być?
- Dobrze. Przybyłem tutaj z... kimś jeszcze. - Mężczyzna mówił idąc w stronę wraku. Ci ludzie, którzy tutaj rezydują, trzymają tę osobę w laboratoriach. - Otworzył go i zniknął wewnątrz na chwilę. - Nie wiem jak wygląda, ale na pewno nie jak jeden z nich. Będziecie wiedzieli, że to ta osoba, ponieważ wyczujecie to. Zapewniam was. Zabijecie ją zadając jej cios TYM - rzucił w stronę Edwarda coś, co było jakby rytualnym sztyletem z dziwnymi znakami.
Adam nie palił się do tej roboty. Niestety to było prawdopodobnie jedyna szansa na wyjście z tego miejsca.
 
Morior jest offline