Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 21-04-2011, 13:13   #81
 
Morior's Avatar
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
Dębski był już wyczerpany. Nie miał sił myśleć, a co dopiero rozmawiać. Eddy przedstawił się temu czemuś. W tym czasie kapitan zbierał siły, by krzyknąć.
- Czego, kurwa, szukamy? Wyjścia do cholery! - oburzył się.
Adam miał tego wszystkiego po dziurki w nosie. Od kiedy tu wszedł oglądał tylko okaleczone ciała zmarłych, bezlitosnych żołnierzy, a gdy spotkał na swojej drodze ludzi, gotowych mu pomóc odezwały się w nim resztki nadziei. Rozmawiał nawet ze swoimi towarzyszami, co prawda tylko dwoma. Udało im się znaleźć szpiega. Wystarczyło stąd wyjść, przekazać informacje o specjalnym pancerzu swoim ludziom. Mimo to Dębski znalazł się w tak cholernie trudnej sytuacji. Sytuacji, w której był niemal skazany na śmierć. Ogłupiały do tego stopnia, że rozmawiał ze skrzynką. Tak rozmyślał Dębski zupełnie nie zwracając uwagi na to, co robi jego towarzysz. Myślał, we wspomnieniach szukał ratunku. Powoli przypominał sobie wszystko co tu zobaczył. W jego stanie nie było to proste. Wśród tego wszystkiego, co tu przeżył w jego pamięci najbardziej utkwił jeden widok. Ciała martwych naukowców.
- Ci naukowcy... Ty to zrobiłaś skrzynko? - zapytał, nie wiedząc jak zwrócić się do rozmówcy.
Adam usłyszał odpowiedź, ale była tak zawiła, że nie zrozumiał jej.
- Skrzyynnnkooo ? Niee ... plany ... odmmmoowaa. Jaaa pozbyyyłeeem sięęę kłoopootóówww, niic ponaaad too. - odpowiedział tajemniczy przedmiot.
Kapitan przetarł oczy i dalej myślał. Był zupełnie poza rozmową. Wspominał to wszystko co tu się stało, nie dowierzając, że to rzeczywiście miało miejsce. Był bliski płaczu, ale powstrzymał się.
- Roozkaaz? Rooozpooznaaniee przeciiwniikaa, procedurraaa obrooonyyy. - rozległ się głos.
Te słowa przerwały rozmyślania Dębskiego. W pamięci utkwiło mu słowo przeciwnika wypowiedziane przez skrzynię. Kapitan instynktownie podał Eddyemu łom.
 
Morior jest offline  
Stary 22-04-2011, 22:30   #82
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Kwestia przebierania została rozwiązana - nie było przed kim. Marionetki nieznanego przeciwnika nie odróżniały barwy mundurów - traktowały każdego żywego człowieka jako cel... Choć... Pewna myśl zakwitła w głowie Lamberta: co jeśli to niemiecki mundur sprowokował strzelca? Nieistotna kwestia - uznał - nie czas oddawać się próżnym dywagacjom.

Należało działać według planu. Polarnik przedstawił towarzyszom sposób przeszukania piętra, który jego zdaniem zapewniał maksymalną asekurację przy minimalnej liczebności ich oddziału. Po pierwsze Feliks jako najbardziej poszkodowany powinien pozostać w pomieszczeniu kontrolnym i stamtąd otwierać kolejne drzwi. Po drugie McMillan i Lambert powinni się poruszać zawsze tak, by nie zostawić ewentualnemu przeciwnikowi możliwości zajścia ich od tyłu. Po trzecie, w razie napotkania zbyt silnego oporu, będą się wycofywać korytarzem i krzykiem nakazywać agentowi zamykanie kolejnych drzwi.

Szczegółowo i z podziałem na kolejne punkty widział to tak:

1. Przeszukanie kwater naukowców.
2. Otwarcie grodzi.
3. Przeszukanie kwater SS.
4. Przeszukanie magazynu.
5. Zabarykadowanie drzwi do kolejnych kwater i założenie na nich pułapki, by uniemożliwić okrążenie ich tą drogą.
6. Otwarcie kolejnej grodzi.
7. Przeszukanie magazynu.
8. Wejście do głównego laboratorium.

Adam zawiesił głos. Być może któryś z towarzyszy zechce dodać coś do planu. A być może nie warto na razie wybiegać myślami dalej niż do głównego pomieszczenia badawczego, które wydawało się polarnikowi ważnym. W trakcie całej eksploracji zamierzał szukać dodatkowych planów, amunicji pistoletowej i granatów ręcznych.

Była jeszcze kwestia kolejnego głosu... kobiety wołającej pomocy. W zwyczajnych warunkach Lambert uznałby go za omam wynikający ze zmęczenia i stresu. Lecz w tym burzącym racjonalny porządek świata pandemonium zdarzenia paranormalne były tak realne jak krew martwego Niemca krzepnąca wśród rozbitego szkła. Najwyraźniej nie jedno Radio Śmierci nadawało dziś w eterze. Nie podzielił się jednak tą informacją.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 28-04-2011, 00:23   #83
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Adam Lambert i Lee McMillan


Przeszukiwanie tej sekcji rozpoczęło się od sprawdzenia kwater naukowców. Mimo ogólnie dobrych warunków i rzeczy codziennego użytku nie było tutaj nic wartego uwagi. Nie było też żywego ducha.

Lambert i McMillan przeszli do drugiego korytarza. Przy kolejnej grodzi stało kilku Niemców. Technicy, ubrani w stroje robocze. Mieli mętne oczy, a ich twarze nie miały wyrazu. Adam wiedział co to znaczy. Kiedy ci zwrócili się ku aliantom, szybko posłał ich do piekła krótką serią.

Następnym "przystankiem" były kwatery żołnierzy. Tutaj można było spodziewać się znacznego oporu. Kiedy Lee przeszedł pierwszy przez drzwi jego oczom ukazał się zwyczajny barak. Piętrowe łóżka, obok niewielkie szafki, wieszaki, kilku ludzi stojących przy swoich łóżkach.

Rozpoczęła się śmiertelna gra.

Niemcy jak oszaleli biegali między łóżkami, unikając kul i zbliżając się do żołnierzy. Było ich wielu i chociaż kilku padło rażonych kulami, to spora ich część nadal zbliżała się do korytarza. Alianci byli już przy grodzi, cofając się i strzelając.

- Ostatni magazynek - powiedział Lambert przeładowując.

- Mam dwa - odpowiedział mu towarzysz i ostatni raz ostrzelali wroga.

Wszyscy naziści jacy byli w barakach leżeli rozszarpani przez kule niczym przez stado dzikich wilków. Walka ta zakrawała o ludobójstwo. Bezbronny przeciwnik atakował uzbrojonych żołnierzy bez szans na zwycięstwo, licząc na koniec amunicji. McMillan zakrył twarz dłońmi. Lambert oglądał pole bitwy. Przy łóżkach leżała amunicja, której tak szukali. Jednak nie była zbytnio przydatna bez broni. Ta jednak też się znalazła. Kilka sztuk Stg44 znajdowało się na stojaku przy drugich drzwiach. Lambert odłożył swój bezużyteczny pistolet maszynowy i zgarnął niemiecką szturmówkę.


Ruszyli dalej. Przed nimi był magazyn, w którym nie było broni. Znajdowały się tutaj narzędzia górnicze, masa naukowych instrumentów, których działanie nie było żołnierzom znane, trochę skrzyń z nieokreśloną zawartością, kilka apteczek i trochę materiałów wybuchowych.

Za następnymi drzwiami miała być kolejna kwatera żołnierzy. Jedak nie ruszyli tam, minując drzwi znalezionymi materiałami wybuchowymi. Powinno pomóc.

- Poomoocy! - Lambert usłyszał w swojej głowie.

Wzdrygnął się, a Lee to zobaczył. Popatrzył na towarzysza niepewnym wzrokiem.

W kolejnym magazynie również nie było broni, a jedynie masa przyrządów badawczych i jakiś nieznanych skrzyń. Za następnymi drzwiami było przejście do laboratorium.

- Gotowy? - Lee zapytał Adama, a ten odpowiedział kiwnięciem głowy.

W laboratorium prowadzono badania nad rzeczami znalezionymi w jakich wykopaliskach. Dziwne, powyginane metalowe części, trochę krwi, jakieś zwłoki na stole. Mocno pocięte, jakby ktoś przeprowadzał po pijaku sekcję przy pomocy siekiery. Tępej siekiery.

Między stołami stali naukowcy, jakby ktoś nagle, podczas wykonywania pracy, wypalił im mózgi. Momentalnie zwrócili się ku nieproszonym gościom. Ci powitali ich seriami z karabinów. Niestety naukowcy byli nieco bardziej rozumni. Rzucali się za biurka, przewracali stoły. Nie strzelali, mimo iż na niektórych blatach leżały pistolety. Umieli jednak wykorzystać osłony, co oznaczało znaczną stratę amunicji.

Kiedy Lee strzelał ze swojego Stg44 Lambert to dostrzegł. Biały parawan przesłaniający COŚ. Nie wiedział dokładnie co, ale czół, że wołanie pomocy dochodziło z tego miejsca.

- POMOCY!
- Jasna cholera, Lambert, słyszałeś? Ktoś woła o pomoc!

Lee też usłyszał wołanie. Naukowcy byli coraz bliżej, mniej więcej w połowie drogi między parawanem, a aliantami, czyli około dwadzieścia metrów od nich.

Nagle dało się słyszeć głos Feliksa płynący ze szczekaczek.

- Nie mogę nic zrobić! Wszystko padło, grodzie się pozamykały! Uważajcie na siebie!

Edward Kingston i Adam Dębski

Silny cios metalowego łomu spadł na skrzynkę. Po nim drugi, trzeci i czwarty. Przy piątym komandosi usłyszeli syczący głos, przypominający ulatniający się gaz. Zdawało się, że mówił przeciągłe "taaaak". Z pękniętego wieka skrzynki faktycznie coś się wydobywało. Ciężko było nazwać, co to. Żołnierz uderzył jeszcze dwa razy. Wieko skrzynki dało się już pod wadzić, tak by zobaczyć co jest w środku.

Wewnątrz znajdował się zamrożony, pokryty cienką warstwą szronu, czarny worek wykonany z śliskiego materiału. Na szczycie znajdował się ekspres. Edward podał Adamowi łom i pociągnął go w dół.

Gaz przestał uciekać, a żołnierze zobaczyli co znajdowało się w worku. Było to ciało, dziwnie zdeformowane. Było poobijane, gdzieniegdzie wystawały kości, ziały dziury, raziła czerwień zakrzepłej krwi, widać było kawały po przypiekanego mięsa. Zwłoki przywodziły na myśl ofiarę wypadku samolotowego.

Stało się coś dziwnego. Rany zaczęły zasklepiać się, zakrzepła krew znikała, połamane kości składały się. Bezkształtny strup w miejscu, w którym kiedyś była twarz zaczął ją ponownie przypominać. Naderwane kończyny wracały na swoje miejsce, skóra zrastała się. Był to widok co najmniej szokujący. Po chwili ciało wyglądało już jak człowiek w stanie nienaruszonym, było jednak nadal przeraźliwie blade. Zmrożone na kość.

Adam pierwszy dostrzegł jedyną zmianę w ciele, która nie zrosła się i nie znikła, zupełnie tak jak reszta. Była to blizna na klatce piersiowej, zupełnie jakby ktoś wyciął temu mężczyźnie serce.

- Agh! Wreszcie. - Mężczyzna wstał jak gdyby nigdy nic. - Muszę wam podziękować. Od dawna chciałem się wydostać z tej cholernej lodówki. - Obaj komandosi wytrzeszczyli oczy i nie wierzyli. - Ludzkie ciała niszczą się strasznie szybko, a tak zmasakrowane nie pozwalało mi na pełnię działania, wybaczcie zatem ten oficjalny ton - widząc jak żołnierze zbladli, wtrącił - Spokojnie, nie zabiję was. Uratowaliście mnie... poniekąd.

Nieznajomy podszedł do jednego z ciał naukowców i zdjął z niego ubrania, następnie założył je na siebie. Popatrzył się na komandosów.

- No więc, jeszcze raz, co tu robicie ?
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 03-05-2011, 20:21   #84
 
Klamka's Avatar
 
Reputacja: 1 Klamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodzeKlamka jest na bardzo dobrej drodze
Gdy żołnierze weszli do pomieszczeń laboratoryjnych, od razu mogło rzucić im się w oczy ciało pocięte jakimś tępym narzędziem. Lee starał się zwrócić wzrok w inną stroną, skupiając się na naukowcach. Nerwy spadochroniarzy były tak naciągnięte, że wystarczyło aby niemcy zwrócili wzrok ku aliantom, by rozpętało się piekło.
Tym razem wyglądało to inaczej, naukowcy przewracali stoły i chowali się za szafkami. Nie dawało im to dostatecznej ochrony przed kulami karabinów szturmowych, jednak utrudniało to celowanie. Kule świstały, słychać było jak odbijają się od podłóg i ścian.

W laboratorium znajdował się biały parawan, zza którego tym razem obaj żołnierze słyszeli wołanie o pomoc.
- POMOCY!
- Jasna cholera, Lambert, słyszałeś? Ktoś woła o pomoc!

Teraz, każdy ich strzał zaczął być bardziej przemyślany, aby przypadkiem nie trafić kogoś lub czegoś co znajdowało się za zasłoną. Nie był to wielki problem, jednak z megafonów dobiegł głos Agenta.
-Nie mogę nic zrobić! Wszystko padło, grodzie się pozamykały! Uważajcie na siebie!
W głowie Lee pojawiły się różne myśli. Psia mać, mam nadzieję, że to co mówi jest prawdą i wszystko padło SAMO... niee, to raczej nie możliwe, jakby chciał nas zabić to zrobiłby to wcześniej

Lee powiedział wyraźnie do towarzysza -Jesteśmy zdani na siebie. Musimy szybko rozprawić się z tą sytuacją
Żołnierze zaczęli szybciej zbliżać się do naukowców, strzelając do nich nawet z odległości wyciągnięcia ręki, tak było bezpieczniej.
Zmęczeni i z żyłami pełnymi adrenaliny dotarli do białego parawanu zostawiając za sobą śmierć. Był to straszny widok, jednak to była wojna, tu nie ma czasu na uczucia.
Trzeba przeżyć.
 
Klamka jest offline  
Stary 06-05-2011, 20:16   #85
 
Morior's Avatar
 
Reputacja: 1 Morior nie jest za bardzo znanyMorior nie jest za bardzo znany
Skrzynka została otworzona. Czy było to dla żołnierzy szansą od losu, czy też przekleństwem? Dębski nie zastanawiał się nad tym. Miał inne rzeczy na głowie, jak choćby facet, który wyszedł ze skrzyni.
- T-t-ty jesteś tą skrzynką? - jąkał się Dębski.
- T-t-to był t-t-twój głos? - zapytał zszokowany.
To było pierwsze pytanie jakie narzuciło się na myśl kapitanowi, a w stanie w jakim on był, tym bardziej w takiej sytuacji, mówił co tylko pomyślał.
- Tak, wiem, że nieco ... się różnił od normalnego. To przez te mechaniczne uszkodzenia. Wiecie, wypadki, te sprawy. Nie mogłem używać pełni mózgu. Zabawny mechanizm. Ach, i nie byłem skrzynką, a byłem W skrzynce. - Mężczyzna spacerował niemalże wesoły i przyglądał się wnętrzu. Oglądał uszkodzoną maszynę na środku pomieszczenia.
Adam nie mógł się nadziwić. Martwiło go to wszystko. Zdziwienie nie opadało.
- Ale, ale jak ty tam do jasnej anielki wlazłeś, no?! Boże ty mój, brakuje mi jeszcze jakiś robotów do szczęścia - mruczał do siebie - Ja chcę na emeryturę wojskową! Kapitanie, powie mi pan czy zbzikowałem czy nie. A co tu robimy? Mieliśmy wyciągnął stąd naszego kolegę, ale tak się złożyło, że ktoś nas przeteleportował w inne miejsce i teraz naszym celem są drzwi wyjściowe z tego gówna! Mam powtórzyć jaśniej?! - krzyczał Edd spacerując szybciej od mieszkańca lodówki.
Z ust Eddyego wylało się morze słów. Kapitan nie zrozumiał tego wszystkiego całkowicie. Wiedział jednak, że Kingston czuje to samo co on. Jest w takim samym szoku.
- Jak wlazłem? Nie wlazłem, ot co! Wsadzili mnie. Mieli mi pomóc, w zamian za drobną pomoc merytoryczną. Dałem się zwieść, miałem ciało zniszczone wypadkiem. Kiedy już się zorientowałem... cóż, nie skończyli najlepiej. Ludzki mózg jest potężny, ale człowiek za słaby. Jeżeli chcecie stąd wyjść, nie widzę przeciwwskazań. Jeżeli znajdziecie wyjście. - Mężczyzna zarechotał i bliżej przyjrzał się wrakowi.
Dębski powtarzał te słowa w myślach. Rósł niepokój, ale malało zszokowanie.
- To skoro masz tak potężny mózg, który pewnie wzmocnił jeszcze ten blaszany kloc to oświeć nas i powiedz nam gdzie jest wyjście bo szczerze powiem: Zaczyna mnie irytować to, że każdy mówi do mnie zagadkami albo leży w kawałkach lub w ogóle go nie ma! Ludzie!!! - to wszystko wyprowadziło go z równowagi. Był gotowy uderzyć lub nawet zabić tego mężczyznę jeśli ten powie mu coś co go nie zadowoli.
Eddy zaczął krzyczeć. Przeszkadzało to w myśleniu. W głowie Adam jak echo brzmiały słowa tego kogoś, ciągle się nad nimi zastanawiał.
- Nie mogę ci tego powiedzieć. Nikt nie może się dowiedzieć o tej bazie, o tym co się tu dzieje. Nie teraz.
- Ale ja nie chcę nikomu o tym gadać, ja i mój przyjaciel chcemy stąd wyjść do cholery! - złapał mężczyznę z ubranie i zaczął nim potrząsać. Potem puścił go i zaczął głęboko oddychać, kiedy się już opanował zapytał: - A tak w ogóle to dlaczego nie chcesz, żeby ktoś się o tym dowiedział? Masz coś z tym wspólnego i boisz się, że pójdziesz pod sąd wojskowy i na pewno dostaniesz karę śmierci?
- Wasze kary śmierci... ach, to temat, którego nie będę poruszał. Nie chcę by ktoś dowiedział się o mojej obecności, bo może mi to zwyczajnie wydłużyć czas mojej... pracy.
W końcu zebrał myśli i wykrztusił to, co go nurtowało.
- Czekaj, czekaj. Jeśli nie jesteś człowiekiem to czym? - Zapytał osłupiały Dębski, przerywając pogawędkę Eddyego.
- Istotą żyjącą, tak jak ty czy on. Myślę że pytanie “czym” jestem jest... niewłaściwe.
- Dobra... Proponuję taki układ: Ty nas wyprowadzisz i przy okazji znajdziesz naszych kolegów, a my zapomnimy to tym miejscu, o tobie i o tym wszystkim co tu się zdarzyło, może być? - zapytał zrezygnowany Eddy - Poza tym co mnie obchodzi kim lub czym jest, byle był zdrowy na umyśle.
- Czemu miał bym przystawać zwami na jakieś układy? O wiele bardziej przydacie mi się tutaj. Ładny z was będzie materiał do testów.
~ Testów..? - pomyślał Dębski
- Nieeeee... Ja jestem już stary, organy mi wysiadają, nie nadam się do testów, a kolega ma chorą głowę i tam mu się coś poprzestawiało, że nie reaguje na nic. Lepiej nas wypuść... A mówiłem już, że jesteśmy zdeterminowani i możemy Cię zabić?
Dębski cierpliwie analizował ostatnią wypowiedź człowieka - skrzynki. Nagle jakby przebudził się ze snu.
~ Testów?!
- T-t-testy?! Jakie, kurwa, testy?! - oburzył się Adam, co nie wróżyło niczego dobrego.
- C-c-co masz na myśli mówiąc testy?! Zaraz Cię poddam kilku testom, jeśli nie dowiem się, gdzie jest to cholerne wyjście!! - groził kapitan.
- Argh!! - Krzyknął rozgoryczony Dębski.
- To może być zabawne. Chcecie wyjścia, szukajcie go. - Drzwi, którymi żołnierze weszli do pomieszczenia otworzyły się.
- Haha, myślisz, że jesteśmy głupi?! My tam wejdziemy, a ty nas zatrzaśniesz w jakiejś komórce i wpuścisz gaz? Nieee... Najpierw nam powiedz co to jest za klamot - wskazał na zepsuty pojazd.
- To? Nic takiego, mój pojazd. Rozbiłem się na tej lodowej wyspie, a ci... ludzie, mnie znaleźli. Teraz ja szukam jeszcze pewnej... osoby - powiedział, jakby zastanawiał się nad ostrożnym doborem słów. - Znajdę ją, zabiję i mogę przejść do realizacji mojej misji.
- A możesz nam powiedzieć co to za osoba? Może nie będziesz musiał się fatygować ponieważ my mogliśmy to zrobić za Ciebie, wiesz za nim tu doszliśmy to paru fryców już brakuje na tym świecie.
- Ci ludzie to żaden przeciwnik, dla mnie przynajmniej. Wy macie po prostu szczęście. Jesteście pewni, że chcecie się wplątać w coś, co może wykroczyć poza wasze umysły i zdolności pojmowania? - Mężczyzna nadal był ucieszony, ale przyglądał się aliantom badawczo.
- Ja nie chcę w nic wplątywać, ja chcę znaleźć to cholerne wyjście! - krzyknął Eddy
Adam nie wytrzymał.
- Słuchaj, gdyby nie my ciągle siedziałbyś w tej jebanej skrzynce. W zamian mógłbyś nam chociaż wskazać to cholerne wyjście! - twierdził Dębski, który jeszcze dobrze nie ochłonął po ostatniej wypowiedzi.
- Wam, ludziom, trzeba w kółko powtarzać to samo. Nie powiem wam gdzie jest wyjście, możecie iść i go szukać, drzwi są otwarte.
- Dlaczego nam nie powiesz?! Nie jesteśmy warci twojego zaufania?! - spytał ironicznie Edward
- Nie powiem wam. Po prostu. Nie musicie znać wszystkich moich planów. I tak okazałem wam już tyle łaski, że nie dość, że was nie zabiłem, to jeszcze pozwoliłem wam odejść.
- To może połączymy siły? Nie musisz nic mówić o swoich planach tylko zagwarantuj nam, że stąd wyjdziemy, może być?
- Dobrze. Przybyłem tutaj z... kimś jeszcze. - Mężczyzna mówił idąc w stronę wraku. Ci ludzie, którzy tutaj rezydują, trzymają tę osobę w laboratoriach. - Otworzył go i zniknął wewnątrz na chwilę. - Nie wiem jak wygląda, ale na pewno nie jak jeden z nich. Będziecie wiedzieli, że to ta osoba, ponieważ wyczujecie to. Zapewniam was. Zabijecie ją zadając jej cios TYM - rzucił w stronę Edwarda coś, co było jakby rytualnym sztyletem z dziwnymi znakami.
Adam nie palił się do tej roboty. Niestety to było prawdopodobnie jedyna szansa na wyjście z tego miejsca.
 
Morior jest offline  
Stary 14-05-2011, 18:00   #86
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Adam Lambert i Lee McMillan


Żołnierze dotarli do parawanu. Lee słyszał głos wzywający pomocy. Odsłonił zasłonę, kiedy Adam go osłaniał. Zobaczył coś na kształt sejfu. Miał on okrągłą szybkę, przez którą widać było twarz kobiety. Bez zastanowienia, kierowany nieopisaną chęcią pomocy, otworzył komorę przy pomocy dźwigni. Z drzwi wydobyła się para, następnie zaś kobieta zsunęła się, półprzytomna, po metalowej ścianie na podłogę.

Wtedy stało się coś dziwnego. Oszaleli naukowcy, którzy atakowali Adama upadli na ziemię bez życia. Kobieta wyszeptała tylko krótkie "Dziękuję" i zemdlała. Najwyraźniej była czymś wykończona.


Edward Kingston i Adam Dębski


Po rozmowie z... kimś, żołnierze udali się na poszukiwania celu.Dziwny sztylet wziął ze sobą Edward, który szedł pierwszy. Tym razem korytarze nie falowały, nie trzęsły się, nei było słychać jęków i krzyków. Przynajmniej na razie.

- Korytarz techniczny... - Obaj żołnierze podskoczyli, słysząc głos mężczyzny w swoich głowach. Od teraz czuli, że są obserwowani, prześladowani, śledzeni.

Skręcili do korytarzy technicznych i jeszcze raz usłyszeli ten sam głos, dochodzący znikąd.

- Jesteście sami, musicie szukać.

Teraz naszło ich natomiast niesamowite uczucie osamotnienia. Ciemne, wąskie korytarze techniczne, pełne rur i mrocznych zakamarków, odnóg prowadzących donikąd, zaworów służących nie wiadomo do czego. Skończyło się tym, że zbłądzili. Wreszcie dotarli do jakieś sali, pełnej skrzyń. Ruszyli przez nią, docierając do jej centrum.

Na wysokich pułkach stały nieoznaczone, drewniane pojemniki. W pustej przestrzeni na środku magazynu stali Niemcy. Obserwowali z podziwem jedną ze skrzyń, której zawartości alianci nie widzieli.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 26-05-2011, 11:18   #87
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Nowy karabin był doskonały. Niczym niemiecki samochód stanowił więcej niż syntezę mechanicznych elementów – czuć było w konstrukcji ducha najpotężniejszej inżynierii Europy. W dłoniach Lamberta broń pluła ołowiem, trzymając na dystans oszalałych naukowców. Aż nagle… przestali atakować.

Polarnik spojrzał na odkrycie McMillana i lodowaty dreszcz przebiegł mu po plecach. Kobieta w tym otoczeniu – tak twardym i groteskowo okrutnym była zupełnie nie na miejscu. Jej widok nie dawał Lambertowi spokoju. Stąd zaproponował, by Amerykanin zajął się oswobodzoną, gdy tymczasem on przeszuka laboratorium i zwiąże pozostałych przy życiu napastników.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 20-06-2011, 22:05   #88
 
Ziutek's Avatar
 
Reputacja: 1 Ziutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie cośZiutek ma w sobie coś
Ten... Ktoś denerwował Eddiego bo siedzi w ich głowach i papla tak jakby byli ułomni... Może już są ułomni?

Trafili do czegoś w stylu magazynu. Szkopy zachwycały się czymś, czyli to coś musiało być albo niebezpieczne albo cholernie niebezpieczne. Dwójka aliantów zaczęła się przekradać w osłonie cienia tak blisko, aby dojrzeć co oni tam mają. Był to jakiś pancerz tylko po kiego im to? I co to w ogóle robi? Widocznie jeden z tamtych był jajogłowym i wiedział na temat tego żelastwa sporo ale przecież musiał nawijać po niemiecku. Edward spojrzał na Adama, a ten pokręcił głową. Czyli oboje nie znają niemieckiego... Super, wysłać kilkuosobowy oddział z czego większość nie zna języka, toż to śmieszne jest.
Eddy sprawdził ile ma amunicji, trzy magazynki. Ten pancerz musi wypaść z rąk szwabów za wszelką cenę. Wycelował w ich plecy i nacisnął spust. Seria skosiła wszystkich, jeden upadł, ale miał czelność wyciągnąć lugera, gdyby nie Dębski Eddy dostałby kulkę. Jak stąd wyjdą to postawi mu piwo. Ale oczywiście nie dane im było w spokoju obejrzeć zdobycz. Do pomieszczenia chyba zwala się reszta hołoty sądząc po ilości głosów jest ich niemało.
- Musimy wziąć ten pancerz, chociażby po to, by się nim zasłonić. Nie widzę innego wyjścia. Zajmij się tym, Eddy - wydał rozkaz Adam, mówiąc odpowiednio cicho, by nie zostać usłyszanym.
- Wykonuje się - mruknął Eddy, sprawdził teren i na podkurczonych nogach jak najszybciej mógł dotarł do pancerza, był zbyt ciężki więc musiał go przeciągnąć.
Po całym rumorze towarzyszącemu transportowania tego ustrojstwa Eddy spojrzał na kapitana w oczekiwaniu na dalsze instrukcje.
- Słuchaj, spróbuję włożyć na siebie to cholerstwo. Gdy będą blisko powiedz, żebym zdążył rzucić to w pizdu. - poinformował Dębski.
- Kapitanie, może ja wciągnę to na siebie? A jak to zrobi panu pranie mózgu to nikt z nas się nie wydostanie bo ja sobie nie poradzę kiedy panu to coś zrobi. - Edward nie był pewny co do decyzji szefa.
- Dopiero co otrzeźwiałem po tej scence ze skrzynką. Poza tym to ty masz sztylet. Jeśli ktoś sobie nie poradzi to ja.
Tak, ten sztylet i to zadanie, które widocznie Eddy ma zaszczyt wykonać.

No cóż, niech się dzieje co się dziać ma.
 
__________________
"W moim pokoju nie ma bałaganu. Po prostu urządziłem go w wystroju post-nuklearnym."

Ostatnio edytowane przez Ziutek : 20-06-2011 o 22:15.
Ziutek jest offline  
Stary 21-06-2011, 15:41   #89
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Adam Lambert i Lee McMillan


Polarnik badał pomieszczenie z wprawą prawdziwego podróżnika, jednak bez fachowej wiedzy ciężko było określić, co tak naprawdę było tutaj robione. Masa zakrwawionych papierów wyglądała tak, jakby ktoś ułomnie próbował je zniszczyć. Były naddarte, może nawet pogryzione. Adam przyglądał się im przez chwilę. Znał niemiecki, lecz to co było wpisane w papiery nie stanowiło o niczym istotnym. W jednej ze stalowych szafek polarnik odnalazł dane osobowe nazistowskich naukowców. Otworzył pierwszą teczkę. Spojrzał na zdjęcie i na ciało leżące nieopodal. Były to te same osoby. Naukowcy na ogół specjalizowali się w biotechnologii oraz inżynierii. Było też kilku, o których wpisane było tylko imię i nazwisko. Po ogólnym przekartkowaniu papierów Adam spojrzał w stronę Lee. Ten rozmawiał z bladą kobietą, owiniętą w zakrwawiony od dołu biały fartuch, nieco przyduży.

- Nic ci nie jest, wszystko w porządku? - pytał Lee, a nieznajoma tylko kiwała głową, potwierdzając.
- Kim jesteś, jak się tu znalazłaś?
- Ja... przyleciałam tutaj, tak jak obiekt X9. Muszę... zabić go, nim on zajmie... zajmie tę planetę.

Dla Lee sprawa była jasna - bredziła. Adam jednak podszedł, zaciekawiony. Po tym co widział i co słyszał w tej siedzibie diabła, był zdolny uwierzyć we wszystko.

- Kim jest X9? Jak to ZAJĄĆ PLANETĘ? - Młody żołnierz zapomniał nawet o tym, by zapytać o imię. Mimo wycieńczenia kobieta odpowiadała dalej.
- Obiekt X9... to efekt uboczny eksperymentów Legionu. Chcieli wyhodować istotę... zdolną do regeneracji. Udało się, lecz X9... przejął zdolności parapsychiczne... po swym stwórcy. On szuka... szuka miejsca, gdzie będzie mógł... stworzyć swą armię i.. wrócić. Po zemstę.
- Ten cały X9 jest odpowiedzialny za to, co stało się z tymi ludźmi? Ale dlaczego nas nie opętało? - wtrącił Adam.
- Chronię was, przed jego mocą. Uwięziłam go w pomieszczeniu z.. jego statkiem. Musicie... znaleźć substancję B612 i zabić go.
- Jaką substancję!? - Lee był nieco wstrząśnięty.
- Trzymają ją w magazynie... poznacie ją. Magazyny powinny być niedaleko, otworzę wam... grodzie po drodze. Ruszajcie, nie ma czasu!

Kobieta przestała reagować na pytania. Całą swą energię poświęciła na chronienie żołnierzy przed mocą X9, kimkolwiek on jest. Wszystkie drzwi otworzyły się, a po kolejnych kilku minutach Adam znalazł rozkład pomieszczeń. Magazyny znajdowały się za sekcją badawczą. W drugą stronę od miejsca, gdzie powinien znajdować się u-bot.

Edward Kingston i Adam Dębski


Ubranie pancerza zajęło Edwardowi trochę czasu. Trzeba było go rozłożyć, wejść do środka i zapiąć niezliczoną liczbę zasów. Wstanie w nim wydawało by się niemożliwe. Kiedy żołnierz znalazł się w środku poczuł ukłucie w kark. Zimny dreszcz przebiegł po jego ciele. Przestał panować nad swoimi rękoma, nogami, czuć cokolwiek. Jego skóra była z niesłychanie lekkiej stali, jego oczy pokazywały mu więcej niż zawsze. Widział w podczerwieni, w ciemnościach i normalnie. Zależnie od tego o czym pomyślał. Spojrzał na kapitana. Zobaczył wykresy pokazujące szybkość bicia serca, temperaturę ciała, kierunek wzroku. Wstał, bez najmniejszego problemu. Uniósł stalową dłoń zakończoną sześcioma lufami. Obrócił je, jakby była to część jego ciała. Instynktownie. Wyszedł na środek magazynu i zobaczył czerwone plamki w oddali. Jeden z trybów widzenia pozwolił mu już teraz odnaleźć i wyśledzić wroga. Wycelował. Mimo braku celownika wiedział, że trafi. Strzałowi towarzyszyło uczucie podobne do zaciskania pieści, której jednak nie czół. Pociski trafiły w grupę nadbiegających Niemców. Czerwone kropki znikły, zgasły, a ciała bezwładnie padły na ziemię.

Edward skierował się w stronę kapitana. Chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Usłyszał tylko metaliczny, syntezowany dźwięk.
- Jesteśmy bezpieczni, nie widzę nikogo. Myślę, że nie będę tego na razie zdejmować.

Chwilę później kolejni wrogowie zostali wyśledzeni przez pancerz. Tym razem jednak nim Edward podniósł ku nim swą rękę, niczym król skazujący na śmierć, pomknął w jego kierunku pocisk z wyrzutni. Chwilę później drugi. Po trafieniu upadł, zobaczył przed sobą siebie i wykres uszkodzeń. Stal na jednej z nóg była uszkodzona. Nie była to jednak ważna awaria. Żołnierz kontynuował walkę.

Po kilku seriach z nowej broni Niemcy odpuścili, uciekli w mrok magazynów, gdzie nie sięgał już czujnik pancerza, ani wzrok kapitana. Teraz konieczne było odnalezienie pomieszczeń laboratoryjnych. Przed sobą Edward zobaczył dokładny rozkład pomieszczeń. Nie mógł go dotknąć, lecz przemieszczał się w nim wydając polecenia myślami. Było to niesamowicie dziwne uczucie. Teraz wiedzieli już gdzie iść, co zrobić, gdzie się kierować.
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline  
Stary 25-06-2011, 21:51   #90
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Maski zostały zrzucone, osoby dramatu przestawione, nazwy i imiona podane na talerzu. Tylko czemu te wyjaśnienia nie przegoniły ciemnych chmur z umysłu Lamberta? Ba! Polarnikowi wręcz nie spodobało się, że je poznał! Być może łatwiej było mu mieć przed sobą mroczną tajemnicę, którą mógł spokojnie ignorować w walce o życie, niż usłyszeć wyjaśnienia tak… banalne. X9, Legion, przybysze z innej planety? Lambert czuł się jak bohater młodzieżowej książki ilustrowanej.

Ale nic to, należało działać. Przeszukawszy pomieszczenie, pozbierał amunicję z niemieckich pistoletów i skierował swe kroki… wstecz. Przed wyruszeniem w głąb kompleksu, należało zluzować Felixa pilnującego grodzi. Obaj żołnierze przemierzali puste korytarz, asekurując się bronią i prędko pokonując kolejne metry. Wreszcie u celu. Stop! Karabiny zagrały seriami, likwidując przyczajonych opętanych. Zbliżywszy się do pomieszczenia kontrolnego, dokonali zatrważającego odkrycia. Martwe ciało agenta, otoczone łuskami i wciąż ściskające pistolet. Nie pozostało nic innego, jak w bezsilnej złości zamknąć oczy poległego towarzysza i obiecać mu, że jego śmierć nie pójdzie na marne. Że oni wyjdą stąd żywi.

Agent martwy. Główny cel ich misji nie zostanie wypełniony. Powiadają, że żołnierz na wojnie ma dwa zadania: wykonać misję i nie dać się zabić. Dokładnie w tej kolejności (choć Adam miał w tej kwestii własne zdanie). Teraz pozostawało im już tylko przeżyć. Dowolnie wybranymi metodami. Lambert spojrzał na McMillana – coś w pustym spojrzeniu Amerykanina świadczyło, że człowiek ten przekroczył swoją granicę wytrzymałości psychicznej. Był jak martwy w środku, jak aktor bez roli, lub marionetka pozbawiona lalkarza. Trudno, tak z ludźmi bywa. Dla Adama towarzysz nagle stał się nieinteresujący. Jakby praktyczny umysł polarnika koncentrował się na rzeczach przydatnych, a odrzucał niepotrzebne i obciążające. Nie skrępowany rozkazami i koniecznością konsultacji z towarzyszami, Lambert mógł podejmować decyzje. Więc czemu by nie posłuchać kobiety? Kobieta… której imienia nawet nie poznał… która najwyraźniej chciała ich chronić i wskazywać drogę wyjścia z tego szaleństwa. Czyżby obok Radia Śmierci w tym miejscu usłyszeć można było Głos Anioła? Lambert skarcił się za takie fantazjowanie („Chyba się starzeję”). Jednak nie miał (aż tak wielu) powodów , by nie wierzyć uratowanej. Droga do magazynów wydawała się prosta, a poza tym plan porwania U-Boota od początku nie podobał się komandosowi.

Więc ku magazynom. Korytarze wiły się i zakręcały, grodzie otwierały się samoczynnie – znak, że ich anioł czuwa. Kilkukrotnie spotykali Niemców w strojach żołnierzy i naukowców – bezmyślne zombie nie stanowiły wyzwania dla alianckich Sił Specjalnych. Wreszcie, przygotowawszy siebie i broń, otwarli drzwi do magazynu…
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172