Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2011, 22:34   #20
Namir
 
Namir's Avatar
 
Reputacja: 1 Namir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodzeNamir jest na bardzo dobrej drodze
Z cichym trzaskiem odciągnąłem ,,cyngiel" Colta i wymierzyłem go w drzwi. Cokolwiek by się tam pojawiło po pierwszym strzale z tego działka musiałoby wypaść w kawałkach na ulice. Siedziałem cicho, cały zlany potem i oczekiwałem... Na co? Nie wiem. Może na dźwięk małych metalowych nóżek łowców stukających w ziemię? A może ciężki zgrzyt gąsienic mobsprzętu? Wszystko było możliwe tak głęboko na północy. Przez myśli przeszły mi wspomnienia z frontu i tego co maszyny robiły z ludźmi. Wzdrygnąłem się.
Niech to szlag! Będziemy musieli uciekać. Szybko otaksowałem sklep szukając wyjścia. Tak, były za nami drzwi. Ale, ale! To nie maszyna! Kroki. Na pewno były ludzkie. Odetchnąłem z ulgą ale zaraz zbeształem się za swoją głupotę, przecież to może być mutek albo coś jeszcze gorszego.

Poczułem jak pot spływa mi po twarzy zimnymi stróżkami. Przełknąłem cicho ślinę, która nie chciała przejść przez zaschnięte gardło. Czemu tak długo to trwa? Już wolałbym, żeby skończyła sie ta niepewność, niż siedzieć tak jak skazańcy oczekujący na wyrok.
W końcu postać pojawiła sie w drzwiach. Ręka mi zadrżała, gdy powstrzymywałem się od strzału. To był człowiek! Nie widziałem dokładnie jak wyglądał ale to na pewno była istota ludzka.
Powiedział cos w dziwnym języku. Nigdy wcześniej go nie słyszałem i nie miałem pojęcia co mogło to znaczyć, ale dźwięk odbezpieczanego karabinu wystarczył za wszystko.
Huk!
Cholera kto to strzelił?! Rozejrzałem się przerażony bo sam dźwięk mało nie wypędził mojego serca z piersi! Cholera to chyba jeden z tych świeżaków z bazy. Stanford wykrzyczał komendę, i choć reszta zachowywała się cicho już wiedziałem, że nie warto. Ten strzał był słyszalny z kilometra a może i więcej. Teraz trzeba było uciekać. Szybko wstałem i ostrożnie podbiegłem do trupa chcąc przeszukać go i zabrać wszystko co może nam pomóc w walce i ewentualnym dowiedzeniu się kto to.
Wskazałem Stanfordowi by żołnierze mnie osłaniali a sam zacząłem ekspresowe oględziny pakując po kieszeniach znaleźne fanty. Dodatkowe magazynki i karabin podałem jednemu z naszych młodych a hełm z latarką zabrałem dla siebie.
 
__________________
We are the chosen ones, we sacrifice our blood
We kill for honour...
It seems to me like a journey without end
So many years, too many battles.
Namir jest offline