Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2011, 23:18   #81
ThRIAU
 
ThRIAU's Avatar
 
Reputacja: 1 ThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znanyThRIAU nie jest za bardzo znany
Bruk to taki dziwny wynalazek, gdy połączyć go z odzianymi w zbroje to słychać ich z bardzo, ale to bardzo daleka. Nawet gdyby próbowali się skradać na paluszkach. Toteż gdy tylko Endymion usłyszał charakterystyczny tupot nadchodzący z uliczki, którą udał się Golin z K`haadzem i Andarasem domyślił się, że za chwilę na plac wbiegnie oddział zbrojnych.
Tak też się stało. Widok jaki ich zastał na placu przerósł ich oczekiwania. Pogrążony w ciemności plac usłany był ciałami zabitych, bruk spływał krwią, a pośrodku tego wszystkiego stały trzy postacie.
Długo zeszło Endymionowi tłumaczenie co tu zaszło, ale gdy sytuacja się wyjaśniła można było przystąpić do działania czyli zbierania rozrzuconej broni i porządkowania ciał. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Dearbhail krasnolud i strażnik ruszyli szukać wozu na którego można by załadować rannego konia Andarasa. Po znalezieniu odpowiedniego środka transportu wrócili na plac, który był już rozświetlony światłem latarni. Gdy Dearbhail wprowadzała rannego konia na wóz sierżant podał Endymionowi kwit z którego wynikało że zabity kupiec miał dłużnika na sporą sumę pieniędzy. Nie mając pojęcia jakie znaczenie mógł mieć ów incydent z kupcami w roli głównej Endymion postanowił poświęcić mu kilka chwil.

- Pokaż to - sucho rzucił Endymion do strażnika biorąc od niego pokwitowanie zadłużenia. Po krótkiej analizie dokumentu - oczywiście broń zarekwirować na rzecz garnizonu, wiesz kim jest ten drugi kupiec?

- Z tego papierów wynika, że to kupiec miejscowy. Z Tharbadu. - odpowiedział sierżant.

- Jeśli miejscowy to porozmawiaj z nim, może czegoś się dowiesz, w końcu mamy kwiecień roku 251. Czyli termin spłaty zadłużenia. Prawdopodobnie skorzystał z nadarzającej się okazji zabicia udzielającego kredytu i tym samym wykręcił się od spłaty zadłużenia.

- Zajmę się tym rano panie. - powiedział posłusznie, acz niechętnie, bo wiedział, nici ze spania po całonocnej służbie.

Z dokumentu wynikało że zabity kupiec miał dłużnika na tysiąc złotych monet i nadszedł czas spłaty zadłużania. Zatem dla Endymiona sprawa była jasna, choć nie do końca rozumiał po co zabitemu kupcowi była ta broń. Jednak zwarzywszy na okoliczności nie było czasu na zabawę w śledztwo, a mając w pamięci wydarzenia z trupą aktorów w roli głównej nie miał zamiaru pchać się bez potrzeby w żadne dochodzenia i śledztwa.
Gdy tylko ranny w nogę koń znalazł się na wozie ruszyli na zamek. W drodze przez miasto towarzyszyło im kilku zbrojnych. W czasie drogi Endymion nie miał ochoty na rozmowy, jego uwagę pochłonęły ulice Tharbadu. Zgliszcza, barykady, niedogaszone pożary, swąd spalenizny i ślady starć mieszczan. Tak przedstawiał się obraz miasta ogarniętego furią swoich mieszkańców. Negatywne emocje udzielały się nie tylko im, ku zaskoczeniu Endymiona na zamku o mało nie doszło do kłótni Andarasa i Kh`aadza, niewinna wymiana zdań zakończyła się ostrymi deklaracjami, niewiele ich dzieliło od czynów. Zresztą błaha sprawa leżąca u podstaw tego zamieszania tylko utwierdzała strażnika w przekonaniu iż wszystkim udzieliły się nastroje ulicy miasta. Jednak niewiele go to interesowało zważywszy na rewelacje dotyczące truciciela na zamku i otrutych lordów.
Przemierzając korytarze zamku w drodze przed oblicze króla w głowie Endymiona zaczęły układać się w całość elementy układanki, które były do tej pory zupełnie niepozorne.
Cofając się pamięcią do tego wieczora, kiedy płonęły stosy z ciałami zabitymi w karczmie Pod Mostem przypomniał sobie o dwu fiolkach znalezionych w pokoju Makhlera. Nie mając pojęcia do czego mogły być potrzebne te trucizny impresario trupy aktorskiej uznał ten fakt za nieistotny. Jednak postanowił je zabrać je ze sobą. Teraz przekraczając progi komnaty królewskiej docierało do Endymiona jakie znaczenie mógł mieć ten fakt. Klucz do życia otrutych lordów mógł być w jego kieszeni. Wprawdzie obecność nowego znajomego Andarasa z karczmy Haradzkiej wytrąciła Endymiona na moment z rozważań dotyczących niedawnych zajść na zamku i ich powiązań z wydarzeniami z Rhunduru. Nie zważając na to w jak dużym stopniu medyk jest zajęty oraz na resztę obecnych w sali Endymion podchodzi do medyka i stawia na stole dwa małe flakony.

- Są to trucizny znalezione przy człowieku, który mógł by być potencjalnym trucicielem gdyby żył. Ta jest bardzo silna – oświadcza strażnik biorąc jedną z buteleczek w dłoń -niezwykle skuteczna i rzadko spotykana substancja, druga paraliżuje stopniowo otumaniając. Zazwyczaj tą drugą stosuje się dolewając do alkoholu, tak że efekty przypominają u obserwujących i trutego działanie procentów po czym następuje zgon.

WidzÄ…c skupienie uwagi medyka na butelkach z truciznami dodaje
- Człowiek przy którym znalazłem te trucizny na pewno był jednym z wielu, on akurat miał pecha, ale komuś innemu się udało. Wysługiwał się okultystą, lub ludziom z Haradu to zapewne ich sprawka. Mam nadzieję, że będzie ci to pomocne.

- Nawet nie wiesz jak bardzo Panie! - niemal krzyknął medyk zbierając ze stołu księgę i fiolki trucizny.

Tłumacząc medykowi co stanowi zawartość małych buteleczek oraz jaką rolę miał odegrać, impresario trupy aktorskiej gdyby nadal żył i gdyby udało mu się dostać na dwór królewski Endymion w pełni pojął do czego miały służyć Makhlerowi te trucizny i jaką rolę miał on do odegrania w tym zamieszaniu. Uświadomił sobie także jak bardzo pewnie poczuli się okultyści i jak bardzo musieli uróść w siłę, aby odważyć się na taki krok. Oraz jak niewiele brakowało aby odkryć ich plany w karczmie Pod Mostem.

Medyk chwycił obie buteleczki i wybiegł z sali, którą opuścili także Valamir i Golin. Sytuacja była bardzo poważna o czym świadczył fakt, iż Andaras został z racji swoich umiejętności zaangażowany w ratowanie otrutych lordów. Oznaczało to, iż otwarcie szkatuły trzeba odłożyć do dnia następnego. Nie ucieszyło to Endymiona, który miał nadzieję, że ta sprawa zostanie wyjaśniona, bo najgorszym co mogło się wydarzyć to pusta szkatuła. A przecież to podejrzewał elf, co ujawnił w rozmowie ze strażnikiem w karczmie Haradzkiej i to obecnie napawało niepokojem Endymiona. Jednak z wyjaśnieniem tej zagadki trzeba jeszcze poczekać, przynajmniej do dnia następnego. Po krótkim spotkaniu z królem większość udała się do przygotowanych dla nich komnat. Endymion zamykając drzwi swojej komnaty miał nadzieję że trochę wypocznie. Po zjedzeniu kolacji nie miał ochoty z nikim rozmawiać, nawet ochota na zaplanowane wcześniej badanie zamku mu przeszła. Zgasił świecę u udał się na spoczynek.

Po rozbudzeniu o poranku dnia następnego Endymion rozpoczął pośpieszne przygotowania do śniadania, gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi. Nie będąc pewnym czy to już śniadanie nadeszło otworzył drzwi i ku jego zdziwieniu w progu pojawiła się twarz dowódcy garnizonu.

- Panie, sierżant, którego wysłałeś do zbadania sprawy kupca zdał raport. Sklep jest zamknięty a kupca nie ma, ani jego rodziny. Ostatnim razem sąsiedzi widzieli ich, to jest kupca i żonę z dziećmi wczoraj wieczorem.

- Cóż można było się domyśleć, że zwinie interes – rzucił Endymion robiąc krok do tyłu i zapraszając dowódcę do środka, krótką chwilę się zastanowił po czym dodał.

- Przepytajcie dokładnie sąsiadów, co widzieli, słyszeli, może mają jakąś rodzinę w mieście lub niedaleko poza nim. Sprawdzicie to dokładnie może natraficie na jakiś trop - kolejna krótka przerwa - Miasto zamknięte więc muszą gdzieś tu być....może ich ciała gdzieś leżą na ulicy, bo równie dobrze mogli paść ofiarą nocnych zamieszek, lub stoją pod bramą czekając otwarcia miasta. A w ogóle jak przedstawia się sytuacja w mieście?

- Dobrze zajmiemy się tym. Zlecę moim ludziom jeszcze raz przepytać sąsiadów. Wiemy jak wygląda z opisu przesłuchanych. A w mieście poranek jest dość spokojny. Aż za spokojny chyba. Zwiadowcy donoszą, że pierwsze oddziały Dunlandczyków zbliżają się do miasta. Ludność z okolicznych wiosek częściowo uchodzi przed nimi zbiera się pod miastem. Sprawdzamy wszystkich i wpuszczamy. Na szczęście nie ma doniesień o ataku Dunlandu na wioski. Nic nie palą i nie grabią... - powiedział oficer.

-To akurat dziwne, jak na Dunlandczyków. Jak czegoś się dowiecie o kupcu poinformujcie mnie. I dopilnuj aby pokwitowanie zadłużenia nie zginęło bo to najważniejszy dowód, właściwie jedyny poza naocznymi świadkami zajścia – powiedział Endymion

- Tak jest! - rzucił dowódca garnizonu i obrócił się na pięcie.

Endymion zamknął drzwi za wychodzącym dowódcą garnizonu, dzień zapowiadał się bardzo ciekawie. Zaraz po śniadaniu, oczekując na spotkanie z królem wybrał się na spacer po zamku w celu poznania dokładniej jego licznych ganków i krużganków.
 
ThRIAU jest offline