Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2011, 00:15   #24
Lilith
 
Lilith's Avatar
 
Reputacja: 1 Lilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie cośLilith ma w sobie coś
Tilien, choć od dobrych paru dni z Zareną przebywała, stale nie mogła się nadziwić manierom tej panny z dobrego niby domu. A raczej - całkowitemu ich brakowi. Oraz - co też było dla magiczki charakterystyczne - kompletnemu oderwaniu od rzeczywistości.
Dłoń podniesiona w powitaniu na widok nadchodzącego Symeona, jakoś tak nieznacznie przeszła do wykonywania gestu odpędzania złego ducha, gdy na polanę wkroczyła trzymająca się za plecami zaklinacza czarodziejka. Aż dziw, że kiedyś myślała, że to Tharivol jest nie do zniesienia.
Jak długo jeszcze z nią wytrzymamy, pomyślała. Dojdzie w końcu do tego, że nas zlinczują w jakiejś gospodzie.

- Zostawisz chociaż trochę dla nas? - mruknęła pod nosem, gdy ‘hrabianka’, nie zważając na nic, dopadła do kociołka i zagarnęła go dla siebie. Zarena zapewne nie usłyszała, bowiem wypowiedź wojowniczki nie spotkała się z tradycyjną, pełną ekspresji, ripostą.
Tilien westchnęła tylko i nie komentując na głos szybko zmniejszającego się poziomu zupy w kociołku, pomyślała nie bez pewnej dozy satysfakcji, że przy takim trybie odżywiania magiczka pożegna się ze swoją smukłą talią w ciągu paru tygodni. I nawet gorset jej nie pomoże. A może nawet udławi się już... teraz...

- Moim zdaniem, strata czasu z tym przesłuchiwaniem - głośno skomentowała propozycję Zareny. - Lord Malcolm zapłacił nam za przepędzenie tych tutaj... - wskazała trupy skinieniem głowy - a nie za latanie po okolicy i wydłubywanie kolejnych z lasu, jak nie przymierzając, wszy z kołnierza. Ale jeśli chcesz, to mogę z nim pogadać. A zasadzka nie ma sensu - dodała. - Krew czuć z daleka. Nawet jeśli ich zakopiemy, to i tak zapach nie zniknie. Każdy się zorientuje, że coś jest nie w porządku.

***

- Ilian, daj tę linę - powiedziała stanowczo. - Za rabunek i zabójstwa karą jest śmierć. Potem pomogę ci zrobić porządek. O którym konarze mówiłeś? - Zapytała głośno. Tak, żeby nie uszło to uwagi więźnia.
- Daeri, Symeonie. - Ilian zwrócił się do wymienionych. - Możecie pilnować, czy nikt się nie zbliża? Tilien miała rację, byliśmy nieostrożni.

Po chwili lina, ze sprawnie zaciskającą się pętlą, wisiała przerzucona przez solidny konar. Tilien i Ilian sprawdzili, czy wytrzyma ciężar bandyty, wspólnie uwiesiwszy się rękami za końce sznura.
- Il - szepnęła wojowniczka, gdy znaleźli się tuż obok siebie. - Naprawdę chcesz go powiesić tak ‘na zimno’?
Dowodów na jego winy mieli całe stosy. Pod ścianą leżała sterta towarów (z pewnością nie kupionych) do niedawna przykryta płachtą, niedawno odsłoniętą przez Iliana.
- Zabić w walce to co innego - syknęła, niby to poprawiając pętlę. - Ale tak? Jakoś tak dziwnie.
- A co z nim zrobić? Puścić wolno? Słyszałaś co mówił. Chcesz któregoś dnia obudzić się z jego nożem między żebrami? Sznur to i tak dla niego łaskawszy wyrok, niż oddanie w ręce Derogey’a.
- Może masz rację...
- Skrzywiła się, jakby przegryzła coś kwaśnego. - Ale daj mi chwilę. Przepytam go. Niech przynajmniej mam pewność, za co go wieszamy.

Jeniec przywitał ją ponurym spojrzeniem, a wkrótce potem stekiem wulgaryzmów o poważnym ciężarze gatunkowym, co z oczywistych względów nie wzbudziło do niego cieplejszych uczuć w sercu Tilien. Byłoby jednak nierozsądne uważać, iż oczekiwała od niego, czegoś w lepszym tonie. Zatem nie zrobiło to raczej na niej zakładanego przez zbója wrażenia.

- Tharivolu, możesz mu zatkać ten parszywy ryj jakąś szmatą? Po pierwsze rani moje uczucia, a po drugie, po co ma go słyszeć cała okolica? - poprosiła złodziejaszka tak miłym głosem, na jaki było ją w tej chwili stać. Rzeczywiście jad ukryty w jej tonie, ledwo był wyczuwalny. Gdyby nie wyraz oczu i “szczery” uśmiech na twarzy wojowniczki można by uznać, że prowadzi miłą konwersację przy popołudniowej herbatce.
- Musimy ze sobą poważnie porozmawiać, a nie ułatwiasz mi tego - wycedziła, pochylając się nad spętanym rzezimieszkiem z uśmiechem, który powinien był wywołać w jego wyobraźni wizję rozpalonych do czerwoności szczypiec i zestawu narzędzi do obdzierania ze skóry.
Zbir usiłował się cofnąć, co z oczywistych względów było niewykonalne. Z powodu szmaty w ustach niewiele mógł również powiedzieć, ale niezbyt wyraźne dźwięki, jakie z siebie wydał raczej nie oznaczały zachwytu. Raczej można by sądzić, że były o obelgi.
- Zawrzyjmy małą umowę - kontynuowała Tilien. - Ja będę pytała, a ty będziesz odpowiadał... szybko i grzecznie. Zgoda? Głową możesz chyba kiwać? - zapytała widząc, jak twarz sapiącego bandyty nabiega krwią, a z wyrazu oczu zieje chęć mordu.
Kiwnąć nie kiwnął. Ani nie pokręcił. Za to obrócił się na bok i, mimo związanych rąk, pokazał wojowniczce znany całemu światu gest.
- No sami widzicie, że nie chce z nami pogadać - stwierdziła rozczarowanym tonem. - Chłopaki, weźcie go na sznur - zawołała do Iliana i Tharivola. - Szkoda naszego czasu.
Chwycony pod ramiona zbój szarpnął się i zawył, kiedy na jego szyję zarzuciła pętlę.
- Chciałeś coś powiedzieć na temat miejsca gdzie ukryliście resztę łupów? Gdzie jest złoto i kosztowności z rabunków, bo nie powiesz mi, że to badziewie pod płachtą to wszystko, co macie?
Z twarzy rabusia można było odczytać, że skoro ma wisieć, to woli nie rzec ani słowa, niż sprawić przyjemność swoim katom. Mimo to Tilien zaryzykowała wyjęcie knebla. Bandyta odetchnął głęboko, ale zanim zdołał obrzucić swą rozmówczynię serią przekleństw Tilien pomachała mu przed oczyma szmatą.
- A-a-a! Mówimy tylko na temat - ostrzegła. - To gdzie to złoto?
Jedyną odpowiedzią było kwieciste określenie pewnej czynności seksualnej, której jego zdaniem powinni na sobie dokonać pytająca i jej pomocnicy.
- Ilian, możesz go podciągnąć? Tylko powoli - poprosiła.
Ilian nie zawahał się ani chwili. Pętla powoli zaczęła się zaciskać na szyi bandyty. Ten stał przez chwilę wyprostowany starając się zachować kamienny wyraz twarzy, lecz kiedy sznur zaczął się naprężać, niemal zaszlochał. Złapawszy kilka ostatnich, desperackich oddechów, zacisnął zęby.
- Puść! - poleciła, kiedy szarpiący się i charczący na stryczku skazaniec począł sinieć na twarzy. Upadł na ziemię, jak tłumok. Rozluźniła węzeł. Zaczerpnął powietrza krztusząc się i kaszląc.
- To gdzie to złoto? - powtórzyła pytanie. Bez cienia emocji w głosie.
- Nie ma... - wycharczał. - Macie pecha. - Na jego twarzy nagle pojawił się szyderczy uśmiech.
- Nie pytałam gdzie go nie ma, tylko gdzie jest? Co z tym zrobiliście?
- Dostało nóżek i se poszło.
- Ilian? - zasugerowała spojrzeniem co powinien zrobić nielitościwy kapłan.
Lina natychmiast poszła do góry, pociągając za sobą szyję bandyty. A za nią całą resztę.
- Nie! Nie! - zdążył wykrakać zduszonym krzykiem zanim pętla znów się zacisnęła.
- Puść! - manewr powtórzył się identycznie, jak poprzednim razem.
- Poszło sobie. - Bandyta był uparty nad wyraz. Tym razem udało mu się nawet zachichotać. - Pierdol się, suko. Możesz mnie zamordować. I tak długo nie pożyjecie. Jak Josh wróci, to was pozabija. A wpierw tobie i tamtym dziwkom pokaże, co potrafi mężczyzna. Pomści kompanów. Jak zawsze.
- Wróci? A gdzie jest?
- Pierdol się.
- Widać było, że słownictwo bandziora jest dość ograniczone.
- Za bardzo się z nim cackamy - warknęła patrząc mu w oczy, chociaż słowa skierowane były do Iliana. - Dajcie go tu. - Wskazała miejsce bliżej ogniska.
Opryszek szarpał się, lecz mimo oporu wnet znalazł się we wskazanym miejscu.
- Przypalimy go? - spytał Ilian obojętnym tonem. - Ale przypalona skóra śmierdzi, pamiętasz?
Szturchnął podniesionym z ziemi kijem ognisko, potem dorzucił kilka kawałków drewna. - Zaraz będzie gotowe.
- Wystarczy. Chciałam mieć tylko trochę więcej światła. Będzie mi potrzebne.
- Światło? Do czego ci światło potrzebne? - dyskutowali nadal nad leżącym więźniem.
- On wie, że tak czy inaczej będzie wisiał. Z tym chyba się już pogodził. Ale nam przecież niezupełnie na tym zależy, prawda?
- A zatem? - spytał Ilian. Uznał, że to dobry moment na wtrącenie pytania.
- Nie po to go przecież odratowałeś. Zamiast wieszać, wolałabym oddać go w ręce naszego hojnego pracodawcy i popatrzeć jak go żywcem ze skóry obdzierają.
- Nie, nie! - wykrzyknął jeniec z przerażeniem. - Tylko nie to. Nie w ręce Malcolma. Błagam...
- Więc powiedz nam, skoro cię ładnie prosimy, gdzie ukrywacie łupy? - zapytała, korzystając z chwilowego załamania uporu więźnia.
- Josh... Josh wszystko zabrał. Razem z resztą ludzi - wybełkotał
- Dokąd?
- Nie wiem... nie powiem... nie jestem zdrajcą.
- Chyba zaczynał się opamiętywać, a na tym jej akurat nie zależało.
- Powoli tracę cierpliwość. - Tilien przyklęknęła przy jeńcu. Wydobyte zza pasa ostrze sztyletu błysnęło odbitymi od płomieni, czerwonymi refleksami. - Widziałeś kiedyś we wsi, jak kastruje się świnie? - Powoli zaczęła rozpinać mu spodnie. - Opowiem ci, jak to się robi, dobrze? - mówiła do niego łagodnie. - A potem wymiszę, jak warchlaka.
- Oszalałaś, dziwko? - wybełkotał. Usiłował odpełznąć, na co nie pozwolił mu Ilian. - Nie...
Nie był to już krzyk, tylko rozpaczliwy pisk. - Powstrzymaj ją! - zwrócił się do kapłana.
- Jej nikt ani nic nie powstrzyma - odparł Ilian. - Jest nad wyraz uparta. Chyba, że...
- Co, co? - w głosie jeńca brzmiało przerażenie. - Wszystko zrobię. Tylko nie to... - Wbił przerażony wzrok w obojętną twarz Tilien nie przerywającą sobie w poczynaniach wobec jego rozporka.
- Najpierw trzeba naciąć skórę. Chyba dość mocno będzie trzeba. Nie wiem. Nie oprawiałam nigdy takiego starego wieprza. Zwykle robi się to czterodniowym prosiakom.
- Nie wiem... naprawdę nie wiem, gdzie jest Josh... - Bandyta mówił najszybciej, jak mógł. - Jestem od niedawna w bandzie. Wiem, że ma znajomego kupca, który wszystko kupuje. Nigdy tam nie byłem.. Nie wiem... My zostaliśmy na straży..
- Z iloma ludźmi pojechał?
- Trzydziestu... Prócz nas jest jeszcze trzydziestu. Już powinni byli wrócić
- odpowiedział na niezadane pytanie.
- Trzydziestu? - W głosie Tilien brzmiało powątpiewanie. - Tu miałoby mieszkać ponad trzydzieści osób?
- Bo siedziba jest gdzie indziej. Nie wiem, gdzie. Przysięgam! - zapewniał. - Nie wiem... - niemal łkał.
- A zatem jednak rabowaliście? - spytała Tilien. Sztylet jakby nieco się obniżył.
- To z biedy. Tylko z biedy! - zapewniał. - Mam dzieci do wykarmienia. Trójkę.
- Kiepski sobie wybrałeś zawód. - Tilien pokręciła głową. - Bandyci krótko żyją.
- Darujcie mi życie... - błagał. - Będę wiernie służył. Jak pies. Każde życzenie, każdy rozkaz wykonam. Nie chciałem zbójować... Nie chciałem. Wierny będę. Przysięgam...
- Nie chciałeś?!
- wrzasnęła wciskając mu ostrze w pachwinę. - Grabiłeś? Mordowałeś? Gwałciłeś?
- Nikogo nie zamordowałem!
- zawył. - Nie tu... nie pod Josh’em - zapłakał. - Wcześniej, dawno. Nie tutaj.
- Byłeś pod wyrokiem zanim przystałeś do bandy?

Nie odpowiedział.
- Gdzie mieszka twoja rodzina?
- Daleko. W Amn.
- Gdzie to jest?
- Nic ci nie powiem.
- Tak czy inaczej będziesz wisiał, a mnie wszystko jedno czy dziś, czy jutro. Z jajkami czy bez. Twój wybór.
- Nie rób mi tego... Brata mi już zamordowaliście. Nie powiem
- odpowiadał już tylko obojętnym, grobowym głosem.
- Jak długo jesteś pod Josh’em?
- Miesiąc.
- Ile gwałtów masz na sumieniu?
- Nie mam. I tak nie wierzysz banicie. Rabowałem
- Więc się przyznajesz! Do rabunków, morderstw, banicji!
- A wy co zrobiliscie na polanie? Czym innym było strzelenie z łuku w nieuzbrojonych ?
- Likwidacją zagrożenia. Odstrzałem psów chorych na wściekliznę.
- Więc i ja tez nigdy nikogo nie zabiłem, raz tylko... zlikwidowałem zagrożenie.
- Rozumiem. Kogo?
- Nie znasz... nie powiem...
- Nie chciałam zabijać ci brata
- powiedziała całkiem szczerze, podciągając mu spodnie. - Nie trzeba było włazić w to gówno. Sami sobie winni jesteście. - Zastanawiała się chwilę. - Wiesz, że jeśli cię puszczę żywego, dla bandy będziesz zdrajcą, a jeśli oddam cię Derogey’owi, powiesi cię na haku przy trakcie.
- Lepiej mi było paść przy bracie.
- Zawsze możesz zabić się sam
- wtrącił Ilian.
 
__________________
"Niebo wisi na włosku. Kto wie czy nie na ostatnim. Kto ma oczy, niech patrzy. Kto ma uszy, niech słucha. Kto ma rozum, niech ucieka" (..?)

Ostatnio edytowane przez Lilith : 08-05-2011 o 00:25.
Lilith jest offline