Crack wstał powoli, odprowadzając wzrokiem elfią strażniczkę. Sama w sobie istotnie, piękna była. Ale jakieś charakterki paskudne miały, te tutejsze szpicastouchy. Wiking spojrzał na towarzyszy, próbując jakoś rozładować napięcie.
-Elfki mają piękne plecy.- zaryzykował.-Z dwóch stron. W sensie płaskie są...
Dodał, oczekując jakiejś reakcji. W końcu odpuścił sobie i klepnął krasnoluda z hełm.
-Hańba ci! Powinieneś te elfie chudodupce zwyzywać od przerośniętych wiewiórek, jak na krasnoluda przystało, a nie trząść portkami że aż ci kolczuga dzwoni!- zaskrzeczał wysokim, zrzędliwym tonem jakim zwykle zwracała się do niego ciotka, gdy coś przeskrobał.-Po kiego nam się cofać do tego pieprzonego bajora? Nadzialimy się na elfów i już się tego nie cofnie. Nie ma co beczeć nad rozlanym piwem.
Westchnął cicho.
-Ktoś musi zostać... Pytanie tylko, kto?
__________________ Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die... |