Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2011, 14:29   #25
Bogdan
 
Bogdan's Avatar
 
Reputacja: 1 Bogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie cośBogdan ma w sobie coś
Jak on z nią wytrzymywał? Sam się sobie dziwił... ale nad podziw dzielnie. Zresztą raczej nie dyskutowali w tym czasie za wiele. Zarena narzekała na warunki, na pogodę, jego i wszystko inne... On sam nie marudził, choć czasem chyba widać było, że jest wkurzony takim traktowaniem. Ale nie stawiał się. Jak ją znał, nawet by się nie przejęła protestami. W odpowiedzi często znikał w lesie. Oczywiście nie na tyle długo, by mogła się zgubić. Potem wracał z pękami ziół, które wieczorami suszył przy ognisku. Ona oczywiście nie zapomniała wspomnieć by więcej nie ważył się jej zostawiać i że intensywny zapach ziół przeszkadza jej spać. Szkoda gadać...
Rankami, w czasie kiedy studiowała księgę prawie pożerał ją wzrokiem, a ona wtedy kazała mu siedzieć cicho, owo “pożeranie” biorąc pewnie za objaw podziwu i zazdrości z prostego powodu, że to ona jest czarodziejką a on jedynie marnym zaklinaczem. Wiele sie nie myliła. Fascynowało go, jak można uporem i żmudną metodyką osiągać wiedzę jak opanować Sztukę. Sam hołdował przekonaniu, że Sztuka jest dla wybranych. Że albo się dla niej urodziłeś, albo nie i miejsce panienek z bogatych domów jest przy krośnie, ale ani w głowie mu było dzielić się z Zareną swoimi poglądami. Dopiero by się nasłuchał...
Tak mijał dzień za dniem. Tylko dzięki opiece i łasce Farlangana natknęli się na tych, w poszukiwaniu których wyruszyli przed kilkoma dniami. Ale znaleźli ich. Żywych. I do tego mających się całkiem nieźle, bo zwycięskich. W dodatku z jeńcem...

- ...a zatem - Ilian precyzował swoją wypowiedź, której początku zbliżający się Symeon nie dosłyszał - dwa proste pytania. Wieszamy go, czy prowadzimy do lorda Malcolma. Robimy zasadzkę czy idziemy stąd, chociaż noc już blisko.
- Witam.
- młoda czarodziejka, która swoim zwyczajem kiedy okazało się że nic nie grozi wyłoniła się zza Symeona, szturchnęła związanego czubkiem wysokiego skórzanego kozaczka i rzuciła pogardliwe pytanie. - Dlaczego ten jeszcze żyje?
- Bo ma szczęście, albo pecha
- odparł Ilian. - Zależy od punktu widzenia. Ale to stan tymczasowy i ulegnie zmianie.
- Co do bandyty...
- powiedziała pomiędzy kolejnymi łyżkami zupy, do której już zdąrzyła sie dobrać - to powinniśmy go powiesić.
- Wieszajcie więc...
– zawyrokowała raźno Daeri.

Symeon, który pojawił się pośród ruin wraz z czarodziejką z wyraźnie malującym się na twarzy zdziwieniem, ale i uznaniem przyglądał się pobojowisku. Obejrzał trupy, związanego oprycha, zajrzał do kociołka. Potem przyklęknął i chwilę mamrotał pod nosem formułę nad rozcieraną w dłoni grudą ziemi. Kiedy skończył zwrócił się do odnalezionych towarzyszy.
- Wyście.... - zaczął z niedowierzaniem - ...to sami?
- Tak jakoś się udało - odpowiedział Ilian.
- No, no... - pokiwał głową z uznaniem Symeon. A może politowaniem nad szaleństwem śmiałków? Nie wiedzieli. Na słowa Zareny o wieszaniu skrzywił się tylko, ale nie skomentował. Nigdy nie komentował. Był czas i chyba większość z nich zdążyła się już przyzwyczaić do jego dziwacznych zwyczajów. Rozglądał się za to bacznie po okolicy. Szukał. Nie przerwał sobie nawet wtedy, gdy Tilien zaczęła oprawiać jeńca. Miał inne zajęcie. Jak często, kiedy znajdował się w podobnych temu miejscach sprawdzał je. Może lubił wiedzieć co w trawie piszczy, może była to cecha jego ostrożnego charakteru, może zwykła ciekawość, albo nawet chciwość, koniec końców, niemal zawsze "obwąchiwał" niezwykłe miejsca, ilekroć się w takich znalazł. A to było niezwykłe bez dwóch zdań. Senne uroczysko zagubione pośrodku boru, pełne potrzaskanych ruin musiało kryć tajemnicę. I on, Symeon nie byłby sobą, gdyby choć nie spróbował jej rozwikłać. Tym bardziej, że tym razem miał nosa. Słowa Iliana by wraz z Daeri popilnowali, czy nikt się nie zbliża przyjął z zadowoleniem. Jeszcze nim wzięty na męki łotr zaczął wierzgać i odgrażać się swojej oprawczyni Symeon zaplótł nitki magii tak, by widzieć. Pole nie było zbyt szerokie, w dodatku silnie zniekształcone przez mocno emanujących Iliana i Zarenę, jednak wyraźnie poczuł, że z głębi ruin coś wyraźnie odbijało jego fluidy.
Zaintrygowany odkryciem szukał, zagłębiał się coraz bardziej pomiędzy zarosłe roślinnością złomki budowli i kamienne łuki. Skamlenia bandyty niosły się zza wzniesienia, kiedy on rękami rozgrzebywał runo i ziemię. Tam musiało coś być. Musiało. Czuł to wyraźnie. Dosłownie wokół niego magia rwała się i zaplatała na nowo w fantastycznych formach a na powierzchni nic nie wskazywało na pochodzenie anomalii. Wniosek nasuwał się zatem jeden. TO musiało być pod nim.
Ziemia była zwarta i mocno zbita korzonkami. Poirytowany i zniecierpliwiony pomagał sobie buzdyganem.
Dziura miała już niemal metr, a Symeon bliski był dania za wygraną, kiedy pióro buzdyganu zazgrzytało o coś, co z pewnościa nie było korzeniem. Ze zdwojoną energią rzucił się do oczyszczania tego czegoś z ziemi. Gruba deska lub bal. Może i dałby w końcu spokój, jednak to miejsce było siedliskiem bandytów, którzy mogli i pewnie co nieco tu zakopali, ponadto ruiny mogły mieć nie odkryte piwnice lub sztolnie i co najważniejsze odkopane drewno uderzone trzonkiem broni odpowiadało głuchym stukiem. Tam, pod nim musiała być pusta przestrzeń.
Głos przesłuchiwanego bandyty od jakiegoś czasu nie dochodził. Symeon uznał więc że Tilien dowiedziała się czego chciała i zbir został już zaciągnięty na gałąź. Było mu to obojętne i nawet nie dziwił się wojowniczce. Gdyby role się odwróciły tamten zapewne uczyniłby podobnie, przedtem jeszcze folgując swoim i kompanów chuciom... ale było jak było i tym razem to Tilien miała używanie.
Podniecony odkryciem zapomniał, że przecież miał pilnować czy nikt nie nadciąga, ale to nie ważne. Musiał ogłosić swoje odkrycie pozostałym. Nieco zdziwiło, gdy po powrocie miast dyndającego oprycha ujrzał jak Tilien naciąga mu na zad gacie. Znów nie skomentował. Pragmatyczne podejście, nic więcej. Zajęci sobą chyba nawet go nie słyszeli, ale wprost nie mógł się doczekać by oznajmić reszcie co znalazł.
- Musicie zobaczyć co znalazłem...
 

Ostatnio edytowane przez Bogdan : 08-05-2011 o 23:10.
Bogdan jest offline