Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2011, 15:52   #47
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Irg

Opat Piernix był grubiutkim, okrągłym mnichem o czerwonej twarzy i malutkich rozbieganych oczkach. Ucieszył się niepomiernie, gdy Irg wręczył mu szkatułę i wyjaśnił od kogo ona pochodzi. Zaraz też otworzył ją i z wnętrza wyciągnął coś owiniętego w purpurową szmatkę. Rozwinął pakunek i przyglądał się temu czemuś przez kilka minut. Na jego twarzy zagościł wyraz błogości i zadowolenia.
- Dziękuję Wam, że zechcieliście dostarczyć ów pakunek. Jest to artefakt wielkiej wartości, szczególnie dla nas, wyznawców Hapodiona Brukilusa. Teraz znajdzie tutaj swoje, należne mu miejsce, pełne czci - powiedział w końcu. - Wam zaś, jako posłańcom, którzy wyświadczyli nam taką łaskę, zapewniam opiekę przez najbliższe dni. Czujcie się jak u siebie w domu. Zaraz rozkażę braciom, przygotować dla Was pokoje i posiłek. Nie pogardzicie też pewnie kąpielą w naszej łaźni...

W klasztorze spędzili kolejne dwa dni, odpoczywając i nabierając sił przed czekającą ich wyprawą do grobowca czarodzieja. Od mnichów dowiedzieli się, gdzie dokładnie ów grób się znajduje. Na drogę zostali sowicie zaopatrzeni w jedzenie i picie, oraz ciepłe rzeczy, gdyż w wyższych partiach gór panowała niska temperatura i padał śnieg.

Wyruszyli rankiem, wspinając się ku położonemu wysoko w górach przesmykowi. Już po kilku minutach od opuszczenia klasztoru, wiedzieli skąd Przesmyk nosi swoje miano. Huraganowy wiatr niemalże uniemożliwiał wędrówkę i zmuszeni byli iść niezwykle wolno, mozolnie pnąc się ku górze. Na samej przełęczy nie spędzili ani minuty, chociaż warto było popodziwiać widoki, jakie się z niej roztaczały. Krasnolud w oddali dostrzegł położone pomiędzy dwoma wielkimi górami, miasto, które jak podejrzewał mogło być Wazandem. Teraz jednak musieli udać się wąską drogą na zachód, ku wzniesieniu o charakterystycznym kształcie, w zboczu którego znajdowały się podziemia, mieszczące grób Perula Vonna.

Mniej więcej w połowie drogi do grobowca, trakt którym szli łączył się z innym, prowadzącym z dolin. Tutaj dostrzegli ślady kopyt, zmierzające w tą samą stronę co i oni. Najwidoczniej do grobowca jechał ktoś jeszcze. Obawy owe potwierdziły się, gdy u samych stóp góry, przy stromych schodach wiodących do widocznego wysoko w zboczu otworu, zobaczyli uwiązane dwa konie.





Argena

- Adrianna, moja córka nie żyje... - Książę Fidelus trzymał w dłoniach należący do córki wisiorek. Przez kilka chwil obracał go w dłoni, a potem podniósł swoje zaczerwienione oczy na Argenę. - W Piores... Tak... To ten przeklęty Vincent ją tam zabrał! Znajdę go i zabiję! Wypatroszę niczym świnię! A może i jego pożarły te ptaki, co? Odpowiadaj, czy były tam inne szczątki?

Wybuch gniewu zaskoczył Argenę, przez chwilę zastanawiała się co odpowiedzieć. Uznała w końcu, że chyba najlepiej będzie potwierdzić. Fidelus będzie zadowolony i wówczas z pewnością jej zapłaci. Jej przypuszczenia okazały się słuszne. Książę niemal skakał z radości, jakby na chwilę zapomniał, że właśnie dowiedział się o stracie córki.
- Natychmiast każę wysłać tam ekspedycję, aby odzyskała ciała. Mej córce należy się godny pochówek. A ścierwo tego nikczemnika, potwora, niech tam spoczywa na wieki. Niech go zeżrą robale! A Tobie należy się nagroda... Jako posłańcowi, który przynosi złe wieści, mógłbym kazać Cię wybatożyć albo ściąć, aby ukoić moje zbolałe serce. Znaj jednakże moją łaskę, otrzymasz połowę obiecanej nagrody, gdyż dwa mieszki złota przewidziane były za Adriannę całą i zdrową. I nie dyskutuj, ciesz się, że uchodzisz z życiem. - Książe wydał polecenia swoim zausznikom i Argena została wyprowadzona z wielkiej komnaty. Po kilku chwilach otrzymała swoją zapłatę, w postaci wypchanej złotymi monetami sakiewki.

Wróciła do portalu. Na szczęście dla niej, jarzył się błękitnym blaskiem. Bez wahania wkroczyła w przejście i swoim pomocnikom nakazała to samo. Już po chwili znajdowali się po drugiej stronie. Udali się do zameczku hrabiego von Vogela, aby poinformować jego i Adriannę o sukcesie misji.
- Jesteśmy istotami innej krwi, zwanymi Ashater - odpowiedział Vincent, gdy zrelacjonowała audiencję u Fidelusa. - Możemy dowolnie zmieniać kształty, ale musimy żywić się krwią, jak wampiry. Nie jesteśmy źli... Nie robimy tego dla zabawy. Aby przeżyć wcielamy się w ciała istot z tego świata i podtrzymujemy je, tak długo jak się da. Ja w tym ciele żyję już ponad dwieście lat, a mej żonie przed kilkunastu laty przydarzył się wypadek. Jej duch wybrał ciało księżniczki jako swoje nowe lokum. Jednak dopiero niedawno udało jej się uciec spod czujnego oka ojca, który nie do końca zdawał sobie sprawę kim ona jest. Nie umiał połączyć śmierci swoich poddanych z osobą swej córki, a mnie traktował jako nachalnego intryganta, dybiącego na cnotę swej córki. W końcu uciekliśmy i schroniliśmy się tutaj...
- A co do Twojej zapłaty, to udaj się do Czerwonego Lasu. To dwa dni drogi stąd, na południe wzdłuż brzegu. Mieszka tam Hermiona, stara czarownica. Powiedz jej, że przychodzisz od nas i że mamy wobec Ciebie dług - dodała Adrianna. - Ona ma Talizman, ale nie poszukuje Korony. Na pewno zgodzi Ci się go oddać. Powodzenia!

Wyruszyła nie zwlekając. Droga wiodła wzdłuż klifu, miejscami niemalże nad samą przepaścią. Poniżej fale rozbijały się z hukiem o brzeg. Nad morzem latały białe mewy, nieustannie skrzecząc i co chwila nurkując w poszukiwaniu ryb. Pod wieczór Argena zbliżyła się do niewielkiego zagajnika, który zdawał się jej dobrym miejscem na nocleg. Jakież było jej zaskoczenie, gdy poczuła wydobywający się spomiędzy drzew odór. Nim zdążyła zareagować na drodze pojawiła się kuśtykająca w jej stronę zakrwawiona postać.

 
xeper jest offline