Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2011, 05:26   #91
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko przez całą swoją kadencję bycia łowczynią demonów, ni razu nie czuła potrzeby popisywania się swoimi umiejętnościami. Dlatego nie była tak znana z tego fachu. Dlatego w Nagoi pokornie przyjmowała rolę postaci drugoplanowej w opowieściach Płomienia. Dlatego pozwalała się lekceważyć, rozgłos z ukatrupienia kreatur pozostawiając dla złaknionych tego mężczyzn i kobiet o im podobnych charakterach.
Tak samo było na polu ryżowym, gdy podjęła decyzję o swojej chęci wytropienia demona. Nie z konieczności udowodnienia komukolwiek swej biegłości w ubijaniu takowych poczwar, a już na pewno nie dla wątpliwej rozrywki z tego płynącej. Ale aktualnie była łowczynią, nią musiała pozostać w oczach innych, a to niosło ze sobą obowiązki.

Dół kimona kobiety falował delikatnie, gdy kołysała się przenosząc lekki ciężar swego ciała z jednej nogi na drugą, z czego obie z tych długich zgrabności pamiętały jeszcze wyraźnie niedawną rozłożystość na końskim grzbiecie. Mogła wymienić całe grono ciekawszych i przyjemniejszych sytuacji do takiego ich rozkładania.. a przygwożdżenie kogoś do ziemi i „znęcanie się” nad nim ruchami swych bioderek w przesiąkniętym erotyzmem powietrzu, było tylko jedną z wielu opcji. Zdobny fiolet parasolki szeleścił cicho, co rusz rozkładany przez dłonie Leiko. To zamykała, to znowu otwierała go na pełną szerokość, uważnie przyglądając się płynnym działaniom mechanizmu, napięciom materiału i nasłuchując wszelkich niedogodności. Z wizją zabijania jakiego potwora w niedalekiej przyszłości, nie mogła sobie pozwolić na sprzeciwy ze strony swego sprzętu, więc w pełni poświęcała mu swą uwagę..
Iye, nie do końca. Choć chwyciła drewnianą rączkę nieco głębiej, a palcami drugiej dłoni pieszczotliwie wręcz sunęła po ostrej nasadce sprawdzając jej sprawność, to oczy jej spoglądały dalej.
Piwne tęczówki przesunęły się ku dwóm łowcom powoli już idącym za wilkami, do których to i ona miała dołączyć po przeprowadzeniu rekonesansu swej broni. Od tamtej cudacznej pary powędrowały w stronę Yasuro przy koniu mocującym się z bezwładnym mnichem, z trudem współpracującym i samodzielnie ledwo utrzymującym się w siodle.
Przymrużyła gadzio ślepia, a ponowne rozłożenie parasolki zakryło podobny temu uśmiech godny jakiego jaszczura błogo wygrzewającego się na słońcu. Jednak przy kolejnym trzepocie migotliwego materiału wyraz ten zniknął z twarzy kobiety, pozostając jedynie wspomnieniem jej wewnętrznych niecności.

Dokładnie sprawdzoną na wiele sposobów broń podczepiła do swego pasa obi, dzięki czemu to muskała, to lekko zaledwie obijała się o udo łowczyni, gdy ta kroki kierowała w stronę młodego bushi.
-Yasuro-san.. – mruknęła domagając się jego uwagi. Kiedy się odwrócił od czworonożnej bestii i nieprzytomnego mnicha, to wymalowała na swych wargach ujmujący, acz nieco przygaszony ostatnimi wydarzeniami uśmiech -Smuci mnie, że może Ci umknąć okazja do zabawy z nami w polowanie oraz oglądanie mnie i innych na tych łowach. A wszak demon może być wszędzie..
W zadumie spojrzeniem uciekła w bok, jak gdyby właśnie gdzieś tam oczekiwała dostrzec poszukiwaną maszkarę. Jednak to nie było tak łatwe, dlatego po niedługiej chwili powiodła wzrokiem ponad ramię samuraja, aż zza kotary swych czarnych włosów z powrotem zerknęła na jego twarz -Znajdziemy się jakoś, gdy już będzie po wszystkim?
Samuraj zamyślił się słysząc te słowa. Przymknął na moment oczy i potarł podbródek w zadumie.- Wilki szły w tym samym kierunku, co i ja jadę. Możliwe więc, że... oni kieruje się do tej samej wioski co i ja. Tyle, że inną drogą.
Spojrzał na Leiko otwierając oczy i lekko się uśmiechając troskliwie do kobiety.-A gdy oddam rannego Jia-Mina pod opiekę medyków, poszukam was. Znam trochę tutejszą okolicę.
-Cudownie – odparła z zadowoleniem, najwyraźniej będąc trochę pocieszoną tym jego zapewnieniem. Choć i to nie do końca, co uzewnętrzniło się w jej ustach rozchylających się do wypowiedzenia kolejnych słów, które jednak spomiędzy nich nie padły. Zamiast tego Leiko opuszkami palców dotknęła swych warg w rozterce, a następnie pozwoliła sobie na krótkie, baczne spojrzenie na sylwetki dwóch łowców w oddali. Potem zaś… poszczególne ruchy jej ciała nastąpiły po sobie szybko, płynnie i zupełnie niespodziewanie.

Uniosła rękę i dłonią sięgnęła ku policzkowi Yasuro, do którego to jej wnętrze przytuliła czule. Na moment zaledwie, bo jakby wpędzania go w zakłopotanie było jeszcze mało, drobnymi kroczkami odległość między nimi drastyczne zmniejszyła. W geta wniosła się na palcach i nachyliła do mężczyzny, drugą rękę wspierając o jego ramię. Wprawdzie była to idealna okazja do objęcia jego szyi, ale łowczyni tylko wygodnie wyciągnęła ją za jego plecy, ku końskiemu bokowi znajdującemu się za nim.
-Obowiązek obowiązkiem, ale tym razem i Ty bądź ostrożny. Nie mam prawa, by móc w jakikolwiek sposób wpływać na Twe decyzje, acz… kto wie, czy jeszcze gdzieś na dodatek nie czają się chmary tych żabich paskud – szeptała mu ostrzegawczo prosto do ucha, w sposób podobny temu jak on to zrobił wcześniej w świątyni. Jednakże w jej wykonaniu szept ten był jakże bardziej dobitny, gorący.. i mimo to zamknięty w ramach jakiejś takiej przypadkowości „wbrew woli” Leiko przebijającej się przez jej niewinność -Uważaj na siebie, ne?
-Będę uważał.-samuraj drżał opleciony przez Leiko. Drżał czując jej ciało. Nie zauważyła tego drżenia, gdy jechali razem. Nie zauważyła, by drżał walcząc z oni i wtedy w karczmie, i teraz na polu ryżowym. A jednak... drżał w tej chwili, gdy jego pożądanie walczyło z etykietą. Pokusa toczyła bój z obowiązkiem. Honor staczał bój z pragnieniem. I przegrywał. Pod tą całą zbroją Yasuro, był tylko niedoświadczonym w kontaktach z kobietami mężczyzną. A biegłość w kendo nie pomagała staczać takiego rodzaju bojów. Młodzieniec musnął jej ucho wargami delikatnie, acz wyraźnie, gdy szeptał.- Hai, będę uważał. I... nie martw się o mnie. Potrafię sobie poradzić, przynajmniej z tymi słabszymi oni.
Poważył się na ten śmiały, jak na niego, gest. Licząc zapewne na to, że Japonka tego nie zauważy.
Długimi palcami przesunęła po jego policzku, wplotła je niesfornie w ciemne włosy, aż poprowadziła swoją rękę w ślady jej bliźniaczki, wspierając ją o ramię samuraja i wyciągając przed siebie. Tak otulając jego szyję z obu stron mogła pójść krok dalej i śmielej wtulić się w mężczyznę. Jednakże choć przekroczyła już granicę przyzwoitości ustaloną przez etykietę, to ciągle pozostawiała pomiędzy nimi niewielką przestrzeń. Drażniącą i nęcącą ciepłem promieniującym z jej ciała.
-Iye.. martwię się, że w przypadku ponownego zagrożenia, nie będzie nigdzie w okolicy szlachetnego samuraja, aby damę uratować z opresji – zamruczała żartobliwie, aczkolwiek oczy kobiety czujnie wpatrywały w jeden punkt, gdzieś na wysokości jej dłoni -Wróć bezpiecznie do.. nas.
Drobna zmiana w tempie oddechu i jego ciepło nagle łaskoczące skórę Yasuro. Wyczucie na niej bardzo subtelnego dotyku ust Leiko, gdy ich kąciki uniosły się w uśmiechu. To lekkie rozbawienie świadczyło o tym, że w pierwotnej wersji tej jej krótkiej wypowiedzi wcale nie miało być owego „nas”. Miejsce to było przygotowane na bardziej osobiste słówko oznaczające samą łowczynię, które jednak w ostatniej chwili zostało zastąpione innym.. pozostawiając po sobie tylko słodkie domysły.
Igrała sobie bezczelnie z typową dla Japończyków, niemal świętą przestrzenią osobistą. Igrała łamiąc bezczelnie konwenanse i otulając Yasuro mgiełką swych perfum. A jednocześnie kusiła młodzieńca, by sięgnął po więcej.
Na jego obliczu malowało się zaskoczenie i niezdecydowanie.




Oblicze jego przesunęło się w kierunku twarzy Leiko i... rzekł cicho.-Wrócę Maruiken-san.
Zarumienił się. Był zabawny w tej swojej niezdarności i braku chwytania nadarzających się okazji.
Yasuro brakowało tej finezji doświadczonych mężczyzn. Mogła z nim igrać, wiedząc że nie posunie się do niczego niestosownego. Co jednak odbierało trochę dreszczyku emocji, który towarzyszył Leiko, gdy była przy Kojiro. "Tylko ronin" bowiem był nie do końca przewidywalny i każde spotkanie było rozkoszną rozgrywką pomiędzy nią, a Sasaki Kojiro. Niemniej... i Yasuro pękał, bo i czyż mogło być inaczej? Pod tą całą zbroją, był także mężczyzną i nie mógł nie reagować na obecność pięknej kobiety.
Sam na siebie ściągnął kolejny, bezwstydny atak ze strony Leiko. Wykorzystując jego własną inicjatywę, być może niezaplanowanie zbliżającą do siebie ich twarze, pokusiła się o jeszcze większe naruszenie tej granicy. Tak więc w pełni zwrócenie ku niemu swych lic zaowocowało niemałą grozą sytuacji, dającą o sobie znać w gorącym oddechu rozgrzewającym usta mężczyzny. Powłóczystym ruchem zaś cofnęła rękę, ujęła Yasuro delikatnie za podbródek i kciukiem przesunęła po jego dolnej wardze, jak to on miewał w zwyczaju robić.
-Le-i-ko-san – poprawiła go pedantycznym szeptem, a zastraszająca bliskość sprawiała wrażenie, jak gdyby kobieta chciała mu z ust do ust przekazać tę naukę.
Muskała tak i przyglądała się młodzianowi przez moment, aż brew jej drgnęła w górę, pewno prowadzona jakimi myślami Leiko. I właśnie przez ten drobiazg.. całe to nieznane samurajowi niebezpieczeństwo zniknęło. Łowczyni odstąpiła do tyłu, uwalniając go od oplotów swych perfum, głosu i ciała. Strzepnięciem poprawiła ułożenie jednego z szerokich rękawów kimona, po czym ujęła parasolkę i rozłożyła ją nad sobą. Spod napiętego materiału posłała mu jeszcze uśmiech i stwierdzenie krótkie -Zatem to obietnica, Yasuro-san.
-Hai.. Lei-ko-san.- wydukał zaskoczony mężczyzna w zamyśleniu dotykając palcem miejsca na swych ustach, którego ona dotykała. Przez moment z rozkojarzeniem malującym na twarzy rozkoszował się niedawną sytuacją. Tą chwilą bliskości. By potem rzec z lekkim uśmiechem.- Tak. To obietnica.
Z zadowoleniem obserwowała to jego skonfundowanie, którego wszak sama była źródłem. Nic nie odrzekła. Przyjęcie do wiadomości jego słów, nadzieję na rychły powrót i pożegnanie wyraziła wdzięcznym dygnięciem przed mężczyzną. Następnie niewiele już dłużej czekając aż jej towarzysze na polowaniu całkiem znikną jej z pola widzenia, obróciła się i ruszyła zwiewnie przez pola ryżowe.

Ah, czyż nie była cudownie urocza w swojej trosce o młodego samuraja? Czyż ten przeznaczony tylko dla Yasuro szept nie był dowodem na jej budzące się względem niego uczucia, wykraczająca poza sztywne relacje przewodnika i łowczyni? A czyż język jej ciała, zdającego się poruszać wbrew woli powściągliwej kobiety, nie ukazywał jednoznacznie szarpiących się w niej pragnień?

Reakcje Yasuro na jej sztuczki nie wskazywały, aby kiedykolwiek przedstawicielka płci pięknej stawiała go w podobnych, niezręcznych okolicznościach. A jeśli zagłębić się w myśli związane z o wiele bardziej niestosownymi sytuacjami zachodzącymi między kobietą i mężczyzną.. to było dość prawdopodobnym, że nigdy nie zakosztował podobnych „zagrożeń”. Leiko czuła się, jakby grzecznego chłopca kusiła ku zejściu na wybitnie złą drogę. Być może była jego słodkim przekleństwem, na równi budzącym walczące między sobą przerażenie i pożądanie. W końcu Yasuro był tak niewinny, bezbronny wobec jej kobiecego uroku i taki.. nieskalany. W świetle tych cech oraz jego prawości i szlachetności, ona jawiła się jako demoniszcze okrutne. Do swych wyższych celów mamiła go, bawiła się z jego pokusami, a być może też igrała sobie z jego uczuciami i póki pozostawał w tej cudnej iluzji, póty było pięknie. Dawkowała mu smakowanie tego tworu jakim była – dziwacznego w swej urodzie i pozornej kruchości, zupełnie niekomponującego się ze środowiskiem w jakie rzucał ją fach łowczyni. Każdorazowo gdy w wolnych chwilach chciała.. „zacieśnić między nimi stosunki”, posuwała się odrobinę dalej w swoim okazywaniu zainteresowania samurajowi.
Tak i tym razem..

W rękawie kimona grzechotało satysfakcjonująco coś obcego, będąc dla Leiko zjawiskiem bardziej wyczuwalnym przez skórę niż faktycznie słyszalnym. Kiedy była już wystarczająco daleko od Yasuro, a jeszcze nie dość blisko wilków i dwóch łowców, wysunęła z odmętów rękawa dłoń wraz ze zdobiącą ją nową błyskotką. Rozcięty ostrzem długi rzemyk oplatał i spływał pomiędzy palcami, zaś zaszczytne miejsce na wewnętrznych liniach papilarnych zajmował wisiorek. Powiódł się jej prosty plan.
Z dachu świątyni widziała jak Jia-Min poszukiwał czegoś z tym amuletem. Niby drobiazg, niby nic wielkiego, może tylko jakieś mnisie gusła.. ale taką samą praktykę widziała przecież w Nagoi, gdy gubiąc się pośród jej uliczek trafiła na klanowego samuraja w towarzystwie Chińczyków. Choć wydawało się to być tak dawno i tak naprawdę nie miała dotąd więcej okazji do rozmyślań nad tym zjawiskiem, to nie mogła nie skorzystać ze sposobności poznania jednej z tajemnic mnichów.
W całym zamieszaniu na polu ryżowym związanym z rannym, a potem nieprzytomnym Jia-Minem, dostrzegła naplątany na jego nadgarstku rzemyk trzymający bezpiecznie przy właścicielu jego skarb. Jednakże przeszkodą w zdobyciu upatrzonego przedmiotu był Yasuro, nieświadomie stojący kobiecie na drodze. Zatem radząc dwóm łowcom ruszyć za wilkami, a samej tłumacząc się chęcią sprawdzenia swego sprzętu z zapewnieniami, że zaraz do nich dołączy, przygotowała scenę na swą niewielką rólkę. Z początku delikatnie, ale potem już całkowicie sprowadziła na siebie skupienie samuraja, jednocześnie uciszając jego czujność na resztę świata poza nią. Gdy mu szeptała, gdy ciałem prawie do niego przylegała, gdy rękami obejmowała jego szyję w przypływie czułości.. to jej dłonie nie były bierne. Leiko ponad ramieniem młodego bushi uważnie obserwowała ostrożną pracę swych palców sięgających ku ręce utrzymującego się na koniu mnicha, a potem walczących z rzemieniem. Wzniesienie się w geta było dobrym pomysłem pozwalającym jej dokładniej manewrować, acz.. Jia-Min musiał naprawdę wielce pilnować swego skarbu, bowiem skórzane paski nie pozwalały się tak po prostu rozplątać. Zmusiło to łowczynię do użycia sztyletu schowanego w rękawie i dyskretnie zeń wysuniętego za głową Yasuro. Wszelkie przeciwstawienie się rzemyka szybko ustąpiło pod drobnym, ale celnym ruchem ostrza, pod którego wpływem drgnęła triumfalnie smuga jej brwi. Oba dowody swej nikczemności schowała w otchłaniach kimona.
Zrobiła to sprytnie. Zrobiła to paskudnie względem samuraja.
Zachowała się jak sroka, choć to nie o zniewalające blaskiem świecidełko chodziło.

Uniosła lekko dłoń, by móc się dokładniej przyjrzeć swej zdobyczy. Niebyła zbyt gustowna, acz wątpiła by mnich wybierał biżuterię pod kątem aktualnych mód panujących na dworach. Jednak nie można było wisiorkowi odmówić niezwykłości, zarówno w wyglądzie i dotyku.




Składał się z trzech klejnotów. Z pierwszym z nich spojrzenie Leiko prawie się skrzyżowało – z ciemności nocy spoglądało na nią kocie oko, wyglądające niemal jak prawdziwe. Kolejny był zaskakująco zwyczajnym, błyszczącym i oszlifowanym kawałkiem kwarcu. Zaś ostatni z trójki.. całkowicie wynagradzał niezbyt osobliwy wygląd swego poprzednika. Pod dotykiem opuszka palca przypominał opal, w czym nie byłoby niczego dziwnego, gdyby nie jego przeźroczystość. Przywodził na myśl bąbelek powietrza powstały w spienionym górskim strumieniu i zamykający w sobie drobne, niebieskie kryształki. A choć każdy z nich był inny, to wszystkie trzy łączyła gładkość, twardość i.. przyjemne ciepło w dotyku. Początkowo sądziła, że zagrzały się od materiału jej odzienia bądź od bycia trzymanymi w dłoni, jednak to nie było to. Klejnoty same w sobie były nienaturalnie ciepłe.
Ale na tym ich nadzwyczajność się kończyła, bo choć kobieta oglądała je z każdej strony i z przeróżnych odległości od swej twarzy, to nic się nie wydarzyło. Żadnych szeptów dobiegających z amuletu. Żadnych magicznych iskierek obsypujących jej palce. Żadnego pieczenia skóry, choć nie była pełnoprawnym właścicielem. A i też kocie oko ni razu jednego nie mrugnęło, pozostając tylko martwym świecidełkiem ponownie ukrytym w zakamarkach kimona.
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 09-05-2011 o 05:40.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem