Siedlicz lubił ten widok: pola wokół Mielau zaścielały zielone trupy. Niedobitki hordy rozroszyły się po okolicznych lasach. Ze wsi wysypali się chłopi, razem z żołnierzami dobijali rannych orków i gobliny; grabili zwłoki. Zbierano z pola poległych ludzi. Bitwa była udanym sprawdzianem dowodzenia Wagnera i współdziałania oficerów. Stanowili całkiem zgrany zespół.
Vaslaw kazał ludziom odpoczywać a sam wjechał do wioski. Mielau było dużą wsią a teraz prócz mieszkańców znaleźli w niej schronienie też uchodźcy z okolicznych farm i mniejszych osad. Łącznie kilkaset osób wraz z inwentarzem. Kobiety wołały mężów, dzieci płakały, psy szczekały, krowy muczały, świnie kwiczały a kozy beczały w nieznośnej kakofonii. Ewakuacja i odeskortowanie tej hałastry w bezpieczne miejsce będzie z wojskowego punktu widzenia koszmarem, pomyślał Siedlicz.
Postanowił dokonać przeglądu zdolnych do walki ludzi zgromadzonych w Mielau, by potem zdać raport Wagnerowi. Po kwadransie i z pomocą kilku ludzi zgromadził większość obrońców na głównym placu. Naliczył osiemdziesięciu kilku zaciężnych i półtorej setki chłopów, w tym trzecią część z łukami. - Bogowie dali nam zwycięstwo! – Zakrzyknął do ludu. – Ale to może nie być koniec. Zbierzcie z pola zdatną do użytku broń i zbroje – zakomenderował.
Następnie zsiadł z konia i podszedł do dowódcy zaciężnych. - Sierżant Vaslaw von Seydlitz – ukłonił się. – Z jakich panie jesteście oddziałów? Czy wasi ludzie to czasem nie część załóg granicznych posterunków i stanic?
Ostatnio edytowane przez Bounty : 09-05-2011 o 15:34.
|