Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-05-2011, 23:26   #6
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Pracodawca grupy zwrócił się w stronę Iwanowicza i oznajmił krótko - Nie ma czasu na listy, my się tym zajmiemy podaj nazwisko, a się tym zajmę. - po czym odpowiedział na postawione przez Sone pytanie.
-Jeżeli powóz was wyprzedzi lub nie dotrze do miasta, to zapomnijcie o zapłacie, wtedy musicie namierzyć jego drogę, złapać i wykonać zlecenie. Nie oferowalibyśmy wam takiej sumy za podróż z punktu A to B. -odparł staruch spoglądając na chłopaka jak na robaka.
Sona spojrzał mu w oczy z namysłem, w końcu dając swoją odpowiedź
- Spróbuję, ale jak nie znajdę śladów wozu, bądź ten nie pojawi się w podejrzewanym za cel miastem, nie będę tracił czasu, tylko znajdę konkretniejszą robotę. Gdy siedzą na tyłku w zamku to jedno, ale latanie za muchami po pustyni...nah...Oczywiście, zaliczki wtedy ponownie nie zobaczysz. Ah, jak znalezione panienki nie będą w stanie się ruszać, albo będę niegrzeczne i nie żywe jednocześnie, to wystarczy przynieść główkę, czy może jakieś inne warunki?
- Jeżeli kobiety będą martwe, lub co gorsza zostały przemienione, zabijcie je i przynieście jakiś dowód na to, że wykonaliście zadanie, pierścionek, naszyjnik czy głowę. -odparł pracodawca.
Chwilową ciszę przerwał szelest. To rudowłosa dziewczyna, która do tej pory siedziała w milczeniu, położyła nogę na nogę i nachyliła się nieco do przodu, by mieć lepszy widok na starca.
- Czy... MY tworzymy swego rodzaju drużynę, czy wcale nie musimy ze sobą współpracować? - spytała przyjemnym dla ucha, kobiecym głosem. Odgarnęła kilka kosmyków płomiennorudych włosów i zaczekała cierpliwie na odpowiedź.
Staruszek przeniósł wzrok na dziewczynę, a gdy ocenił wzrokiem jej kształty uśmiechnął się kącikiem ust. - Szczerze, nie obchodzi mnie co zrobicie, możecie się nawzajem wystrzelać, byle robota była wykonana. Ale jak komuś przyjdzie do głowy uciec z zaliczką, to niech wie, że go znajdę i zapewnie atrakcje ciekawsze niż wampiry, taki osobnik będzie błagał bym go wysłał do krwawego zamku. -skomentował starzec, tonem głosu o wiele milszym niż w stosunku do Sony.
Billy zanim cokolwiek powiedział kilkakrotnie przełożył cygaro z jednego kącika ust w drugi. Słuchał jednym uchem pozostałych ‘obszarpańców’ tocząc wewnętrzną rozmowę ze swoim drugim ego.
„- Coś mi tu kurwa śmierdzi. 100 tysięcy nijak się ma do 15 baniek, co może sugerować, że ich nie zobaczymy. Tą sugestię pogłębia paliwo w ścigaczach wystarczające na dojazd w jedną stronę. Przysłano nam elegancika aby kupił nasze zaufanie, że niby jest w stanie nam zapłacić resztę, a założę się, że takiej sumki na oczy nie widział mimo tego pozłacanego revolvera. – W pełni Cię rozumiem Williamie, lecz zechciej zauważyć, że nie ładnie jest o tym mówić na głos. Choć warto bybyło UPRZEJMIE o to zapytać. – Stul pysk Blue, gówno wiesz na temat takich pracodawców, siedź cicho i nie waż się odzywać, ja tu jestem szefem.”
- Wszystko ładnie siwo-włosy ale, czy ty kurwa masz nas za idiotów. Dajesz nam nawet nie dziesiątą część oferowanej nagrody, ja przywykłem brać połowę przed robotą drugą część po. I dlaczego paliwa do śmigaczy starczy tylko w jedną stronę? Nie masz już mamony na to by załatwić więcej? A może mamy po zakończeniu roboty pchać ten złom przez pustynię? Istnieje możliwość, że wmapiurek pojedzie inną drogą, co wtedy. Mamy go gonić z kapcia. Czy to jest celowe, czy o tym nie pomyślałeś? – Odpalił zapałkę od buta, a po chwili owiał go dym odpalonego cygara. – A może wcale nie zależy wam na tym abyśmy gdziekolwiek wracali, najchętniej twoi pracodawcy widzieliby nas martwymi. Jak to jest. Zechcesz się podzielić informacjami.
- Gdybym miał czas na przygotowania nie zatrudniał bym takiej bandy obszarpańców. -odpowiedział mu starzec szorstko. - Załatwiliśmy ile się dało w tak krótkim czasie, myślisz że ile kosztuje przewóz tylu pasażerów karczmą która, NIE przewozi gości? Tyle ile na oczy nie widziałeś. -starzec splunął na podłogę i pociągnął ze świeżo napełnionego kufla. - Co do paliwa, w Lunie powinni mieć go więcej tam zatankujecie, o ile umiecie poslugiwać się ścigaczami i nie rozbijecie się po drodze, z takimi jak wy nigdy nie wiadomo. -radny uśmiechnął się sam do siebie i dodał jeszcze. - Kto normalny dałby takim jak wy siedem czy osiem milionów zaliczki, nie mam zamiaru uganiać się za wami po pustyni, kiedy będziecie uciekać z pieniędzmi, tyle wam wystarczy, a możecie być pewni że resztę dostaniecie.
- Hahaha! Twoje zapewnienia jedynie wzbudzają podejrzliwości. Nie masz tej kasy, przyznaj. Do tego niedawno wspomniałeś, że za 100 koła nas będziesz ścigał, myślę, że 7,5 bańki by bardziej ciebie motywowało.
- Tylko że przy stu tysiącach jest mniejsze prawdopodobieństwo iż uciekniecie. Może ty lubisz się uganiać za ludźmi i nie tylko po pustyni, ja wole ograniczać ryzyko. -rzekł starzec i z wyrazem dezaprobaty podłubał w kamizelce wyciągając jeszcze dwa małe woreczki. - Razem trzysta tysięcy. -powiedział rzucając sakwy na stół. - Na więcej na razie nie liczcie.
Billy sięgnął po jedną sakwę, zważył w dłoni i schował za pazuchę. - Ja utargowałem dopłatę więc jedna sakwa dla mnie, resztą się podzielcie wedle uznania. A teraz wybaczcie idę napić się jakiejś wódy, bo woda jest dobra na pustyni. Wiem wszystko co chciałem panie radny, wampiurek martwy, dziewczynki odbite. Oczywiście jak bym przypadkiem dowiedział się powodu zachowania wampiurka to rozumiem, że czeka mnie coś extra. Kiedy mamy wyruszać? Chcę wiedzieć ile mam czasu na wydanie zaliczki. - Na odchodne mrugnął okiem do radnego, pozdrowił pozostałych niedbałym gestem, kobiecie niedbale się ukłonił łapiąc za rondo kapelusza lecz go nie zdejmując. Fox ubrany jest typowo dla przeciętnego łazika pustyni. Fox ruszył w stronę baru zamawiając coś do żarcia, jakieś puszki na drogę (fasola i mięso) do tego butlę alkoholu i kilka cygar.
- Najlepiej żebyście ruszali zaraz, im szybciej złapiecie wampira, tym szybciej zakończe swoją znajomość z wami. -odpowiedział nie patrząc już na Foxa.
Rudowłosa bez słowa wstała od stołu, obrzuciła wszystkich zebranych wzrokiem, skinęła jeszcze tylko do radnego, po czym odeszła w stronę wyjścia.
Crux cały czas przyglądał się mówiącym, każdy wydawał się mieć dobry charakterek, no, może oprócz rudej. Choć ktoś mu kiedyś mówił, że dziewczyny potrzebują tylko piersi, i to im wystarcza.
Pociągnął głęboki łyk z kufla, po czym odezwał się ponownie, najpierw do obrażonego przed chwilą staruszka
- wybacz, ale jak tak, to się nie będę musiał martwić. - lubił opanowanych staruszków. Jeśli starzec nie był opanowany, to znak że życie go nie doświadczyło. Ale jeśli chodziło o zleceniodawcę...
- Tak właściwie, to skąd wiedzieliście kto jest łowcą wampirów? Miło byłoby wiedzieć czemu tutaj są osoby takie a nie inne.
- O niektórych tu słyszało się już kilka słów. -odparł starzecz wskazując starszych uczestników rozmowy. - A inni, cóż w tych okolicach po pustyni samotnie, podróżują tylko szaleńcy, lub też łowcy, a potrzeba nam jednych i drugich, tak więc braliśmy kogo się dało, gdy czas goni nie ma czasu na dokładniejsze szukanie. -odpowiedział.
- Whooohaa! - wrzasnął zamaskowany, wydający się mieć cała rozmowę głęboko w czterech literach ciemny typ. Przez cały jej przebieg bujał się na starym krześle i zdawał olewać sytuację pomijając dołożenie dwóch sakiewek. Teraz syknął niespodziewanie::
- Co sądzisz Ojciec? - zrobił pauzę po czym znów odparł - zdecydowanie stary pierdziel pozwala sobie na za dużo. - nastała kolejna cisza, którą rozwiał szaleńczy śmiech. Dziwnym sposobem wydawało się, że rozchodzi się nie z ust zamaskowanego typka. Ten zaś wrzasnął po raz kolejny:
- No nie wiem? - przechylił łepetynę w lewo - a w sumie to zajebisty pomysł! Dobra dziadek niech Ci będzie ale powściągnij jęzor bo następnym razem ktoś Ci go może urwać - podrapał się po kruczo-czarnych, roztarganych włosach, po czym dodał: - czekaj czy ja nie urwałem reki Twojemu ochroniarzowi jak chciał mi zdjąć maskę? Nieee to mi się chyba śniło, podziękuj mu za dostarczenie mi rozrywki. - po czym o dziwo odliczył swoją dolę schował do kieszeni i postanowił wyjść.
- Czyli... - zamyślił się Sona - bierzesz przypadkowych ludzi, zapraszasz ich w jedyne miejsce gdzie nie przedziurawią ci łba i masz nadzieję że zrobią twoje zadanie? Marzyciel z ciebie, i to bardzo wygadany - stwierdził wstając. Jednym ruchem dopił zawartość kufla do dna, i odszedł do pokoju nie biorąc zaliczki. Póki szwy na nadgarstkach i kolanach są całe, nic mu raczej nie grozi. Nie potrzebował też nic specjalnego na drogę, całość wraz z wartością zaliczki weźmie z pełnej wypłaty.
-A więc jakaś mapa, kierunek w którym mam się udać?-Vergil Zwrócił się w stronę pracodawcy
- Ścigacze mają wgraną mapę okolicy, jeżeli wolicie jednak standardową mapę, to coś się znajdzie. -odpowiedział starzec.
Młody chłopak prze analizował czy taka będzie mu potrzebna. Jednak wolał być ubezpieczony na każdą możliwość.
-Jeżeli łaska to poproszę.-Czarnowłosy mężczyzna rzucił w kierunku rozmówcy.
Starzec mruknął cos do barmana który poszedł na zaplecze, po chwili wrócił ze starą lekko zżółkła mapą i rzucił ją Vergilowi. -Proszę. -mruknął sucho starzec.
Młodzieniec długim krokiem podszedł do starca i wziął od niego mapę.
- Tędy do wyjścia ?- Vergil zapytał się “szefa” wskazując palcem drzwi.
- Tędy wlazłeś, nie? Czy wam mózg wyżera na tej pustyni? Tak to wyjście. -mruknął przesyconym ironią głosem.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline