Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2011, 14:56   #7
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Backley stwierdził, że skoro nic w samej karczmie się już nie dzieje to czas rozejrzeć się po pokojach. W końcu nikt ich nie pilnuje, a kto wie co można tam znaleźć. Oczywiście liczył na jakieś profity z tej kradzieży. Zdecydował, że pójdzie do ostatnich drzwi w korytarzu na piętrze, w końcu zbyt to by było zbyt proste okraść te pierwsze. I tak oto dyskretnie wywalił drzwiom solidnego kopa. Drzwi otworzyłyby się nawet od naciśnięcia klamki co zdecydowanie zdziwiło zmaskowanego jegomościa ale coby się nie przejmując postawił krok w przód i wszedł do pokoju, w którym to zastał. No właśnie zastał.
- e? - w środku znajdował się widziany wcześniej nowy chłopak. Siedział na łóżku oparty o ścianę masując blizny na nadgarstkach...albo raczej pozostałości po szwach. - Co jest? - spytał w miarę spokojnie gościa, po czym spojrzał na drzwi i strzelił palcami dłoni.
- w pierwotnym założeniu miałem okraść ten pokój ale teraz nie mogę, czy mógłbyś wyjść dać mi trochę czasu i dopiero wrócić? - powiedział całkowicie przekonany, że próba kradzieży jest czymś co musi zrobić.
- Czy mógłbyś sam połamać sobie wszystkie kości? - odparł z miłym tonem Sona - Albo dać ładne wyjaśnienie dlaczego tak bardzo chcesz płacić za zepsute drzwi... - po chwili namysłu dodał jeszcze - zaraz...ty jesteś jednym z łowców? Nie za wcześnie na eliminowanie konkurentów do nagrody?
- haha - wybuchnął śmiechem wyglądającym na tak prawdziwy jak to tylko możliwe, w końcu to był prawdziwy śmiech - nawet nie wiesz jak absurdalną rzecz powiedziałeś, nie zapłacę za drzwi, napraw je sobie. - po chwili stojąc w przejściu stwierdził, że wejdzie do środka oczywiście waląc drzwiami tak, że prawie wyleciały z zawiasów. - Eliminacja wyglądasz mi na kogoś kto lubi to słowo nie?
- Hmm....niekoniecznie - pomasował się po brzuchu, po czym poprawił ramię - póki nic nie potrzebuje wymiany, jakoś nie muszę z reguły pozbywać się innych...póki nie szukają zwady - spojrzenie jakim obrzucił gościa było jednoznaczne. Wstał z łóżka, nieco ostro akcentując wypowiedź - po prostu wyjdź.
- No cóż poczekam nie spieszy mi się. - po raz kolejny otworzył drzwi wychodząc zdążył jeszcze dodać - jeszcze się zobaczymy jakkolwiek patetyczie to brzmi obiecuję. - po czym wychodząc trzasnął drzwiami po raz ostatni.
 
Fiath jest offline