Backley stwierdził, że skoro nic w samej karczmie się już nie dzieje to czas rozejrzeć się po pokojach. W końcu nikt ich nie pilnuje, a kto wie co można tam znaleźć. Oczywiście liczył na jakieś profity z tej kradzieży. Zdecydował, że pójdzie do ostatnich drzwi w korytarzu na piętrze, w końcu zbyt to by było zbyt proste okraść te pierwsze. I tak oto dyskretnie wywalił drzwiom solidnego kopa. Drzwi otworzyłyby się nawet od naciśnięcia klamki co zdecydowanie zdziwiło zmaskowanego jegomościa ale coby się nie przejmując postawił krok w przód i wszedł do pokoju, w którym to zastał. No właśnie zastał.
- e? - w środku znajdował się widziany wcześniej nowy chłopak. Siedział na łóżku oparty o ścianę masując blizny na nadgarstkach...albo raczej pozostałości po szwach. - Co jest? - spytał w miarę spokojnie gościa, po czym spojrzał na drzwi i strzelił palcami dłoni.
- w pierwotnym założeniu miałem okraść ten pokój ale teraz nie mogę, czy mógłbyś wyjść dać mi trochę czasu i dopiero wrócić? - powiedział całkowicie przekonany, że próba kradzieży jest czymś co musi zrobić.
- Czy mógłbyś sam połamać sobie wszystkie kości? - odparł z miłym tonem Sona - Albo dać ładne wyjaśnienie dlaczego tak bardzo chcesz płacić za zepsute drzwi... - po chwili namysłu dodał jeszcze - zaraz...ty jesteś jednym z łowców? Nie za wcześnie na eliminowanie konkurentów do nagrody?
- haha - wybuchnął śmiechem wyglądającym na tak prawdziwy jak to tylko możliwe, w końcu to był prawdziwy śmiech - nawet nie wiesz jak absurdalną rzecz powiedziałeś, nie zapłacę za drzwi, napraw je sobie. - po chwili stojąc w przejściu stwierdził, że wejdzie do środka oczywiście waląc drzwiami tak, że prawie wyleciały z zawiasów. - Eliminacja wyglądasz mi na kogoś kto lubi to słowo nie?
- Hmm....niekoniecznie - pomasował się po brzuchu, po czym poprawił ramię - póki nic nie potrzebuje wymiany, jakoś nie muszę z reguły pozbywać się innych...póki nie szukają zwady - spojrzenie jakim obrzucił gościa było jednoznaczne. Wstał z łóżka, nieco ostro akcentując wypowiedź - po prostu wyjdź.
- No cóż poczekam nie spieszy mi się. - po raz kolejny otworzył drzwi wychodząc zdążył jeszcze dodać - jeszcze się zobaczymy jakkolwiek patetyczie to brzmi obiecuję. - po czym wychodząc trzasnął drzwiami po raz ostatni. |