Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2011, 18:34   #8
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
Iwanowicz nie męczył się rozmową z towarzyszami. Poszedł do swojego pokoju.
-Hej Vova!- zaraz podszedł do niego jakiś wielki małpolud. Mutant poruszał się na czterech łapach choć miał mniej więcej ludzką sylwetkę.
Cały pokryty był futrem w kolorach od ciemnej szarość, przez siwiznę do bieli. Był... wielki. Po wyprostowaniu miał trzy metry wzrostu.

// Zaznaczam, że Vova jedynie przypomina lickera;]
-No już, spokój. Przecież nie było mnie tylko chwilkę.- Borya rozejrzał się czy przypadkiem Vova nie narozrabiał... nie. Wszystko jest w porządku. Otworzył kufer z którego wyciągnął zawiniętą w szmaty broń. Ile to minęło kiedy jej ostatnio użył. A tak. Prawie dwadzieścia lat.
Rozwinął szmatę, a jego oczom ukazała się broń z grubsza przypominająca dubeltówkę. Uśmiechnął się. Gdy wyszedł był już w całości wyekwipowany. Płaszcz sięgający kolan, pod nim skórzana kurta, standardowy kapelusz, broń przewieszona na pasie przez bark, a obok szedł Vova starając się nie uszkodzić podłogi wielkimi pazurami. Miał na sobie uprząż ze skórzanych pasków. Utrzymywała ona dość wygodnie masę różnych toreb, saszetek i plecak. Częściowo były one wypełnione, jednak było tego całkiem niewiele. Poza tym miał na sobie kaganiec i smycz której koniec spoczywał w ręce Boryi.
Z pokoju obok dotarł hałas, walniętych z dużą siłą drzwi a chwilę potem z za rogu wyszła postać w czarnej masce,skrywającej twarz. Postać ta otoczona była przetartym, czerwono-ciemnym płaszczem z pod którego jedynie wystawał kawałek połatanego swetra. W zasadzie niewiele było widać po za nimi, jednak co wprawniejsze oko mogło dostrzec że za paskiem jest coś włożone w zwykłe typowe spodnie.Backley nie tyle, że był zły co bardziej podniecony poprzednią rozmową z łowcą od szwów. Jednak gdy tylko wyłonił się z za rogu jego uwaga skupiła się na wielkiej bestii. Był to widok na tyle niecodzienny, że prowadził ją zakapturzony staruszek, którego to widzał już wcześniej podczas rozmowy w karczmie. Od razu podbiegł do Vovy choć jeszcze nie znał jego imienia i zaczął mu się bacznie przyglądać, zmieniając kąt i miejsce po czym na głos stwierdził:
- Zajebiste bydle! - zrobił chwilę przerwy po czym dodał - ale na cholerę mu kaganiec? - dość szorstkim tonem, teraz za to przyglądając się kagańcowi który zwisał dość niedbale z szyi Vovy.
I mutant i Borya owdrócili się jednocześnie słysząc trzask. Isidor zdziwił się na reakcję przyszłego towarzysza. Zwyczajowo ludzie krzyczeli teksty typu “potwór!” “mamo!” “Czemu takie coś chodzi na wolności?!”. A tu proszę. Uśmiechnął się
-Ludzie czasem mają problem z psami bez kagańca. Vova jest “trochę” większy. Mieliby “trochę” większy problem. Zakładam mu go by zamknąć im jadaczki. Z resztą to i tak tylko proforma. Gdyby chciał by bez problemu go zerwał.
- Skąd Ty go wytrzasnąłeś? - odparł szybko krótko i dość bez zbędnego pierdzielenia.
-Wychowałem go od malutkiego.- Borya przyglądał się masce rozmówcy, a dokładnie elementom ponad nią- Jak to się dzieję, że te frędzle na twojej masce opierają się grawitacji?
- Hm... - zamyślił się - znam parę przydatnych sztuczek i Ty też powinieneś Ruka chyba, że już spróchniałeś co? - zapytał zadziornie i z lekką doza kąśliwości.
Borya momentalnie się wyprostował i napompował pierś. Nie aby się garbił, ale było widać ten ruch po tym jak go rozpoznano. Dawno nie czuł tej dumy. Nawet teraz się o nim pamięta. Niesłychane. Na prawdę się tego nie spodziewał...
Zaśmiał się po cichu, a był to serdeczny śmiech
-Podejrzewam, że znacznie bardziej niż bym chciał, ale wciąż nadaję się na akcje. A tam gdzie ja zawiodę przez starość to Vova mnie zastąpi, prawda mały?
Pogłaskał małpoluda po karku, a ten chwilę potem powoli podszedł do rozmówcy, zatrzymał się jakieś pół metra przed nim
-Chce cię obwąchać i czeka czy nie masz nic przeciwko.
- Śmiało - odparł tym razem bez emocji. - Z pewnością jadę wapnem, więc bądź na to przygotowany, wiesz żeby Ci nosa nie zeżarło - zaśmiał się a jego śmiech był dość dziwny trochę taki przerywany z pewnością specyficzny. - Powiedź mi Ruka mogę tak mówić nie? - to było raczej stwierdzenie faktu niż zapytanie o pozwolenie.
Ale i tak Borya kiwną głową. Podobało mu się to. Dawno nikt go tak nie nazywał. Przynosiło to wspomnienia
- [i]Zamierzasz powrócić z i pokazać, że masz jaja? Bo wiesz nie pierdoląc zbędnych bzdur o ile jesteś chociaż w jakiejś części tak dobry jak lata temu to przydałaby mi się taka osoba.[i] - zapytał w prost.
-Dwadzieścia lat się w to nie bawiłem. Nie wiem ile pamiętam, wiem, że umiem strzelać, bo tego nigdy nie porzuciłem. Wiem, że Vova jest wojownikiem, bo uczenie go na niego dawało mi namiastkę prawdziwej walki. Wiem, że wciąż jestem dobry. Tylko nie wiem KAK dobry. I raczej już nie najlepszy. Nie wiem, czy przeżyję to zlecenie, ale brakowało mi tego dreszczu. Wciąż kocham tę robotę.
W tym czasie Vova dokładnie obwąchał człowieka i wrócił do Isidora
-Wiesz, że teraz zapamięta twój zapach bardzo długo?- półzaśmiał się staruszek
Buckley strzelił kilka razy kością przechylająca głowę w lewą stronę. Po mimo że jego maska cały czas ukazuje uśmiech to teraz wydawał się jakiś wydatniejszy dużo pełniejszy.
-Jak, w ogóle, na Ciebie wołają?
- Buckley FenSohn, ale możesz mnie wołać jak tylko zapragniesz. - odpowiedział na pytanie po czym licząc, że odruchowo Ruka z Vovą ruszą za nim. - masz już jakieś plany? Kiedy chcesz ruszyć? - Szedł w wzdłuż korytarza, który to ciągnął się jeszcze kawałek gdzie znajdowały się schody biegnące w dół wprost do centrum gospody.
Borya szybko się zrównał z towarzyszem rozmowy
-Gdy tylko wymyślę jak zabrać Vovę. Zwykły ścigacz nie ma miejsca na dwie osoby. W każdym razie nie gdy on ma być drugą osobą.- Przez chwilę zastanawiał się czy zapytać o tę maskę, ale uznał, że odłoży to pytanie na kiedy indziej. Może jak się lepiej poznają.
-Wybacz na chwilę.- Skiną głową do Buckleya -Panie starszy!- podniósł głos widząc ich pracodawcę i skierował kroki w jego stronę. - Mam odin problem. Nigdzie się bez Vovy nie ruszam, a ścigacze są dla niego trochę przymałe. Macie może jakieś przyczepki, lub po prostu większy pojazd?
- A co ja, ci jak hangar wyglądam? -spytał staruszek jak zawsze oschły i niemiły.- Mechanik jest przed karczmom i ogląda te wasze ścigacze, jego zapytaj.- to mówiąc splunął na podłogę.
- Jak Cię zwą? - Buckley wtrącił się mówiąc w stronę starca.
- Scoot, Scoot Lebowski, widać że mózg Ci słońce spaliło jak nie wiesz, jak nazywają się Radni z Grot. -odparł starzec nawet nie patrząc na rozmówcę.
Buckley udał, że wyciąga notes po czym, że coś notuje i na końcu odpowiedział: - Nie, nie znałem Cię ale teraz już Cię zapisałem w notesie, tylko poczekaj. - po czym odwrócił się i mruknął na odchodne - Na co mi znać taką łajzę? - i ruszył oczywiście w stronę hangaru.
Borya całkowicie zignorował opryskliwość staruszka. Cóż. Tak już bywa. Niektórzy dziadzieja inni hardzieją. Ruszył w kierunku hangaru.
Hangar był doczepiony do karczmy, będac jej integralną częścią, mimo to by się do niej dostać należało wyjść na pustyni (inne przejścia były tylko dla personelu)
Przed pomieszczeniem na maszyny stała dość młoda na oko dwudziestoparoletnia kobieta z twarzą brudną od smaru, oraz z grubymi rękawicami na dłoniach. Jej wysokie buty rozrzucały piach na wszystkie strony, kiedy to grzebała przy jednym z silników karczmy. Pomagał jej wysoki, i barczysty mężczyzna z długimi czarnymi włosami. Na lewy ramieniu wytatuowanego miał białego orła, co było dobrze widoczne, gdyż osobnik miał na sobie tylko spodnie.
Iwanowicz podszedł i zwrócił się do obojga naraz.
-Dobryi. Mam pytanie, znajdzie sie coś wiekszego? Vova nie zmieści się do zwykłego ścigacza
Mężczyzna odwrócił twarz w stronę staruszka i uniósł brwi pytająco. - Jaki Vova?- spytał grubym głosem.
-Ten Vova- wskazał kciukiem na swojego towarzysza stojącego obok, po czym zwrócił się właśnie do niego-Mały. Pokaż jaki duży jesteś.
Posłusznie, aczkolwiek niechętnie, małpolud przeszedł do pozycji dwunożnej i się wyprostował. Trzeba było dużo zadrzeć głowę by spojrzeć na jego pozbawiony oczu pysk. Chwilę potem wrócił do swojej ulubionej, czworonożnej.
- Ahhh ten... -mruknął mechanik.- Było trzeba mówić przeklęty mutant, a nie jakiś Vova, to bym wiedział. -mruknął i ruszył w stronę hangaru. - Chodź może coś się znajdzie.
Mężczyzna silnym ruchem otworzył drzwi do hangaru, i odpalił stare lampy, które co chwile przygasały, z głośnym “pyknięciem”.
- A więc tak, mam dwie Fishery, ale do nich koszyka nie podłączysz, za lekkie są.- stwierdził pokazując stojące w kącie ścigacze z modelu “Silver Fish”
- oo! - wydał z siebie ten dziwny dzwięk który miał sugerować podziw dla nazwy ścigaczy. - a może coś większego to ewentualnie zabrałbym się z Ruką? - odparł cały czas przyglądając się ścigaczom.
[i]-Myślę, że sam fakt, że jeden ścigacz ma uciągnąć mnie i Vovę to już dużo. Dodawanie kolejnego pasażera na jeden silnik mija się z celem[i/]


- Mamy jednego mobila, ale jego już przystosowałem do tego robota co się tu plątał, więc to odpada. -ciągnął dalej mężczyzna, wskazując pojazd którym miał kierować Golem 667


- No i osiem Furi, moim zdaniem najlepiej do nich będzie doczepić przyczepkę, są masywniejsze od fisherów, więc będzie łatwiej kierować, ale ostrzegam że pojazd będzie przez to wolniejszy, no ale to logiczne. -kończąc zdanie mechanik splunął i ruchem głowy wskazał rząd ścigaczy stojących w głębi hangaru.

- To domontować wuzeczek? -dopytał się mechanik. Po czym odpowiedział zamaskowanemu. - Nic większego nie ma, tylko tyle daliśmy rade uruchomić w tak krótkim czasie.
-Tak. Będę wdzięczny- skinął beznamiętnie głową
- Sie robi. -odparł bez entuzjazmu mężczyzna i wyciągnął spod plandeki stary koszyk, z obszarpanym lakierem, po czym zabrał się do domontowywania go do jednej z furii.
-Dzięki. Kiedy będzie gotowe?
- Za kilka chwil, to nic trudnego, wystarczy tylko przykręcić kilka śrubek. -oznajmił mechanik nawet się nie odwracając.
Borya skinął głową i odszedł.
-Dobra. To ja teraz zrobię zapasy. Vova sporo je. Potem wypadałoby chyba poczekać na resztę.
 

Ostatnio edytowane przez Arvelus : 10-05-2011 o 18:36.
Arvelus jest offline