Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2011, 19:18   #9
Manji
 
Manji's Avatar
 
Reputacja: 1 Manji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnieManji jest jak niezastąpione światło przewodnie
Trzy dni przed zaokrętowaniem na pokład latającej karczmy.

Billy Fox, bo tak wolał być nazywany William Foxter, przez znajomych często nazywany był Foxy. Zajmował się przeprowadzaniem karawan kupieckich po pustyni, często był zwiadowcą i podchodził pod wrogie pozycje dowiadując się wszystkiego co było niezbędne do przeprowadzenia szybkiego ataku na pozycje wroga. Billy Fox odkąd pamięta jest typowym najemnym zwiadowcą, czasem także imał się zadań charakterystycznych dla łowców nagród. Tak było tym razem, ruszył w pogoń za Jessy J, za którego była spora nagroda 25 000 rumbli za żywego lub martwego. Nagroda była spora, a to dlatego, bo Jessy J nie był sam, choć sama nagroda była jedynie za jego głowę. Jessy J był zwykłym bandziorem, który wykorzystywał sytuację i wraz z innymi wyrzutkami napadał na bezbronnych podróżników. Billy ruszył za nim w pościg na pieszo i choć normalnie nie byłby w stanie dogonić konnych jeźdźców, w tym akurat przypadku miał szansę, gdyż Jessy J wraz ze swoją bandą poruszali się szlakami, a Billy wybrał się skrótem. Znał pustynię jak własną kieszeń i wiedział gdzie są skróty choć cholernie niebezpieczne dla kogoś nieobeznanego z pustynią i rządzącymi tam prawami. Po dwóch dniach w skwarze, po brnięciu przez spaloną pustynię gdzie tylko nieliczne gady i owady wiedziały jak tam przetrwać, dotarł na miejsce. Zasadził się w pobliżu wodopojów, gdzie podróżnik mógł liczyć na niewielką ilość śmierdzącej ale zdatnej do picia wody. Tam właśnie spodziewał się spotkać bandę Jessiego J i tego samego wieczoru się doczekał. Rozbili obóz, byli pewni siebie, głośni, wręcz hałaśliwi mając sobie za nic istoty nocy. Billy odczekał jeszcze pół godziny, banda Jessiego J zaczęła pić, a on nie chciał im przeszkadzać. Spokojnie wydobył z pokrowca czarny winchester, przykręcił lunetę, załadował. W momencie gdy Jessy J pociągał łapczywego łyka whiskey wprost z butelki, Billy strzelił. Odłamki szkła wraz z zawartością butelki rozprysły się do okoła, chłopcy Jessiego J chwycili za broń chowając się gdzie tylko popadło. Sam Jessy J pozostał w tej samej pozycji co przed chwilą gapiąc się tempo na resztki butelki i trunku wsiąkającego w pustynny piach. Cisnął ze złością w piach trzymaną resztką butelki, dobył swój revolver i donośnym głosem wykrzyczał:

- Pokaż się parszywy psie! Zrobię ci to samo co ty mojej whisky! Skurwysynu! Psi chuju!

Pozostali z bandy patrzyli się to na swego szefa to po potencjalnych kryjówkach strzelca.

Fox odczekał chwilę, wciąż pozostając za osłoną skały odpowiedział:

- Jessy J jesteś psim synem, który morduje i napada niewinnych i bezbronnych, za twój parszywy łeb jest nagroda! Powinienem ci odstrzelić twój głupi łeb i spokojnie zabrać twoje nieśmiertelniki, jednak dam ci szansę zdechnąć godnie! Słyszałem, że jesteś szybkim strzelcem, chciałbym to sprawdzić, oczywiście jeśli nie osrałeś się ze strachu!

- Wyłaź! Jak ci się uda moi ludzie pozwolą ci odejść, ale nie licz na to, to twój trup przyozdobi pustynię! Wyłaź!

Billy Fox zamaskował większość swojego ekwipunku zakopując go w piasku, nie miał zamiaru kusić swoim sprzętem obwiesi Jessiego aby złamali obietnicę szefa. Tak przygotowany ruszył w dół. Po chwili obaj Jessy J i Billy Fox stali na przeciwko siebie w odległości dwudziestu kroków.

- Jestem Billy Fox.

Cygaro przekładał z jednego kącika ust w drugi, przewiesił ponczo przez lewe ramię odsłaniając swój revolver charakterystycznie przymocowany do uda. Przez chwilę stali na przeciw siebie oceniając swoje możliwości. Pozostałe bandziory z ciekawością przyglądali się przedstawieniu, byli przekonaniu o wygranej swego szefa. Chwilę później było już po wszystkim. Jako pierwszy poruszył się Jessy J, szybko dobył broni i oddał strzał z biodra, normalnie kula trafiła by w bok Fox’a jednak jej tor lotu zakrzywiła niewidzialna sfera pola magnetycznego. Coś przed Foxem błysnęło, a ołowiany pocisk odbił się roztrzaskując się o skałę leżącą kilka metrów za plecami Billego. Fox natomiast dobył swojej broni równie szybko, lecz uniósł rękę na wysokość barku, przycelował, przesunął tarczę pola elektro- magnetycznego i strzelił prosto w głowę Jessy J. Kolejny pocisk wpakował mu w serce, choć nie było takiej potrzeby. W bardzo krótkim odstępie czasu dwie smugi zielonkawego światła pomknęły od Foxa do Jessy J. Obie wypaliły dziury wielkości kciuka z przodu, z tyłu wyrywając kratery wielkości pięści. Zanim martwe ciało Jessy J upadło po obozie rozniósł się nieprzyjemny smród spalonego ciała. Zwykle oczekuje się sporej ilości krwi, w tym jednak przypadku rany Jessiego były wypalone.

Bandziory Jessiego J nie miały zamiaru dopełnić obietnicy szefa, chcieli spróbować szczęścia. I niewiadomo jak by to się potoczyło, zapał bandziorów ostudził hymn latającej karczmy, która zaczęła powoli opadać. Bandyci w expresowym tempie pozbierali swoje manatki, wskoczyli na konie i odjechali ku zachodzącemu słońcu. Fox wciąż spokojny podszedł do trupa Jessiego J, zabrał jego nieśmiertelniki, sakwę, pas z gnatem i pestki do niego. Niestety bandziory zabrali jego plecak wraz z koniem.

Fox wrócił na miejsce gdzie zakopał swoje zabawki, a następnie poczekał na latającą karczmę.

Przez kilka dni cieszył się wygodami na pokładzie karczmy, wygodne wyro, dobre jedzenie, dużo wody, tak to było życie. Revolver Jessiego J przegrał w kasynie, ale za to dobrze się bawił.

W końcu zebrano odpowiednio liczną grupę, siwo-włosy radny przedstawił swoją propozycję, sprawa była jasna. Wampir porywa kobiety, należy go wytropić i odbić porwane. Po wytargowaniu dopłaty do zaliczki w Foxa wstąpiła nowa nadzieja na lepsze jutro. Oto wydobył ze starego zgreda cztero krotną wartość nagrody za Jessego J. Po przytuleniu 100 tys. Rumbli ruszył czym prędzej do baru, zamówił miskę chili corn carne i butle whisky, do tego uzupełnił zapas cygar. Po posiłku uzupełnił zapasy wody, zabrał dodatkowy bukłak pięcio litrowy, dokupił kilka puszek z fasolą, wędzonego mięsa, suszonych owoców. Uzupełniwszy zapasy ruszył do swojego pokoju zabrać resztę zabawek, zamkną go, a klucz oddał przy barze. Sprężystym krokiem, najedzony, paląc cygaro ruszył w stronę ścigaczy. Wybrał jednego, na pierwszy rzut okiem najsprawniejszego, obejrzał dokładnie, podokręcał śrubki, wyregulował jak potrafił najlepiej, Przymocował swój ekwipunek, był gotowy do drogi. Paląc cygaro siedział na ścigaczu i czekał aż reszta się zbierze. Przed obejrzeniem elektronicznej mapy dyskretnie dokonał niewielkiego wyładowania aby pozbyć się nadmiernego ładunku elektrycznego. Dosłownie przez chwilę mapa była stabilna, jednak na tyle długo aby mógł oznaczyć kierunek podróży i cel. Znał nawet drogę na skróty. Po chwili monitor zaczął drgać aż w końcu zamazał się zupełnie, taki wpływ miało silne pole magnetyczne otaczające Billego.
 
__________________
Świerszcz śpiewa pełen radości,
a jednak żyje krótko.
Lepiej żyć szczęśliwym niż smutnym.
Manji jest offline