Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2011, 22:39   #10
Slywalk
 
Reputacja: 1 Slywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodzeSlywalk jest na bardzo dobrej drodze
Jak tylko rozpoczął się ostrzał, Richard przywarł do ziemi. Podniósł głowę i akurat zobaczył jak Perconty wczołguje się do rowu.
~Cholera!~ pomyślał.
-Grant zabierz Percontiego trochę dalej! Vest pomóż mu. White, Talibur, Campton ruszajcie do stodoły! Szybko póki jest jeszcze dym. Ja, Lipton i Evans biegniemy za wami. Ramirez, Vest Wynn, to trzecia grupa, jeśli dym się rozwieje, czekać! Dokopać im! - ryknął sierżant i pchnął, na znak rozpoczęcia natarcia Whita. White, Talibur i Campton wybiegli z rowu i w szyku rozproszonym ruszyli w kierunku stodoły. Jak tylko tamci wybiegli Richard razem z Liptonem i Evansem zajęli pozycję na skraju rowu.
- Trzymaj się Frank- rzucił jeszcze do Percontiego.
- Ta jest, proszę dokopać ode mnie szkopom - odpowiedział Perconty z trudem.

Winters odwrócił się i patrzył jak pierwsza trójka biegnie pod osłoną dymu.

- Ramirez, poczekajcie aż przebiegniemy jakieś 10 metrów i ruszajcie.

Odczekał jeszcze chwilę i ruszył, a za nim, Lipton i Evans. Biegł i powoli zaczął odczuwać ból w nodze. Skupił się, jeszcze tylko kawałek. Gdzieś obok przeleciała seria, ale na szczęście nikogo nie trafiła. Dobiegł do stodoły, a tam White, Talibur i Campton zajęli już pozycję. White i Talibur przy prawym rogu stodoły, Campton przy lewym.

- Jaka sytuacja?- zapytał sierżant i kucnął obok White. Trzymając Garanda przy barku, wychylił się lekko zza stodoły.
 
Slywalk jest offline