Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2011, 15:57   #16
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Mawr gapiła się na Cienia bez mrugnięcia okiem, mechanicznie jadła swoją porcję zupełnie bez udziału świadomości, całą uwagę skupiając na niezwykłym sposobie posilania się Żmija. Wywarło to na niej takie wrażenie, że nie szczególnie przejęła się dziwnym gościem i jego mapą. Nawet trupy nie były w stanie jej poruszyć. Dopiero kiedy Cień się odezwał, proponując zlikwidowanie człowieka z mapą spojrzała uważniej na mężczyznę, który zdaje się coś im proponował.
-Wydaje mi się, że mógłby być mędrcem, którego szukamy.- zasugerowała nieśmiało, ponieważ jej samej to podejrzenie wydawało się mało prawdopodobne.- On wcale nie musi być martwy.- dodała nie precyzując czy ma na myśli poszukiwanego mędrca, czy odnosi się raczej do propozycji zabicia tajemniczego nieznajomego. Cień oczywiście miał na ten temat odmienne zdanie. Hjalmar również nieufny, ale nieco przyjaźniej nastawiony rozpoczął dyskusję, którą jej zdaniem można by sobie darować. „Ot zwykłe słowne przepychanki mężczyzn, którzy próbują pokazać jeden drugiemu, jacy to są wspaniali”. Postanowiła się nie wtrącać. Dalej jedząc swoją porcję z uwagą przyglądała się nieznajomemu. “Nie wygląda mi na szpiega, prędzej na jednego z nas”, pomyślała, ale nie powiedziała tego głośno. Nie wydawało jej się by cokolwiek było w stanie odstraszyć człowieka, który sam z siebie zafundował im jedzenie. ”Musi mieć do nas jakąś sprawę, nie zdziwiłabym się wcale gdyby wiedział, kim jesteśmy i po co przybywamy.”
-Prędzej czy później powie, o co mu chodzi, albo zostanie z niczym.- rzuciła niedbale znad talerza, nie przejmując się zupełnie tym, że nieznajomy słyszy jej słowa. Nawet posłała mu uśmiech i uniosła kufel piwa niejako w toaście za jego hojność. Nieznajomy wygłosił krótką mowę o tym, kim jest i czym się zajmuje, w która potwierdziła jej wcześniejsze przypuszczenia. “A jednak! Jednak to on! Znaleźliśmy mędrca!”- krzyczały jej myśli, pomijając fakt, że nikogo nie znaleźli, lecz raczej natknęli się na niego przypadkiem, a kto wie być może sami zostali znalezieni. Tak czy siak ulżyło jej bardzo, gdyż nie stracili swojej szansy. “Szkoda tylko, że niepotrzebnie ściągnęliśmy sobie na kark Templariuszy. Pomyśleć że próbowałam się podać za córkę kapłana. Nic dziwnego że od razu się na mnie rzucili.” Szybko dopiła piwo, odstawiła kufel i wstała.
- Chodźmy omawiać szczegóły.- uśmiechnęła się do nieznajomego i pobiegła za Cieniem, który chwilę wcześniej udał się do wynajętego pokoju. Zdążyła go złapać zanim otworzył drzwi.
- To on! To nasz kontakt, wie o naszym przybyciu od Altaira.- przekazała radosne wieści, potem ściszyła głos do szeptu i z niezwykłą wręcz satysfakcją dodała:
-A nie mówiłam?
Żmij nie zareagował na te niezwykłe wieści zbyt entuzjastycznie, dalej żywił wobec nieznajomego podejrzenia, tego po nim właśnie się po nim spodziewała.
-Oj nie bądź taki, przynajmniej posłuchajmy, co ma do powiedzenia. Jak Ci się nie spodoba to go zabijesz, ale zrobisz to tu, bez świadków.- entuzjazm wcale jej nie opuścił, chociaż była pod wrażeniem przezorności Żmija. “Chyba sama powinnam być bardziej ostrożna, ale nic nie poradzę, wierzę tamtemu.” Żmij wszedł do pokoju po raz kolejny potwierdzając swoje niezbyt przyjazne zamiary w stosunku do mędrca i zdjął płaszcz. “Normalnie człowiek ze stali” nasunęła się jej myśl, gdy niespodziewanie nadarzyła się okazja by przyjrzeć się ekwipunkowi towarzysza.
- Nie jest Ci ciężko?- zapytała trochę nieśmiało podchodząc bliżej i siadając na drugim krześle obok niego.
- Nie. –odpowiedział. Nie uwierzyła mu.
-To zabrzmiało równie prawdopodobnie jak to, że nazywam się Julianna.- skomentowała z sarkastycznym uśmieszkiem. “On chyba naprawdę nigdy nie zdejmuje tych rzeczy, jego dłonie są równie białe jak prześcieradło, które w nich trzyma.”- pomyślała przypatrując się jak mężczyzna rozcina prześcieradło. Mimo uwagi sugerującej, iż powinna opuścić pomieszczenie, została na miejscu wiedząc, że reszta niebawem do nich dołączy. Nie myliła się. Nieznajomy po raz kolejny potwierdził, że jest poszukiwanym przez nich mędrcem, co więcej ujawnił szczegóły dotyczące potencjalnego miejsca ukrycia Edenu a nawet zaproponował im transport. Trochę zdziwiły ją jego słowa. “Jechaliśmy tu tylko po to żeby mógł nas wysłać w inne miejsce? I to gdzie! Wenecja.” Zdecydowanie się jej to nie spodobało. Ale nie aż tak jak wysunięta chwilę potem przez Pascala i niezwłocznie poparta przez Cienia propozycja podziału grupy, którą uznała za wręcz niedopuszczalną. “Nie po to Altair nas zbierał żebyśmy się tak łatwo dali rozdzielić”- argumentowała, nie chcąc nawet przed samą sobą przyznać, że za nic nie chciała zostać sama.
-Chwileczkę! Chyba nie rozjedziemy się po świecie każdy w inną stronę?... Powinniśmy trzymać się razem.- zaprotestowała, ale jej głos się nie liczył, nawet Hjalmar był za podziałem, a Pascal potraktował ją jak małą dziewczynkę, przynajmniej takie odniosła wrażenie. Oczywiście, że potrafiła porzucić wygody i przyjaciół dla dobra zadania. “Właściwie to nigdy specjalnych wygód nie zaznałam, na pewno nie takich, jakie poznali w Europie, a i przyjaciółmi nie mogę się pochwalić” Jednak nie chciała zostać sama, nie przy tym zadaniu, “to w końcu poszukiwanie Edenu a nie zwykła robótka”. Niestety w tej kwestii była w zdecydowanej mniejszości i musiała się z tym pogodzić. Kłótni między Pascalem a Żmijem, do której i mędrzec dorzucił swoje trzy grosze wysłuchała bez większego zainteresowania. “Zupełnie jak dzieci, wykorzystają każdą okazję żeby udowodnić swoją ‘wielkość’”.
- Przestańcie już, porozmawiacie sobie w podróży... Gdzie konkretnie miałaby się udać reszta? Jak na razie nie słyszałam by były jakieś podejrzenia, co do innych lokalizacji Edenu poza tą w Bazylice św. Marka.- wymownie spojrzała na mędrca. Możliwe że cały pomysł dzielenia na grupy spali na panewce z braku innych celów. Bo chyba nie można uznać za sensowny cel przeszukania Egiptu czy Sycylii, Bazylika św. Marka to zupełnie co innego.
- Nie mam zamiaru się z wami kłócić. Pojadę na Sycylię, jeśli tak postanowicie, ale wiedzcie że nie podoba mi się ten pomysł. Po prostu nie widzę w nim sensu... - oświadczyła zrezygnowana. Nie podobała jej się nie tylko Sycylia, gdyby miała być szczera to Hjalmar, którego proponowano jej, jako towarzysza w tej podróży również.- Po fundusze mogę się przejechać, jeśli zgodzisz się na czas tej małej przejażdżki odłączyć od Żmija.- odpowiedziała z nieco większym entuzjazmem na drugą propozycję Pascala.- Nie chciałabym wam psuć zabawy, zauważyłam że lubicie ze sobą rozmawiać.- zakpiła z obu zabójców. Pascal wykorzystał to, jako pretekst do wznowienia bezsensownej jej zdaniem dyskusji.
-Tylko nie zaczynajcie znowu.- nie chciała by obaj panowie na nowo rozpoczęli swoją pogawędkę, ale Pascal nie zamierzał odpuścić. Przekręciła lekko głowę na bok niczym małe ciekawe zwierzątko i spojrzała na niego z nowym zainteresowaniem.
-Ty naprawdę chcesz żeby użył tego żelastwa na tobie.- wskazała na poobwieszanego bronią Cienia. Pascal nadal nie dawał za wygraną prowokując Żmija.
-Przestań już. To nie jest zabawne.- albo nie zdawał sobie sprawy z tego co robi, albo naprawdę chciał doprowadzić do tego, że drużyna będzie liczyć o jednego członka mniej. Nawet uwaga Hjamlara nie była go w stanie powstrzymać. Na szczęście po ostatniej wypowiedzi wyraźnie sugerującej jego pojedynek z zamaskowanym opuścił pomieszczenie razem z Hjalmarem.
-Pascal zaczekaj!- krzyknęła za odchodzącym- Już zapomniał, że miał jechać ze mną?- dodała nieco ciszej i wypadła z pokoju. Przecisnęła się przez rozwrzeszczany tłum pijaków, z którymi Hjalmar już zdążył wszcząć bójkę i ruszyła dalej. Zobaczyła jak Pascal dosiada konia i przyspieszyła kroku. W tym momencie dopadło ją dwóch strażników chwytając za ręce. Reszta sięgnęła po miecze.
- Co do...- była kompletnie zaskoczona. “Czego te typy się na mnie uwzięły?! Najpierw Templariusze a teraz ci. Oni tu chyba naprawdę mają coś do kobiet”
- Co się stało, czego ode mnie chcecie?- zapytała, bo ręce miała unieruchomione.
Nie zareagowali. Kopnęła więc jednego w krocze, co spowodowało, że wypuścił jej rękę z uścisku. Korzystając z okazji użyła ukrytego ostrza na strażniku, który trzymał jej drugą rękę. Udało się była wolna, jakimś cudem wymknęła się pozostałym, którzy próbowali ją pochwycić i dopadła do konia. Pogalopował przez bramę za oddalającym się Pascalem. Strażnicy szybko dali sobie spokój i wrócili za bramę.
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 11-05-2011 o 17:15.
Agape jest offline