Wątek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2011, 16:22   #21
Radagast
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Doświadczenie i zimna krew Ragnara uratowały wielu ludzi. Schnitze powinien mieć do niego pretensje ze względu na przekroczenie uprawnień, ale postanowił, że odpuści. W końcu nie chodziło o to, kto wydawał rozkazy, tylko o to, kto ginął, a kto zwyciężał. Tego dnia zwyciężyli oni. Wolfgang wyszedł przed szereg.
- Dobrze się spisaliście. Wszyscy - powiedział. Chciał jeszcze mówić, ale widok pobojowiska i zmęczonych twarzy tych, którzy przeżyli odebrał mu zapał. Bo i cóż miał im mówić? Mógł opowiadać o wspaniałej wiktorii. Ze strategicznego punktu widzenia okupili ją całkiem tanio. Ale jak powiedzieć to ludziom, którzy stracili przyjaciół, ludziom którzy spojrzeli śmierci w oczy? Byli żołnierzami i nie była to dla nich pierwszyzna, ale hochlandczyk uznał, że byłoby to niestosowne. Musiałby nie mieć serca.

Przez chwilę milczał, rozglądając się po trupach zalegających przedpola Mielau, a oczy żołnierzy były zwrócone na niego. W końcu odezwał się słabym głosem.
- Pozbierać poległych. Nie zostawimy ich między orkowym truchłem. Ranni natychmiast do taborów.
Następnie sam ruszył szukać ludzi w plątaninie ciał. Kilka razy, gdy odrzucał martwego orka wydawało mu się, że ten jeszcze nieznacznie się rusza. Na wszelki wypadek Wbijał mu wtedy bagnet w gardło. Nie kierował się litością, bo zielonoskórzy zasługiwali na długie konanie, ale nie chciał ryzykować, że któryś jednak da radę się wylizać. Każdy zabity ork się liczył.

Od tego zajęcia oderwał go posłaniec, wzywający go i Ragnara na naradę we wsi. Skinął tylko swoim ludziom, żeby kontynuowali, po czym udał się we wskazane miejsce.

Zapowiadana narada okazała się w zasadzie monologiem Wagnera. Schnitze nie miał żadnych uwag, ani wątpliwości, więc tylko zasalutował na znak, że wszystko zrozumiał i wyszedł. Pożyczył konia od jednego z wioskowych "rycerzy" i wrócił do swoich ludzi. Tym razem dowodził już tylko muszkieterami. Pięciu z nich oddelegował celem przygotowania pochówku dla poległych. Resztę zabrał ze sobą do wsi, instruując po drodze.
- Chodzimy parami od domu do domu i ponaglamy ludzi. Mają brać tylko prowiant i najpotrzebniejsze rzeczy. Rekwirować wszystkie wozy jakie znajdziecie. Przydadzą się do transportu żywności, dzieci, starców i rannych. Nie bawić się w uprzejmości, mamy pół godziny na zebranie się.
Gdy skończył, ponownie dosiadł konia i pojechał do wsi. Objął komendę nad łucznikami i rozesłał ich z tym samym zadaniem. Sam nadal konno patrolował wieś i interweniował tam, gdzie widział, że coś nie idzie zgodnie z planem.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline