Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-05-2011, 16:22   #21
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Doświadczenie i zimna krew Ragnara uratowały wielu ludzi. Schnitze powinien mieć do niego pretensje ze względu na przekroczenie uprawnień, ale postanowił, że odpuści. W końcu nie chodziło o to, kto wydawał rozkazy, tylko o to, kto ginął, a kto zwyciężał. Tego dnia zwyciężyli oni. Wolfgang wyszedł przed szereg.
- Dobrze się spisaliście. Wszyscy - powiedział. Chciał jeszcze mówić, ale widok pobojowiska i zmęczonych twarzy tych, którzy przeżyli odebrał mu zapał. Bo i cóż miał im mówić? Mógł opowiadać o wspaniałej wiktorii. Ze strategicznego punktu widzenia okupili ją całkiem tanio. Ale jak powiedzieć to ludziom, którzy stracili przyjaciół, ludziom którzy spojrzeli śmierci w oczy? Byli żołnierzami i nie była to dla nich pierwszyzna, ale hochlandczyk uznał, że byłoby to niestosowne. Musiałby nie mieć serca.

Przez chwilę milczał, rozglądając się po trupach zalegających przedpola Mielau, a oczy żołnierzy były zwrócone na niego. W końcu odezwał się słabym głosem.
- Pozbierać poległych. Nie zostawimy ich między orkowym truchłem. Ranni natychmiast do taborów.
Następnie sam ruszył szukać ludzi w plątaninie ciał. Kilka razy, gdy odrzucał martwego orka wydawało mu się, że ten jeszcze nieznacznie się rusza. Na wszelki wypadek Wbijał mu wtedy bagnet w gardło. Nie kierował się litością, bo zielonoskórzy zasługiwali na długie konanie, ale nie chciał ryzykować, że któryś jednak da radę się wylizać. Każdy zabity ork się liczył.

Od tego zajęcia oderwał go posłaniec, wzywający go i Ragnara na naradę we wsi. Skinął tylko swoim ludziom, żeby kontynuowali, po czym udał się we wskazane miejsce.

Zapowiadana narada okazała się w zasadzie monologiem Wagnera. Schnitze nie miał żadnych uwag, ani wątpliwości, więc tylko zasalutował na znak, że wszystko zrozumiał i wyszedł. Pożyczył konia od jednego z wioskowych "rycerzy" i wrócił do swoich ludzi. Tym razem dowodził już tylko muszkieterami. Pięciu z nich oddelegował celem przygotowania pochówku dla poległych. Resztę zabrał ze sobą do wsi, instruując po drodze.
- Chodzimy parami od domu do domu i ponaglamy ludzi. Mają brać tylko prowiant i najpotrzebniejsze rzeczy. Rekwirować wszystkie wozy jakie znajdziecie. Przydadzą się do transportu żywności, dzieci, starców i rannych. Nie bawić się w uprzejmości, mamy pół godziny na zebranie się.
Gdy skończył, ponownie dosiadł konia i pojechał do wsi. Objął komendę nad łucznikami i rozesłał ich z tym samym zadaniem. Sam nadal konno patrolował wieś i interweniował tam, gdzie widział, że coś nie idzie zgodnie z planem.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 11-05-2011, 22:25   #22
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Żałoby po Moserze nie było. Nie wśród takiej bandy, jak oni. Zwiad to najbardziej niewdzięczne zadanie, w którym najłatwiej jest o śmierć. Nie marnowali więc czasu na zacieśnianie więzów.

Biehler w pewnym sensie cieszył się ze śmierci Mosera. Typ był co prawda niezłym zwiadowcą i w sumie nie był taki zły, przynajmniej dla swoich, ale awans to awans. Większa lafa, więcej żarcia... No a z Moserem nie przysięgali sobie miłości poza grób.

- Panie poruczniku - odezwał się po przemowie Wagnera - wyślę trzech swoich, a ja, za pozwoleniem, zostanę. Wiecie, muszę doprowadzić oddział do porządku: podliczyć zabitych i rannych, zebrać tych ostatnich, a reszcie dać czas, żeby się przyzwyczaili, że teraz ja jestem szefem. No i im mnie jludi, tym łatwiej będzie im się przemykać albo ukrywać.

- Żarcie wzięliście?
- Tak jest.
- Mapę macie?
- Tak jest.
- No to słuchajcie: przede wszystkim macie lokalizować siły zielonych, te które bębnią na początek. Zaznaczajcie je na mapie, razem z kierunkiem, w którym się przemieszczają, o ile się przemieszczają. Zaznaczajcie też ocalałe wioski, ale na to ponoć nie ma co liczyć.
Niby idziecie na dwa dni, ale zawsze i tak wychodzi więcej, to nie zmarnujcie tego czasu. Jakieś pytania?

Cała trójka pokręciła przecząco głowami.
- No, to w drogę. I z fartem, panowie, z fartem.

- Panie poruczniku, zwiad wysłany. Za pozwoleniem, pojadę z częścią swoich na szpicy. Reszta będzie osłaniała tyły.

- I co teraz, Franz? - zapytał Jednouchy, drugi kapral. Był znacznie starszy od Biehlera i służył też dłużej, ale nigdy nie miał ambicji ani ochoty, by wspinać się wyżej w hierarchii. Poza tym to on nieoficjalnie odpowiadał za szkolenie nowych, co dostarczało mu wystarczającej dlań ilości roboty.
- Cholera wie. Ten Wagner chce znowu wyruszać, jak tylko wrócimy do Jargary i się przegrupujemy. Niby głupi nie jest i na ślepo nie chce się na zielonych rzucać, ale po chuj nam wychodzić z twierdzy?
- My i tak byśmy wychodzili.
- Ale nie po to, żeby bić się z orkami.

Milczeli przez chwilę.
- Pewny jesteś, że posłałeś kogo trzeba?
- Kwasożłop i Żyła byli blisko Mosera, a Grubego
- uśmiechnął się paskudnie - nigdy nie lubiłem.
Jednouchy zarechotał.
- Widzę, że jednak coś wtłoczyłem w twój czerep.
Z tyłu doszła ich plugawa przyśpiewka, śpiewana ochrypłym głosem.
- Czerwony już się dobrał do gorzałki. - pokręcił głową Jednouchy.
- Skąd on ją, cholera, bierze? - zastanowił się Franz. - Moser zawsze mu zabierał przed wypadem, a wracając on i tak zawsze chleje.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 12-05-2011, 17:28   #23
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Narada była dość chaotycznym monologiem Wagnera, jednak von Seydlitz właściwie nie miał zastrzeżeń. Zdał raport o sile obrońców Mielau i miał się zbierać, gdy kapral Biehler oznajmił swój zamiar wysłania na zwiad tylko trzech żołnierzy.
- Kapralu Biehler, czy dobrze usłyszałem? – Siedlicz zapytał zdumiony. – Chcecie wysłać na daleki zwiad ledwie trzech ludzi? Przecież oni nie dożyją zmierzchu, nie mówiąc o rozpoznaniu czegokolwiek. Po okolicznych lasach pałęta się kilkadziesiąt goblinów z rozbitej przez nas watahy, poza tym gdzieś tu krąży najmniej dwudziestu wilczych jeźdźców, tych co nam uciekli. Jeśli ciągnie ku nam większa armia to pewnikiem osłania ją jeszcze więcej wilczej kawalerii. Musimy posłać na zwiad najmniej dwudziestu ludzi, inaczej będziemy ślepi jak krety.
Vaslaw odpalił fajkę, zaciągnął się, wypuścił dym i mówił dalej.
- Do bezpośredniego ubezpieczenia kolumny będziemy potrzebować czterech oddziałów jazdy: moich rajtarów, lansjerów (na flanki), rycerzy wraz z pocztowymi Klitzkego (ariergarda) i jeszcze jednego oddziału na szpicę: albo strażników dróg, albo konnych łuczników Horsta albo koczowników. Z reszty będzie większy pożytek na dalekim zwiadzie.

Skoro narada skończyła się, Siedlicz zwołał swoich ludzi i poszedł pomóc Schnitzemu w ponaglaniu chłopów. Nie było to łatwe zadanie. Mieszkańcy Mielau chcieli zabrać ze sobą co się tylko da. Ładowali na wozy i plecy dosłownie wszystko: worki z ziarnem, sprzęty domowe, ubrania, stare szmaty, garnki, przeróżne bibeloty. Do tego wielkie stada bydła, kozy i świnie…
- Z tym całym jarmarkiem kolumna marszowa będzie długa na trzy mile i tyle samo przejdzie dziennie – rzekł Vaslaw do Schnitzego i skinął na dwóch rajtarów. Podszedł do najbliższego wozu, wskoczył nań i jął bezceremonialnie zrzucać różne graty.
- Słuchajcie ludzie! – Zawołał. – To jest wojna na pech Ranalda! Ruszamy za pół godziny, z wami albo bez was. Kto nie będzie mógł nadążyć, starcy, dzieci, niedołężni, niech włazi na wóz. Bierzcie tyle inwentarza, ile zdołacie upilnować. Nie będziemy wstrzymywać marszu, bo się wam świnie rozbiegły.

Na wioskowym cmentarzu kończono właśnie kopać groby. Kapłan Sigmara z Mielau polecił poległych Morrowi i pobłogosławił żywym unosząc nad nimi młot bojowy. Siedlicz, prócz błogosławieństwa, poprosił go o pomoc w utrzymywaniu tempa marszu. Kapłan miał autorytet wśród miejscowych, będą się go słuchać.
Kolejnych dwóch dobrych rajtarów spoczęło dzisiaj w ziemi. Dwóch innych było rannych i znajdowało się na wozach pod opieką uciekinierów z innej wioski, starszego małżeństwa kapłanów Shallyi. Wojna zbierała żniwo a Vaslaw miał uzasadnione obawy, że to dopiero początek.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 12-05-2011 o 19:11.
Bounty jest offline  
Stary 13-05-2011, 23:36   #24
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Zebranie tych wszystkich ludzi było nie lada wyzwaniem, choć nie takim, jakiego można się było spodziewać. Zdarzali się oporni, niektórzy chcieli też brać znacznie więcej, niż mogli unieść. Ale to były zazwyczaj wyjątki. W końcu widzieli wojnę i śmierć z bliska, wielu też straciło życie, gdy uciekali z Osterwaldu czy Waiglas, które według zbrojnych zostały już pochłonięte przez zielonoskórych.
- Z Osterwaldu wychodziliśmy przed nocą, sierżancie. Z tego co słyszeliśmy, garnizon Vatry chroni tylko najbliższe wioski, nie mają żołnierzy na żadne wypady. Ponoć ich jazda wpadła w jakąś pułapkę, została prawie całkiem wyrżnięta i tamtejszy dowódca trzyma się blisko murów. My służyliśmy tutejszym rycerzom, na zachód i wschód stąd, choć mój pan poległ wczoraj w nocy, gdy dorwały nas wilki i ich jeźdźcy. Po nocy i w lesie poszarpały nas bardzo mocno. Więcej nic nie wiem, ale Waiglas na pewno już pochłonęli, nie ma co nawet tam zaglądać.
W zaganianiu ludzi do marszu było jeszcze kilka problemów. Mieli tylko czternaście wozów, z których większość zajęli ranni i ci, którzy nie mogli poruszać się sami na takie odległości - starców z Mielau trochę było, podobnie jak dzieci. Niewiele więc dało się z wioski wywieźć i większość z tego to była żywność. Kury i króliki zabijano, świnie, krowy czy owce przywiązywano do wozów, lub wyprowadzano luzem. Cyrulik i jego pomocnik, którego przywiódł ze sobą von Klitzke ranami zajmowali się już na wozach, podczas postoju szyjąc tylko tych najciężej ranionych. Pomniejsze rany opatrywali kapłani. Nie mieli wcale łatwiejszej pracy, bowiem broń goblinów i orków często była brudna i zadrzewiała, a zakażenie także mogło zabić.

Horst zabrał całą lekką jazdę na zwiad, pozostawiając tylko kaprala, mającego zając się konnymi strzelcami. Od wioski oddaliło się galopem także dziesięciu strażników dróg, którzy na praktycznie wypoczętych koniach pognali pędem na krótkie rozpoznanie, licząc na kontakt z zielonoskórymi nadchodzącymi z północy. Pozostali w tym samym czasie odzyskali broń od poległych, przynajmniej tę, której dało się jeszcze użyć. W przypadku tej należącej do orków czy goblinów, to było jej bardzo niewiele. I niewielu chciało walczyć orczym toporem czy goblińskim mieczem.
Pochowano poległych, w szybkim, żołnierskim pogrzebie. Wyciągnięto ostatnich chłopów z ich chałup. Przepełnione Mielau nagle opustoszało, a rozmokłą drogą ruszyła długa kolumna ludzi, wozów i zwierząt, poprzedzana tylko przez jazdę, robiącą wszystko co w jej mocy, aby nikt ich nie zaskoczył. Bo z takim tłumem cywilów wroga i tak nie dało się ominąć.

***

Strażnicy dróg wrócili tuż po tym, jak ruszył początek kolumny cywilów. Ich raport był niestety krótki.
- Napotkaliśmy tylko niedobitki zielonych. Kilka goblinów i trzymających się z daleka wilków. Wciąż spieprzali ile sił w nogach, przynajmniej ci pierwsi. Bębny nie przybliżyły się zanadto, muszą być jeszcze daleko, tylko ziemia cholernie daleko to gówniany dźwięk niesie. Nie wiem jak to robią.
Niewiele się też wydarzyło podczas następnych kilku godzin, podczas których długa i powolna kolumna przemieszczała się na południe pod rozdeptanej, rozmokłej ziemi, która wcześniej była drogą. Obładowane wozy zakopywały się co jakiś czas, a piechota idąca z tyłu kolumny, często musiała poganiać ludzi. Co słabsi wymieniali się na wozach, ale kilkugodzinny marsz to nie było jeszcze coś, co byłoby ponad ich siły. Co najważniejsze też, nie zostali zaatakowani, ani nie spotkali wroga.
Aż do wieczora.

Najpierw dogoniło ich trzech ludzi Horsta na spienionych koniach. Byli zmęczeni po długim galopie, ale przynosili wieści.
- Horst uznał, że musimy wrócić i przekazać raport. Natknęliśmy się na awangardę armii. Dźwięk bębnów dość bliski, ale widzieliśmy tylko wilczych jeźdźców. Wilki, wielkie wilki i zębacze, a na nich gobliny i hobgobliny, bo większe były. Co najmniej dwie setki. Szli szybko, ale Mielau na pewno ich na trochę zatrzyma, te bestie tego nie przepuszczają. Tyle, że idą znacznie szybciej niż...
Wskazał dłonią na ślamazarnie posuwającą się kolumnę cywilów.
- Horst ocenia, że reszta sił posuwa się z godzinę lub dwie po jeździe, sądząc po odgłosach. Nie wiedział jeszcze, czy spróbuje ocenić ich siły, ich zwierzęta i oni sami mają dobry węch i słuch. Jeśli zatrzymają się w Mielau, to dojdziemy Jargary. Jeśli nie...
Wzruszył ramionami, ale było pewne, że jeśli nie, to dogoni ich przynajmniej wilcza jazda. Niestety nie był to koniec złych wieści, a w zasadzie ich początek.

Franz Biehler zatrzymał się na szczycie kolejnego wzgórza, zerkając w dół. Już posłał do Wagnera jednego jeźdźca z raportem. To co widział, zupełnie mu się nie podobało. Chmury zakrywały niebo, ale był niemal pewien, że mieli przynajmniej jeszcze godzinę, zanim się znacznie ściemni, a widoczność była dobra. To dlatego mógł zobaczyć to, co działo się całkiem daleko przed nim i jego zwiadem.
A to co widział, to byli zielonoskórzy przekraczający rzekę, która w tym miejscu nieco się zwężała. Przynajmniej kilka setek zielonych, brązowych i czarnych cielsk, walczących z mocnym nurtem. Był niemal pewien, że widzi kilka swobodnie już płynących ciał, które porwał prąd, ale bestie nie ustępowały, prąc na drugi brzeg i jednocześnie poganiając mniejszych od siebie. Drugi brzeg był niemal zupełnie odsłonięty, dlatego Franz widział wyraźnie tłoczące się tam stwory, nie widział niestety zbyt wiele po właściwej stronie. Plaża była niewielka - chwilę po jej przekroczeniu, orki i gobliny znikały za niewielkim wzgórzem, porośniętym jakimś zagajnikiem. Również dookoła Biehlera i jeszcze kilkaset metrów przed nim znajdował się las, odsuwający się tu nieco bardziej na zachód. Z tej pozycji widział zagrożenie, choć nie miał pojęcia jak wiele przeoczył. Trakt przechodził tuż koło wzgórza za którym gromadzili się zielonoskórzy, w tym miejscu zbliżając się mocno do samej rzeki.
A dalszy i dokładniejszy zwiad był ryzykowny.
 
Sekal jest offline  
Stary 15-05-2011, 14:33   #25
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Wysłuchawszy wieści od zwiadowcy, Wagner czym prędzej posłał po oficerów i dowódców. Gdy już się wszyscy zebrali, kazał człowiekowi kaprala jeszcze raz zdać raport, tak aby wszyscy go usłyszeli, po czym odesłał go z rozkazami z powrotem do reszty zwiadowców Biehlera.

- Przekaż kapralowi, że ma się nie wychylać, czekać na dalsze rozkazy i nie dać zauważyć zielonym. Być może uda się nam ich zaskoczyć.

Wysłał zwiadowcę w drogę, po czym zwrócił się do zgromadzonych oficerów. Swoim zwyczajem, bez ogródek i zbędnych wstępów, od razu przeszedł do rzeczy.

- Wyglądał na to, że zastaliśmy ich w trakcie przeprawy. Błędem było tego nie wykorzystać. Zwłaszcza, że i tak musimy się z nimi rozprawić. Nie mamy szans ich ominąć w takim tempie i z tymi wszystkimi cywilami, a nawet jeśli, to zostawianie ich za plecami, aby połączyli się z bandą z północy też nie jest dobrym rozwiązaniem. Wtedy nie zdołamy ich zniszczyć.

- Mój plan jest taki. Uderzymy całą jazdą na przeprawiających się orków. Są nieprzygotowani do walki, sporo wciąż jest na drugim brzegu albo będzie jeszcze w wodzie. Konni strzelcy będą mieli wyśmienitą okazję żeby ich przetrzebić. Jazda powinna odrzucić tych będących już na drugim brzegu, od miejsca w którym się przeprawiają. Dalej spróbujemy ich pognać w kierunku tych, którzy już się przeprawi i sprawdzimy ilu ich faktycznie jest za tym wzgórzem, za którym się zbierają, po przekroczeniu rzeki. To może zrobić zwiad, w czasie gdy cięższa jazda zajmie się atakiem. Sprawdzimy z jaką siłą faktycznie mamy do czynienia. Jeśli zielonych będzie zbyt dużo, to spróbujemy sprowokować ich do ataku na wzgórze, na którym obecnie jest kapral z swoimi ludźmi. Zanim jazda zrobi co swoje, powinna już tam dotrzeć piechota i strzelcy. W ten sposób podprowadzimy zielonych prosto na ogień naszych pieszych strzelców. Osłabimy ich ostrzałem i dobijemy kontratakiem. W każdym razie na żadnym etapie bitwy, nie będziemy musieli walczyć z całymi siłami wroga, co da nam jakąś przewagę.

- Do ochrony taborów i cywilów, zostanie milicja chłopska. Oni i tak nie staną przeciw orkom. Weźmiemy za to chłopskich łuczników. Póki co, jeszcze kiepscy z nich żołdacy, ale póki zieloni nie doustną na długość ostrza, osłaniani przez piechotę, mogą do nich strzelać. Pięćdziesiąt łuków, nawet niedoświadczonych, to już jakieś wsparcie. Sierżant Siedlicz zbierze jazdę a sierżant Schitze zadba aby piechota i strzelcy pojawili się na wzgórzu jak najszybciej.

- Takie jest moje zdanie, jednak zanim przejdziemy do działania, chce wysłuchać waszych opinii Panowie oficerowie. -
 
malahaj jest offline  
Stary 16-05-2011, 13:48   #26
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Kolumna posuwała się naprzód w całkiem przyzwoitym tempie – przed jutrzejszą nocą powinni stanąć w Jargarze. A nawet musieli, gdyż jak się okazało mieli na karku całą armię zielonych.
Rajtarzy ubezpieczali lewe skrzydło pochodu, posuwając się czasem po niezbyt równym lub zalesionym terenie; mimo to bez trudu dotrzymywali kroku pieszej kolumnie. Czasem, gdy wjechali na wzgórze widać było błyszczące w słońcu wody Talabeku. Tak też było teraz. Trakt zbliżył się do rzeki, normalnie dosyć wąskiej, teraz jednak wciąż wezbranej po ostatnich deszczach.

Z małego pagórka Siedlicz dostrzegł gońca od straży przedniej dopadającego do pocztu Wagnera. Po chwili cała kolumna zatrzymała się i Vaslaw wraz z dwoma ludźmi pojechał zobaczyć co się dzieje. Niebawem zapoznał się z zaistniałą sytuacją. By nie tracić czasu, natychmiast posłał gońców do straży bocznych i ariergardy, rozkazując całej jeździe wysunąć się czym prędzej na czoło kolumny i ruszać ku brodowi.

- Panie poruczniku, zgadzam się z pańskim zamysłem – rzekł zakładając hełm. – Większość zielonych to chyba kawaleria, nie zdołamy im uciec. Jak rozsypią się po stepie będą nas szarpać i spowalniać aż dościgną nas ich główne siły. Trzeba nam nacierać. Wziąłbym tylko jeszcze połowę chłopskich włóczników. Zielona armia o której donosił Horst jest jeszcze daleko, a poza nią i tymi przed nami okolica jest czysta. Z paroma zabłąkanymi jeźdźcami wilków pół sotni chłopów sobie poradzi. A może zajść potrzeba przejścia piechotą do ataku na bród. Zwarta falanga włóczni przeciw wilczej jeździe zawsze się przyda.
 

Ostatnio edytowane przez Bounty : 16-05-2011 o 13:51.
Bounty jest offline  
Stary 16-05-2011, 22:40   #27
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- I co ja niby mam teraz, kurwa, zrobić!? - pieklił się Franz - Na polowanie, kurwa, iść?
- Ciszej, szefie, oni i tak już na nas krzywo patrzą.
Biehler splunął.
- Zawodowcy, kurwa ich mać. Dwudziestu posłali - pokiwał głową z politowaniem - Ani do skrytego podejścia, ani do walki. I żeby tylko naszych, co się znają na robocie, ale nie, musieli jeszcze dołożyć jakiś buraków z tej wiochy. Ludzi mi tylko, kurwa, wytracą.
Łyknął wody z manierki, potarł twarz.
- Dobra, zrobimy tak: Kudłaty, jedziesz za to wzgórze. Zobacz dokładnie ilu i jacy zieloni. Platfus, ty w drugą stronę, poszukaj jakiegoś obejścia, może uda się zejść z traktu i ominąć skurwieli. Fuks, obserwuj dalej przeprawę, jak coś się zmieni, poślij któregoś z tych - pokazał palcem konnych łuczników - do Wagnera.
- A ty, szefie?
- Ja jadę sprawdzić las i trakt. I do kurwy nędzy, niech te matoły zejdą z widoku.


Po krótkim sprawdzeniu traktu, czyli przejechaniu nim kilkudziesięciu metrów, Franz zawrócił do miejsca u podnóża pagórka, z którego wyjechał, po czym wjechał w las, zwolnił do kłusu i skierował się w stronę plaży.
Gdy przebył około połowy drogi, zsiadł. Przywiązał konia do drzewa, owinął mu pysk powyżej chrapów szmatą, wyciągnął z juków i założył płaszcz maskujący. Potem wziął garść ziemi, polał ją wodą z manierki i posmarował sobie twarz. Zarzucił jeszcze kaptur na głowę i ruszył dalej.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 17-05-2011, 17:03   #28
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Pogrzeb był krótki, żołnierski. Kapłan odmówił modlitwę, wszyscy zasalutowali "poległym za jedność Imperium", piątka muszkieterów dała salwę honorową, a Schnitze zanotował imiona ofiar w swoim notesie. Ot, wszystko. Na więcej nie mogli sobie pozwolić, ale tyle wystarczało. Wystarczało, żeby ludzie wiedzieli, że nie walczą sami. Że nawet gdy zginą zostanie ktoś, kto nie pozwoli padlinożercom splugawić ich ciał, kto nie pozwoli im ulec zapomnieniu. W milczeniu odeszli stamtąd, zostawiając tylko w roli niemego świadka znaleziony gdzieś niedaleko głaz, przytoczony na to miejsce przez tarczowników Ragnara. Wolfgang jeszcze raz rozejrzał się po pobojowisku. Żal mu było jeźdźców, którymi nikt się nie zainteresował. Ci którzy padli w szarży na orków podzielili los piechoty, choć ich imion nikt nie znał. Reszta leżała gdzieś tam pod orkowymi truchłami.

Pochód był sprawny, jak na taką zbieraninę. Nie można było dużo wymagać od cywili i tempo było wyraźnie słabsze niż wcześniej. Ale prawie nie było słychać narzekań, pojękiwań, bezsensownych żądań. Wszyscy szli wiedząc, że ratują swoje życie, a jeśli ktoś zostanie w tyle, nie będzie miał nawet nikogo, kogo mógłby obarczyć winą za nędzny los jaki go spotka. Dlatego wszyscy szli.

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy. Albo Ranald miał do nich jakiś uraz, albo Myrmidia chciała ich wypróbować. Tak czy inaczej zanosiło się na kolejną bitwę. Porucznikowi zdawało się to nie przeszkadzać. Ale czegóż się było spodziewać. Wszyscy byli przecież żołnierzami, żyli żeby walczyć.

Schnitze cierpliwie wysłuchał opinii Karla i Vaslawa, a po nich wtrącił swoje trzy pensy:
- Z całym szacunkiem, nie uda nam się element zaskoczenia. Jesteśmy za daleko. Tak czy siak plan pana porucznika jest chyba najlepszy w tej chwili. Tylko odradzałbym zbliżanie się nadto do rzeki. Niech rajtarzy i konni łucznicy ostrzeliwują przeprawiające się wojsko, nie narażając się tym na drugim brzegu. A reszta jazdy od razu zajmie się tymi, którzy już zdążyli się przeprawić.
Czy damy radę znaleźć inną przeprawę w okolicy? Jeśli zatrzymamy tabory możemy być prawie pewni, że dojdą nas od tyłu. Poza tym widząc nas mogą zrezygnować z przeprawy i przygotować się do defensywy po swojej stronie rzeki. Potrzebujemy planu awaryjnego na taką ewentualność, bo znajdziemy się między młotem a kowadłem.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy

Ostatnio edytowane przez Radagast : 17-05-2011 o 17:30.
Radagast jest offline  
Stary 19-05-2011, 22:26   #29
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Trochę to trwało, zanim cały motłoch zatrzymał się i uspokoił nieco, najwyraźniej słysząc plotki, słowa i widząc zwiadowców na spienionych koniach. Baby chowały dzieciaki, chłopy gadały, a pomruk niósł się wszędzie. Nie mówiąc już o domysłach, które od przerażonych kmiotków wychodziły setkami, stawiając ich pośrodku niesamowicie licznej armii orków, która już prawie ich zjadła na kolację. A wraz z ruchami zbrojnych modyfikowały te plotki, stawiając tysiące orków przed nimi. To już było bliższe prawdy, choć nie tak bliskie, jakby chcieli.

Wagner stojąc na zboczu, mógł z dość sporą łatwością obserwować przeprawiających się. Na przeciwległym brzegu wciąż były ze trzy, może cztery setki zielonoskórych, z których tylko mniej więcej połowa to były małe gobliny. Rzeka miała w tamtym miejscu może ze dwadzieścia metrów szerokości, ale zejście i wejście na całym tym odcinku było dość łagodne, a tu zieloni znaleźli jakieś drzewa i przywiązali do nich liny. Były tylko dwie, dlatego przeprawa szła wolno i opornie - jeśli za wzgórzem orków było sporo, to musieli przeprawiać się tędy już od kilku ładnych godzin. Na szczęście było głęboko, a te stwory nie należały do rodzaju dobrych pływaków. Niestety tego co było za wzgórzem nie widział zupełnie, poszedł tam za to Franz Biehler, kapral dowodzący zwiadem. Tyle... że jeszcze nie wrócił. Musiał zdecydować, czy czekanie się opłaci.

Biehler natomiast musiał poruszać się ostrożnie. Podjechał spory kawałek, ale wciąż miał do przejścia trzysta metrów, podczas których musiał pozostać niezauważonym. Udawało mu się znakomicie, ale trwało to odpowiednio do tego długo. Przyspieszyć także za bardzo nie mógł, zieloni kręcili się po zboczu wzgórza, najpewniej załatwiając tam swoje potrzeby, patrolując lub zwyczajnie szukając żarcia. Wzgórze było jednak najlepsze, jeśli chciał zobaczyć cokolwiek i pozostać w ukryciu. Ostatecznie wspiął się na jego szczyt, tracąc przy tym sporo czasu, ale tamci nawet nie zbliżyli się do wykrycia go. Niestety, nie widział tyle, ile by chciał. Zieloni na pewno rozkładali tu obóz, a las kończył się zaraz za wzgórzem. Widział sylwetki goblinów i zwykłych orków, ale zdecydowaną większość stanowiły dzikie orki, łatwo rozpoznawalne po rytualnych malunkach na potężnych ciałach. Uzbrojone we włócznie, prymitywne topory i łuki, były w sporej części berserkerami, o ile Franz dobrze pamiętał nieliczne przypadki ich spotykania. Tu było ich wielu, już teraz widział dymy przynajmniej dziesięciu ognisk, ale na otwartej przestrzeni jedynie z setkę tych stworzeń i setkę innych, tych mniejszych. Wciąż było jasno, ale nie potrafił przebić zasłony drzew i krzaków, jeśli nie miał ochoty się narażać. Między drzewami na pewno jednakże także były orki i to wcale niemało.

 
Sekal jest offline  
Stary 20-05-2011, 19:23   #30
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Popędzili konie i po paru minutach dotarli na szczyt rozległego wzgórza, z którego rozpościerał się widok na przeprawę. Siedlicz wysforował się do przodu z Wagnerem i z pomiędzy drzew ujrzeli setki zielonoskórych szykujących się do przekroczenia rzeki.

- Na brodę Ulryka, nie wygląda to dobrze - rzekł do dowódcy. - Panie poruczniku, musimy natychmiast zablokować ten bród. Inaczej już jutro będziemy ucztować w królestwie Morra, a podobno żarcie mają tam niestrawne. Uderzę całą jazdą galopem wzdłuż drogi, powinno się ich udać przynajmniej częściowo zaskoczyć. Mamy tu setkę doborowych jeźdźców, damy radę do nadejścia piechoty. Tylko niech piechotki zasuwają ile sił w nogach.

Siedlicz spojrzał wyczekująco na Wagnera.
 
Bounty jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172