Żałoby po Moserze nie było. Nie wśród takiej bandy, jak oni. Zwiad to najbardziej niewdzięczne zadanie, w którym najłatwiej jest o śmierć. Nie marnowali więc czasu na zacieśnianie więzów.
Biehler w pewnym sensie cieszył się ze śmierci Mosera. Typ był co prawda niezłym zwiadowcą i w sumie nie był taki zły, przynajmniej dla swoich, ale awans to awans. Większa lafa, więcej żarcia... No a z Moserem nie przysięgali sobie miłości poza grób. - Panie poruczniku - odezwał się po przemowie Wagnera - wyślę trzech swoich, a ja, za pozwoleniem, zostanę. Wiecie, muszę doprowadzić oddział do porządku: podliczyć zabitych i rannych, zebrać tych ostatnich, a reszcie dać czas, żeby się przyzwyczaili, że teraz ja jestem szefem. No i im mnie jludi, tym łatwiej będzie im się przemykać albo ukrywać. - Żarcie wzięliście?
- Tak jest.
- Mapę macie?
- Tak jest.
- No to słuchajcie: przede wszystkim macie lokalizować siły zielonych, te które bębnią na początek. Zaznaczajcie je na mapie, razem z kierunkiem, w którym się przemieszczają, o ile się przemieszczają. Zaznaczajcie też ocalałe wioski, ale na to ponoć nie ma co liczyć.
Niby idziecie na dwa dni, ale zawsze i tak wychodzi więcej, to nie zmarnujcie tego czasu. Jakieś pytania?
Cała trójka pokręciła przecząco głowami. - No, to w drogę. I z fartem, panowie, z fartem. - Panie poruczniku, zwiad wysłany. Za pozwoleniem, pojadę z częścią swoich na szpicy. Reszta będzie osłaniała tyły. - I co teraz, Franz? - zapytał Jednouchy, drugi kapral. Był znacznie starszy od Biehlera i służył też dłużej, ale nigdy nie miał ambicji ani ochoty, by wspinać się wyżej w hierarchii. Poza tym to on nieoficjalnie odpowiadał za szkolenie nowych, co dostarczało mu wystarczającej dlań ilości roboty. - Cholera wie. Ten Wagner chce znowu wyruszać, jak tylko wrócimy do Jargary i się przegrupujemy. Niby głupi nie jest i na ślepo nie chce się na zielonych rzucać, ale po chuj nam wychodzić z twierdzy?
- My i tak byśmy wychodzili.
- Ale nie po to, żeby bić się z orkami.
Milczeli przez chwilę. - Pewny jesteś, że posłałeś kogo trzeba?
- Kwasożłop i Żyła byli blisko Mosera, a Grubego - uśmiechnął się paskudnie - nigdy nie lubiłem.
Jednouchy zarechotał. - Widzę, że jednak coś wtłoczyłem w twój czerep.
Z tyłu doszła ich plugawa przyśpiewka, śpiewana ochrypłym głosem. - Czerwony już się dobrał do gorzałki. - pokręcił głową Jednouchy. - Skąd on ją, cholera, bierze? - zastanowił się Franz. - Moser zawsze mu zabierał przed wypadem, a wracając on i tak zawsze chleje.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |