Wątek: Psy Wojny
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2011, 22:25   #22
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Żałoby po Moserze nie było. Nie wśród takiej bandy, jak oni. Zwiad to najbardziej niewdzięczne zadanie, w którym najłatwiej jest o śmierć. Nie marnowali więc czasu na zacieśnianie więzów.

Biehler w pewnym sensie cieszył się ze śmierci Mosera. Typ był co prawda niezłym zwiadowcą i w sumie nie był taki zły, przynajmniej dla swoich, ale awans to awans. Większa lafa, więcej żarcia... No a z Moserem nie przysięgali sobie miłości poza grób.

- Panie poruczniku - odezwał się po przemowie Wagnera - wyślę trzech swoich, a ja, za pozwoleniem, zostanę. Wiecie, muszę doprowadzić oddział do porządku: podliczyć zabitych i rannych, zebrać tych ostatnich, a reszcie dać czas, żeby się przyzwyczaili, że teraz ja jestem szefem. No i im mnie jludi, tym łatwiej będzie im się przemykać albo ukrywać.

- Żarcie wzięliście?
- Tak jest.
- Mapę macie?
- Tak jest.
- No to słuchajcie: przede wszystkim macie lokalizować siły zielonych, te które bębnią na początek. Zaznaczajcie je na mapie, razem z kierunkiem, w którym się przemieszczają, o ile się przemieszczają. Zaznaczajcie też ocalałe wioski, ale na to ponoć nie ma co liczyć.
Niby idziecie na dwa dni, ale zawsze i tak wychodzi więcej, to nie zmarnujcie tego czasu. Jakieś pytania?

Cała trójka pokręciła przecząco głowami.
- No, to w drogę. I z fartem, panowie, z fartem.

- Panie poruczniku, zwiad wysłany. Za pozwoleniem, pojadę z częścią swoich na szpicy. Reszta będzie osłaniała tyły.

- I co teraz, Franz? - zapytał Jednouchy, drugi kapral. Był znacznie starszy od Biehlera i służył też dłużej, ale nigdy nie miał ambicji ani ochoty, by wspinać się wyżej w hierarchii. Poza tym to on nieoficjalnie odpowiadał za szkolenie nowych, co dostarczało mu wystarczającej dlań ilości roboty.
- Cholera wie. Ten Wagner chce znowu wyruszać, jak tylko wrócimy do Jargary i się przegrupujemy. Niby głupi nie jest i na ślepo nie chce się na zielonych rzucać, ale po chuj nam wychodzić z twierdzy?
- My i tak byśmy wychodzili.
- Ale nie po to, żeby bić się z orkami.

Milczeli przez chwilę.
- Pewny jesteś, że posłałeś kogo trzeba?
- Kwasożłop i Żyła byli blisko Mosera, a Grubego
- uśmiechnął się paskudnie - nigdy nie lubiłem.
Jednouchy zarechotał.
- Widzę, że jednak coś wtłoczyłem w twój czerep.
Z tyłu doszła ich plugawa przyśpiewka, śpiewana ochrypłym głosem.
- Czerwony już się dobrał do gorzałki. - pokręcił głową Jednouchy.
- Skąd on ją, cholera, bierze? - zastanowił się Franz. - Moser zawsze mu zabierał przed wypadem, a wracając on i tak zawsze chleje.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline