Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-05-2011, 20:27   #11
StaryBuc
 
StaryBuc's Avatar
 
Reputacja: 1 StaryBuc nie jest za bardzo znany
Lfert Trix z pewnością nie był miłym facetem. No, to było pewne, zważywszy na fakt, co tu robił. Był prawdziwym mścicielem. Sam przeciwko wszystkim. Prawdziwy rycerz w białej, kurwa, zbroi. Tylko że do wynajęcia.
Był prawdziwym najemnikiem idealnym. Swoją przeszłość pogrzebał wraz z żoną i córką, złapał więc za broń i wyruszył w przyszłość. Przyszłość pełną krwi wszelkiej maści bandytów. Przyszłość, która skończy się dopiero jego śmiercią.
Z pewnością nie wygląda na mięczaka. Mimo wieku, jest naprawdę dobrze zbudowany: 110 kg mięśni przy 6 stopach robi naprawdę duże wrażenie. Twarz jego nie posiada żadnych cech, które umożliwiłyby odróżnienie go od innych wojowników - ot ostre rysy, orli nos i niskie czoło. Zresztą, i tak w dużej mierze zasłonięte są przez kudłatą brodę. Jedyną nietypową cechą jest jego prawe ramię, którego... Nie ma. Zostało ono zastąpione przez bioniczo-mechaniczną kończynę na stałe przytwierdzoną do systemu nerwowego. Dzięki temu jest w stanie nią kierować siłą woli, jest ona też podatna na ból(jest nawet wrażliwsza od normalnej kończyny). Nie podwyższa zbytnio siły kowboja, akurat na tyle, by zniwelować siłę odrzutu powstałą przy wystrzale.
Jego zwykłym ubiorem jest szerokie i długie panczo barwy czarnej, pod którym zakłada lnianą koszulę i piankowo-stalowy kirys, który jest w stanie powstrzymać pociski małego kalibru. Na nogi zakłada wysokie buty na tytanowym obcasie i skórzane spodnie, podszyte od spodu lnem. Podtrzymywane są na pasie, do którego umocowaną ma wielką kaburę. Przy owym pasie ma kilka narzędzi. Ubiór uzupełnia nieodzowny kapelusz z szerokim rondem i gogle, osłaniające oczy przed kurzem.

Siedział więc na krześle, które niebezpiecznie pod nim skrzypiało, zarzucając nogi na stół. Obok niego w popielniczce dopalała się końcówka cygara, z drugiej strony stała końcówka whisky. "Kiepsko" - pomyślał kowboj, grzebiąc paznokciem między zębami. Nie odezwał się nawet słowa, bo wszystko wiedział. Mieli dorwać jakiegoś cholernego wampirka. Łatwizna.

--------------

Wcześniej. Przerażony Sigref jechał konno, stale oglądając się za siebie. Lfert był coraz bliżej. Jego koń się nie męczył, bo w jego piersi było mechaniczne serce. Ale nie strzelał, chociaż już z łatwością mógłby go zdjąć. W końcu zbliżał się do farmy, z której już zbliżała się kawaleria. Siedmiu uzbrojonych mężczyzn. Był bezpieczny.
Bandyci zatrzymali się w szeregu, uśmiechając się zawadiacko. W stronę Lferta celowało 7 pistoletów, wszystkie nabite. Stary kowboj splunął w bok i wcisnął tylko jeden czerwony przycisk przy swojej maszynie.
Ku niedowierzaniu bandytów, z piersi konia wysunął się gatling i rozwalił wszystkich, nim ci zdążyli choćby zakląć.

Nie wszystkich.

Niejeden przeżył, chociaż był ranny. Trix zeskoczył z pojazdu i chwycił za swój rewolwer
i bez żadnego zbędnego słowa strzelił mu w łeb. Echo roznosiło się po pustyni, gdy nagle Lfert usłyszał klaskanie. Odwrócił się szybko za siebie, celując w źródło dźwięku.
- Robota jest.
Powiedział.

I w taki oto sposób Lfert Trix znalazł się w latającej karczmie. Bez cygara i bez alkoholu.

--------------

Teraz. Usłyszawszy dokładnie wszystko, wstał i poruszał trochę swoją biomechaniczną kończyną. Założył gogle na oczy i powiedział:
- No to co? Ruszamy?
 
__________________
Jestem początkującym graczem, który bardzo chętnie poprawi własne błędy. Tak więc, jeśli widzisz jakieś błędy, daj mi znać, nim wejdą mi w krew.
StaryBuc jest offline