Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2011, 21:36   #15
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
-Fajne cacko ma ten Lfert- powiedział jakby od niechcenia nalewając Vovie miskę wody, by chłopak miał na zapas
- o kurwa! to jeździ? - wydał z siebie odgłos zdziwienia a może to był podziw? - Ty Ruka takie rzeczy są możliwe? skąd on to mógł wytrzasnąć? - zapytał zdziwony.
Z początku staruszek trochę się zdziwił. Jego towarzysz zareagował jakby dopiero zauważył mechanicznego wierzchowca. Powoli zaczynał myśleć, że Backley nie jest do końca normalny. Co wcale nie było obelgą.
-Widziałem w życiu znacznie dziwniejsze rzeczy. Co nie zmienia faktu, że coś takiego robi wrażenie. Swego czasu, bite trzydzieści lat temu, załatwiłem wampira o imieniu Hekreth Varrasi. Otaczał się masą robotów. Miał nawet skrzydlatego smoka. Choć latać on nie umiał.
-Bycie starszym ma zalety ja co najwyżej widziałem stado trupów, które same nawet do jebanej trumny wejść nie umiały. A ty kurwa smoka, życie jest niesprawiedliwe.- podrapał się po głowię na wspomnienie tych cymbałów, nie żeby on sam był geniuszem ale oni przekraczają ludzkie granice, a właściwie to trupie.
- Jest tu kto? - zapytał, wchodząc do hangaru. Na głowie miał już swój kapelusz, gogle na oczach, a ustach cygaro..
- Oo! Idzie i właściciel tej zacnej kobyły ze śrubami. - odparł Buckley po czym dodał - [i] skąd żeś to wytrzasnął? Sam umiesz takie skręcać? - dopytywał z zaciekawieniem zamaskowany “psychol” - ale nikt jeszcze o tym nie wiedział no przy-najmniej oficjalnie.
- Sam nie. Maszynę dostałem od jednego... znajomego. Sam dodałem gatling i zwiększyłem bak.
- dodał z nieskrywaną dumą. Może i nie był skłonny do ukazywania uczuć, ale jeśli chodzi o konia... To co innego. - I nie ważcie się go dotykać, bo łapy poprzetrącam. - dodał już poważniejszym tonem, odsłaniając żółte zęby. Kilku brakowało.
Borya zmrużył oczy przyglądając się wierzchowcowi
-Może widzę gorzej niż przypuszczałem... ale jakiego gatlinga?
- O, tutaj. - poklepał znacząco po miejscu, gdzie biło mechaniczne serce maszyny. - Później zobaczycie.
Isidor po prostu przytaknął pokazując, że zrozumiał.
- Ruka pokaż mu Vova ale jaja! ale zajebiście. - buchnął wyrażając entuzjazm.
Iwanowicz po prostu się zaśmiał po cichu
-Vova skocz no tu
Nagle obok trójki wylądowało monstrum o którym była mowa. Ślizgał się jakby musiało nagle wyhamować po osiągnięciu gigantycznej prędkości.
-I “pokaż mu Vovę”, nie “Vova”, wybacz, ale takie błędy mnie rażą
Buckley drapał się po czuprynie po czym dodał wyraziste - ups... wybacz. - po czym zaczął ponownie przyglądać się obu majestatycznie wyglądającym machino-bydlętom. Po chwili dodał: - Czekaj no dziadek ty masz jeszcze niezłą łapę. - odparł w prost.
Widząc “Vovę”, odruchowo położył dłoń na rękojeści rewolwera. Nie miał zamiaru nic robić, ale przezorny zawsze ubezpieczony. - Paskudztwo. - powiedział, krzywiąc się. - A łapa faktycznie jest niezła. Urwałbym ci głowę jak lalce. - odparł bezceremonialnie, nadal przyglądając się “Vovie”.
Vova jękną jakby go uraził komentarz Lferta traktujacy o nim
-Nie martw się mały. Nie ma racji- jakby na potwierdzenie swoich słów pogłaskał go, po czym zwrócił się do kowboja
-Wierzę. Kiedyś się siłowałem z takim co miał taką łapę. Rozwalił mnie w trzy sekundy, a wtedy jeszcze należałem do najsilniejszych
- A ja z chęcią bym się spróbował na rękę. - odparł uradowany i uchachany faktem nowo poznałego łowcy - Ja jestem Buckley FenSohn mój towarzysz to Borya Isidor Iwanowicz zwany jako Ruka stary Diabeł. - odparł zamaskowany czubek.
- Jeśli nie macie nic przeciwko, to może pakujmy się na złom i ruszajmy. Choć na początku warto by było wiedzieć z kim mamy do czynienia. Ja jestem Billy Fox, Zwiadowca i Tropiciel. A czym wy się zajmujecie? - Głos dobiegł z wnętrza hangaru. Po chwili na zewnątrz wyłoniła się postać Fox’a prowadząca silver fish.
- Może innym razem. - odparł, ucinając tym samym rozmowę na temat jego kończyny. - Lfert Trix.
-Nie przesadzajmy. Nie ma powodu być niegrzecznym. A swoją drogą pytanie zdziebko głupie. Jesteśmy najemnikami- Zakończył lekkim uśmiechem który sugerował, że to nie była obelga
-[i] Hm... ogłuchłeś? przecież przedstawialiśmy się wszyscy po za Lfertem ale on właśnie to zrobił - rzekła zamaskowana postać.
- Jakoś nie pamiętam. Dlatego pytam. Poza tym nie chodzi mi o to czy jesteście najemnikami czy armią zbawienia, a w czym się specjalizujecie. Ja na ten przykład znam pustynię jak własną kieszeń i znam się na medycynie.
- Dobrze że swoje pamiętasz. - skwitował pod nosem Buckley po czym postanowił jednak odpowiedzieć na pytanie tym bardziej, że postać pokroju zwiadowcy jest przydatna - jestem nożownikiem. Ot wszystko.
-Ja treserem. Słabości mego ciała z cała pewnością nadrabia Vova. A sam też wciąż jestem użyteczny, a teraz rzeczywiście masz rację. Powinniśmy już jechać
-Są właściwie dwie drogi. Jedna zaznaczona na elektronicznej mapie, a druga. Druga to skróty, którymi już podróżowałem i które dobrze znam. Moją ścieżką będzie bliżej do Luny o ponad 50 kilometrów. Stary coś wspominał o oddziale w Lunie, może lepiej abyśmy mieli ich po swojej stronie i byli tam przed wampirem, zanim ich przemieni.
-O! Teraz gadasz bardzo sensownie. Jeśli znasz krótszą drogę jak najbardziej należy z niej skorzystać.
- Czy ja wiem? wiesz jak wyglądają przeciętne oddziały? - odparł - i nie wspomniał nic o liczebności więc jak się okaże, że ten oddział to my to nie byłbym taki zdziwiony. Poza tym co Ty taki skory do pomocy co? - zapytał śmiejąc się Buckley.
- Nie mam pojęcia kto tam został posłany. Jednak lepiej mieć uzbrojonych po swojej stronie, zwłaszcza jeśli wampir porusza się z liczną świtą. Ne?- Fox powoli zaczynał nużyć się rozmową niewiele wnoszącą.
-Dla mnie dosyć logiczne- wzruszył ramionami staruszek
- Może tak a może nie? ale jak im odbije albo wampir nas wyprzedzi to będziemy mieli stado ćwioków na głowie. - odparł patrząc na słońce po czym dodał. - nie powinniśmy już ruszać?
- Dlatego powinniśmy jechać szybciej od wampira i na skróty, aby mieć pewność, że będziemy na miejscu przed nim. - W głosie Fox’a pojawiła się nutka irytacji, a po twarzy przebiegł widoczny promień elekrtyczności.
Borya klasnął w dłonie
-No to chodźmy. Chyba wszyscy się już zebrali, więc ruszajmy
 
Arvelus jest offline