Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-05-2011, 22:19   #45
Erissa
 
Erissa's Avatar
 
Reputacja: 1 Erissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputacjęErissa ma wspaniałą reputację
Z powodu całego porannego zajścia przesłuchanie poszło chwilowo w niepamięć, wszyscy zebrali się by jak najszybciej pozbyć się zmutowanego monstrum. Egzekucja jaka była każdy widział i próżnym byłoby doszukiwanie się w niej czegoś nadzwyczajnego gdyby nie to, że Elyn czuła dziką satysfakcję oglądając przerażenie na twarzach dwóch swoich wrogów. To dopiero nazywa się upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Uśmiechnęła się tylko do siebie nieprzyjemnie, zazwyczaj była miłą dziewczyną, lecz każdy, kto próbował skrzywdzić w jakikolwiek sposób ją, lub jej rodzinę przekonywał się, że niepozorna kobieta ma w sobie także demoniczne wnętrze. Po wysłuchaniu ostatnich słów osądzających ostatecznie mężczyzn stosy zapłonęły, a większość naglących problemów Elyn wydawała się odchodzić razem z dymem gęsto unoszącym się nad skazańcami. Mimo wielkiego bólu i upokorzenia jakie musiała znieść z powodu potępionych nie znajdowała przyjemności w wysłuchiwaniu ich wrzasków i duszeniu się oparami węglonych ciał, powolnym krokiem ruszyła do siebie. Ostatnie ciepłe promienie słońca ogrzewały jej twarz, pogoda była całkiem ładna jak na tą porę roku, a dodatkowo jej serce uskrzydlała perspektywa zbliżającego się z każdą minutą spaceru z Kayem… Wczoraj było cudownie. Uśmiechnęła się do siebie i szła podziwiając krajobrazy, będzie za nimi tęskniła…

Po dotarciu do pokoju usiadła przy biurku i wyciągnęła pergamin, właśnie zamierzała zacząć pisać list do brata, gdy usłyszała zdecydowane, nieco nerwowe pukanie do drzwi. No tak, co się odwlecze to nie uciecze… Z ciężkim sercem podeszła do drzwi, nie myliła się, zobaczyła za nimi trzech strażników. „Przyszli jak po jakiegoś przestępcę czy zbira” pomyślała tylko i bez słowa, kręcąc głową ruszyła za nimi. Na miejscu powitał ją już Siegfried, który do najuprzejmiejszych nie należał, zadał jej kilka pytań i widział, że kłamała albo tylko łgał, by pokazać jaki to on wprawny w fachu i mądry nie jest. Elyn śmiała się z jego głupoty w duchu. Biedny mężczyzna, na jego miejscu byłaby uprzejmiejsza, ale on swoją pogardą wzbudzał w niej tylko rosnące rozbawienie. „Biedak… Nie wie, że mogłabym go jednym słowem pozbawić wszystkiego, co ma łącznie z czcią, honorem i ostatnią koszulą na grzbiecie” pokręciła głową „Ale nie zrobię tego jeszcze, zbyt wesoło z nim jest, a ja tak nie znoszę nudy…

Z przesłuchania wyszła bez większego wyrazu, ze stoickim spokojem malującym się na twarzy. Czekała ich dalsza podróż, co zbytnio pocieszającą myślą nie było, najchętniej zostałaby tutaj, ale niestety, jeśli powiedziało się A i wstąpiło się w szeregi inkwizycji to należy powiedzieć także B jak i cały alfabet… W swoim pokoju wzięła szybką kąpiel, przebrała się i ruszyła szybko do domu Kayleta. Musiała mu powiedzieć, że z ich wspólnych planów raczej nic nie wyjdzie, szkoda, tak wielka szkoda… Szła ścieżką czując tylko z każda chwilą bardziej jak coś ciężkiego i gorzkiego gniecie ją w brzuchu. Żal i strach. Czy jeszcze kiedyś go zobaczy? Jeśli tak to kiedy? I czy będzie czekał? Jej rozmyślania przerwał widok jasnowłosego chłopaka idącego dokładnie naprzeciw niej. Czyżby postanowił odwiedzić ją wcześniej? Uśmiechnęła się do siebie
- Kay? - zawołała - To ty? Właśnie szłam, żeby... - urwała, jej mina stała się nieco poważniejsza
- Elyn? - zagaił wesoło – Elyn - uśmiechał się, lecz gdy zobaczył jej minę przestał
- Cóż, bo widzisz... - nagle wyciągnęła skrzyneczkę i jakby zmieniła temat - Zobacz, co znalazłam! - uśmiechnęła się blado - Chciałam byśmy otworzyli ją razem.
- To... To została? - oczy zrobiły mu się duże - Jejku... myślałem, że już tam jej nie ma... nawet nie sprawdzałem ale...tak, czemu by nie - zaśmiał się. Otworzyli. W środku był kamyk w kształcie serca, a na papierze patykowaty chłopak i dziewczynka z namalowanym sercem powyżej, mimo tego, iż pergamin pożółkł, serce dalej było wściekle czerwone, tak jak Kay
Elyn roześmiała się wesoło patrząc na niego
- No tak, dziecinna miłość - uśmiechała się - Dlatego nie pozwoliłeś mi wtedy jej otworzyć
- Bo... Nie wiem - zaśmiał się - Może dlatego, że za dużo łobuzowaliśmy, a nie było czasu, żeby poważnie podejść do tego wszystkiego - puścił oko - Bo jednak...no dla mnie to było ważne...a jakoś tak... zawsze albo uciekaliśmy bo psoty albo byliśmy umorusani błotem - zaśmiał się trochę nerwowo
- W każdym razie - wyjęła kamyk, zamknęła szkatułkę i wręczyła mu - Zatrzymam na pamiątkę, bo... Sprawy się pokomplikowały i... O świcie ruszamy - powiedziała nieco smutnym tonem
- A... - spojrzał na nią i uśmiech zszedł mu z twarzy - Ale... Dalej? Przecież Otto... No chyba...ale...ja… - westchnął i zebrał myśli, przełykając ślinę - Musisz? Przecież niebezpieczeństwo z jego strony zażegnane. Ten mutant... to był jeden z waszych... może Tobie coś grozi? - zapytał z przejęciem w głosie i pokręcił głową
- Nie, nie martw się, teraz jest już bezpiecznie - powiedziała siląc się by jej głos brzmiał przekonująco - Jestem na służbie inkwizycji, nie mogę odejść od tak - strzeliła palcami - Muszę jechać – spuściła głowę
- Ja... Elyn – Westchnął - Ja wiem co to obowiązek... ale... Ja nie potrafię... Tak przejść... do porządku dziennego – westchnął - Myślałem, że skoro Otto już nie zagraża... skoro już to wszystko przeszło... że my teraz... No wiesz, osiądziesz tutaj...wrócisz do domu – spojrzał na nią nieśmiało
- Niestety, nie mam wyboru, wiesz, że z inkwizycją lepiej nie zadzierać - westchnęła - Ale może zobaczymy się niebawem. Może...
- Może? – westchnął - Myślałem, że... - pokiwał głową i spojrzał w jej oczy- Rozumiem. No cóż... Każdy może się mylić, prawda? - Zaśmiał się nerwowo - No nic... jutro skoro świt ruszacie... Ja...no nic... To do zobaczenia Elyn, tak, powodzenia... zobaczymy się to mi opowiesz...Może – westchnął, obrócił się na pięcie i ruszył
- Kay - zawołała za nim - Nie chcę, żebyśmy się rozstali w taki sposób - pokręciła głową - Masz do mnie żal, że wyjeżdżam, a nie mogę inaczej. Powinieneś rozumieć to najlepiej, sam siedziałeś tyle lat gdzieś w garnizonie i nie śmiałeś się sprzeciwić dowódcy - dodała już pewniej - Ja teraz też nie mogę, mamy rozkaz powrotu, więc wracam
- Ja... – westchnął - Nie chodzi o to... Ja... Myślałem, że też coś do mnie czujesz i wrócisz... nie może ale na pewno - był czerwony - No ale każdy ma prawo...się mylić, prawda? - zaśmiał się sztucznie
- Powiedziałam "może" nie dlatego, że nie chcę wrócić, tylko dlatego, że nie wiem co jeszcze szykuje los i gdzie nas rzuci - westchnęła - W każdym razie dobrze było się znowu spotkać. Do zobaczenia - wyciągnęła do niego dłoń
Złapał ją, przyciągnął do siebie i przytulił
- Elyn, ja wiem, że wrócisz - wyszeptał jej do ucha - Cokolwiek los nie zgotuje - mówił ciepło- Ja będę czekał na ciebie... Zawsze - mówił szybko - Ranald będzie przynosić ci szczęście, a Sigmar pomoże przebyć niebezpieczeństwa....
- Szczęśliwa będę tylko wiedząc, że jesteś bezpieczny, więc uważaj na siebie - powiedziała ciepło i przytuliła się do niego mocno - Widzimy się niebawem - zapewniła
- Tak, a wtedy... A wtedy mi opowiesz wszystko co przeżyłaś – mrugnął - I... Tak, widzimy się niebawem - zaśmiał się
- W takim razie... Powodzenia - uśmiechnęła się ciepło i zdjęła z szyi swój medalion z gołębicą, włożyła mu w dłoń - Pani Miłosierdzia zawsze czuwała nade mną, teraz jej łaska zapewni bezpieczeństwo także tobie - uśmiechnęła się
- Ja... - powiedział zmieszany - Ja bym wolał... żeby opiekowała się Tobą, tutaj niewiele mi grozi, a ty na szlaku... – westchnął - Ja wiem... ja doceniam dar...ale jednak jak ty go byś miała... Ja... czułbym się pewniej - odpowiedział powoli
- Ale ja... - popatrzyła niepewnie - Chciałam byś miał coś po mnie... Wiem, że to niewiele, ale... Może nie jest wystarczająco... Może to nie jest warte dużo, ale... - zacisnęła otwartą dłoń i spuściła głowę i westchnęła - Przepraszam.
- Nie, nie przepraszaj. Dla mnie ważniejsza jesteś ty, niż całe skarby świata... A to może zapewni dodatkową ochronę! - powiedział szybko - Elyn, ja chcę, żebyś wróciła cała i zdrowa. Zrozum, medalion jest piękny, piękna jest ta gołębica bo od Ciebie! Mając jednak wybór między medalionem na pamiątkę, a Tobą... ja chcę być z Tobą...Ja kocham Cię i to mocno i bardzo i nie chcę, żeby coś ci się stało - mówił szybko
- No dobrze - powiedziała bez przekonania i założyła medalion - W każdym razie... Uważaj na siebie - powiedziała z wymuszonym uśmiechem i ruszyła do garnizonu
Jeśli tak właśnie miało wyglądać ich pożegnanie… Wyobrażała je sobie zupełnie inaczej, ale może choć pozna kogoś na szlaku… Medalion. Znaczył dla niej wiele, a on nie chciał go przyjąć. Ochroni ją… też coś! Czuła jakąś dziwną gorycz i ból, nie wiedziała jednak czy to z powodu, że może już nigdy go nie zobaczy, że traci miłość czy rozczarowała się tak okrutnie… Dotarła na miejsce powłócząc nogami i zaczęła się pakować szykując do wyjazdu. Ponoć nadzieja umiera ostatnia…
 
__________________
"Wczoraj wieczór myślałem o ratowaniu świata. Dziś rano o ratowaniu ludzkości. Ale cóż, trzeba mierzyć siły na zamiary. I ratować to, co można."
A. Sapkowski
Erissa jest offline