Wysłuchawszy wieści od zwiadowcy, Wagner czym prędzej posłał po oficerów i dowódców. Gdy już się wszyscy zebrali, kazał człowiekowi kaprala jeszcze raz zdać raport, tak aby wszyscy go usłyszeli, po czym odesłał go z rozkazami z powrotem do reszty zwiadowców Biehlera. - Przekaż kapralowi, że ma się nie wychylać, czekać na dalsze rozkazy i nie dać zauważyć zielonym. Być może uda się nam ich zaskoczyć.
Wysłał zwiadowcę w drogę, po czym zwrócił się do zgromadzonych oficerów. Swoim zwyczajem, bez ogródek i zbędnych wstępów, od razu przeszedł do rzeczy. - Wyglądał na to, że zastaliśmy ich w trakcie przeprawy. Błędem było tego nie wykorzystać. Zwłaszcza, że i tak musimy się z nimi rozprawić. Nie mamy szans ich ominąć w takim tempie i z tymi wszystkimi cywilami, a nawet jeśli, to zostawianie ich za plecami, aby połączyli się z bandą z północy też nie jest dobrym rozwiązaniem. Wtedy nie zdołamy ich zniszczyć.
- Mój plan jest taki. Uderzymy całą jazdą na przeprawiających się orków. Są nieprzygotowani do walki, sporo wciąż jest na drugim brzegu albo będzie jeszcze w wodzie. Konni strzelcy będą mieli wyśmienitą okazję żeby ich przetrzebić. Jazda powinna odrzucić tych będących już na drugim brzegu, od miejsca w którym się przeprawiają. Dalej spróbujemy ich pognać w kierunku tych, którzy już się przeprawi i sprawdzimy ilu ich faktycznie jest za tym wzgórzem, za którym się zbierają, po przekroczeniu rzeki. To może zrobić zwiad, w czasie gdy cięższa jazda zajmie się atakiem. Sprawdzimy z jaką siłą faktycznie mamy do czynienia. Jeśli zielonych będzie zbyt dużo, to spróbujemy sprowokować ich do ataku na wzgórze, na którym obecnie jest kapral z swoimi ludźmi. Zanim jazda zrobi co swoje, powinna już tam dotrzeć piechota i strzelcy. W ten sposób podprowadzimy zielonych prosto na ogień naszych pieszych strzelców. Osłabimy ich ostrzałem i dobijemy kontratakiem. W każdym razie na żadnym etapie bitwy, nie będziemy musieli walczyć z całymi siłami wroga, co da nam jakąś przewagę.
- Do ochrony taborów i cywilów, zostanie milicja chłopska. Oni i tak nie staną przeciw orkom. Weźmiemy za to chłopskich łuczników. Póki co, jeszcze kiepscy z nich żołdacy, ale póki zieloni nie doustną na długość ostrza, osłaniani przez piechotę, mogą do nich strzelać. Pięćdziesiąt łuków, nawet niedoświadczonych, to już jakieś wsparcie. Sierżant Siedlicz zbierze jazdę a sierżant Schitze zadba aby piechota i strzelcy pojawili się na wzgórzu jak najszybciej.
- Takie jest moje zdanie, jednak zanim przejdziemy do działania, chce wysłuchać waszych opinii Panowie oficerowie. - |