Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2011, 16:09   #89
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Elf dla pewności wymamrotał zaklęcie wykrywające zło. Wolał mieć pewność czy nic nie czyha na nich po drugiej stronie. Wszak ktoś obdarzony talenetem magicznym ginąc z głodu i męczarniach. Mógł się po śmierci w skutek klątwy przemienić w coś naprawdę nieprzyjemnego. Słyszał takie opowieści w dzieciństwie. I choć były to jedynie bajki strzeżonego, bogowie strzegą.
Odsuwający się kamień uwolnił wodę. Perła wykazał się refleksem i nim elf zdążył zareagować rzucił się na niego... Odsuwając od zagrożenia jakim był pędzący kamień. Krasnoludy również się uratowały. Były najbliżej widać spodziewały się zagrożenia. Garbaty klucznik nie miał szczęścia. Padł pod pędzącym kamieniem. Jego energia zasiliła amulet... Valamir zaczął podnosić się jako jeden z ostatnich... Co było dość dziwne pierwszy zareagował ostatni wstał? Widocznie kiedy wpadł na Andarasa musiał coś sobie zrobić pomyślał Animista. Okazało się to prawdą. Był wyraźnie ranny w nogę. Cholera- pomyślał elf kolejna osoba do leczenia. Moce dopiero się w nim rozwijały. Mógł uleczyć maksymalnie jedną osobę dziennie. Z pomocą magi... Tradycyjne metody bywały często wszak zawodne. Trwały również dłużej, a jego towarzysze powinni był w pełni sprawni. Pamiętał że należało jeszcze pomóc obu koniom. I choć ktoś powiedziałby że były to tylko konie.... On patrzył na to inaczej. W pierwszej kolejności wyczyścić płuca Hazelhoof’a z krwi, w kolejnej pomóc Bestii jeśli ten miał nie pozostać okulawiony- planował. Zostawał jeszcze książę. Który był wyraźnie osłabiony, choć jego życiu nie zagrażało już raczej niebezpieczeństwo.

Valamir coś mu mówił chyba coś o ratowaniu życia... A tak elf przypominał sobie. Powoli wracało to, co przed chwilą miał przed oczami. Niemal równo z uwolnieniem kamienia elfa wszak nawiedziła wizja. Amulet najpierw zaczął nagle ważyć niemal tonę. Andarasowi zrobiło się słabo. Mimo lodowatej wody w jaskini która go wtedy omiotła, porywając z prądem. Elf czuł jakby amulet palił żywym ogniem. A pod wodą miał właśnie tą wizję, która trwała... Czy raczej wydawała się trwać wieczność. Był to obraz postaci, którą elf instynktownie wyczuł jako właściciela amuletu. W tej wizji widział tę postać jak stała na tle wieży, której nigdy nie widział. Zapadła jednak Andarasowi w pamięć dokładnie. Wiedział że jeśli miałby ją kiedyś zobaczyć rozpoznałby ją na pewno.Co ważniejsze postać miała na piersiach medalion. Ten sam medalion który elf nosił na szyi! Elf był pewien ze to jest obraz z przeszłości. Wizja wspomnienia.


Nie wiedział co się dzieje. Wizje zlewały się z rzeczywistością.. Andaras jednak docenił pomoc Perły. I był wdzięczny. Był jednak zwyczajnie rozproszony.

Po dłuższej chwili rzekł

-Będziesz potrzebował pomocy z tą nogą. Można by spróbować magii.

- NIE! Nie... - Powiedział Perła już spokojniej, przeklinając się za swój wybuch. - Po prostu magia nie działa na mnie najlepiej. Wolę leczyć się naturalnymi metodami. Fain stojący obok spojrzał na niego z aprobatą.

- Mądrze gada, dać mu wódki... - Mruknął Kh’aadz rozmasowując guza na czole i rozglądając się na około.

- Jak to nie działa najlepiej? Magia prawie zawsze działa na każdego z podobna intensywnością. A napewno na ludzi. Rozumiem uprzedzenia krasnoludów do czarów ale żeby ty?-dziwił się elf

- Widać ma więcej oleju w głowie niż na to wygląda... - krasnolud rzucił jakby w próżnię, nie kierując swoich słów do nikogo konkretnie.

- Powiedzmy, że to alergia - odpowiedział z przepraszającym uśmiechem Perła. - Nie istotne...

- Alergia?-Animista nic nie zrozumiał. Ale dobrze, to nawet lepiej. Kolejka do leczenia magia, już się u mnie utworzyła. Jeden mniej to nawet lepiej.

- Pogadali już? To teraz rzycie w troki i idziemy, mam nadzieję, że ten magik dobrze pływał... - Kh’aadz ponaglił gramolących się z wody towarzyszy.

Tak też zrobili nie było co dyskutować. Należało sprawdzić co jest w celi. Andaras wszedł tam. Kiedy zbliżył się do klatki i spojrzał na twarz trupa w klatce, to przed oczami stanęła mu jak przez mgłę ta sama twarz. Śmiejąc się nachylała się nad nim. Postać biorąc go na ręce i wznosząc do nieba obracała. A on był taki szczęśliwy. I taki mały... Kolejna wizja... Która ustała kiedy klatka z księga uderzyła z pluskiem o wodę. Przeszło mu jeszcze przez myśl że może to amulet dostraja się do niego powodując je.

Wyjął księgę starannie ją zawijając w materiał. Na oglądanie przyjdzie czas później.

- Wynośmy się stąd.
Cały czas towarzyszył mu obraz twarzy. Doszedł do oczywistego wniosku. Jest to najprawdopodobniej jego biologiczny ojciec. Czuł co prawda ból utraty. Ale był on osłabiony wszak stracił kogoś, kogo nigdy nie miał. Jego ojciec był daleko w piaskach pustyni.

W komnacie otworzył księgę. Była stara bardzo stara. Okuta w srebro i czarną skórę. Gdy zajrzał do niej to przekonał się że należała do jakiegoś Czarnego Numenorejczyka. Sam elf nie potrafił posługiwać się tym językiem doskonale, choć na im opierał się Westron, Jezyk Ludzi z Dale i Rohirimów. Już po obrazkach widział, że właściciel księgi był adeptem czarnej magii. Niektóre kartki są wyrwane, niektóre zniszczone. Duża większość księgi była jednak w porządku. Po głębszym studiowaniu księgi wiedział, że język którym jest napisana to Czarny Adunaicki. Pamiętał że rozpowszechniony był w Umbarze. Choć niewielu jest żyjących ludzi posługującym się tym językiem. Czarnych Numenorejczyków wszak w zasadzie już nie ma jako rasy. Wiedział jednak że w Minas Tirith albo w Umbarze mógłby zdobyć materiały potrzebne do nauki tego języka. Sama księga nie była zaś tym czego szukał pierwotnie. Była czymś więcej. Jednocześnie korzystanie z niej niosło ryzyko przejścia na ciemną stronę. Jeśli będę chciał z niej korzystać przyjdzie się trochę poduczyć języka- pomyślał elf. Cała sprawa była ciężką decyzją. Każda moc ma swoją cenę.

Nad ranem poszedł jeszcze do księcia Adrahilasa. Czuł się on już dużo lepiej. Nawet odzyskał przytomność lecz wciąż był słaby. Andaras wspomógł go magią. Wolał mieć pewność że książę przeżyje. I mieć po części zapisaną zasługę w ratowaniu go. W sytuacji Andarasa należało odpowiednio manewrować. Uznał że należy wyrabiać sobie znajomości, przyjaciół i dłużników wśród możnych tego świata. Wszak nie wiadomo jak potoczą się jego losy w przyszłości.
 
Icarius jest offline