Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-05-2011, 23:13   #24
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Khadlin

Khadlin bez przeszkód dotarł do pałacu, wskazanego mu przez uciekających przed deszczem przechodniów. Siedziba barona znajdowała się w najbogatszej części miasta. Wraz z rezydencjami innych wielmożów, oddzielona była murem od biedniejszej części Wurzen. Dwóch strażników w biało-czerwonych, pasiastych jakach, przepuściło go dopiero, gdy okazał list adresowany do barona. Szybko, uciekając przed lejącą się z chmur wodą, zmierzał do wrót okazałego pałacu, z którego ścian zwieszały się proporce o pasiastym wzorze.


Znów musiał okazywać pismo jakie dostał od von Blomberga i tłumaczyć cel swojej wizyty. Tym razem kazano mu czekać. Na szczęście nie na zewnątrz, a w niewielkiej komnatce znajdującej się tuż przy głównym, reprezentacyjnym holu. Cały czas towarzyszył mu wysoki, ponury jegomość, który udawał że go nie ma. Nie reagował na pytania i zaczepki krasnoluda, tylko cały czas stał z opuszczonymi rękoma i wpatrywał się w ścianę. Po długiej chwili, pojawił się inny lokaj, który gestem wskazał Khadlinowi aby szedł za nim.

Krasnoluda wprowadzono do obszernego gabinetu, którego jedną ścianę zajmował wielki regał z książkami, drugą okno, a na trzeciej zawieszony był pokaźnych rozmiarów gobelin, przedstawiający myśliwych polujących na dzika. Przy masywnym, dębowym biurku siedział mężczyzna w sile wieku, jego starannie przyciętą brodę i włosy zdobiły pasma siwizny.
- Co to za pismo? - wyciągnął rękę po list. Potem bez słowa przełamał pieczęć i zagłębił się w lekturze. W miarę jak czytał, jego twarz nabierała czerwonej barwy. Krasnolud widział jak baron bezgłośnie przeklina pod nosem.
- Tego już za wiele! - zakrzyknął w końcu. Ze złością zgniótł kartkę i cisnął nią w kąt. - Przeklęci Khornici! Przeklęty Krieger! Krasnoludzie, mów co tam się wydarzyło. Byle szybko. Trzeba działać. A Ty, Meltzer, przynieś więcej wina. Tylko dobrze podgrzej!

Jans

Lało jak z cebra. Wszyscy ludzie się gdzieś pochowali. Ulice zamieniły się w rwące potoki, wymywające nieczystości ze wszystkich zakamarków. Jans brodzący niemal po kostki w wodzie, zauważył mijającego go właśnie nadgniłego kota. Był w mieście od trzech dni i dopiero teraz udało mu się umówić na spotkanie z hrabią von Kruppem. Szczerze wątpił, że na spotkanie pofatyguje się sam arystokrata. Jans bardziej spodziewał się jakiegoś jego wysłannika, szczególnie, że karczma „Pod Rogiem Obfitości” cieszyła się złą sławą i niezbyt wyszukaną klientelą.

Karczma stała w obskurnym zaułku, tuż przy rzece. Z okien widać było przeprawę promową i niedawno wyrosły na drugim brzegu, obóz uchodźców. Jans wszedł do środka. Od razu uderzył go w nozdrza smród niemytych ciał, rzygowin i gnijącej słomy zaścielającej podłogę. Skinął karczmarzowi głową, dając znak, że ma tu spotkanie i rozejrzał się po izbie, w poszukiwaniu swojego przyszłego pracodawcy. Stoliki w większości zajęte były przez brudnych, niedomytych obdartusów raczących się rozcieńczonym piwem za pieniądze, jakie udało im się wyżebrać lub ukraść. Drugą grupę stanowili żołdacy i najemnicy, obecnie bez pracy, roztrwaniający swoje ostatnie pieniądze. Siedzący przy stoliku w rogu mężczyzna nie pasował do otoczenia. Roztaczał wokół siebie aurę bogactwa i wyższości, która to aura nie pozostała niezauważona przez innych bywalców lokalu. Świadczyły o tym wrogie, łakome spojrzenia i niespokojnie poruszające się palce. Tylko dzięki leżącemu na stole pistoletowi, mężczyzna ów jak do tej pory uniknął kłopotów.

- Jestem Armin von Krupp - przedstawił się mężczyzna, gdy Jans dosiadł się do stolika. Na twarzy Skalpa pojawiło się zdziwienie. A jednak jego pracodawca pofatygował się sam. Sprawa musi być poważna, a zatem i dobrze płatna. Skłonił głowę w geście powitania.
- Cieszę się, że zgodziłeś się porozmawiać ze mną. Mam również nadzieję, że nie jesteś zbytnio strachliwy i przesądny. - Hrabia popatrzył Jansowi wprost w oczy. - Muszę od razu zaznaczyć, że nie jesteś pierwszym człowiekiem z jakim rozmawiam w interesującej mnie sprawie. Od dłuższego czasu poszukuję kogoś, kto podejmie się pewnego zadania, ale niestety Ranald mi nie sprzyja. Nie ma chętnych lub nie są zainteresowani, chociaż płacę dobrze.
- Przejdę do szczegółów - Szlachcic chyba dostrzegł znudzoną tym wstępem minę Jansa. - Wynagrodzenie wynosi czterdzieści złotych karli. W Lesie Cieni znajduje się coś co chciałbym odzyskać. Zostało to skradzione mojemu ojcu wiele lat temu przez jego sługę, kultystę Chaosu. Owa rodzinna pamiątka znajduje się na starym cmentarzysku kilka dni drogi od Wurzen. Mniej więcej znam lokalizację owej nekropoli. Owe skąpe informacje, zaledwie ich garstka, to wszystko co udało mi się dowiedzieć przez ostatnie lata. Sam nie mogę się tam wybrać, gdyż trzyma mnie tu służba u barona von Wallensteina, dlatego też szukam kogoś kto uda się na miejsce, odzyska zrabowane dziedzictwo rodu von Krupp i wróci z nim do mnie. Podejmujesz się?
 
xeper jest offline