Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2011, 00:17   #12
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Seiren pojawił się wkrótce po odejściu Smoczokrwistego i jego podkomendnych. Choć całkowicie spokojny na zewnątrz, Meyumi wyczuwała jego obawę i zdenerwowanie.
- Narazie odeszli. - odpowiedziała nim przyjaciel zdołał zadać pytanie. - Jednak następnym razem bez czyjegoś wsparcia może mi się już nie udać.
Mężczyzna skinął lekko głową.
- Postaram się porozmawiać z paroma osobami.
Kapłanka uśmiechnęła się ciepło.
- Dziękuję i wybacz iż sprawiam ci tyle problemów.
Seiren machnął lekko ręką.
- Drobiazg. Zobaczymy się wieczorem.
Meyumi kiwnęła głową i powróciła do rannych.
Myślami krążyła jednak ciągle przy dziewiątce przedstawicieli Nieskalanej Wiary, którzy przypomnieli jej, że wszędzie poza Damanarą uznawana będzie za heretyczkę.

***

Karteczkę otworzyła dopiero po zachodzie słońca siedząc w wiklinowym koszu pośród zieleni ogrodu. Wiadomość była krótka, ale jednoznaczna. Meyumi westchnęła cicho - nie dane jej będzie odpocząć.

***

Obóz kipiał życiem i energią. Wszędzie panował ruch i rozgardiasz, ale była to całkiem miła odmiana w porównaniu do przerażonych i snujących się mieszkańców Cheraku.
Szli spokojnie z Jinem nie niepokojeni przez nikogo, gdy Meyumi zorientowała się, że ktoś ją obserwuje. Wrażenie nasilało się przez całą drogę, aż wreszcie... dostrzegła podążającego za nią drapieżnika - dużego, białego kocura. Co jeszcze dziwniejsze, wielkie kocisko wnet zaczęło udawać, że zajmowało się czymś zupełnie innym.
Spojrzała z namysłem na zwierzaka i uśmiechnęła się lekko odwracając w jego kierunku. Nie zbliżała się zbytnio, by kocur miał odpowiednio dużą przestrzeń wokół siebie.
- Zgubiłeś się? - zapytała spokojnie.
- Miaaaa, heroiczne kocie bóstwa nigdy się nie gubią! - jakby nigdy nic ozwało się kocisko. Wnet porzuciło również pozory zainteresowania namiotem, aby dziewczyna mogła podziwiać je w pełnej krasie. Wypięta pierś, głos... wszystko przydawało wrażenia, że kapłanka ma przed sobą najdumniejszego kocura na ziemi.
Opanowanie Meyumi musiała mieć perfekcyjnie, gdyż nie drgnęła jej nawet powieka z zaskoczenia.
- Proszę zatem o wybaczenie. Nie sądziłam, iż zaszczyciło mnie swoim zainteresowaniem bóstwo kociego heroizmu. W przeciwnym razie nie zadałabym tak głupiego pytania. - uśmiechnęła się lekko. - Cóż zatem robicie w takim miejscu? - zapytała wskazując ręką na obóz.
Oczy Miaucelota zabłysły. Chwilę później, zeskoczył z przypadkowego namiotu i usiadł przed kapłanką, energicznie majtając ogonem.
- Miaaa, musisz wiedzieć, że jakem Miaucelot, tak moja funkcja jest ważna! Jako cenzor kociego heroizmu, zarządziłem, iż koty białe są bardziej heroiczne od szarych – i wówczas, spisek niegodziwcy uknuli! Puchata bogini kocic, miauue fatale straszne, zeznała coś o mnie – i wygnali mnie z boskiego miasta na ziemie, plugawcy straszni. To i wędruje, na rybkach miłych pań żyjąc. - wydeklamował z ogniem.
- Miło mi niezwykle. Meyumi jestem. - skłoniła się lekko. - A ta puchata bogini, to bardzo niegodziwa. - pokiwała głową ze zrozumieniem. - A tutaj w obozie jest jakaś miła pani, że się kręcicie po nim szanowny Miaucelocie?
- Miaaa, już dwie! - mruknął koci socjopata, widocznie mając na oku nową karmicielkę – Panienki: Meyumi i Stella! Zaiste, przy Krośnie Przeznaczenia musieli się zachować porządni ludzie, skoro samotny, nieszczęśliwy kotek może mieć nadzieję na takie towarzystwo!
Meyumi uśmiechnęła się ciepło.
- Panienka Stella z pewnością również jest zadowolona z takiego towarzysza. Ale czy taki obóz to dobre miejsce dla niej i dla Ciebie Maiucelocie?
- A juści! Wojna i wojacy to dobra okazja, aby swe męstwo okazać! Przecież nietajnym jest, że niejedną bitwę wygrano przez męstwo młodego kota...
- pierś, już przedtem wypiętą dumnie, teraz kocisko wypięło jeszcze bardziej, osiągając efekt prawie że komiczny - Stado kociaków, które zwerbować planuję, prędko wroga pokona - a pani Stellci nie dość, że nic się nie stanie, to jeszcze wróci do domu na czas!
- Ależ nie wątpię, że panienka jest z Tobą bezpieczna. - powiedziała uspokająco. - Z całą pewnością nie może mieć lepszej ochrony. - pokiwała pewnie głową. - A czy mogłabym i ja liczyć na Twą pomoc?
- Takie już kocie życie, że trzeba być obrońcą słabszych i sprzymierzeńcem sprawiedliwości...! - pozornie pogrążył się w melancholii kot, jednocześnie wykonując sus na murek tuż obok kapłanki - Dzieci Błogosławionej Wyspy, słuchajcie mnie...! - zaczął Miaucelot, w widoczny sposób nawiązując do sławetnej Proklamacji Cesarskiej - Ja, Miaucelot Kot, ogłaszam, że Meyumi z Rodu Ledaal jest od tej pory pod mą ochroną! I ślubuję zabić każdą myszkę, która podniesie na nią łapkę!
- Dziękuję Miaucelocie. - Meyumi dygnęła z gracją. - Narazie jednak nie potrzebuję, aż tak drastycznych rozwiązań. Szukam jedynie namiotu Tepeta Lianga.
- Miaaaa, a cóż to panienkę może obchodzić oficer, który tak długo siedzieć będzie pod namiotem, aż go myszy zjedzą? - kocur zaczął, przyglądając się Meyumi podejrzliwie. Szybko jednak zaczął ją prowadzić, z ogonem majestatycznie podniesionym do góry - Prosim, tą drogą!
 
Blaithinn jest offline