Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-05-2011, 00:59   #13
Morg
 
Morg's Avatar
 
Reputacja: 1 Morg nie jest za bardzo znanyMorg nie jest za bardzo znany
Jako Tepet Liang

Liang wybiegł z namiotu — na zewnątrz panował tumult, ale sytuacja zaczęła powoli wracać do normy — żołnierze znajdowali swoich dowódców i formowali z powrotem oddziały, wciąż jednak gdzieniegdzie biegali poszczególni żołnierze i wzmagali chaos. Młody dynasta skrzyknął ich do siebie i ruszył pomagać w powściąganiu chaosu. Gromadząc coraz to kolejnych żołnierzy, udało mu się zebrać prawie trzy pełne smoki. Gdy w końcu spotkał Mnemona Kabe Zhao, sytuacja była opanowana. Oficerowie wymienili (dość sucho) uprzejmości i każdy ruszył w swoją stronę — ustalono tylko, że najlepiej będzie wzmocnić na wszelki wypadek obronę stołpu.

Gdy wrócił do siebie, czekała tam na niego młoda, szczupła kobieta o jasnobrązowych oczach i krótkich, rudych włosach, w złotej zbroi i z mieczem przy pasie.

W końcu jesteś. Podobno mnie szukałeś, Liang?
O, Nenna. — Tepet spojrzał w jej stronę — Cóż, niestety się spóźniłaś. Powóz unieszkodliwiony, dziewczyna uratowana, bandyci pokonani, a spokój w obozie już przywrócony. — zaśmiał się — A bardziej serio: działo się coś ważnego kiedy mnie nie było?
Spóźniłam się? — prychnęła — To Ty mnie nie zauważyłeś, wpatrzony w tę panienkę jak w obrazek, a potem jak zwykle wybiegłeś na nic się nie oglądając. Ale nie, na szczęście nic wielkiego się nie działo. Ten staruszek co prawda na początku coś mówił, ale potem udawał w zaparte, że nic nie wie. Chwalił się, że nawet torturami nic z niego nie wyciągniemy, ale niestety panna Cathak zaprotestowała przeciwko sugestii, żeby załoga Cytadeli sprawdziła na ile prawdziwe to zapewnienia. Zresztą, możesz sam z nim pogadać, siedzi w tamtym kącie. — wskazała ręką.
Jasne, dzięki. — odparł oficer, po czym ruszył we wskazaną stronę. Był ciekawy o co dokładnie chodziło zamachowcom i przede wszystkim tego czemu ten drugi (bufon swoją drogą) tak bardzo bał się swojej niedoszłej ofiary, a niewykluczone, że jego znajomy coś wiedział.

Mam do Ciebie jedno pytanie — Liang podszedł do więźnia — wiesz może czemu Twój towarzysz był tak bardzo przerażony tą tu panną? “Potwór”? “Monstrum”? “Zabawa w kotka i myszkę”? O co tu chodzi?
Jest w niej więcej, niż się wydaje. — wzruszył ramionami, dalej obojętnie poddając się swemu losowi.
Więcej? — Liang dopytywał dalej — Co masz przez to na myśli?
To, co już powiedział mój towarzysz. Próżno strzępić język, i tak nie uwierzysz.
Nie będziesz wiedział, póki nie powiesz.
Panie, zamknij się w klatce z jednym z wielkich jaszczurów wschodu, a potem spróbuj opisać, czemuś się bał zwyczajnego zwierza... Ma to tyleż samo sensu.
Tyleż co ta rozmowa... — złośliwie wtrącił — wstawaj w takim razie, ruszamy do Cytadeli.

***

Nikt tak naprawdę nie wiedział, kto pojawił się pierwszy. Zbiegowisko było przeogromne. Naliczyć można było trzech dowodzących smokami, pięciu dowódców szponów, Stella... Słowem, kto mógł, ten zmierzał do Tepeta. Zapewne jeszcze kilka osób by doszło, gdyby nie rzecz prozaiczna: pojemność namiotu. Jako osoba stopnia, mimo wszystko, pośledniego, adiutant Czarnej Róży nie mógł się pochwalić gigantycznym schronieniem – a samowolne wyrzucanie służby gospodarza było posunięciem cokolwiek zuchwałym. Zwłaszcza, że był on wypełniony po brzegi jeszcze zanim młody Smok powrócił.

Kiedy tylko Liang wszedł do własnego namiotu, usłyszał chóralne pozdrowienie – oczywiście, zanim zdążył usłyszeć od służby o czekających na niego gościach. Chwilę później, zapadła namiastka milczenia – jakby część osób zamarła w oczekiwaniu na pierwsze słowa od gospodarza... Albo zwyczajnie czekała, aż zakończy swe sprawy z panienką Stellą. Nie oznaczało to jednak, że wszyscy umilkli: z kąta wciąż dobiegała cicha rozmowa – gdzie rozmawiający kłócili się o zamachy w obozie...

Ten nie przypominał sobie jednak, aby zapraszał aż tylu gości na przyjęcie. Więcej — nie kojarzył ani żadnego przyjęcia, ani żadnych gości. Zdziwiony, spojrzał pytająco po znajomych twarzach

Widzę, że bardzo hojnie rozdawał pan dziś zaproszenia na wieczór. — zachichotała Stella.

Słowa panny Cathak świadczyły o tym, że zaszło nieporozumienie. Wnet jednak sprawę rozjaśnił jeden ze zgromadzonych oficerów, młodego Smoka o ciemnoniebieskich włosach i oczach o kolorze wody morskiej.

Wyrazy najwyższego szacunku, lordzie Tepet. Po wielokroć słyszeliśmy o twych wyczynach u boku Czarnej Róży, więc... jeśli sprawy nie naglą, chcielibyśmy korzystać z waszej mądrości.

Nie, nie naglą. W czym rzecz, lordzie... — gospodarz wymownie czekał na nazwisko.

Peleps. — stwierdził oficer, po czym sprecyzował — Etes. Moi towarzysze... — tu wskazał ręką na pozostałych zgromadzonych w namiocie — Są przekonani, że niedługo lord Mnemon zwoła naradę — a czyjeż zdanie moglibyśmy bardziej szanować niż Wasze?

Zapewne swoje własne. — uśmiechnął się Tepet — Nie bardzo widzę jednak czemu ewentualna narada zwołana przez pułkownika Mnemona miałaby doprowadzić do Waszej wizyty... chyba nie spodziewamy się żadnego ataku?

Jesteśmy pod wrażeniem niezwykłej przenikliwość lorda Tepeta — w rzeczy samej, nie sama narada jest przyczyną, a to, że serca nasze tęsknią do tych samych wartości, którymi codziennie oddycha Czarna Róża. Przeto, wyrażamy niezłomną nadzieję, że lord Tepet wykaże się odrobiną żołnierskiej solidarności i pozwoli nam wspólnie ustalić stanowisko na dzień spotkania z lordem Mnemon, aby wówczas ułatwić sprawne działanie legionu. — bez zająknięcia wydeklamował inny Smok, tym razem starszy i ryży.

W czasie tej długiej przemowy Stella namierzyła jedno z nielicznych niezajętych jeszcze przez nikogo miejsc (swoją drogą ciekawe, kto naznosił do Tepetowego namiotu tyle siedzisk?) i przysiadła tam, taksując towarzystwo wzrokiem z lekką znudzoną minką. Najwyraźniej dyskusje polityczne ani trochę jej nie bawiły.

Przejdźmy w takim razie od razu do rzeczy. Jak rozumiem, uważacie, że pułkownik Mnemon chce poprowadzić legion w złym kierunku? — Liang odparł po dłuższej chwili.

Cholerna polityka... jakby sprawy nigdy nie mogły być proste i łatwe. Zawsze musiały gdzieś kryć się ambicje, podteksty i poszukiwanie korzyści. Z drugiej jednak strony, jeśli Zhao faktycznie próbuje wykorzystać sytuację politycznie... Pytanie czy faktycznie chce? Ale bez powodu nie zostałby przecież odwiedzony — chyba, że to ci ludzie chcą wykorzystać jego... a może faktycznie po prostu chodzi o jakiś spór wewnątrz legionu? Tylko czemu wtedy przyszliby do niego? Nie, za dużo splątanych ze sobą myśli, przypuszczeń i powiązań, a zero orientacji politycznej i za mało danych. Pewne było jedno: legion nie miał dowódcy i na gwałt go potrzebował, spora część wojska zaś krzywo patrzyła na praprawnuka Mnemon.

Lord Tepet zważy, że lord Mnemon jest nadzwyczaj godnym szacunku Mnemonem. Jego wierność nie zna granic, i dlatego dążyć będzie do spełnienia swego obowiązku wobec Rodu Mnemon. – tu Smok zrobił obowiązkową, dramatyczną przerwę i westchnął tragicznie – Aż żal, że wszystkie Smoki nie wzięły sobie do serca nauk Smoków Żywiołów! Niemniej... jego pochodzenie odcisnęło na nim piętno — i jest kilka kwestii, w których się może się z lordem Tepetem nie zgadzać... Oczekujemy więc, że lord Tepet wyłoży nam swe stanowisko na sprawy bieżące. W końcu, jedynie przez pozbycie się ignorancji możemy podjąć słuszne decyzje ku chwale Błogosławionej Wyspy, nieprawdaż? — odpowiedział mu ten sam oficer.

Bykowe... łajno... — zgromił go starszy, mocarny mężczyzna siedzący w tylnym rzędzie — Mnemon to gbur i wywyższyciel się jest, a Tepetowie to zuch chłopi... — dodał, zdradzając obecnym, dlaczego nigdy nie doczekał się wyższej rangi aniżeli dowódca szponu — A zuch chłop lepszy niż Mnemon...

Stella z trudem powstrzymała śmiech. Najwyraźniej niektórzy podzielali zdanie pewnego jej znajomego, który uważał, że subtelność to „coś, co czasem nawet działa, ale poza tym jest nudne i bez sensu. Kiedyś nawet próbował!”. W zamian za to udała, że tłumi ziewnięcie i podobnie jak wszyscy obecni zwróciła wzrok na Lianga w oczekiwaniu na jego reakcję. Zanim jednak młody Tepet zdążył otworzyć usta, uwagę zebranych zwróciło pojawienie się kolejnych gości.

Kapłanka widząc tłum zgromadzony przed namiotem Tepeta Lianga uśmiechnęła się leciutko. Jeśli tyle osób chciało wiedzieć, co młody oficer ma do powiedzenia, to jej decyzja błędną nie była. Szła spokojnym, dostojnym krokiem roztaczając wokoło siebie aurę pewności przynależną Najwyższej Kapłance. Ludzie rozstępowali się, by mogła przejść. W duchu dziękowała Seirenowi, że zadbał o to by mogła przebrać się po całym dniu spędzonym wśród poparzonych i rannych. Zielone szaty podkreślały szmaragdowy kolor jej oczu. We włosach kunsztownie upiętych do góry wpięta była piękna biała azalia, której ścięcie zdawało się zupełnie nie przeszkadzać.

Wkroczyła do namiotu z życzliwym wyrazem twarzy i skłoniła się lekko przed Liangiem.

Witajcie panie. Jestem Ledaal Meyumi.

Przybycie kapłanki wywołało chwilowe zamieszanie i przyciągnęło uwagę żołnierzy. W porównaniu z nią idący obok mnich wydawał się mało istotny. Jinowi to nie przeszkadzało — były chwile gdy dobrze jest być w centrum uwagi, ale były i takie gdy pewna anonimowość miała swoje dobre strony. Na przykład w obecnej sytuacji nie musiał nikomu wyjaśniać, że nie ma tak naprawdę dobrego uzasadnienia dla swojej obecności na tym zebraniu. Z drugiej strony całe zgromadzenie było wysoce nieformalne i przybyło na nie więcej osób które z legionem wydawały się nie mieć żadnego bezpośredniego związku. Ot, choćby młoda Cathakówna, o której zdążył się już trochę nasłuchać. Skinięcie głową w stronę zgromadzonych wydawało się wystarczać za formalności — choć oczywiście gospodarzowi wypadałoby się w którejś chwili przedstawić. Na razie mnich uznał jednak, że znacznie pilniejsze jest znalezienie sobie wolnego miejsca do siedzenia.

Kapitalnie” — parsknął w myślach Liang — „jeszcze tylko brakuje, żeby mi tu Usta Pokoju z pielgrzymką wparowały...

Szlag, kolejne problemy. Czasami żałował, że wybrał wojskową karierę, zamiast wybrać się do chociażby Heptagramu. Jedna przysługa i wszyscy się od Ciebie odczepiają, bojąc się że przemienisz ich w żaby! Co prawda był na urlopie i mógł olać ich wszystkich, zwinąć manatki, po czym wrócić do Książęcych Rozstai, ale co, jeśli Mnemonowie faktycznie spiskowali, aby przejąć ten legion do własnych celów? Nie, to że intrygowali było wręcz pewne — Mnemon miała to we krwi, ale na ile poważne było to zagrożenie? Ci żołnierze najwyraźniej uznali, że wystarczająco poważne, żeby zwrócić się do niego... Do diabła, do czego to doszło, żeby porządny oficer armii Jej Cesarskiej Mości musiał przejmować się polityką! Wszystko przez tych padalców w Deliberatywie, żeby ich rakshe pożarły. Już raz legiony padły ofiarą ich durnych rozgrywek, tym razem dopuścić do tego nie można. Ale co robi przedstawicielka Zakonu na wojskowej naradzie?

Niecodziennie duchowni pojawiają się na wojskowych naradach. Wielebna przychodzi pewnie w ważnej sprawie?

Dziękuję. — Meyumi uśmiechnęła się nieznacznie. — Przybywam w dwóch sprawach. Pierwsza jest niezwykłej wagi, gdyż może dotyczyć bezpieczeństwa Cheraku. — kapłanka rozejrzała się lekko po zgromadzonych bacznie obserwując ich reakcje. — Zaufane osoby donoszą, iż Strachożerca gromadzi w Damanarze wierne mu wojska Północy. Uwierzcie, Panie, iż wiem co mówię, gdyż jeszcze parę lat temu byłam kapłanką właśnie w tamtym mieście i niektórzy ciągle pamiętają o pomocy im udzielonej.

Doprawdy? — odezwała się z mistrzowsko pozorowanym niedowierzaniem pani oficer, dowodząca jednym ze smoków legionu. — Ale... lord Tepet nigdy nie przegrał! Więc... naturalnie wygra, nieprawdaż? — stwierdziła, wbijając spojrzenie swoich pięknych oczu w Tepeta.

Tylko ten legion... i sława bitewna lorda Lianga z Tepetów stoją teraz pomiędzy armiami Anatem a północnymi rubieżami Cesarstwa. — wyszeptał dramatycznie z tylnego rzędu Jin.

A niedługo większość armii zbierze się w Damanarze... — dodała spokojnie Meyumi. — Możecie nie wierzyć, ale wtedy z całą pewnością Cherak znajdzie się w niebezpieczeństwie, a które wszak można jeszcze zażegnać. — słowo “jeszcze” kapłanka zaakcentowała.

Jochim ante portas! — zakrzyknął w mowie szlachty ów sam oficer, który wcześniej odpowiednio kwieciście przemawiał – Lordzie Tepet, będziemy potrzebować najbardziej kompetentnych dowódców, aby przeciwstawić się temu zagrożeniu.

Ci zaś potrzebują najlepszych ludzi — odpowiedział Liang — i wierzę, że ich wszystkich mamy tutaj. Oraz że dowodzą oni najlepszymi żołnierzami. O jak niedługim czasie mówicie, kapłanko?

Polecenie przybycia zostało już rozesłane. Należy więc brać pod uwagę czas jaki armie potrzebują na dotarcie do Damanary.

Liang rozejrzał się po zgromadzonych w namiocie żołnierzach.

Nie mamy więc chwili czasu do stracenia – jeszcze dziś rozpoczniemy przygotowania do bitwy i niebawem sługusy Byka przekonają się, że nie ma dla nich miejsca na ziemiach Imperium. Nie ma też miejsca dla tych, którzy go wspierają z wewnątrz miasta, przystrajając się w szaty obrońców wolności. Tych, których już mamy należy powiesić, musimy dać jasny sygnał, że nie będziemy tolerować obecności zdrajców w mieście!

Pozwólcie mi Wam towarzyszyć lordzie Tepecie. Jestem pewna, iż pomoc jeszcze jednej wykwalifikowanej uzdrowicielki z pewnością przyda się legionowi. Poza tym znam pewne przejście pod miastem, które może nam pomóc.

Trzeba zatem przyjąć strategię i obmyślić plany, biorąc pod uwagę niestety również to, że stan murów jest niepokojący... I chętnie w tym celu wysłucham przed podjęciem decyzji rad tak utalentowanych oficerów. — Tepet zwrócił się do zgromadzenia.

Stan murów, tak — z zastanowieniem powiedział Jin — mam tu kosztorys odbudowy wyrwy w murze cytadeli i dokończenia projektu budowy murów zewnętrznych. O ile pierwsze zajmie cały miesiąc, na drugie trzeba będzie poczekać przynajmniej rok — i to tylko jeśli sytuacja administracyjna miasta zostanie uporządkowana — w stronę Lianga wysunęła się ręka z zapisanym pergaminem. W chwilę później do niego dołączył drugi.

A tu są naszkicowane wstępne plany ponownego otwarcia portu i konieczne do podjęcia w tym celu decyzje. Jak Lord Tepet pewnie wie, bez tego niemożliwe będzie wyładowanie pozostałej jeszcze na okrętach części zapasów i przywrócenie linii zaopatrzenia z sąsiednich prowincji i samej wyspy.

Rozumiem, że poświęciliście temu projektowi wiele czasu, wygląda na przemyślany... ten człowiek, który to projektował, Izaya, wygląda na takiego, któremu możnaby to powierzyć, pod warunkiem, że ktoś będzie patrzył mu na ręce... niech więc i tak będzie, przydzielimy mu kogoś do nadzoru.

***

Panna Cathak śledziła gorącą dyskusję na tematy patriotyczno–wojskowe z delikatnie mówiąc średnim entuzjazmem. Właściwie to pomimo podniesionych głosów i głośnych owacji po tej czy innej wypowiedzi, jej powieki wyraźne odmawiały utrzymania się w pozycji “otwarte”. Nikogo specjalnie to nie dziwiło, w końcu był środek nocy, a dziewczyna nie tylko miała za sobą długą podróż, ale też próbę zamachu na swoje życie. Nagła zmiana tematu najwyraźniej zwróciła jednak jej uwagę na tyle, że pochyliła się w kierunku najbliższego żołnierza (zupełnie przypadkiem był to Pan Subtelny) i cicho zapytała:

Kim jest ten człowiek, który przyszedł z planami? Kimś zarządzającym w tej chwili miastem?

Ten młokos? To Liao Jin, chłop na zwał! Bycze łajno, cóż mówię?! Lytę tłukł, i tłukł tak, że aż zatłukł! Na śmierć!

Anatemę? Prawdziwą Anatemę, na śmierć? — wytrzeszczyła oczka Stella.

Zabił ją! I nie uciekła!

I taki wielki wojownik... — zaczęła.

Tak! — przerwał Smok!

...zamiast zdobywać chwałę na polu bitwy, zajmuje się planami zagospodarowania terenu? — zdziwiła się niezmiernie.

Rozmowa ta, a przynajmniej te kwestie, których nie wypowiadał pewien hałaśliwy dowódca szponu, utonęła w ogólnym gwarze. Trwała jednak jeszcze przez kilka chwil, a Stella wykorzystała okazję, żeby przy okazji podpytać oficera o miana innych dzielnych wojaków, którzy aktywnie udzielali się w dyskusji. Nie pomijając oczywiście godności swojego rozmówcy.

***

Lordzie Tepet, jeśli mogę... — wtrącił się znów i młody Peleps — Poza Cherakiem, po całym regionie Deshanu porozrzucanych jest wiele małych satrapii. Biorąc pod uwagę ich rozmiar, wojska Byka mogłyby zdobyć je bez większych trudów. Czy... czy możemy ryzykować utratę tak bogatych terenów, jeśli armia pójdzie... na jakieś inne miasto? — zapytał, acz widać było, że pyta bardziej, aby ocenić młodego Tepeta.

„Legion jest tak silny, jak jego najsłabszy kieł” mawiał Szogun. Tamte miasta są słabsze, lecz świadczy to o słabości całego regionu. Nie możemy pozwolić sobie, żeby je wzmocnić, ale nie możemy też ich zostawić — tak samo, jak nie odcina się nogi, którą można wyleczyć. Musimy więc wyeliminować zagrożenie, zanim dojdzie ono do pozostałych satrapii Imperium.

Mądrość Pięciu Smoków! — odezwała się znów dowódczyni smoka, choć... dało się wyczuć, że nie jest do końca przekonana — Czyli wyruszymy na Północ? Ale... w takim razie, dlaczego budujemy zamek? Przecież, będziemy musieli zostawić większą część ludzi, żeby pilnować takiego poruszenia, a i budowniczych gdzie indziej możemy wykorzystać.

Budowa zamku rozpocznie się po zakończeniu działań wojennych. Plan w pierwszym rzędzie przewiduje odbudowę administracji.

Dziękuję, lordzie Tepet. Jestem pewien, że większość dowódców uzna słuszność lordowego planu. — stwierdził Etes, spoglądając na Lianga — Ale bylibyśmy również bardzo zobowiązani, gdyby lord Tepet podzielił się szczegółami swego planu...
 

Ostatnio edytowane przez Morg : 07-05-2012 o 22:37. Powód: poprawa interpunkcji i jednego taga
Morg jest offline